Aria Vasco
Nie mogła się odnaleźć. Cisza panującą w posiadłości
Cavendishów była nie do zniesienia, a tykanie zegara bardzo ją irytowało. Mimo
tego, jak źle się teraz czuła, nie żałowała ani jednego słowa, które
wypowiedziała podczas kłótni z Athanasiusem. Mężczyzna musiał zrozumieć, że
zaniedbał relacje z nią i cały czas traktował ją z wyższością. Ona również coś
znaczyła, jej życie miało wartość i powinien o tym pamiętać. Była przekonana,
że ukochany będzie ją wspierał, a nie podkopywał przed Goro i to do tego
stopnia, że demon zechce wycofać swoją propozycję. Miała mu to wielce za złe i
nie sądziła, że kiedykolwiek Athan da się jej poznać z takiej strony. Wiedział,
jak bardzo cieszyła się na myśl, że będzie mogła pomóc innym nadprzyrodzonym, a
jednak podcinał jej skrzydła. Czuła się winna sytuacji, bo robiła to wspólnie z
demonami, których on szczerze nienawidził. Miał ku temu powody i wszyscy o tym
wiedzieli. Kolacja, na którą zostali zaproszeni, była dla Gudrun, a bądź co
bądź, oni właśnie do jej powrotu się przyczynili, więc wypadało ich zaprosić. Cały
czas wmawiała sobie, że ta kłótnia była niepotrzebna, że uniosła się nad
wyraz. Z drugiej jednak strony, coś w końcu w niej pękło, coś się odblokowało i
musiała powiedzieć o tym Athanowi. Nie wiedziała, czy mieli jeszcze szanse, czy
dane im będzie pogodzić się i żyć wspólnie. Jeśli miało to tak wyglądać, to musiała
porzucić chęć bycia z Tismaneanu i ponownie nauczyć się samotności. Nie chciała
postępować wbrew sobie już nigdy. W tym momencie miała tylko siebie, więc
musiała o siebie walczyć ze wszystkich sił.
Z Belialem i Goro wymieniła kilka wiadomości od czasu
kolacji, przepraszając w nich za Athana, jeśli w jakiś sposób źle ich
potraktował. Zdradziła im swoją obecną sytuację i gdy tylko mężczyźni chcieli
ją odwiedzić, zapewniła że nic jej nie jest i potrzebuje chwili dla siebie. Niedługo
później zjawił się kurier z naręczem kwiatów, więc gdy tylko je przyjęła,
wybrała numer demoniego szefa i uprzejmie za nie podziękowała. W odpowiedzi
usłyszała nieco zmieszany głos Goro, który zaprzeczył jakoby coś jej wysyłał, a
do Beliala nie ma co dzwonić, bo jak to zgrabnie ujął:
- Belial, to Belial
Tyle jej wystarczyło, by domyślić się iż żaden z demonów nie
wysłał jej kwiatów. Bukiet nie był podpisany, ale zaadresowany do niej, więc o
pomyłce nie było mowy. Później pojawił się tajemniczy liścik, którego treść sprawiła, że na policzkach wykwitły jej rumieńce.
Bo kiedy człowiek jest zakochany, świat jest jaśniejszy.
Bardziej słoneczny. Powietrze pachnie bardziej kwiatowo, a twoje włosy są
bardziej jedwabiste, i nagle łapiesz się na tym, że uśmiechasz się do dzieci,
obcych ludzi i par staruszków spacerujących po plaży, trzymających się za ręce.
Uśmiechasz się, bo dopuszczono cię do jednej z największych tajemnic życia.
Pierwszy który przyszedł jej do głowy był Athanasius, ale szybko
myśl ta uleciała jej z głowy, gdy uświadomiła sobie, że jej ukochany nigdy nie zdobyłby
się na coś tak romantycznego, jak miłosne liściki, tym bardziej że był na nią zły. Kolejny w kolejce podejrzeń był nowy stażysta z muzeum, Erick,
który zagadywał do niej już pierwszego dnia. Dostrzegła jego zainteresowanie, ale
nie dawała mu żadnych sygnałów i zawsze obracała jego zaczepki w żart. Był młodym
chłopakiem o przyjemnej aparycji, ale Aria nigdy nie zdradziłaby Athana, wbrew temu
co myśli sobie Drawson i wbrew temu, czym naszpikował głowę swego Stwórcy. Kochała
go, jak nigdy nikogo i była pewna swych uczuć. Nie potrzebowała romansów w pracy
ani tym bardziej romansów z demonami, o które między słowami została posądzona.
Miłosne wyznanie miło połechtało jej ego, sprawiło przyjemność.
Poczuła się znacznie lepiej z myślą, że może podobać się komuś jeszcze poza Athanem.
Wstawiła kwiaty do wody, a liścik zabrała ze sobą do salonu, gdzie chwilowo urządziła
sobie małe biuro. Przygotowywała się do kolejnej wystawy, a więc poza laptopem, kubkiem
kawy i owym liścikiem, wszędzie porozrzucane były książki i dokumenty oraz kilka
niewielkich eksponatów. Nie spodziewała się gości, a już z pewnością nie spodziewała
się ujrzeć na progu Gudrun. Dziewczyna ją zaskoczyła, ale gdy wspomniała o czekającym
w aucie Ishmaelu, po twarzy Arii przebiegł złowrogi cień. Miała ochotę wyrwać mu
ten wścibski łeb i jedyne, co powstrzymywał ją przed mordem, to fakt że po stracie
Drawsona cierpiałaby Jehanne. Straciła do niego szacunek, bo to co zrobił było ciosem
poniżej pasa. Podburzył Athana przeciw niej wykorzystując niepełne informacje i
nie znając celu jej spotkania z Belialem. Aż się w niej gotowało na samą myśl o
tym, że mężczyzna był tak blisko, a ona nie mogła zrobić nic, by się na nim zemścić.
Zaprosiła Gudrun do środka, a wampirzyca od razu przeszła
do sedna. Aria widziała, jak wiele ją to kosztowało i odniosła wrażenie, że dziewczyna
się jej bała. Nie mogła uwierzyć, że ktokolwiek mógłby się jej bać. Wysłuchała wszystkiego
w milczeniu i długo nie wiedziała, co na to odpowiedzieć.
- Wykluczone – zdoła wydusić z siebie kobieta, odwracając na
moment wzrok od Gudrun. Na jej twarzy pojawił się jeszcze większy strach i obawa
niż do tej pory. Vasco musiała wyjaśnić wszystko dziewczynie i raz na zawsze rozwiać
jej wątpliwości oraz przy okazji swoje własne. Jak do tej pory nie powiedziała tego głośno i może to było błędem. Czy naprawdę każdy myślał, że żałowała wskrzeszenia Gudrun? Było jej przykro z tego powodu.
- Twoje miejsce jest w Blickling i nie pozwolę ci na wyprowadzkę.
Chcę również byś wiedziała, że ani przez jeden dzień nie żałowałam swojej decyzji
i cieszę się, że wróciłaś. Nie jesteś źródłem naszych problemów ani powodem kłótni
i naprawdę mi przykro, że tak się czujesz. Przepraszam cię za to – głos lekko jej
zadrżał, a usta wykrzywiły się w łagodnym uśmiechu. Jak bardzo musiała okazywać
swoją niechęć, by Gudrun aż tak wzięła wszystko do siebie. Było jej bardzo wstyd i zamierzał to naprawić, zwłaszcza iż jej zachowanie było spowodowane postawą Athana.
- Odsunęłam się, bo chciałam dać wam czas na odbudowanie relacji.
Dołączyłabym do was, gdyby tylko Athan dał mi szanse, ale ja nie byłam mu już potrzebna.
Skupił się w pełni na tobie i starałam się, jak mogłam, by to akceptować. W końcu
jednak wszystko zaszło za daleko. On miał pretensje do mnie, ja do niego i sama
wiesz, jak to się skończyło – przyznała z cichym westchnięciem, zastanawiając się
co jeszcze powinna powiedzieć Gudrun, by wybić jej z głowy wyprowadzkę.
- Jestem zazdrosna o to, że poświęcił ci tak wiele czasu, że
przyszło mu to z taką łatwością, że sam o to zabiega. Ja zawsze musiałam walczyć
o jego uwagę, o zainteresowanie, błagać by choćby zechciał na mnie spojrzeć. Przywykł
do tego, że tak jest, a ja nie mam już dłużej siły tego robić. Biegać za nim i żebrać
o uczucia. Jeśli dwoje ludzi się kocha, to oboje powinni dawać z siebie po równo.
Nie jestem zazdrosna o ciebie i o to, co Athan do ciebie czuje. Jestem szczęśliwa,
widząc jak raduje go twoja obecność, nawet jeśli patrzę na to z daleka. Nie mogłam
znieść myśli, że stałam się tą drugą i że znowu mnie porzuci, wygna z Blickling.
Tyle poświęciłam, byśmy mogli być razem, a jemu tak po prostu przyszło zapomnienie
o mnie, jakbym nic dla niego nie znaczyła – powiedziała spokojnie i podniosła się
z fotelu, by podejść do dziewczyny. Wyciągnęła ku niej dłoń, a gdy również ona wstała,
Aria przyciągnęła ją do siebie i zamknęła w szczelnych objęciach, tuląc ją mocno.
Obie się wzruszyły, a Vasco poczuła, że był to początek czegoś więcej, że w końcu
będą mogły poznać się tak, jak należy, a nie tylko z opowiadań Tismaneanu.
- Jeśli tylko zechcesz, możemy się spotkać i porozmawiać i spędzić
wspólnie czas. Chcę cię poznać i chcę byśmy zbudowały piękną relacje, ale do Blickling
nie wrócę. Potrzebuję czasu dla siebie, muszę przemyśleć pewne sprawy, zarówno zawodowe,
jak i te związane z Athanem. Obiecaj mi, że się nie wyprowadzisz. To nie doprowadzi
do niczego dobrego, a Athan będzie mnie o to obwiniał. Poza tym, to twój dom, więc
nie ma opcji, że pozwolę ci na wyprowadzkę. Jeśli to zrobisz, to znajdę cię i skopię
ci dupsko. – zapowiedziała, uśmiechając się szeroko, już znacznie śmielej. Ułożyła
delikatnie dłonie na policzkach dziewczyny i otarła łzy z jej twarzy. Nie wiedziała,
czy Athanasius powiedział jej o opętaniu, dlatego nawet słowem nie wspomniałam
o demonach i jego pretensjach do niej w tej kwestii.
- Chodź, zjemy lody. Jest coś, czego mogę cię nauczyć. Kiedy
czujesz się kiepsko, kiedy ci przykro, smutno i ogólnie chciałabyś o czymś zapomnieć,
w takich właśnie chwilach warto mieć w lodówce pudełko lodów. A najlepiej ze trzy.
Pochłaniają smutki lepiej niż chusteczki. A wiesz, co jest najlepsze? Możesz zjeść
je wszystkie i nie przytyć, bo jako wampiry mamy zupełnie inną przemianę materii
niż ludzie. Obu nam przyda się teraz pudełko lodów – skwitowała, chcąc poprawić
humor Gudrun i swój własny. Poprowadziła ją do kuchni i poczęstowała lodami, w dupie
mając to, że Ishmael kwitł w samochodzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz