ROZDZIAŁ 238

Aria Vasco

Serce waliło jej, jak oszalałe, gdy stała przed lekko uchylonymi drzwiami do lichej szopki. Nogi miała, jak z waty, ale starała się trzymać fason, by Gudrun nie zorientowała się, że Aria bała się bardziej od niej. Nie codziennie przywraca się kogoś do życia i o ile dla demonów nie był to pierwszy raz, tak ona miała straszną tremę. Jak powiedzieć komuś, że umarł? Jak wyjaśnić, że został wskrzeszony i otrzymał od losu drugą szansę? Gdyby ktoś powiedział jej, że zmartwychwstała, to w życiu by nie uwierzyła, choć poniekąd tak właśnie było z wampirami. Musieli umrzeć, by przejść w pełni przemianę i stać się krwiopijcami. W przypadku Gudrun wszystko było inaczej, dlatego Vasco tak bardzo obawiała się jej reakcji. Może wcale nie chciała wracać, gdziekolwiek była, może tam się jej podobało, a ona sprowadziła ją z powrotem żeby Athan się nie smucił. Gdy dotarło do niej, z jakich pobudek zrobiła tak wielkie zamieszanie, omal nie zemdlała z nerwów. Wszystko wydawało się takie małostkowe i niewystarczające, by stać się powodem do wskrzeszenia. Zrobiła krok w tył, zamierzając się wycofać i pójść w ślady młodej wampirzycy, by jak najszybciej zaszyć się w jakiejś szopie. Belial przytrzymał ją stanowczo za ramiona i odwrócił w swoją stronę, z powagą spoglądając jej w oczy. Nie było mu do twarzy z tak srogą miną. Nagle wydał się jej bardzo wysoki i postawny, co sprawiło, że zadrżała z przerażeniem. Gdyby chciał, mógłby ją wykończyć tu i teraz. 

- Mała, chyba nie chciałaś zwiać, co? Aria Vasco, która ucieka? A to ci dopiero. Mam nadzieję, że mi się przewidziało – odezwał się i pochylił nieco w jej stronę. Po raz pierwszy poczuła strach w obecności demona i aż ją zmroziło na samą myśl, jak bardzo był niebezpieczny. Pokręciła zaraz przecząco głową i przełknęła ślinę znacznie głośniej niż zamierzał. Domyśliła się, że żaden z obecnych mężczyzn nie da jej odejść, bo Gudrun stała się teraz jej obowiązkiem i powinna się nią zająć. W głowie huczała jej cała masa wątpliwości, ale musiała je pokonać i wziąć odpowiedzialność za decyzję, którą podjęła i która teraz chowała się w szopie. Nabrała głęboko powietrza, po raz kolejny tego dnia, wchodząc zdecydowaniem do środka. Niech się dzieje, co chce.

- Gudrun? – odezwała się cicho, próbując przyzwyczaić wzrok do ciemności. Przez szpary między sztachetami do wnętrza wpadały blade snopy blasku księżyca, który tej nocy świecił wyjątkowo jasno. Czuć było brzydki zapach stęchlizny, zapewne od spróchniałego poszycia dachu, które podziurawione było niczym szwajcarski ser. Wszędzie walały się śmieci i zgniłe liście, które do środka zawiewał wiatr.

- Jestem Aria, znasz mnie z opowieści Athanasiusa Tismaneanu. Wiem, że się boisz. Zabiorę cię do niego, ale musisz wyjść, musisz iść ze mną – starała się mówić łagodnie i spokojnie. Głos jej drżał i mało brakowało, by się nie rozpłakała. Rozglądała się na boki, ale nigdzie nie była w stanie dostrzec wampirzycy. Wtedy właśnie usłyszała za plecami cichy szelest i odwróciła się powoli. Chwilę później poczuła silny ból w okolicy brzucha, gdy Gudrun z całej siły uderzyła ją kolanem. Aria zgięła się w pół, a z jej ust wydostał się stłumiony jęk.

- Nie wiem, kim jesteś, ale na pewno nie Arią! Athan i Aria nie są razem! Nie ma jej nawet w Anglii! Nie oszukasz mnie! – krzyknęła wściekle i dopadła do niej, szarpiąc za włosy. Vasco dostrzegła kły i w ostatniej chwili odskoczyła, by uniknąć ugryzienia.

