Wiera Woroncow
Spoglądała na mężczyznę z uwagą, tak samo jak on przyglądał się
wcześniej jej. Rozumiała pytania i wątpliwości, jakie nim targały oraz niepewność.
Pomoc demonów wiązała się ze ściągnięciem na siebie niebezpieczeństwa i zagrożenia.
Rumen w każdej chwili mógł pojawić się w okolicy i siać spustoszenie, ale nie był
na tyle silny, by zaatakować zamek Boltimore. Jeszcze nie teraz. Z każdą kolejną
ofiarą Cień rósł w siłę, podsycany śmiercią i tragedią, którą po sobie zostawiał.
Przyjdzie czas, że w końcu nasyci się na tyle, by zrównać z ziemią całą Anglię.
- Nie da się go uratować, jeśli to pan miał na myśli. Jesteśmy
Cieniem, a on jest nami. To nie opętania i nie da się tego w żaden sposób wyleczyć.
Jedynym wyjściem jest śmierć. Nie można rozerwać duszy na pół i żyć jedynie z jedną
częścią. W przypadku Rumena należałoby usunąć całość, a to, jak pan wie, nie jest
wykonalne – wyjaśniła z westchnięciem, sama milknąc na dłuższą chwilę. Zastanawiała
się, czy w historii Griszów był ktoś taki, kto wyeliminował Cień i przeżył. Związanie
udawał się stosunkowo rzadko, dlatego większa część ich społeczności nie decydowała
się na ten krok. Żyli i umierali, jak zwykli ludzie. Wiera póki co, nie chciała
mówić Goro, że jej udało związać się ze swoim Cieniem. Demon mógłby poczuć się zagrożony
lub pomyśleć, że coś knuła, a tego bardzo by nie chciała. Zależało jej, aby zdobyć
jego zaufanie, bo tylko tak zdołają pokonać Rumena. Musieli sobie zaufać. Ona również
potrzebowałam czasu na to, by przyzwyczaić się do obecności obcych i nauczyć się
żyć wśród nich. Do tej pory znała tylko swoją Wspólnotę i nie potrzebował niczego
więcej. Byli samowystarczalni i choć ciekawił ją świat, nigdy nie opuściła Bibury.
Oczywiści nikogo nie trzymano tam na siłę, ale Griszowie byli zbyt strachliwi, aby
wędrować dalej. Na przestrzeni stuleci stracili tak wiele i gdy w końcu udało im
się znaleźć spokojne miejsce, to jego własne się trzymali.
- Maksimus, ojciec Rumena, zmarł dwa lata temu w dość dziwnych
okolicznościach. Jestem teraz wzburzona i mój osąd nie jest trzeźwy , ale śmiem
twierdzić, że mógł mieć z tym coś wspólnego. Od roku formalnie jest głową klanu,
to znaczy, był. Nikt już nie został, Wspólnota przestała istnieć. Matka zdołała
ostrzec mnie w porę i wraz z siostrą zapewniła mi czas, bym mogła uciec. Pod ulicami
Bibury ciągną się kilometry tuneli, które prowadzą w różne strony i każdy w domu
miał do nich wejście. To w razie ataku łowców czarownic. Zaszyłam się w nich i czekałam
tak długo aż wszystko ucichnie. Część z nich zawaliła się po pożarze, ale większość
nadal jest czynna. Nie wiem dlaczego mnie tam nie szukał. Może chce przestraszyć
mnie jeszcze bardziej, urządzić sobie polowanie. – wzruszyła lekko ramionami, starając
się wyjaśnić mężczyźnie wszystko bardzo dokładnie, by nie miał żadnych wątpliwości.
Nie dziwiło ją to, że chciał ją poznać i zdobyć więcej informacji. Ona sama była
ciekawa rasy demonów, ale wiedziała iż w tej chili nie było czasu na dociekania.
Miała nadzieję iż Goro zechce porozmawiać z nią jeszcze kiedyś, a wtedy zapyta go
o jego osobę.
