ROZDZIAŁ 256

Wiera Woroncow

Nie spodziewała się, że powrót do Bibury będzie aż tak bolesny. Starała się przygotować psychicznie przez całą drogę, ale widok zgliszczy wioski był nie do zniesienia. Chciała jak najszybciej uciec, by nigdy więcej nie wracać i nie rozpamiętywać tego, co się stało. Musiała pokazać Goro, że jest godna zaufania i warta pomocy, jaką jej oferował. Otoczył ją opieką, dał dach nad głową, a każdy demon w zamku traktował ją niemal, jak księżniczkę. Była w obowiązku mu za to wszystko podziękować, ale nie miała pojęcia, jak to zrobić. Czego mógłby chcieć od niej demon? Miał wszystko, a ona nie miała nic.

Belial okazał się nieco irytującym gawędziarzem, ale również zabawnym. Goro wydawał się jego gadką zmęczony, a może nawet zniesmaczony, ale nie przerywał mu żadnej wypowiedzi. Wiera śmiała się z jego żartów, które faktycznie odprężyły ją i pozwoliły zapomnieć o stresie, który niewątpliwie odczuwała. Demoni szef był raczej milczący i rzucał jedynie raz po raz mordercze spojrzenia w stronę swego druha, choć kobieta dostrzegła, że kilka razy usta wygięły mu się w lekkim uśmiechu.

Kiedy dotarli na miejsce, a Goro objaśnił na czym konkretnie będzie polegała jego sztuczka, Wiera spięła się i przestraszyła jeszcze bardziej, ale nie protestowała, dając mu zgodę na działanie. Nie chciała wracać wspomnieniami do tych wydarzeń, jednak było to koniecznie, a demonowi wyraźnie na tym zależałoby. Jego nagły ruch sprawiły, że zesztywniała i mimowolnie wróciła w myślach do wydarzeń sprzed kilku dni. Zobaczyła matkę i siostrę, słyszała ich krzyki i czuła smród spalenizny. Wszystko było tak wyraźne, jakby działo się naprawdę. Nie wiedziała, jak długo to trwało, ale gdy tylko Goro zobaczył wszystko, co chciał, odsunął się i zakończył czar.

Cieszyła się, że w końcu opuścili Bibury, bo nie była w stanie dłużej tam przebywać. Wyrzuty sumienia powróciły ze zdwojoną siłą i nasiliły się jeszcze bardziej, gdy Rumen ich zaatakował. Wszystko działo się bardzo szybko, a Wiera czuła się trochę tak, jakby oglądała film akcji. Wybuchające samochody, ogień, walczące demony. Stała, jak wryta i nie była w stanie się poruszyć aż nagle poczuła coś dziwnego, jakieś łaskotanie oraz nieprzyjemny zapach i nie była to woń spalenizny.

Won!

W jej głowie rozległ się donośny głos i wtedy właśnie zrozumiała, że próbowano ją opętać. Cień przegnał demona, który chciał dostać się do środka, a ona zrozumiała, że właśnie doszły jej dwa kolejne problemy. Po pierwsze, Goro dowie się o Cieniu szybciej niż się spodziewała. Po drugie, nie była już pewna, czy może aż tak mu ufać, gdy przy pierwszej lepszej okazji próbowano nią zawładnąć. Wiedziała, że czeka ich poważna rozmowa.

Przyszła do demona nie proszona, ale czuła wewnętrzną potrzebę omówienia tego, co się stało. Tak, jak się domyślała, Goro łatwo zorientował się, że nie powiedziała mu o sobie wszystkiego. Jego zarzuty były krzywdzące, a on trochę zachował się, jak mały, obrażony chłopiec. Wiera zmarszczyła brwi i milczała chwilę, próbując dobrać odpowiednie słowa. Nie chciała go urazić, ale nie zamierzał też milczeć.

- To bardzo nie w porządku z pańskiej strony. Wytłumaczył pan demona, który próbował mnie opętać i zakazuje mi pan możliwości wyjaśnienia, a tym samym szansy na obronę. To stawia mnie w złym świetle, bo teraz widzi pan we mnie kłamczuchę, którą zapewniam, że nie jestem – oznajmiła spokojnie, spoglądając na swego rozmówcę, który wyglądał na zaskoczonego jej słowami. Czyżby spodziewał się, że  potulnie zaakceptuje jego osąd? Wiera nie chciała niszczyć tej nici zaufania, jaką udało im się do tej pory nawiązać, dlatego zamierzała wyjaśnić mu powody, dla których nie powiedziała o swoim związaniu z Cieniem.

- Gdyby zapytał mnie pan wprost, to przyznałabym, że podobnie, jak Rumen, aktywowałam swój Cień. Takie pytanie nie padło z pańskich ust, więc w moim mniemaniu jest to jedynie przemilczenie tej kwestii aniżeli kłamstwo. Proszę mnie źle nie zrozumieć, nie chcę powiedzieć, że to pana wina. – wyjaśniła, patrząc cały czas w oczy demona, chcąc w ten sposób udowodnić, że mówi prawdę. Nie miała nic do ukrycia.