- Poczekaj! Daj mi wyja...- nie dokończyła, bo w jej stronę poszybował kawał drewna, przed którym nie zdołała uciec. Belka trafiła ją w lewy bark, a silny ból świadczył o wybiciu syawu. Przypomniała sobie słowa Goro, który wspominał iż Gudrun nie będzie zdawała sobie sprawy z minionych lat. Aria chciała jej to wszystko wyjaśnić, ale dziewczyna wpadła w szał, nie dając jej tym samym dojść do słowa.

- Milcz! Zamknij się! – warknęła młoda wampirzyca i już miała ruszyć w jej stronę, gdy nagle do środka wszedł Belial i Goro. Gudrun nie miała gdzie uciec, więc rzuciła się ponownie na Vasco, dosięgając ją zaledwie jedną ręką. Cios był mocny i rozkwasił jej nos, z którego od razu wyciekła obficie krew. Bel zaśmiał się głośno, nie mogąc powstrzymać się od drobnej uszczypliwości. Zadowolony z faktu, że nie tylko on oberwał tej nocy.

- Dobrze ci w czerwieni – stwierdził, ale czując na sobie mordercze spojrzenie Goro, natychmiast zamilkł. Demon chwycił Gudrun zdecydowanie i choć wierciła się na wszystkie strony, nie puszczał. Zaczęła na zmianę wykrzykiwać i mamrotać pod nosem wyzwiska po mongolsku, chcąc zapewne odstraszyć ich w ten sposób, by mieli wrażenie, że nie mogą się z nią w żaden sposób porozumieć. Goro niezrażony trzymał ją dalej, Aria wpadła na pomysł, jak do niej dotrzeć, a Belial, jak to Belial, zrobił krok w tył.

- Tak właśnie, kurwa, wygląda opętanie w horrorach. Stary, jesteś pewien, że ściągnąłeś właściwą dusze? Może przyczepił się do niej jakiś legion. Ma ktoś wodę święconą? – wymamrotał, podchodząc coraz bliżej drzwi, by mieć możliwość uciec, jako pierwszy, gdyby zaszła taka potrzeba. 

- Nie słuchaj go, to idiota. Spójrz na mnie, Gudrun. Jestem Aria Vasco, to naprawdę ja. Uspokój się, proszę i daj mi wyjaśnić. – kobieta zrobiła powoli krok w jej stronę, zwracając się do niej w ojczystym języku Athana, którego nauczył ją na samym początku ich znajomości. Liczyła na to, że przywrócona do życia wampirzyca poczuje się bezpieczniej, gdy będą mówiły po mongolsku.

- Umarłaś w 1986 roku, w tych barakach. Mamy rok 2021. Ci dwaj to Goro i Belial, demony. Goro przywrócił cię do życia na moją prośbę. Athan bardzo za tobą tęskni brakuje mu ciebie. Jesteśmy znowu razem i mieszkamy w Blickling – posłała jej lekki uśmiech, gdy przestała się wiercić, wyraźnie spokojniejsza. Czarne, jak węgle oczy wyraźnie jej pojaśniały i nie czaiła się w nich już wściekłość. Aria odetchnęła z ulgą, ucieszona tym, że zdołała dotrzeć do Gudrun. Chwilę później ze strony dziewczyny zaczęły padać liczne pytania dotyczące Tismaneanu, jakby chciała sprawdzić wiarygodność swojej rozmówczyni. Rozmowa ciągnęła się długo, a Arii powoli zaczynało brakować argumentów. Nigdy nie była cierpliwa, a teraz chyba wykorzystała swój limit na resztę wieczności. 

- Chcesz zobaczyć się z Athanem? Czeka w Londynie, w domu Cavendishów. Mam dla ciebie czyste ubrania. Przebierz się, bo to co masz na sobie jest całe we krwi – wskazała papierową torbę leżącą na ziemi. Dziewczyna milczała dłuższą chwilę, po czym kiwnęła lekko głową, dając znak tym samym, że się zgadza. Aria zerknęła na Goro, a ten od razu ją puścił. Gudrun odwróciła się i uważnie przyjrzała obu mężczyznom, zawieszając spojrzenie dłużej na Belialu. Po raz pierwszy demonowi zabrakło języka w gębie. Wyszedł z szopy klnąc wściekle pod nosem i z niedowierzaniem kręcąc głową. Gdyby tylko nie było obok szefa, to od razu ustawił by do pionu tą gówniarę. 

- Nadal nie chce mi się wierzyć, że Athan pognał za tobą na koniec świata, by cię odzyskać – powiedziała Gudrun, czekając aż Goro opuści szopę, by mogła się przebrać. Wyciągnęła ubranie i oglądała je przez chwilę w ciszy. 

- Cóż, nie do końca tak było.... To za dużo informacji na ten moment. Skupmy się teraz na tobie, a o nas porozmawiamy później, dobrze? Jesteś głodna? Powrót do Londynu zajmie nam dłuższy czas. Wytrzymasz, czy zorganizować ci coś? – dziewczyna przebrała się pospiesznie i odgarnęła z czoła poplątane włosy. Zdecydowała, że wytrzyma do domu, więc chwilę później obie panie opuściły szopę i dołączyły do demonów w samochodzie. Aria zajęła miejsce na tylnym siedzeniu wraz z Belialem, nie chcąc prowokować go do dyskusji z Gudrun.  Goro postanowił wykorzystać okazję i nieco bardziej opowiedzieć jej o procesie wskrzeszenia. Młoda wampirzyca była sceptycznie nastawiona i nie do końca wierzyła w słowa demona. Aria w tym samym czasie poprosiła Beliala, by nastawił jej bark, co demon zrobił z wielką ochotą, byle tylko ponapawać się bólem Vasco. Nie miała już siły przekonywać jej do prawdziwościowe swoich słów, dlatego postanowiła pozostawić resztę Athanowi. On zapewne zdoła wszystko jej wyjaśnić. 

Do Londynu dotarli chwilę po północy. Mężczyźni bezpiecznie eskortowali wampirzyce pod same drzwi. Aria obiecała, że da im znać jutro, jak zareagował Athan i czy bardzo się złościł. Pożegnała się, podziękowała, dając obu panom całusa w policzek i poczekała aż samochód odjedzie. 

- On nic nie wie, chciałam zrobić mu niespodziankę. Wejdę pierwsza, okej? Jakoś go przygotuję i dam znak w odpowiednim momencie, żeby nie zszedł nam na zawał – Gudrun przytaknęła i zaczekała grzecznie w holu, by siedzący w salonie Athanasius jej nie zauważył. Aria weszła powoli do środka, czując jak serce podchodzi jej do gardła. Jego mina mówiła wszystko. Był wściekły. Wstał, a ona zatrzymała się w progu. Zapadła między nimi niezręczna cisza, która według kobiety, trwała całą wieczność. Uniósł nieco prawą brew w górę, wyczekując od niej wyjaśnień, a ona nie wiedziała, jak miała mu powiedzieć, że właśnie wskrzesiła jego tragicznie zmarłą Stworzoną. Arii zrobiło się słabo, więc chwyciła się najbliższego mebla, którym okazała się niska komoda obstawiona licznymi zdjęciami w złotych ramkach. Obawiała się, że Athan zejdzie na zawał, a tymczasem to ona była bliska wyzionięciu ducha. Nie wiedziała, jak wampir zareaguje na pojawienie się Gudrun i czy nie będzie miał pretensji do Arii, że sama podjęła tak ważną decyzję. Opuściła nieco głowę i zacisnęła mocno powieki, pod którymi zebrały się jej łzy. Była przerażona.

- Nie wiem, co powiedzieć... Chciałam dać ci szczęście i i i... - zawiesiła się w połowie zdania, czując jak głos drży jej coraz bardziej. Kiwnęła więc jedynie głową, dając znak Gudrun, by weszła do salonu. Nie zrobiła tego od razu, a po dłuższej chwili, wyraźnie zdenerwowana, jakby bała się spotkania ze swym Sywórcą. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^