ROZDZIAŁ 249

 ATHANASIUS

Tak jak się tego spodziewał, Aria nie wysłuchiwała biernie jego zarzutów, tylko śmiało odpowiedziała ogniem. Jednak atak był tak silny i chował w sobie tak dużo emocji, że Athan nie do końca był na to przygotowany, na moment zapominając o swoim gniewie i żalu. Tym bardziej, że już jej pierwsze słowa potwornie go zszokowały, przez co był zdolny tylko do wpatrywania się w Arię szeroko otwartymi oczami.

— Jakie uzależnienie… — szeptał, nie rozumiejąc, co właśnie usłyszał i nie mogąc odnaleźć sensu tego wyznania. Pospiesznie analizował fakty, próbował sobie przypomnieć cokolwiek, co wskazywałoby na jakiekolwiek uzależnienie, ale nic takiego nie kojarzył. I dopiero po dłuższej chwili przypomniał sobie, jak Aria opowiadała, że przed ucieczką wyssała z Blome’a całą krew, około sześciu litów! To ogromna ilość, znacznie przekraczająca ich zapotrzebowanie. Po takim jednorazowym strzale łatwo uwierzyć, że wampirowi potrzeba coraz większych ilości, a tym samym się uzależnić. — Boże, Aria… — jęknął skruszony.

Czuł wstyd, że nie miał o tym pojęcia. A przecież powinien sam się domyślić! Aria mu opowiadała o tych traumatycznych wydarzeniach, potem słuchał jej zeznań u Baltimore’ów! Jak mógł coś takiego przeoczyć? Jak mogło go nie zastanawiać, że Aria nie przepadała za krwią i piła ją tylko wtedy, gdy naprawdę musiała, ale nie częściej i nie więcej niż potrzebowała? Czuł się koszmarnie z tą myślą, a jego gniew momentalnie ustąpił, uświadamiając mu, że i on był strasznym egoistą, a tym samym hipokrytą.

I na tym kłótnia mogłaby się skończyć. Athan, zdławiony swoją klęską, padłby na kolana i błagał swoją ukochaną o przebaczenie. Tak mogło być. Mogło. Jednak Aria, na ich wspólne nieszczęście, mówiła dalej, sprawiając, że żal i współczucie momentalnie uleciały z Athanasiusa, zastąpione przez dobrze sobie znany gniew.

Wystarczyło do tego jedno zdanie.

„Och, ale przecież żyłam, więc moja strata nie była dla ciebie aż tak bolesna”.

Nawet huk rozbijanego o ścianę talerza nie był w stanie oderwać zszokowanego wzroku Athana od Arii. Po raz kolejny nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał, mając nadzieję, że się przesłyszał. Bo to przecież niemożliwe, by Aria była tak zaślepiona i opowiadała rzeczy, które nie miały z rzeczywistością nic wspólnego. Musiała to wiedzieć! Więc dlaczego mówiła coś tak niedorzecznego?

— Czy ty w ogóle słyszysz, co mówisz?! — wycedził wściekle. — Słyszysz te bzdury?! Przecież ci wyjaśniłem — krzyknął — dlaczego to powiedziałem i dlaczego tak myślałem! No przecież nie chodzi o to — tłumaczył ze zniecierpliwieniem — że tęsknię tylko za martwymi, do cholery! Pamiętasz, jak to było — zawołał, zamachnąwszy się rękami — gdy wcześniej byliśmy razem! Chociaż sama wiesz, jaki to był „związek” — prychnął gorzko. — Przecież już wiesz, dlaczego tak było! Powiedziałem ci to! Wiesz, czego się bałem i dlaczego w pewnym sensie czułem się spokojniejszy z myślą, że ułożysz sobie życie beze mnie! Nie wiedziałem — krzyknął na poły rozpaczliwie i gniewnie — co się wtedy z tobą działo, bo skąd miałem wiedzieć? Nie chcieliśmy mieć ze sobą żadnego kontaktu, byliśmy na siebie źli — dodał ciszej. — Więc straciłem cię, ale beze mnie miałaś być szczęśliwsza. Bo nie chciałem cię zatrzymywać za wszelką cenę. Tylko jeszcze bardziej bym cię skrzywdził. I to, twoim zdaniem, było gorsze od śmierci?

