ROZDZIAŁ 230

Aria Vasco

Nie spodziewała się, że ten wieczór mógłby zakończyć się takim fiaskiem. Była w szoku, dlatego jedyne, co robiła, to uspokajała Athana, który był głuchy na jej słowa i cały czas ją szarpał, zmuszając do wyjścia z przyjęcia. Było jej tak cholernie wstyd przed gospodarzem i innymi gośćmi i gdyby tylko mogła, to zapadłaby się pod ziemię. Nim wyszli, zdołała przeprosić osoby stojące najbliżej, które były świadkami całego zajścia. Posłała jeszcze mordercze spojrzenie Belialowi, które miało oznaczać nie mniej i nie więcej, jak my to sobie jeszcze pogadamy. Gdy tylko nadarzy się okazja, to wygarnie mu wszystko, co o nim myśli. Jak mógł wziąć ją w taki podstęp i perfidnie okłamać. Czuła się, jak kompletna idiotka. Myślała, że znaleźli wspólny język, a tymczasem demon sobie z nią pogrywał. Gdyby tylko w jakiś sposób wyczuła, że to on, to przecież nie byłaby nastawiona tak przyjaźnie, a już na pewno nie zdradzałaby wampirzych tajemnic. Trzymałaby się od niego z daleka i grzecznie czekała w kącie na powrót Athanasiusa.

Całą drogę do posiadłości Marisy, milczeli. Aria nie chciała zaczynać kłótni w samochodzie, ale wiedziała, że w domu nie odpuści Athanowi. Zachował się gorzej niż źle, bez względu na to, jakie miał ku temu powody. Zawsze ją strofował, że powinna być bardziej powściągliwa, a tymczasem on robi scenę na przyjęciu. I szlak trafił jej zamiar pokazania się z jak najlepszej strony. Już zaczynała poważnie myśleć o Radzie, a teraz mogła o tym zapomnieć. Poza tym, Athan nigdy się na to nie zgodzi, wiedząc że będzie kręcił się tam Belial. Faktycznie, był bardzo ograniczony, jeśli chodziło o relacje z innymi.

- Możesz mi wyjaśnić, co to miało być? – zaczęła, gdy tylko przekroczyli próg domu. Zatrzymali się w holu, a kobieta ani myślała puścić go dalej bez wyjaśnienia. Sama była skołowana rozdrażniona i podchmielona, co wcale nie ułatwiało jej komunikacji z wampirem. Ciężko było jej się skupić na zarzutach, jakie wobec niego kierowała, bo emocje zaczynały brać górę. Oczy zaszły jej łzami, a kolana lekko drżały.

- Zachowałeś się okropnie i narobiłeś nam wstydu. – wymamrotał, spoglądając na niego z wyrzutem. Był wściekły, widziała to w jego oczach i zaciśniętych pięściach.

- Nie wiedziałam, że to Belial. Przedstawił się, jako Marou. Nie będę warczała na każdego demona, który obok mnie przechodzi. Owszem, rozmawialiśmy i było bardzo miło, ale podkreślam raz jeszcze, że nie miałam pojęcia, że to on – powiedziała zdecydowanym tonem głosu, nieco podniesionym, by widział że i ona jest zła. Zła i rozczarowana.

- Szarpnij mnie jeszcze raz, a urwę ci rękę. Nie jestem Lakricią i nie będę znosiła takiego zachowania. Jeśli nie radzisz sobie z emocjami, to może zacznij pić melisę – wycharczała, starając się zachować spokój, ale było jej coraz trudniej. Nie chciała nigdy używać tego argumentu i przywoływać u niego wspomnień, gdy źle traktował swoją narzeczoną, ale i ją poniosły nerwy. Musiał zrozumieć, że zachował się, jak ostatni cham, bo można było wyjść z tej sytuacji z klasą, a nie wydzierać się przy innych gościach. Mógł szepnąć jej do ucha, że to TEN demon, a od razu opuściliby bankiet bez robienia zbędnej szopki. Przed oczyma stanęła jej raz jeszcze cała ta scena, którą zrobił Athan i gdyby tylko Belial chciał, to zapewne mógłby go zabić albo chociaż pokazać, kto jest silniejszy, a bez wątpienia był. Po prostu przegadał wampira i była mu za to wdzięczna, bo gdyby wywiązała się z tego jakaś większa afera, to Aria nigdy już nie pokazałaby się nikomu na oczy. Zamierzała osobiście przeprosić Goro za to, co zaszło. Cały bankiet miał być formą pojednania, zakopania wszystkich wojennych toporów, a tymczasem Athan pokazał jedynie, że ma zamknięty umysł, tak jak powiedziałaś Belial. Pokazał, jak bardzo ograniczony jest i nie potrafi zachowywać się, jak cywilizowana osoba. Belial miał swoją winę, bez wątpienia, ale prowodyrem okazał się Tismaneanu. 

