ROZDZIAŁ 248

Aria Vasco

Nie spodziewała się takiej burzy. Nie była na nią przygotowana, dlatego stała bez ruchu i po prostu wgapiała się we wrzeszczącego Athanasiusa. Z każdym kolejnym słowem czuła się tak, jakby wbijał jej w serce osikowy kołek i powoli, ale skutecznie pozbawiał ją życia. Te wszystkie zarzuty i pretensje były tak absurdalne, że w pierwszej chwili chciała się zaśmiać, ale w gardle czuła narastającą kule żalu. Nie była w stanie wydusić z siebie słowa, więc opuściła nieco głowę i jedynie w milczeniu wysłuchiwała tego, co miał jej do powiedzenia. Mimowolnie jej dłoń zaciskała się na jednym z talerzy leżących na stole, który znajdował się najbliżej jej dłoni i który po omacku odnalazła. Wzrok już całkiem przysłoniły jej łzy, które były dowodem na to, jak w łatwy sposób można zranić ukochaną osobę, nie podnosząc na nią nawet ręki. Dostrzegała to, jak bardzo Athan powstrzymywał się przed tym, by się do niej zbliżyć, zapewne obawiając się iż na krzyku się nie skończy. Robił krok w jej stronę i cofał się kilka sekund później, gdy na moment otrząsnął się z nadmiaru negatywnych emocji, które wyrzucał w jej stronę. Aria nie mogła uwierzyć, że z taką łatwością przyszło mu to wszystko, co świadczyło o tym, że najwyraźniej od dłuższego czasu dusił to w sobie aż w końcu jego zarzuty znalazły gdzieś ujście i wydostały się na zewnątrz. Gdy krzyczał w jej stronę i cały czas podkreślał, że nie rozumiała sytuacji, w jakiej się znaleźli, że nie rozumiała jego i Gudrun, miała ochotę wybiec i nigdy więcej nie wracać do Blickling. Bez względu na to, jak bardzo bolała ją ta myśl, wiedziała że nie będzie mogła wybaczyć mu tych słów, że nigdy mu tego nie zapomni. Nikt, z Athanem na czele, nie zapytał jej, jak ona się z tym czuje, jak sobie radzi. Nikt, poza tymi straszliwymi demonami, na które każdy patrzy wilkiem, nikt nie miał w sobie na tyle empatii, by dostrzec jej ból. Athanasius zupełnie o niej zapomniał, a gdy w końcu znalazł chwilę czasu dla swojej ukochanej, jedynym tematem rozmów była Gudrun. W takich momentach przyłapywała się na tym iż rzeczywiście żałowała tego, że dziewczyna wróciła. Szybko te wątpliwościami mijały, kiedy widziała radość Tismaneanu, ale jednocześnie zdawała sobie sprawę, że ich wspólne szczęście wzajemnie się wyklucza. Być może podstępny los przygotował dla nich właśnie taką pułapkę i chciał sprawdzić, jak długo ze sobą wytrzymają.

- Przepraszam, że nie umarłam, tylko gdzieś tam sobie żyłam. Cztery lata u jakiegoś czuba w piwnicy, a później kolejne cztery walcząc z uzależnieniem. – odezwała się spokojnym, ale drżącym głosem. Dotarło do niej, jak mało wampir wiedział o tym wszystkim i jak mało rozumiał. Oskarżał ją o brak zrozumienia, podczas gdy on sam ledwo co pojmował, kim był Blome. Czy Athan w ogóle pamięta cokolwiek z przesłuchania u Baltimorów i tego, co mówiła ona i Jehanne? Jak bardzo obie musiały się obnażyć przed tyloma osobami i jak wiele je to kosztowało. Skupiał się tylko na sobie i na tym, co on przeżywał, zapominając, że wokół niego istnieją inni ludzie, którzy również mają swoje problemy. Dla niego ważne były tylko jego traumy, tylko to jak to jemu jest ciężko w życiu i ile on przeszedł. Skupiał się na swoim szczęściu i na tym, jak cieszył się z pojawienia Gudrun i nie zwracał uwagi na to, że praktycznie nie widywał Arii. Nie liczyło się dla niego to, że nie było jej u jego boku, nie czuł jej braku. Gdyby tak było, to opamiętałby się w porę i nie doszłoby do tej kłótni. Był szczęśliwy i trzymał się kurczowo tego uczucia. Nawet teraz układał na szali odejście Arii i śmierć Gudrun, wybierając za którą bardziej tęsknił. To nie było coś, co można zmierzyć, a jednak on to robił, klasyfikując Vasco na drugiej pozycji.