Niestety, im dłużej i więcej Aria mówiła, tym było gorzej. Athan wybałuszał oczy, nie dając wiary tym wszystkim bredniom, jakich dane mu było wysłuchiwać. Aż trudno było uwierzyć, że to jego Aria — ta sama, pewna siebie, inteligentna, rozsądna. Jej nigdy nie podejrzewałby o mówienie podobnych bredni, dlatego aż coś nieprzyjemnie kłuło go w pierś na samą myśl, że jego ukochana naprawdę wygadywała takie głupstwa.

— Kimś, kto ma mi dorównać? — powtórzył, zaśmiawszy się szyderczo. — Jak ty chciałaś mi dorównać? W czym? — pytał wściekle. — I po co? Oczywiście, że zasługujesz na znacznie więcej, ale dlaczego oskarżasz o to mnie i wysuwasz jakieś bzdurne teorie? Rób co chcesz, mi nic nie musisz udowadniać! Naprawdę sądzisz, że tego nie dostrzegam? Że mam cię za nic? Aż tak nisko mnie oceniasz? Nie chcę — wycedził — żebyś była jakąś moją kopią! Pilnowałem cię, wychowywałem — no tak, owszem, ale jak byłaś moją wychowanką! Takie było wtedy moje zadanie, ale to było lata temu! Jeśli uważasz, że musisz mi cokolwiek udowadniać — warknął — to tylko dlatego, że sobie to ubzdurałaś!

Zaśmiał się lodowato, gdy Aria wyskoczyła z kolejnym argumentem — i to takim, na który sam czekał, bo było pewne, że prędzej czy później się pojawi.

— Ach, demony! — zakrzyknął, udając wielką radość. — Nasz ulubiony temat! Zwłaszcza że to przez nich zaczęło nam się wszystko sypać! Ale tobie oczywiście to w żadnym razie nie przeszkadza, bo niby dlaczego? Dobrze wiesz, że nie podoba mi się twój kontakt z nimi — pokiwał głową w geście zrozumienia — a jednak cały czas to robisz. Kurwa! Przecież ja bym cię nie zamknął w piwnicy, do cholery! — wrzasnął. — Chcesz się z nimi widywać, no dobra! Widuj się, tylko do diabła, mnie do tego nie zmuszaj! A ty się uparłaś — burknął — że skoro ty ich kochasz, to ja też muszę! MUSZĘ! Bo inaczej… co? — spytał, spoglądając na nią oczekująco. — No co? Co się stanie? Och! Może to, co dzieje się teraz, co?

Zamilkł momentalnie, gdy Aria poruszyła temat Rady i tego, jak zareagował na wieść, że to właśnie Vasco została wyznaczona przez Goro. Athan poczuł, jak robi się na przemian blady i czerwony na twarzy, a złość walczyła wewnątrz niego z gniewem i rozbudzającą się na nowo zawiścią. Lecz mimo to wyprostował się, spoglądając na Arię z dumą i bez choćby cienia słabości na twarzy, zamierzając otwarcie się do wszystkiego przyznać. W czasie tej kłótni padło już zbyt wiele słów i nie było tu miejsca na żadne inne sekrety.

— Tak, byłem zawiedziony — przyznał otwarcie. — Myślałem, że to mi zaproponuje to miejsce, ponieważ jestem głową rodu. Ale się pomyliłem — odparł lodowatym tonem. — Stanowisko zaproponowano tobie. Rozmawiałem dziś o tym z Goro. Przeprosił za to, że Rada stała się ością niezgody między nami i obiecał wycofać swoją propozycję.

Był ciekaw reakcji Arii na te słowa. Sam nie wiedział, dlaczego to robił, ale nie mógł się powstrzymać od wbicia tej małej szpileczki. Aż sam się sobie dziwił, że obserwował reakcję Arii z niemałą satysfakcją: przyglądał się malującemu na jej twarzy zaskoczeniu, które przeplatało się z coraz większym żalem i rozczarowaniem.

— Nie chciał nas skłócać swoja Radą — kontynuował niewzruszony — choć stale powtarzał, że jest ciebie pewien i bardzo by chciał mieć cię w swojej drużynie. Z tym że Goro rozumiał, że są sprawy ważne i ważniejsze. Są priorytety.

Zamilkł na moment, sam się sobie dziwiąc, że nie skorzystał z szansy i nie przekonał demona, że powinien zostawić Arię w spokoju. Zapomnieliby o Radzie, zapomnieliby o całej tej przeklętej rasie i byliby znacznie spokojniejsi. A już na pewno on.

