ROZDZIAŁ 260

Wiera Woroncow

Od powrotu z Bibury minęły trzy dni. Od stracenia zaufania u Goro i zyskania jego ogólnej niechęci, minęły trzy dni.

Wiedźma tylko raz próbowała z nim porozmawiać, a gdy to nie przyniosło skutku, odpuściła i schodziła mu z drogi, gdy tylko gdzieś na horyzoncie majaczyła jej postać demona. Nie chciała go denerwować ani prowokować, bo nie znała w pełni natury tej rasy i nie czuła się wśród nich zbyt pewnie. Nie miała pojęcia, jak Goro zareaguje na jej dalsze tłumaczenia i być może zirytowałaby go tak, że w końcu zabiłby ją we śnie. Nie mogła oczekiwać od niego, że od razu odpuści jej to przemilczenie wszystkiego o Cieniu. Rozumiała, jak mało kto, że do tego trzeba znacznie więcej niż kilku dni i nie miała do niego pretensji. Większość czasu spędzała w przydzielonym jej pokoju, czasem wymykała się do najwyższej wieży zamku, by podziwiać widoki. A te były zaiste niesamowite. W oddali widać było światła miasta, jednak zamek usytuowany był na tyle daleko, że nie docierały do niego żadne odgłosy samochodów, czy inne, świadczące o cywilizacji. To miejsce kojarzyło się jej z domem, ze spokojem, ciszą i bezpieczeństwem. Żałowała, że zataiła swój Cień przed Goro, że mimo dobrego startu chwilę później oboje spalili swoje szanse na zbudowanie przyjazni. Nic nie mogła na to poradzić. Wydawało się jej, przez ułamek sekundy, że nadawaliśmy na tych samych falach, że są do siebie podobnie. Być może tylko sobie to wmówiła, bo bardzo potrzebowała czyjegoś wsparcia. 

Starała się również asymilować z demonami, aby dowiedzieć się o nich jak najwięcej i kilka z nich szczerze polubiła. Zeszła również do piwnicy, by naprawić zniszczone przez Rumena ciała i bardzo się starała, aby jak najwięcej z nich nadawało się ponownie do zamieszkania. Jadła sama w kuchni, a nie w jadalni tam, gdzie Goro i Belial, choć ten drugi raczej nie czuł do niej aż takiej niechęci. Miała spokojne sumienie, że nie naprzykrza się mężczyźnie i nie wzbudza jeszcze większej niechęci swoją osobą. W sprawie Rumena i tak póki co nic się nie działo, a on zdawał się uspokoić, choć Wiera przeczuwała, że i tak stanie się coś złego. Goro nie chciał rozmawiać z nią na inne tematy, więc odsunęła się, akceptując jego zdanie. Zapewnił ją, że jego ludzie monitorują okolice i jeśli dojdzie do jakiegokolwiek incydentu, to zostanie o tym poinformowana. Minęli się na korytarzu kilka razu, ale poza lekkim skinieniem głowy, nie zamienili ani słowa.

Wiera obudziła się w środku nocy, cała zlana potem. Nie pamiętała swojego snu, dlatego nie potrafiła stwierdzić, dlaczego jest taka zlęknioną. Oddychała płytko i niemal z wysiłkiem, nie mając najmniejszego pojęcia, co się z nią działo. Dowiedziała się kilka chwil później, kiedy poczuła ostry, palący ból na plecach. Wpadła do łazienki i pospiesznie zdjęła górną część garderoby, aby móc spojrzeć na plecy w lustrze. Koszulką zasłoniła twarz, by stłumić krzyk bólu i nie ściągać niepotrzebnie uwagi demonów. Obserwowała, jak Rumen powoli, tak by najbardziej bolało, wypala magią wiadomość na jej skórze. Literka po literce.

Mam twoją siostrę, suko. Jeśli chcesz ją jeszcze zobaczyć, to przyjdź jutro sama do domu nad jeziorem. Twoi nowi przyjaciele i tak ci nie pomogą. Zdechniesz, obiecuje ci to i tylko wtedy, kiedy przestanę się tobą bawić. Jesteś moja i to ja zdecyduje, kiedy zginiesz.

Wpatrywała się w wiadomość wypaloną na plecach i nie mogła uwierzyć, że Rumen dopuścił się tego wszystkiego, że aż tak zabolało go to, co się stało. Miał jej siostrę, a ona mogła spróbować ją odzyskać. Zdołała przyzwyczaić się już do myśli, że nagle została sama, że Rumen odebrał jej wszystko, a teraz okazało się, że być może zdoła odzyskać Janę. Poczuła przypływ dobrej energii, która zaczęła rozpierać ją od środka. Postanowiła, że zrobi wszystko, by uratować młodszą siostrę, nawet jeśli osobiście będzie musiała zabić Rumena. Grisz bez wątpienia miał jakiś plan, o którym kobieta nie miała pojęcia. Zamierzał wykorzystać do tego Janę, dlatego wiedziała, że dziewczyna była bezpieczna do czasu spotkania. Musiała jednak odpowiedzieć mężczyźnie, dlatego usiadła przed lustrem oparwszy głowę o chłodną tafle. Wyobraziła sobie jego twarz, jego dzikie spojrzenie i nieokiełznaną naturę, której zawsze się obawiała. Wyobraziła sobie również jego ból, gdy ciało smaga rozżarzony metal: 

Będę. Jeśli spadnie jej choćby włos z głowy, to pożałujesz, że w ogóle się urodziłeś.

 Z pewnością NIE TWOJA Wiera. 

Nie chciała angażować w to demonów, ale nie chciała również dawać im kolejnego powodu do podejrzewanie jej o knucie. Postanowiła natychmiast udać się do Goro i pokazać wiadomość, by zobaczył, że nie ma przed nim tajemnic. Obiecał jej pomóc, więc niech w końcu wywiąże się z tej obietnicy. Nie zastała go w gabinecie i od razu skierowała się w stronę jego sypialni. Serce waliło jej jak oszalałe, bo gdyby ktoś teraz ją zobaczył, to zapewne mógłby pomyśleć, że chce mu się przypodobać w inny sposób. Korytarze były puste. Podeszla na palcach do drzwi i przystawiła ucho do drewna. Usłyszała ciche dźwięki muzyki, a więc mężczyzna był w środku i nie spał. Zapukała i nacisnęła na klamkę, wchodząc do środka niemal bezszelestnie. Nie wiedziała, czego powinna się spodziewa. Być może przerwała teraz mężczyźnie jakieś upojne spotkanie, ale nie mogła czekać do rana. I tak mieli tylko kilka godzin by wymyślić jakiś plan i uratować Janę. Wiera nie miała pojęcia, jak to zrobić. Nic poza robieniem za przynęte nie przychodziłoby jej do głowy. 

- To tylko ja, niech mnie pan nie zabija – pisnęła, zamykając oczy dla pewności. Obawiała się, że mogłaby nakryć demona w negliżu. Otworzyła jedno oko, a gdy zobaczyła go przy oknie z kieliszkiem wina, w mniej formalnym stroju, zaskoczonego jej obecnością, uśmiechnęła się lekko na przywitanie i zdjęła bluzkę bez zbędnych ceregieli, odwracając się powoli tyłem do niego. Zareagował błyskawicznie. 

— Pani Wiero — syknął surowym tonem, próbując nie chwytać wzrokiem jej nagich pleców. — Obiecałem przecież, że pani pomogę; nie musi pani inaczej prosić mnie o pomoc ani okazywać wdzięczności! – kobieta omal nie padła trupem, słysząc jego sądny ton. Odwróciła głowę w jego stronę i z wielkim trudem powstrzymała się od wybuchu śmiechu. 

- Proszę sobie tak nie schlebiać. Nie przyszłam tutaj, by pana uwieść. Choć mogłabym, może to wówczas poprawiłoby panu humor – odpowiedziała, siląc się na spokojny ton głosu. Naprawdę pomyślał, że była aż tak zdesperowana, by wskoczyć mu do łóżka? Był przystojny i seksownie tajemniczy, ale nie posunęłaby się do czegoś takiego. Chyba nie. Oczywiście, że nie! Poczuła, jak policzki oblewa jej szkarłatny rumieniec i dopiero teraz zaczęła postrzegać Goro, jako takiego mężczyznę, z którym mogłaby zgrzeszyć. Miał na sobie luźne, lniane spodnie i podkoszulek, który odkrywał ramiona. Wcześniej demon skrywał ciało pod garniturem, a teraz Wiera mogła dokładnie przyjrzeć się jego sylwetce. 

- Jak mniemam, widział pan już nagie, kobiece ciało. Piersi zasłoniłam, proszę się nie obawiać. Niech pan rzuci okiem na plecy. Rumen przekazał mi wiadomość. Bardzo dawno temu Griszowie wymyśliliśmy niezbyt przyjemny system przekazywania sobie tajnych informacji. Zazwyczaj było to jedno zdanie, bo sposób jest bardzo bolesny. Jak widać, Rumen się tym nie przejął. Zakazano pisma ciała, gdy przybyliśmy do Anglii – wyjaśniła, robiąc kilka kroków w tył, by podejść bliżej demona. Nie wiedziała, czy już na nią patrzy, ale nie śmiała odwrócić głowy. Stała tyłem do niego i wbijała wzrok we własne bose stopy. W pokoju panował półmrok, a wszystko otulało jakieś dziwne, przyjemne ciepło. 

- Chciał pan wiedzieć o wszystkim, a ja obiecałam, że niczego już nie zataję. Teraz proszę mi powiedzieć, jak uratujemy moją siostrę – odezwała się po chwili ciszy, dopiero teraz pozwalając sobie na okazanie odrobiny emocji. Głos jej się załamał, a na skórze pojawiły się nieprzyjemne dreszcze wywołane silniejszym podmuchem powietrza, wpadającego do pokoju przez otwarte okno. Nie było jej zimno, wręcz przeciwne, a mimo to na całym ciele pojawiła się jej gęsia skórka. 

- Za chwilę wiadomość zniknie - zapewniła, odgarniajac włosy na bok, które opadły lekko na plecy. Chciała dać mu lepsze pole widzenia, a poza tym, wypalona skóra nieco jej doskwierała. Odliczała minuty aż napis zniknie i nie będzie czuła bólu. 

- Od powiedziałam na jego wiadomość i zapewniłam, że będę sama. - wyznała nieco ciszej. O mały włos zapomniałaby o tym wspomnieć o gdyby jakimś cudem Goro się o tym dowiedział, to pewnie dalej chodziłby zły. 

- Przepraszam za tak późne najście, ale chciałam by pan to zobaczył na własne oczy - powiedziała cicho, dodając w myślach: i przestał postrzegać mnie, jako wroga numer jeden. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^