- Wiesz, ile razy umierałam w tej pierdolonej piwnicy? Na mokrej podłodze, przykuta do ściany łańcuchem, jak zwierzę. Brudna, naga, zhańbiona. Och, ale przecież żyłam, więc moja strata nie była dla ciebie aż tak bolesna – podniosła powoli talerz, na którym zaciskała palce tak mocno, że aż kostki jej zbielały. Nie patrzyła na Athana, nie była w stanie. Za bardzo bolały ją jego obrzydliwe słowa i oskarżenia. Cisnęła talerzem z impetem o ścianę, a ten rozpadł się w drobny mak. Nawet teraz, podczas kłótni, na pierwszym miejscu stawiał Gudrun niż ją i chociaż nie chciała, chociaż odpychała od siebie te myśli, zazdrość w niej narastała i to on ją prowokował, on ją napędzał. Walczyła z tym każdego dnia, ale jakże miała konkurować z ukochaną córką? Jak mogłaby próbować stawiać mu ultimatum i kazać wybierać? Oczywiście, że nigdy by tego nie zrobiła tylko czekała aż euforia mu minie i znowu zwróci na nią uwagę. Zdążyłaby go znienawidzić bardziej niż siebie i już nigdy nie potrafiliby się dogadać. Każde z nich odeszłoby w swoją stronę, a przecież powinni kroczyć wspólnie w jednym kierunku.

- Masz rację, jestem pieprzoną egoistką. Tą samą, która wybrała życie u twego boku i porzuciła jedyną rzecz, która czyniła ją kimś. Kimś, kto może w końcu zdoła ci dorównać. Kimś, kogo w końcu zauważysz poza czubkiem własnego nosa. Zawsze byłam Arią, Stworzoną wielkiego Athanasiusa Tismaneanu. Nie sądzisz, że zasługuje na nieco więcej? – kolejny talerz pofrunął w stronę ściany, a ona nie czuła się wcale lepiej. Narastała w niej wściekłość, a wszelkie, dotąd uśpione obawy, teraz poderwały się do lotu i uderzyły w nią z podwójną mocą. Musiała to z siebie wyrzucić, bo inaczej rozpadłaby się na miliony kawałków i nigdy nie zdołała poskładać. Athan był dla niej wszystkim i doskonale o tym wiedział, wykorzystując to z czystą premedytacją. Co on zrobił dla ich związku? Rzucił palenie, podczas gdy ona zmieniła całe swoje życie i ustawiła pod jego dyktando. Wampir wraca na studia, Aria go wspiera i motywuje. Aria chce podjąć pracę w muzeum, Athan robi problem i kręci nosem. Nie podobały mu się dojazdy, nie podobało mu się to ile czasu spędzi poza domem. Wszystko było nie tak, jak on chciał, więc było źle. Trzeba było tupać nogami i stroić fochy, jak mały, rozpieszczony chłopiec.

- Kiedy rozmawiam z Belialem lub Goro, czuję się tak, jakbym cię zdradzała. Dobrze wiem, że nie podoba ci się to, że mam z nimi kontakt i że tak dobrze się z nimi dogaduję. Nawet nie wiesz, ile to mnie kosztuje. Nie jestem ślepa ani głupia, wbrew temu, co sobie o mnie myślisz. Wiesz dlaczego to robię? Wcale nie po to, by zrobić ci na złość albo żeby cię zranić. Mogę być choć przez chwilę sobą. Przy nich jestem Arią Vasco, która odnalazła cesarski podarunek z 57 roku. Arią Vasco, która pracowała przy Terakotowej Armii i grobowcu Tutenchamona. Pięć razy zdobyłam wyróżnienie Stowarzyszenia Naukowego za wybitne osiągnięcia w dziedzinie archeologii. Rozumiesz, co chcę powiedzieć? Oni doceniają moją pracę, moje osiągnięcia, doceniają mnie. Nie oceniają przez pryzmat ciebie, tak jak wszyscy inni. Tak, jak ty to ciągle robisz. Powiedz szczerze, co sobie pomyślałeś, kiedy Goro powiedział ci o tym, że chce mnie w Radzie? Mnie, nie ciebie. Co poczułeś, gdy ktoś docenił twoją ukochaną?  Ja wiem i Goro nie musiał mi nawet tego mówić. Byłeś zawiedziony, prawda? Ktoś taki, jak ja miałby reprezentować wampiry. A to ci dopiero. – kolejny talerz. Pani Adrianna dostanie zawału, to porcelana. Aria nie przejmowała się tym, że talerze kosztowały więcej niż jej samochód. Walczyła teraz o siebie i niech się dzieje, co chce, wygra tą walkę. Gdyby się poddała, to już na zawsze pozostałaby tylko Stworzoną. Chciała być partnerką Athana, chciała być mu równa, chciała by wspólnie podejmowali decyzję, by wspólnie żyli. Chciała ich wspólnego szczęścia, ale najwyraźniej dla Athana, to jego własne było najważniejsze. Zachłysnął się nim i nawet tego nie dostrzegał.

- Moja romantyczna schadzka z Belialem miała miejsce, gdy przyszedł do mnie z kawą i chińszczyzną. Siedziałam do późna w pracy, a ty byłeś na tyle zajęty Gudrun, że nie zwróciłeś uwagi, że nie wróciłam do domu. Nie odpisałeś mi nawet na wiadomość. – dopiero teraz warknęła na niego i z wsiąkłością zrzuciła na ziemię resztę talerzy. Czy był aż tak ślepy, że nie dostrzegał, jak bardzo ją zaniedbywał? Wiele lat zabiegała o jego względy niczym żebraczka i obiecała sobie, że nigdy już tego nie zrobi, nigdy już nie upadnie aż tak nisko. To ona była w ich związku tą stroną, która ciągle ulegała i która musiała się poświęcać. Dlaczego teraz ją za to karał? Poczuła się tak, jakby jej obecność mu przeszkadzała, jakby już nie była mu do niczego potrzebna. Zarzucał jej brak zrozumienia, a ona czuła dokładnie to samo w stosunku do niego. Lubiła towarzystwo demonów, bo była przy nich sobą, bo ktoś w końcu zobaczył w niej indywidualną osobowość i lubił ją taką, jaka była. Nie strofował jej na każdym kroku, nie przewracał oczyma i nie wzdychał z irytacją. Goro dostrzegał wartości, którymi się kierowała i to, jak ciekawa świata była. W Blickling Ishmael patrzył na nią wilkiem od samego początku, traktował ją, jak śmiecia i najgorsze zło. Ciekawe ile razy Athan stanął w jej obronie, a nie tylko puszczał mimo uszu jego zaczepki. Czy kiedykolwiek spoglądał na Drawsona w ten sposób, w jaki patrzył teraz na nią i domagał się dla niej szacunku? Czy kiedykolwiek zwrócił uwagę Ishmaelowi, że zwracał się do Arii podniesionym tonem głosu lub burczał z krzywą miną? Zapewne nie. Zapewne nigdy taka rozmowa nie miała miejsca między mężczyznami, bo i po co. Przecież była tylko Arią. Po co o nią walczyć? Dlaczego miałaby czuć się dobrze we własnym domu? Nigdy nie zapytał jej, czy przeszkadza jej opryskliwość Drawsona, bo wcale go to nie obchodziło. Uważał, że Aria sobie z tym poradzi, bo przecież jest taka silna i pewna siebie. Po co przejmować się tym, co czuła każdego dnia przy kawie, gdy wchodząc do kuchni widziała skwaszoną minę Isha, który najchętniej splunąłby na nią. Athanasius przyzwyczaiłem się do tego, że Drawson jej nie lubił i było to tak oczywiste, jak to, że trawa jest zielona. Co ona właściwie mu zrobiła? Jej jedyną winą było to, że kochała Athana.

- Podczas całego swojego monologu wymieniłeś jej imię milion razy. Od kiedy wróciła chodzisz za nią krok w krok i okej, rozumiem. Wróciła, cieszysz się. Szkoda tylko, że zapomniałeś o mnie. Sądziłam, że nie interesuje cię moja praca, bo była gdzieś na końcu świata. Teraz robię coś tutaj, tak cholernie ważnego dla nas wszystkich. Dołączyłam do Rady żeby tobie zaimponować, żebyś w końcu zobaczył we mnie kogoś więcej niż swoją Stworzoną czy kochankę. Nawet nie widziałeś artykułu o wystawie. Kurwa, moje zdjęcie jest na pół strony! Nigdy nie zadowolę cię na tyle, byś uznał mnie za równą sobie– wyszeptała, spoglądając na niego z wyraźnym żalem wymalowanym na twarzy. Odsunęła się na drugi koniec stołu, by nie stać dłużej w szczątkach talerzy. Zauważyła nieco poniżej kolana malutkie rozcięcie, z którego lekko sączyła się krew. Pochyliła się i starła wszystko szybkim ruchem. Drżała, ale starała się nie zwracać na to uwagi, bojąc się tego że całkiem się rozklei. Nie chciała płakać przy Athanie i pokazywać tego, jak bardzo cierpi. Nigdy też nie chciała wytykać mu błędów, myśląc że sprawy między nimi faktycznie jakoś same się ułożą. Przecież nie o to w tym wszystkim chodziło, nie o to walczyli wbrew wszystkiemu. Wiedziała, że zawiniła nie mówiąc mu od razu o tym, jak źle czuje się będąc pomijana. Sądziła jednak, że po kilku dniach mężczyzna otrząśnie się i zauważy, co się między nimi działo, jak bardzo źle było. Obiecali sobie szczerość, a jednak żadne z nich nie dotrzymało tej obietnicy.

- Kiedy twój wierny kundel podszeptywał ci o mnie w gabinecie, rozmawiałam z Gudrun  i ją przeprosiłam. Nie jestem ograniczonym zerem i dobrze wiem, że źle się zachowałam wobec niej. Chciałam spędzić z nią trochę czasu, sam na sam, bez twojego cienia za rogiem. Nie dajesz szansy nikomu się do niej zbliżyć, osaczasz ją. Ta relacja poszła w złą stronę i jeśli tego nie widzisz, to bardzo z tobą źle – westchnęła bezradnie, spoglądając to na niego, to na pobojowisko roztrzaskanych talerzy. Nie żałowała ani jednego z nich. Jej serce było w znacznie gorszym stanie. Zapadła między nimi długa, niezręczna cisza, podczas której zapewne myśleli o tym, co powiedziała ta druga strona. Aria z pewnością o tym myślała i uświadomiła sobie, jak wiele żalu do niej, nosił w sobie Athan. Czuła się podle z faktem, że wiedząc o jego nastawieniu do demonów, lgnęła do nich, bo właśnie w ich towarzystwie czuła się lepiej. Czy miała prawo w ogóle tego chcieć? Czy była złą osobą chcąc poczuć się doceniona? Miło było słuchać, jak ktoś ją chwali, jak z ochotą z nią rozmawia, jak interesuje kogoś jej zdanie na dany temat. Miło było, gdy widziała, jak Belial i Goro cieszą się na jej widok, jak zwyczajnie, po ludzku chcą spędzać z nią czas.