— Ale, choć niechętnie, musiałem się z nim zgodzić — przyznał ponuro — że nadajesz się do Rady dużo lepiej niż ktokolwiek inny. Dużo lepiej niż ja — doprecyzował gorzko. — Poprosiłem go, by z ciebie nie rezygnował, sądząc, że ta decyzja wcale aż tak na nas nie wpłynie. Teraz tego żałuję — przyznał chłodnym tonem po dłuższej chwili ciszy — ale nie zamierzam tego cofać. Nigdy w życiu byś mi tego nie wybaczyła.

Jakimś cudem wszystkie te słowa wypowiadał niemal bez emocji. Nie było w tym krzyku, powarkiwań ani żadnych innych objawów szalejącego wewnątrz niego gniewu. Już dawno zrozumieli, że ta kłótnia doprowadzi do ich rozłamu i teraz mogli tylko dobijać się kolejnymi argumentami — ale one i tak już nic by nie zmieniły, bo mleko się rozlało, a wszystkie krzywdzące, decydujące słowa zostały wypowiedziane.

Na dźwięk tego zakazanego imienia zazgrzytał zębami, nie mogąc uwierzyć, że ten pierzony demon wtrącał się we wszystko, nawet w ich kłótnię! A jeszcze gorsze było to, że tuż obok Beliala Aria wspominała Gudrun, stawiając ich niemal w jednym rzędzie jako winowajców. I tego właśnie Athan najbardziej nie mógł przełknąć — że Aria aż tak miała mu za złe jego bliskie relacje z Gudrun. Jak mogła tak sądzić? To naprawdę było aż takie dziwne, że cieszył się z powodu powrotu swojej córki? To było takie dziwne, że spędzał z nią tyle czasu! Dla niego to zupełnie oczywiste i naturalne, dlatego nie dawał wręcz wiary, że Aria tego nie widziała.

— Twoja zazdrość o Gudrun jest po prostu żałosna — wycedził wściekle. — Uwłaczasz tylko swojej inteligencji sądząc, że wybrałem ją zamiast ciebie! Jakby tu było cokolwiek do wyboru, do cholery! Jak ty byś się poczuła — wysyczał, podświadomie wiedząc, że nie powinien korzystać z tej karty — gdyby Emmet wrócił? Albo Elijah? Też byś ich poklepała po główce, powiedziała, że się cieszysz i byś sobie poszła? Nie miałabyś poczucia straconego czasu i potrzeby odrobienia go jakoś? Miałabyś, uwierz mi! — zawołał. — Miałabyś, tylko nie jesteś w stanie sobie tego wyobrazić. Bo jakbyś mogła? Przepraszam, jeśli przez ten czas poczułaś się odsunięta — wyznał — ale naprawdę byłem pewien, że to rozumiesz! Myślałem, że się cieszysz razem ze mną, że wiesz, dlaczego tyle czasu chcę spędzić z Gudrun! Kłujesz mi w oczy, że cię dla niej porzuciłem. Ale dlaczego nigdy do nas nie podeszłaś? Dlaczego sama się odsuwałaś? Bo tak robiłaś, Aria, nie przecz! Znikałaś gdzieś, dobrowolnie nas samych zostawiałaś. Myślałem, że robisz to specjalnie, żeby dać nam czas! — zakrzyknął, wzruszając ramionami. — I przyznaję, że może ja byłem ślepy, ale nigdy bym nie pomyślał, że poczujesz się o nią zazdrosna! Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś? — spytał niemal szeptem. — Sądziłaś, że się tego domyślę? Z gwiazd to wyczytam? Masz do mnie żal o to, że sama umykałaś i nawet nie starałaś się lepiej poznać Gudrun! Co ty myślisz — pytał gniewnie — że zazdrośnie trzymałbym ją dla siebie i nikomu nie oddał? Że byłbym zły, gdyby Gudrun śmiałaby spędzać czas z kimkolwiek innym? A z kim ona ma go, do jasnej cholery, spędzać?! Jehanne i Isha nie zna, nie ma tu żadnych przyjaciół, bo wszyscy, których znała, się postarzeli. Ciebie zna tylko z moich opowieści, ale jak się na nią wydzierasz, to podejrzewam, że może mieć problemy z zaufaniem — zakpił. — Z tego rachunku wynika, że ma tylko mnie! Więc czy to takie dziwne, że spędzamy ze sobą czas? I o to masz do nas żal? — pytał z niedowierzaniem w głosie. — Do mnie, że cię zaniedbałem i do niej, że ukradła ci czas ze mną?