- Nie wiem, co czujesz, jako ktoś, kogo opętał demon. Nie wiem, co przeżywasz i nie potrafię postawić się na twoim miejscu, ale przypominam ci, że to ty podjąłeś decyzję, by tam pójść. I nie możesz mieć do mnie pretensji, że nie rozpoznałam Beliala. Jak niby miałam to zrobić, skoro był w innym ciele? Demony nie mają cielesnej postaci, przyjmują wygląd i cechy osoby, którą opętały. Dostrzegłeś, że to on, bo miałeś go w sobie, zostawił ślad w twojej duszy. Zamiast chcieć poznać naturę demonów i dowiedzieć się o nich, jak najwięcej, to zamykasz się i odwracasz. Może pomogłoby ci to zwalczyć traumę i poradzić sobie z konsekwencjami opętania. Ale po co, prawda? Wielki Athanasiusie Tismaneanu jest przecież taki mądry i wszystko wie najlepiej. Uparty dziad z ciebie i tyle – wymamrotała z westchnięciem. Opuściła głowę i wbiła wzrok w jego buty, idealnie wypastowane i lśniące, jak cały on. Oczekiwał od niej tego samego, a ona chciała być po prostu sobą, zwykłą Arią.

- Nie będę przepraszała za to, że dobrze się bawiłam. Mogłeś do mnie dołączyć, a nie po kryjomu wypalać paczkę papierosów. Widziałam Johana przy barze, samego. Od ciebie czuć na kilometr, więc pewnie wyszedłeś do ogrodu i dlatego zniknąłeś mi z oczu. I nie, nie robię ci wyrzutów, a jedynie zwracam uwagę na to, jak wyglądał ten wieczór. – wycedziła, dopiero teraz ponownie na niego patrząc. Nie rozumiał ani słowa z tego, co powiedziała. Nadal widziała w jego oczach jedynie złość, ale nie mogła nic na to poradzić. On sam musiał podjąć decyzję: czy chce żyć w takim stanie dalej, czy pogodzi się z tym, co się stało i ruszy naprzód, wolny. Nie miała wpływu na to, jakie wybory podejmuje Athan i nie miała prawda przymuszać go do czegokolwiek. Ona sama nie tak dawno temu była w podobnej sytuacji, gdy uciekła od Blomea i musiała zmierzyć się z przerażającą rzeczywistością i jeszcze bardziej przerażającymi koszmarami. Przez pierwsze tygodnie sypiała w piwnicy, bo tylko tam czuła się bezpiecznie. Upijała się krwią do takiego stopnia, że później wymiotowała pół nocy, ale bała się, że znowu będzie głodowała, więc jadła sporo ponad to, czego potrzebowała. W końcu stanęła w prawdzie i musiała przyznać, że ma problem. Nie chciała dłużej żyć, jak szczur, więc wzięła się za siebie i zmierzyła z własnymi lękami. Gdyby tego nie zrobiła, to prędzej czy później skończyła by martwa, a istniało coś jeszcze, co bezgranicznie kochała (poza Athanem, rzecz jasna) Kochała życia i możliwości, jakie dawało. Kochała poznawać ludzi i odkrywać nowe miejsca. Kochała stan ducha, w którym czuła się wolna i lekka, jak piórko. To było coś, o co chciała zawalczyć i na wszystkich bogów tego świata, udało się jej. Dla Athanasiusa najwyraźniej nie istniał żaden powód, dla którego chciałby walczyć o własne życie, wolne od traumy. Aria poczuła dziwne ukłócie w sercu, bo zdała sobie sprawę, że nadal była dla niego niewystarczająca. A przynajmniej nie na tyle, by dla niej chciał żyć. Nie mógł zachowywać się w taki sposób, jak na przyjęciu, bo jeśli nie zauważył, to w okolicy było całkiem sporo demonów i istniało prawdopodobieństwo, że w końcu na jakiegoś gdzieś wpadną. Będzie wtedy przechodzi na drugą stronę ulicy albo wyciągał ją ze sklepu, żeby uniknąć spotkania? 

- Śpisz dziś na kanapie - oznajmiła i nie mówiąc nic więcej, odwróciła się na pięcie i skierowała w stronę schodów, by jak najszybciej dostać się do sypialni. Nie miała siły zmywać nawet makijażu, więc rzuciła się na łóżko i zasnęła w opakowaniu. 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^