- Zamierzałam powiedzieć o tym w późniejszym czasie, jeśli do tej pory nie zapytałby pan o to sam. Proszę nie czuć się oszukanym, bo nie taki miałam zamiar. Obawiałam się, że odmówi mi pan pomocy, a jak wspomniałam wczoraj, jest pan moją jedyną opcją ratunku. Owszem, przyznaję, że celowo sama o tym nie powiedziałam, ale nie dlatego, by wykorzystać to przeciw panu, czy komukolwiek innemu. Doceniam to, co dla mnie robicie i jestem stokroć wdzięczna. Proszę, by nie skreślał mnie pan od razu. Oboje dziś zawiedliśmy siebie nawzajem, a ja jestem gotowa puścić to w niepamięć, jeśli i pan tak postąpi – powiedziała, posyłając mu lekki, nieśmiały uśmiech. Oblicze Goro pozostało niewzruszone, a mężczyzna jedynie słuchał jej z uwagą i w milczeniu. 

- Proszę wybaczyć, ale nie uwierzę iż pan jest osobą nieomylną i zawsze postępował prawo w swoim nieśmiertelnym żywocie. – dodała nieco ciszej i dopiero teraz odwróciła wzrok. Żałowała tych ostatnich słów, bo nie miała prawa go oceniać, ale i on nie powinien tego robić wobec niej i z pewnością nie przez pryzmat jednego wydarzenia. Bolało ją to, że nie próbował choćby zrozumieć jej położenia tylko od razu postawił na niej krzyżyk.

- Związałam się z Cieniem, kiedy miałam trzydzieści lat. Chciałam uratować ojca. Liczyłam, że Cień poszerzy moje zdolnościami na tyle, bym mogła również regenerować ludzkie komórki. Myliłam się i nie zdołałam wyleczyć ojca. Zmarł na raka kilka miesięcy później i nigdy nie wybaczył mi tego, co zrobiłam. Nie chciałam być wiecznie młoda, nie chciałam władzy ani niszczycielskiej mocy. Chciałam tylko pomóc ojcu, a później pomagać również innym. Związanie jest bolesnym rytuałem zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Trwa wiele godzin, podczas których toczy się wewnętrzną walkę. Miałam czyste zamiary i prawdopodobnie to zaważyło na tym, że jesteśmy jednością. Nie chciałam od niego mocy i młodością, a jedynie szanse na ocalenie ojca. Jest we mnie, ale nigdy nie przejmie nade mną kontroli, bo ja nigdy nie zamierzałam kontrolować jego. Należy zrozumieć, że to nie jest opętania, choć może tak wyglądać i chyba tak pan to postrzega, prawda? Nikt we mnie nie siedzi i mną nie steruje. Jestem tu tylko ja. Cień jest tylko nazwą naszego źródła mocy i jeśli ktoś jest po prostu zły, tak jak Rumen, to Cień to umacnia. Jestem osobą spokojną, pogodzoną z własnym losem, wierną swoim przekonaniom, oddaną, lojalną wobec przyjaciół i taki też jest mój Cień. – wyjaśniła i miała nadzieję, że Goro zrozumie wszystko. Miała wrażenie, że się jej bał, że obawiał się jej mocy, bo podobne jak inni, nie rozumiał Małej Nauki. Nie miała mu tego za złe, cieszyła się, że chciał zrozumieć. 

- Nie chcę, by były między nami jakikolwiek niesnaski. Zależy mi na pańskiej sympatii i zaufaniu, dlatego obiecuję, że niczego już nie przemilczę. Choćby tego, że ten zamek jest okropny i Baltimorowie mieli kiepski gust – zaśmiała się cicho, chcąc tym samym rozładować nieco atmosferę między nimi.

- Mam te trzydzieści lat już jakiś czas. Biorąc pod uwagę moją datę urodzenia, to jestem stulatką. Niczego więcej nie ukrywam. Zna pan całą prawdę. Liczę iż otrzymam jeszcze jedną szansę na odzyskanie pańskiego zaufania. Przepraszam że pana zawiodłam. Wydaje mi się, że jest coś, co mogłabym zrobić, by złapać plusa – zaczerpnęła głęboko powietrza i spojrzała na demona z lekkim uśmiechem, mając nadzieję, że faktycznie tym razem nie będzie dla niej aż taki surowy i pozwoli sobie pomóc.

- Słyszałam, że pańscy ludzie stracili kilka ciał i musieli na prędce skorzystać z żyjących. Wiem też, że ciała są w piwnicach. Demony nie rozmawiają zbyt dyskretnie, więc chcąc nie chcąc usłyszałam to i owo. Mogę naprawić te ciała, jeśli zmiany nie zaszły głęboko, na poziomie komórkowym. Być może uda mi się odzyskać kilka z nich i nie będą musieli szukać nowych. Proszę pozwolić mi to zrobić, odwdzięczę się choć w taki sposób. – odezwała się, spoglądając na Goro z wyczekiwaniem. Zastanawiała się, czy on zawiódł kiedyś kogoś zaufanie i usilnie starał się je odzyskać. Czy będzie w stanie ją zrozumieć i postawić się w jej sytuacji? Nie chciała, by patrzył na nią wilkiem i zmuszał się do pomocy, bo usilnie chciał dotrzymać słowa. 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^