Sam nie wierzył w to, co mówił, a jeszcze bardziej w to, że musiał to wszystko Arii tłumaczyć. Może za bardzo uwierzył w nią i jej umiejętność trzeźwej oceny sytuacji. Tym bardziej, że już nawet nie chciał sięgać po argument, iż to przecież Vasco wskrzesiła Gudrun — a raczej do tego doprowadziła. Nie miałoby to wiele sensu, choć jednocześnie ujawniłoby ten absurd sytuacji.

— Przyznaję, nie widziałem zdjęcia — mruknął, spuszczając na moment wzrok. — Przegapiłem tę gazetę, sam nie wiem jak. Ale dlaczego mi o tym nie powiedziałaś? Tylko czekałaś – znowu! – aż sam się wszystkiego domyślę? Aria — westchnął ze zmęczeniem — przecież wiesz, że ja sam nie lubię cię zamęczać rozmowami o swojej pracy. Ale jeśli twoja jest twoją pasją, a wiem, że jest, to przecież chętnie cię wysłucham! — tłumaczył żywiołowo. — Przecież wiem, jak to kochasz i jak świetna jesteś w tym, co robisz! Jeśli tylko zechcesz opowiedzieć mi o swoich projektach, osiągnięciach… tę gazetę przegapiłem — przyznał raz jeszcze — ale gdyby nie ona, to skąd ja to miałby wszystko wiedzieć? No nie od ciebie, bo o niczym mi nie powiedziałaś! I masz jeszcze do mnie o to pretensje! No do cholery!

Mimo to czuł wstyd na myśl, że o sukcesie opisanym w prasie dowiedział się na końcu. Gdyby wiedział... pewnie odpowiednio by jej pogratulował, ucieszyłby się, chciał wysłuchać szczegółów. W ten sposób spędziliby ze sobą więcej czasu, skupiając się na rozmowie o jej pasji. Może dzięki temu uniknęliby tej kłótni. Ale nie uniknęli, bo Athan tego wycinka nie zauważył. I tylko tego był winny.

— I już ci mówiłem — burknął, siląc się na cierpliwość — że jak chciałaś spędzić z nią trochę czasu, to trzeba było to po prostu zrobić. Trzeba było powiedzieć, że chcecie się poznać i robicie sobie babski wieczorek. Myślisz, że tego nie chcę?! Rany, ja o tym marzę! — zawołał niemal błagalnie. — Marzę o tym, byście się ze sobą lepiej poznały… nie wiem, może kiedyś nawet zaprzyjaźniły! A ja nie jestem tu żadną przeszkodą! Spędzam z Gudrun mnóstwo czasu, ale myślałem, że to w tej nadzwyczajnej sytuacji normlane – to raz! A dwa, że przecież nie jestem jej strażnikiem, no cholera!

Słuchając, jak Aria mówi o wyjeździe i o tym, jaka to niby jest dla niego mało ważna, jęknął głośno i wściekle, zakrywając twarz w dłoniach i zaraz ją odsłaniając w geście największej irytacji. Im więcej mówili, tym na bardziej absurdalne grunty wkraczali.

— Jezu Chryste, o czym ty bredzisz?! — wrzasnął wyjątkowo głośno, tym razem ani nie chcąc, ani nie umiejąc ukryć władającego nim gniewu. — Naprawdę sądzisz, że twój wyjazd mnie nie zaboli?! Jak możesz — wywarczał przez zaciśnięte zęby — porównywać te dwie sytuacje?! I ZNOWU — ryknął — KAŻESZ MI WYBIERAĆ! No co za bzdura! Nie jesteś ani okropna, ani nie mam cię gdzieś! Ale mnie NIE SŁUCHASZ! I ja ciebie też, owszem — przyznał pozornie spokojniej, odgarniając włosy z czoła — ale to jest właśnie ten nasz problem. Ani siebie nie słuchamy, ani ze sobą nie rozmawiamy. No — westchnął — to już wiemy, nad czym pracować, gdybyś jeszcze chciała. Ach!, i zanim zaczniesz mi zarzucasz, że osaczam Gudrun — syknął, dysząc ciężko w odpoczynku po niedawnym ataku — i nie daję jej przestrzeni, może najpierw ją spytaj o zdanie, co? Jakoś nie widziałem, żebyś poza wrzaskami z nią rozmawiała! Więc z tymi ocenami zechciej się wstrzymać.

Gdy na nowo powrócił temat demonów, przymknął ze zmęczeniem powieki, bezgłośnie wzdychając. Miał już po dziurki w nosie tego tematu, ale wyglądało na to, że był nieodłącznym elementem tej kłótni.

— Właśnie rzecz w tym, że mnie zmuszasz — wyznał lodowato. — I nie myśl, że nie doceniam tego, co poświęciłaś dla tego związku. Szkoda tylko, że mnie masz za ignoranta, który tylko czeka, aż ofiarujesz mi więcej i więcej. Dzięki temu widać, że tak naprawdę nie rozumiesz nic z tego, co ci powiedziałem o swojej przeszłości. A raczej: nie rozumiesz, dlaczego ci to powiedziałem.

Sam się sobie dziwił, że poruszał ten temat, ale niespodziewanie to w niego uderzyło: dlaczego Aria sądzi, że to ona jedna się poświęcała? Dlaczego uważała, że on jedynie wymagał, nie licząc się z nikim i z niczym? Bo zapomniała? Albo nie doceniała.

— Zastanawiałem się, dlaczego tak dobrze na to wszystko zareagowałaś. A może to dlatego, że to się od ciebie odbiło jak od ściany. Bo nadal tego nie pojmujesz, prawda? — spytał, patrząc na nią z rozdzierającym serce smutkiem. — W naszym rozstaniu sprzed prawie wieku widzisz tylko rozstanie? Widzisz tylko zimnego, obojętnego mnie, który cię odpycha, bo nigdy cię nie pokocha i nigdy mu nie wystarczysz. Tylko tyle widzisz, prawda? W tym całym odchodzeniu, odpychaniu — wymieniał — widzisz tylko odchodzenie i odpychanie. I może faktycznie robię z siebie cierpiętnika — przyznał z lekkim wzruszeniem ramion. — Dzięki za uświadomienie mi, że nie ma ku temu żadnego powodu. Od razu mi lepiej.

Milczał, słuchając jej przeprosin, w które nie wierzył. Milczał i nawet nie drgnął, gdy obserwował, jak ocierała załzawione policzki, nawet mimo tego, że czuł narastający na piersi ciężar i coraz mocniej atakujące go ukłucia dziecięcego wręcz lęku. Gdzieś bardzo głęboko czuł się tak, jakby właśnie popełniał jakiś śmiertelny błąd i wszechobecna panika dawała mu o tym boleśnie znać. Ale co mógł zrobić? Schować swoje żale i obawy do kieszeni, przytulić Arię i skłamać, że wszystko będzie dobrze? Nie będzie, bo nawet jeśliby się teraz pogodzili, byłoby to fałszywe i sztywne. Nadal by milczeli, nadal nie umieliby ze sobą rozmawiać i nadal nosiliby w sobie te same winy i zarzuty, jakie wypłynęły w czasie tej sprzeczki. Potrzebowali detoksu, dlatego na wieść o jej tymczasowej wyprowadzce zmusił się do ledwie kiwnięcia głową. Bał się powiedzieć, że tak będzie lepiej, bo nie wiedział, jak by Aria to zinterpretowała.

Jednak ostatnie słowa sprawiły, że Athan spojrzał na nią z wydzierającym oczy lękiem, próbując doszukać się w spojrzeniu Arii może jakiejś przesady, może czegoś, co jakoś zniekształciłoby ten przekaz. Przestraszył się jeszcze bardziej, gdy niczego takiego nie znalazł.

Czekałam już zbyt długo, przykro mi.

Miała rację. Czekała tak długo i najwyraźniej wciąż nie otrzymała tego, czego oczekiwała.

A może to nie była gra warta świeczki? A może Aria rzeczywiście nie powinna do niego wracać? Nie dlatego, że by tego nie chciał — wprost przeciwnie! Ale dlatego, że może dla niej byłoby lepiej. Może naprawdę, wbrew temu, co się Arii dotychczas wydawało, a co Athan od wielu lat podejrzewał i czego się bał, bez niego byłaby szczęśliwsza.

Albo, co bardziej prawdopodobne…

Mniej nieszczęśliwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^