- Wiem, że Cień będzie chciał więcej. Zasmakował już śmierci,
bólu i strachu. To go napędza. Jak mówiłam, Rumen lubił władzę, a Cień podsyca nasze
pragnienia i będzie pchał go dalej. To złowieszcza i niszcząca siła, dla której
nie ma przeszkód. Z każdą kolejną śmiercią staje się silniejszy aż w końcu będzie
nie do powstrzymana. Ja byłam tylko zapalnikiem – powiedziała cicho, czując jak
kolana zaczynają jej drgać. Była roztrzaskana emocjonalnie, czując na swych barkach
coraz bardziej ciężar straty i poczucie winy.
- Rumen to zapatrzony w siebie dureń. Jest nieokrzesany, lubi
się przechwalać. Uwielbia uczucie wyższości nad innymi i władzę. Jest również dobrym
strategiem i świetnie walczy. Był najlepszy w swoim Zakonie. Zakony, to takie jakby
szkoły, gdzie rozwijamy nasze umiejętności. Dawniej, gdy mieszkaliśmy w Rosji, najlepsi
z nas włączani byli do cesarskiej armii lub oddawani na cesarski dwór. To był największy
zaszczyt dla Griszów. Było nas wówczas o wiele więcej. Na jednym roku liczono nawet
setkę dzieci, a teraz? Cóż, nie wiem nawet czy nie jestem ostatnia. Jeśli chodzi
o jego słabości, to ma ich całkiem sporo, bo to raczej zakompleksiony facet, który
boryka się z syndromem ojca bohatera. Maksimus był wspaniały, a Rumen nigdy nie
zdoła mu dorównać. Wie, że nie będzie wystarczając o dobry i nawet się nie stara.
Zagarnął władzęle niemal siłą. Chcieliśmy, by głową klanu była najstarsza z nas,
więc wyzwał ją na pojedynek – opowiedziałam pokrótce o tym, jak mężczyzna walczył
z Sonią, która nie była w stanie odpierać dłużej ataków i w końcu się poddała.
Wiera była bardzo wdzięczna za pomoc i przystała na wszystkie
warunki Goro, choć zapewniła, że nie potrzebuje służby. Niedługo później odprowadzono
ją do specjalnie przygotowanego pokoju, podano kolację i przyniesiono eleganckie
ubranie. Kobieta pomyślała wtedy, jak głupio musiała wyglądać w jeansach i związanej
koszulce. Było jej strasznie wstyd. Wzięła długą kąpiel, a posiłek zjadła w wannie.
Spała, jak dziecko do momentu aż nie została obudzona przez służącą.
- Wszyscy czekają w holu. Jest już prawie południe. Pan nakazał
zbudzić panią i przypomnieć o wyjeździe do Bibury – wyjaśniła dziewczyna, na co
Wiera kiwnęła posłusznie głową i od razu wstała. Spięła włosy i ubrała to, co przyniesiono
jej poprzedniego wieczora. Spoglądający na swoje odbicie w lustrze pomyślała, że
Goro lubi otaczać się eleganckim ludźmi. Każdy demon w zamku był nienagannie ubrany.
Gdy opuściła pokój, przed drzwiami zastała dwóch mężczyzn, którzy
mieli doprowadzić ją do szefa. Schodząc po schodach dostrzegła w towarzystwie
Goro jeszcze jednego mężczyznę, który wyróżniał się nieco swoją postawą. Szczerzył
się, gestykulował przy rozmowie, głośno się śmiał. Serce zaczęło bić jej szybciej
ze zdenerwowana.
- Dzień dobry, najmocniej przepraszam, że musieliście na mnie
czekać. Jestem gotowa, więc możemy jechać. Miejmy to już za sobą. Proszę mnie nie
oszczędzać, rozumiem powagę sytuacji i zniosę ten widok. Jestem już dużą dziewczynką
– zapewniła z lekkim uśmiechem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz