Aria Vasco
Czuła się zupełnie zbędna w tym momencie, dlatego wymknęła
się z salonu, od razu kierując kroki do sypialni. Nie przeszkadzało jej to, a
wręcz przeciwnie, cieszyło, bo była wykończona i potrzebowała chwili dla
siebie. Dawno już nie była tak zmęczona, zarówno fizycznie, jak i psychicznie.
Młoda wampirzyca dała jej nieźle w kość. Zamierzała wziąć najdłuższą w historii
kąpiel, która skutecznie zmyłaby z jej ciała cały dzisiejszy dzień. W żołądku
czuła coś dziwnego, jakiś ucisk i ogromny ciężar, który nie odpuszczał nawet na
ułamek sekundy i przyciskaj ją coraz bardziej do ziemi. Dotarło do niej, że od
tej chwili musi być odpowiedziała za Gudrun, bo to właśnie ona podjęła decyzję
o jej wskrzeszeniu. Nie wystarczyło powierzyć jej Athanowi i obserwować z boku,
jak ta dwójka świetnie się dogaduje i jak mężczyzna odzyskuje chęci do życia. Domyślała
się jednak, że dziewczyna jakoś specjalnie jej nie polubiła i modliła się w
duchu, by było spowodowane to tylko szokiem po powrocie do życia. Bardzo nie
chciała, by ich relacje były negatywne, bo oznaczałoby to, że przysporzyła im
więcej kłopotów niż radości. Jej jedynym celem było uszczęśliwienie ukochanego,
bo odnosiła wrażenie, że cały czas czegoś mu brakowało, że nie czuł się
kompletny i ciągle obwiniał się o jej śmierć.
Piana uciekała z wanny na podłogę, ale Aria nic sobie z tego
nie robiła. Rozłożyła się wygodnie i przymknęła oczy, odkrywając z
zaskoczeniem, że spod przymkniętych powiek popłynęły łzy.
- Co do ch... – wymamrotała do siebie, palcami zgarniając
krople z policzków i przyglądając się im z niedowierzaniem. Nie miała pojęcia,
dlaczego płacze, ale cieszyła się, że nikt tego nie widzi. Trudno byłoby
wytłumaczyć się z niekontrolowanego wzruszenia, tym bardziej że nie miała ku
temu powodów. Oparła głowę ponownie o brzeg wanny i westchnęła głośno, oddając
się relaksowi. Rozmyślała o tym, jak teraz będzie wyglądało ich życie i jak
bardzo wszystko się zmieni. Athanasius będzie musiał dzielić czas między nią i
Gudrun, a ta druga bardzo teraz potrzebowała jego uwagi. Aria uznała, że
najlepiej zrobi, jak będzie trzymała się z boku i pozwoli im odbudować więź,
która przez lata zapewne nieco się zatarła.
Przyjemnie chłodny dotyk aksamitu sprawił, że niemal od razu
zapadła w sen, choć nie był głęboki, a jedynie płytki i przerywany. Nie była w
stanie czekać na powrót Athana, który chciał spędzić czas z córką, bo tak wiele
go przecież stracili. Vasco czuła, że czas Gudrun jeszcze nie nadszedł, że to
drugie życie się jej po prostu należy, a jej przedwczesna śmierć była błędem
kogoś tam, kto kierował losem ich wszystkich. Żałowała iż nie miała lepszej
motywacji niż ta, by zwrócić ukochanemu tą, za którą tak bardzo tęsknił. Być
może jej słowa w jakimś stopniu uraziły dziewczynę, ale nie było sensu okłamywać
jej i udawać, że kierowało nią coś jeszcze. Jakby mogło, skoro wcale jej nie
znała? Nie czuła do niej zupełnie nic, ni to sympatii ni nienawiści. Miała
nadzieję, że z czasem ich relacje się zmienią i będą mogły nazywać siebie
przyjaciółkami, jednak w tej chwili nikt nie mógł wymagać od niej niczego
więcej. Zrobiła już wszystko, co mogła. Ona, kurwa, oszukała nawet śmierć, by zwrócić
Gudrun Athanowi.
Wrócił do sypialni nad ranem, chociaż Aria nie zdołała
dostrzec dokładnie godziny. Zauważyła jedynie, że za oknem już świtało, więc
nie trudno było dodać dwa do dwóch. Uśmiechnęła się lekko na widok
przebierającego się wampira i grzecznie czekała na to, by wszedł do łóżka.
Kiedy przyciągnął ją do siebie i pocałował z tak wielką pasją, poczuła że
podjęła dobrą decyzję. Liczyła na nieco bardziej wylewne podziękowania,
zwłaszcza, że rozbudził ją skutecznie tym pocałunkiem, ale on wolał rozmawiać.
Wysłuchała zatem wszystkich jego pytań i postanowiła po kolei na nie
odpowiedzieć. Podniosła się do siadu, by móc na niego spojrzeć i wprost nie
mogła powstrzymać się od drobnej zaczepki.
- Gdybyś zechciał czasem posłuchać kogoś, ale tak naprawdę
posłuchać, a nie jedynie przytakiwać głową albo wściekać się i wychodzić z
przyjęcia, to nie musiałaby ci teraz tego tłumaczyć. O czwartej nad ranem. A
moglibyśmy teraz się kochać, mogłabym teraz usiąść na tobie albo się wypiąć... –
powiedziała z powagą i posłała mu zaraz zaczepny uśmiech, sugerując tym samym,
że sam jest sobie winien. Wystarczyło otworzyć się trochę i dać tą szansę innym,
a teraz robiliby o wiele ciekawsze rzeczy. Przebywali przez kilka godzin w
posiadłości, w której roiło się od najrozmaitszych stworzeń, a każde z nich
miało unikalne zdolności, o których nic nie wiedzieli, a które mogłyby się im
przydać.
Zaczęła opowiadać mu o wszystkim, co zdradził jej Belial
podczas bankietu i co od razu zamierzała wykorzystać. Nie pomijała żadnego
szczegółu, a Athan słuchał jej z uwagą, chcąc zrozumieć wszystko, by później
móc wytłumaczyć to Gudrun. Nie omieszkała wspomnieć o zaletach demonów i o tym,
jak dobrze ją traktowali. Chciała w taki sposób pokazać mu ich inną stronę tą która
ją urzekła.
- Była moją pierwszą myślą. Taki odruch bezwarunkowy, jakbym
wiedziała podświadomie, że tego właśnie potrzebujesz. Jestem szczęśliwa, gdy ty
jesteś szczęśliwy i to mi w zupełności wystarczy. Kiedy jednak stanęłam przed
Goro, chciałam nagle wszystkich wskrzesić. Myślałam tylko o sobie i o tym, jak
bardzo brakuje mi Elijaha i Emmeta. Mówiłam ci już o ograniczeniach związanych
ze wskrzeszeniem, więc wiesz pewnie, dlaczego ich tutaj nie ma. Goro nie mógł
ich przywrócić, więc wróciłam do pierwotnego planu, czyli Gudrun. Jestem pewna,
że gdyby nie te ograniczenia, to wskrzesiłby ich wszystkich. – westchnęła cicho,
spoglądając na Athana z niepewnością. Była przekonana, że był na nią zły albo
że miał ją za egoistkę, bo szukała innych opcji zamiast skupić się tylko na
Gudrun. Opowiedziała pokrótce, jak wyglądało ich pierwsze spotkanie i że nie ma
pojęcia, jak dokładnie działa wskrzeszenie, jak to się odbywa. To po prostu się
działo i może nie powinno się tego w żaden sposób analizować.
- Spodziewałam się pentagramów i krwi, a on ożywił ją nad
kubkiem kawy – zaśmiała się krótko i pokręciła głową, gdy przypominała sobie,
jak absurdalnie to wszystko brzmi. Ktoś, kto ma moc ożywiania innych, ktoś kto
jest tak potężny iż może przywołać dusze z zaświatów, robi to od tak, zamykając
jedynie oczy. Ta niepewność nie da jej spokoju i będzie drążyła temat tak długo
aż dowie się, jak to wszystko działa. Nawet jeśli miałoby to zająć jej całą
wieczność. Liczyła na to, że zdoła dowiedzieć się, jak obejść te wszystkie ograniczeniach.
- Wiem, jak ona wiele dla ciebie znaczy i chce, by była i
dla mnie równie ważna, ale daj mi czas. To także dla mnie nowa sytuacja, do
której muszę przywyknąć. Nie oczekuj, że zaraz będę traktowała ją, jak siostrę
czy córkę i nie wymagaj od niej sympatii do mnie. Niech to wszystko się po
prostu toczy – szepnęła, posyłając Athanowi lekki uśmiech. Opadła zaraz na
poduszki, układając się bokiem, by móc na niego patrzeć. Uwielbiała to robić, a
teraz, gdy cały niemal promieniał, wprost nie mogła oderwać od niego oczu.
