ROZDZIAŁ 254

Wiera Woroncow

Spoglądała na mężczyznę z uwagą, tak samo jak on przyglądał się wcześniej jej. Rozumiała pytania i wątpliwości, jakie nim targały oraz niepewność. Pomoc demonów wiązała się ze ściągnięciem na siebie niebezpieczeństwa i zagrożenia. Rumen w każdej chwili mógł pojawić się w okolicy i siać spustoszenie, ale nie był na tyle silny, by zaatakować zamek Boltimore. Jeszcze nie teraz. Z każdą kolejną ofiarą Cień rósł w siłę, podsycany śmiercią i tragedią, którą po sobie zostawiał. Przyjdzie czas, że w końcu nasyci się na tyle, by zrównać z ziemią całą Anglię.

- Nie da się go uratować, jeśli to pan miał na myśli. Jesteśmy Cieniem, a on jest nami. To nie opętania i nie da się tego w żaden sposób wyleczyć. Jedynym wyjściem jest śmierć. Nie można rozerwać duszy na pół i żyć jedynie z jedną częścią. W przypadku Rumena należałoby usunąć całość, a to, jak pan wie, nie jest wykonalne – wyjaśniła z westchnięciem, sama milknąc na dłuższą chwilę. Zastanawiała się, czy w historii Griszów był ktoś taki, kto wyeliminował Cień i przeżył. Związanie udawał się stosunkowo rzadko, dlatego większa część ich społeczności nie decydowała się na ten krok. Żyli i umierali, jak zwykli ludzie. Wiera póki co, nie chciała mówić Goro, że jej udało związać się ze swoim Cieniem. Demon mógłby poczuć się zagrożony lub pomyśleć, że coś knuła, a tego bardzo by nie chciała. Zależało jej, aby zdobyć jego zaufanie, bo tylko tak zdołają pokonać Rumena. Musieli sobie zaufać. Ona również potrzebowałam czasu na to, by przyzwyczaić się do obecności obcych i nauczyć się żyć wśród nich. Do tej pory znała tylko swoją Wspólnotę i nie potrzebował niczego więcej. Byli samowystarczalni i choć ciekawił ją świat, nigdy nie opuściła Bibury. Oczywiści nikogo nie trzymano tam na siłę, ale Griszowie byli zbyt strachliwi, aby wędrować dalej. Na przestrzeni stuleci stracili tak wiele i gdy w końcu udało im się znaleźć spokojne miejsce, to jego własne się trzymali.

- Maksimus, ojciec Rumena, zmarł dwa lata temu w dość dziwnych okolicznościach. Jestem teraz wzburzona i mój osąd nie jest trzeźwy , ale śmiem twierdzić, że mógł mieć z tym coś wspólnego. Od roku formalnie jest głową klanu, to znaczy, był. Nikt już nie został, Wspólnota przestała istnieć. Matka zdołała ostrzec mnie w porę i wraz z siostrą zapewniła mi czas, bym mogła uciec. Pod ulicami Bibury ciągną się kilometry tuneli, które prowadzą w różne strony i każdy w domu miał do nich wejście. To w razie ataku łowców czarownic. Zaszyłam się w nich i czekałam tak długo aż wszystko ucichnie. Część z nich zawaliła się po pożarze, ale większość nadal jest czynna. Nie wiem dlaczego mnie tam nie szukał. Może chce przestraszyć mnie jeszcze bardziej, urządzić sobie polowanie. – wzruszyła lekko ramionami, starając się wyjaśnić mężczyźnie wszystko bardzo dokładnie, by nie miał żadnych wątpliwości. Nie dziwiło ją to, że chciał ją poznać i zdobyć więcej informacji. Ona sama była ciekawa rasy demonów, ale wiedziała iż w tej chili nie było czasu na dociekania. Miała nadzieję iż Goro zechce porozmawiać z nią jeszcze kiedyś, a wtedy zapyta go o jego osobę.

- Wiem, że Cień będzie chciał więcej. Zasmakował już śmierci, bólu i strachu. To go napędza. Jak mówiłam, Rumen lubił władzę, a Cień podsyca nasze pragnienia i będzie pchał go dalej. To złowieszcza i niszcząca siła, dla której nie ma przeszkód. Z każdą kolejną śmiercią staje się silniejszy aż w końcu będzie nie do powstrzymana. Ja byłam tylko zapalnikiem – powiedziała cicho, czując jak kolana zaczynają jej drgać. Była roztrzaskana emocjonalnie, czując na swych barkach coraz bardziej ciężar straty i poczucie winy.

- Rumen to zapatrzony w siebie dureń. Jest nieokrzesany, lubi się przechwalać. Uwielbia uczucie wyższości nad innymi i władzę. Jest również dobrym strategiem i świetnie walczy. Był najlepszy w swoim Zakonie. Zakony, to takie jakby szkoły, gdzie rozwijamy nasze umiejętności. Dawniej, gdy mieszkaliśmy w Rosji, najlepsi z nas włączani byli do cesarskiej armii lub oddawani na cesarski dwór. To był największy zaszczyt dla Griszów. Było nas wówczas o wiele więcej. Na jednym roku liczono nawet setkę dzieci, a teraz? Cóż, nie wiem nawet czy nie jestem ostatnia. Jeśli chodzi o jego słabości, to ma ich całkiem sporo, bo to raczej zakompleksiony facet, który boryka się z syndromem ojca bohatera. Maksimus był wspaniały, a Rumen nigdy nie zdoła mu dorównać. Wie, że nie będzie wystarczając o dobry i nawet się nie stara. Zagarnął władzęle niemal siłą. Chcieliśmy, by głową klanu była najstarsza z nas, więc wyzwał ją na pojedynek – opowiedziałam pokrótce o tym, jak mężczyzna walczył z Sonią, która nie była w stanie odpierać dłużej ataków i w końcu się poddała.

Wiera była bardzo wdzięczna za pomoc i przystała na wszystkie warunki Goro, choć zapewniła, że nie potrzebuje służby. Niedługo później odprowadzono ją do specjalnie przygotowanego pokoju, podano kolację i przyniesiono eleganckie ubranie. Kobieta pomyślała wtedy, jak głupio musiała wyglądać w jeansach i związanej koszulce. Było jej strasznie wstyd. Wzięła długą kąpiel, a posiłek zjadła w wannie. Spała, jak dziecko do momentu aż nie została obudzona przez służącą.

- Wszyscy czekają w holu. Jest już prawie południe. Pan nakazał zbudzić panią i przypomnieć o wyjeździe do Bibury – wyjaśniła dziewczyna, na co Wiera kiwnęła posłusznie głową i od razu wstała. Spięła włosy i ubrała to, co przyniesiono jej poprzedniego wieczora. Spoglądający na swoje odbicie w lustrze pomyślała, że Goro lubi otaczać się eleganckim ludźmi. Każdy demon w zamku był nienagannie ubrany.

Gdy opuściła pokój, przed drzwiami zastała dwóch mężczyzn, którzy mieli doprowadzić ją do szefa. Schodząc po schodach dostrzegła w towarzystwie Goro jeszcze jednego mężczyznę, który wyróżniał się nieco swoją postawą. Szczerzył się, gestykulował przy rozmowie, głośno się śmiał. Serce zaczęło bić jej szybciej ze zdenerwowana.

- Dzień dobry, najmocniej przepraszam, że musieliście na mnie czekać. Jestem gotowa, więc możemy jechać. Miejmy to już za sobą. Proszę mnie nie oszczędzać, rozumiem powagę sytuacji i zniosę ten widok. Jestem już dużą dziewczynką – zapewniła z lekkim uśmiechem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^