- Mogę wyjechać, bo przecież cię to nie zaboli, prawda? Będę żyła gdzieś w świecie, więc spoko, jakoś to zniesiesz. Wiesz co, może od razu się spakuję i dam ci w końcu święty spokój. Masz teraz swoją córeczkę, a po co ci taka okropna dziewczyna, która w ogóle cię nie rozumie? I tak przecież masz mnie gdzieś, więc wszystko jedno czy tu jestem, czy mnie nie ma. Ishmael gnoi mnie na każdym kroku i nie potrafisz tego zmienić, a ja raz podniosłam głos na Gudrun i jestem egoistką bez empatii, która nie rozumie twoich potrzeb i tego, jaka Gudrun jest biedna. Nie pomyślałeś może o tym, że ty sam ciągle jej przypominasz, co się stało, jak tak nad nią wisisz? Może ona w końcu chciałaby ruszyć naprzód, a ty cackasz się z nią, jakby miała trzy lata. Daj jej w końcu poznać to nowe, daj jej się oswoić ze światem i wystawić nos poza Blickling. To młoda, pewna siebie kobieta, a nie dziecko, które trzeba prowadzić za rączkę i głaskać po główce. Jestem pewna, że potrafi sama sobie zrobić kanapkę i włączyć telewizor. Czy naprawdę musisz towarzyszyć jej na każdym kroku? Otwieram rano oczy i pierwsze co słyszę, to twoje plany z Gudrun, w których nawet mnie nie uwzględniasz. W ciągu dnia spędzamy ze sobą może kilka godzin, podczas których jej imię pada niezliczoną ilość razy. Gudrun oglądała dziś serial, Gudrun była w ogrodzie, Gudrun zjadła płatki. Mówisz mi teraz, że euforia ci kiedyś minie. Mam czekać z boku aż, może za sto lat, przyjdzie w końcu moja kolej i zwrócisz na mnie uwagę? Mam czekać aż Gudrun wyfrunie z gniazdka, usamodzielni się i dopiero wtedy łaskawie zainteresujesz się swoją dziewczyną? Ah, no tak. Nadal jestem tylko twoją dziewczyną, bo nie jestem dość dobra, by stać się kimś więcej. – wymamrotała, zaciskając dłonie w pięści. Uniosła głowę wysoko, spoglądając na Athana z wyrzutem. Łzy ciekły jej ciurkiem po policzkach, a serce biło jak szalone, sprawiając jej niemal ból.

- Nie zasłużyłam na to, co dziś od ciebie usłyszałam. Dałam ci wszystko, oddałam ci siebie bez reszty i jedyne, co chciałam w zamian, to odrobina twojej uwagi i miłość. Nie zmuszam cię do tego, byś przyjaźnił się z demonami i naprawdę, Athan, naprawdę rozumiem, co czujesz wobec nich. Problem w tym, że ty zamykasz się w swojej bańce cierpienia i je pielęgnujesz, zamiast próbować zwalczyć i iść dalej. To samo robisz Gudrun. Zmarła tragicznie, wróciła i powinna zacząć w końcu żyć, a nie siedzieć z tobą na kanapie i ględzić, jak to jest jej ciężko, bo nie wie, co to Netflix. – powiedziała spokojnie, choć wewnątrz toczyła ze sobą wojnę. Powinna nawrzeszczeć na niego, tak jak on na nią. Nie miała już siły na dalsze przepychanki.

- Przepraszam za to, że uniosłam głos na Gudrun i za to, że ten wieczór był dla ciebie takim koszmarem. Przepraszam, że odniosłeś wrażenie iż nie liczę się z twoimi uczuciami i nie zwracam uwagi na to, że nie chcesz przebywać z demonami. Chciałam ci tylko pomóc uwolnić się od strachu, to wszystko – wyjaśniła z westchnięciem, zaczynając ocierać mokre od łez policzki. Nie chciała takiego zakończenia i nie chciała czuć się tak koszmarnie, jak teraz. Gdyby mogła, to cofnęłaby czas, ale była pewna, że nawet gdyby nie krzyknęła na Gudrun, to Athan i tak znalazłby inny powód do kłótni.

- Jutro z samego rana wyjadę do Londynu, zatrzymam się u Marisy na jakiś czas. Dam ci przestrzeń do tego, byś mógł celebrować powrót córki. Nie obiecam ci jednak, że kiedy w końcu euforia minie, ja będę na ciebie czekać. Czekałam już zbyt długo, przykro mi – czuła się fatalnie, ale taka była prawda. Co jeszcze będzie ważniejsze od niej i ile czasu jeszcze Athanasius będzie potrzebował, by w końcu być z nią w pełni. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^