- Nigdy nie byłeś tak szczęśliwy – skwitowała, przyglądając
się ukochanemu z uwagą, obserwując jak na zmianę zasłania usta dłonią, uśmiecha
się, przeczesuje włosy. Jego entuzjazm był nie do opanowania i aż wychodził mu
uszami. Nigdy wcześniej nie widziała tak radosnej miny u niego, tak szczerego
uśmiechu i błysku w oczach. Cieszyła się tym razem z nim, a z drugiej strony
była przerażona i zagubiona. Poczuła, że nie kochał jej wcale tak mocno, jak
mówił, bo ona nigdy nie wywołała u niego takiego uśmiechu. Przy niej drgały mu
zaledwie kąciki ust, a i tak wszystko podszyte było jakimiś obawami i
niepewnością. Gudrun była jego córką i wychował ją tak, jak chciał zrobić to z
Arią. Traktowała go jak ojca, jak autorytet, a nie jak kochanka. Może to było
powodem tego, że Vasco nigdy w pełni nie poddała się jego naukom, bo nigdy też
nie traktowała go jako nauczyciela i mentora. Znacznie bardziej w tej roli
sprawdził się Elijah, który miał najwyraźniej większą siłę przebicia. Wiedział,
jak do niej podejść i jak zainteresować ją czymkolwiek. Nigdy nie mówił musisz,
powinnaś, zrób tak, zachowuj się tak, to nie wypada. Elijah prosił ją o zastanowienie,
skupienie się i wyobrażenie sobie danej chwili, danego momentu i przemyślenie go.
Zawsze podchodził do niej z pomysłem i wzbudzał jej zainteresowanie. Athan po prostu
chciał by była jak on, by mieściła się w widełkach i za bardzo nie odstawała. Nic
nie mogła na to poradzić i choć bardzo chciała, nie była w stanie spojrzeć na
Athanasiusa w inny sposób. Był ucieleśnieniem jej fantazji, był tym, którego
pragnęła i chciała, by i on pragnął jej taką, jaką była. Obawiała się, że teraz
nie będzie mu już do niczego potrzebna, skoro odzyskał córkę. Ciągle próbował
przywoływać Arię do porządku i „wychowywać „ ją pod swoje dyktando. Teraz wróciła
Gudrun, którą będzie mógł strofować do bólu, a ją odstawi w kąt. Czy faktycznie
kochał ją aż tak bardzo, by mimo tego nadal z nią być? Mimo jej
nieposłuszeństwa i indywidualnością? Mimo tego, że dołączyła do Rady? Mimo
tego, że polubiła Beliala i Goro? Była na siebie wściekła, że wątpiła w jego
uczucia i najwyraźniejszy nadal miała problemy z zaufaniem. Nie chciała mu o
tym teraz mówić i psuć humoru, gdy w końcu zobaczyła jego prawdziwy uśmiech,
niezmącony żadną negatywną myślą. Nie będzie niszczycielem szczęścia, wbrew
temu co czuła.
- I tak już pewnie nie zasnę. Chcesz kawy? Mogę zrobić
naleśniki na śniadanie. Gudrun lubi? Musimy się jeszcze spakować i dobrze
byłoby wrócić dziś do Blickling – powiedziała po chwili ciszy, rozglądając się po
pokoju za szlafrokiem, który jeszcze wczoraj leżał przy łóżku.
- Możesz zostać tutaj. Przyniosę ci śniadanie do łóżka – wyszczerzyła
się i pocałowała go lekko. Był taki rozkoszny i słodki, gdy oczy mu tak świeciły, a uśmiech nie schodził z twarzy.
- Mamy jeszcze jakąś krew? Muszę się pożywić – zakomunikowała, krzywiąc się lekko do ukochanego. Nie znosiła tego palącego uczucia i uważała to za swoje największe przekleństwo. Nie potrafiła zaspokoić głodu od momentu, gdy uciekła od Blomea i prawie przez cały czas go czuła, dostarczając sobie jedynie znikome ilości krwi, by przetrwać. Uzależnienie było znacznie gorsze i wypaczało człowieczeństwo. Nie chciała stać się potworem pozbawionym własnej woli. Musiała pozostać sobą, tylko Arią, aż Arią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz