ROZDZIAŁ 226

Aria Vasco

Nie spodziewała się, że jej rozmówca okaże się demonem. Przez ułamek sekundy czuła lekki niepokój, ale postanowiła odsunąć na bok swoje uprzedzenia i obawy. Nie mogła mierzyć wszystkich tych istot jedną miarą, bo było to bardzo krzywdzące. Ona sama nie chciałaby być oceniana przez pryzmat uczynków wampirów, które krzywdziły innych, z mniejszych lub większych pobudek. Krwiopijcy w swojej historii mieli wiele czarnych kart, których powinni się wstydzić, jednak ani przez chwilę nie poczuła niechęci od kogokolwiek, kto był obecny na przyjęciu. O to w tym wszystkim przecież chodziło, by pozostawić za drzwiami stereotypy, a skupić się na poznaniu tej drugiej strony. Widać było, że nie tylko ona zainteresowana była takimi relacjami. 

Marou okazał się niezwykle przyjemnym rozmówcą. Toczyli pogawędkę bardzo luźno, a nawet pozwolili sobie na lekki flirt, co dodawało całej sytuacji odrobiny pikanterii. Dla Arii nic to nie znaczyło, było po prostu miłym dodatkiem do całej tej otoczki nieco sztywnego przyjęcia. Każdy chciał pokazać się z jak najlepszej strony, ale ona nie potrafiła zadzierać głowy i udawać dystyngowaną damę, obok której nawet nigdy nie stała. Gdyby Athanasius tu był, to pewnie już mordowałby ją spojrzeniem, a w domu dostałaby reprymendę. Znał ją tak długo i jeszcze się nie nauczył, że nienawidziła stwarzać pozorów.

- No wiesz, oglądałam egzorcyzmy Emily Rose, więc wydawało mi się, że wiem o demonach całkiem sporo – zażartowała, śmiejąc się cicho. Westchnęła chwilę później i trochę spoważniała, by wyjaśnić mężczyźnie, że tak naprawdę nie miała pojęcia o ich istnieniu. Było jej głupio nawet przed samą sobą, bo uważała się za osobę oczytaną, a wyszła na totalną ignorantką.

- Do czasu aż jeden z nich nie opętał mi chłopaka. Wyglądało to inaczej niż w filmie, ale równie przerażająco. A właśnie, coś wpadło mi do głowy. Czy jako wampir mogłabym zahipnotyzować osobę opętaną? Athan żył, kiedy Belkłak... Beliak... Belial go opętał, ale ostatnio wpadł mi w ręce pewien grymuar i była malutka wzmianka o demonach. Podobno wolicie nieboszczyków, zwłaszcza samobójców. Nie macie ciała, prawda? A czy kiedyś mieliście? Czy byliście ludźmi albo innymi bytami? Czy jeśli istniejecie wy, to Bóg również? Co jeszcze potraficie poza wnikaniem w ciała innych? Czym się żywicie? Dlaczego jesteście tak chorobliwie honorowi? Wybacz! Bardzo cię przepraszam, ale niezwykle mnie to fascynuje. – Vasco wpadła w swój wir ciekawości. Chciała wiedzieć wszystko, by móc lepiej zrozumieć naturę tych istot, a przede wszystkim, by móc im wybaczyć. By móc wybaczyć Goro. Nadal czuła do niego żal, choć zaimponował jej tym, że okazał tyle dobroci innym i gotów był o nich walczyć. Może chciał odkupić swoje winy?

- Chętnie porozmawiałabym o tym w innym miejscu. Może wymienimy się numerami i wyskoczymy kiedyś na kawę? – zaproponowała z uśmiechem, podając zaraz mężczyźnie kontakt do siebie. Sięgnęła do małej torebki i poczekała na sygnał od niego, od razu podpisując go odpowiednio. Liczyła na to, że dowie się od Marou czegoś, co pozwoli jej spojrzeć na pewne sprawy z nieco innej perspektywy.

- Rada to bardzo dobry pomysł. Każda rasa będzie miała realny wpływ na wiele spraw. Powinno to zbudować poczucie wspólnoty. To bardzo ważne, zwłaszcza na początku, gdy nikt tak do końca sobie nie ufa. Ale czy ja nadaje się do Rady? Bardzo wątpię. Zaangażowałam się w to, prawda. Muszę przyznać, że z pobudek osobistych, bo sama byłam kiedyś na skraju, zagubiona i samotna. Brakowało mi miejsca, do którego mogłabym wrócić, osób które zatroszczyłyby się o mnie. Poza tym, jestem dość porywcza i łatwo ulegam emocjom. Mój chłopak, to idealny kandydat. Jest opanowany, lubi dyplomację i te sprawy. Ja rozniosłabym wam tą radę w godzinę – przyznała z uśmiechem, choć słowa Marou miło połechtały jej ego. Poczuła się doceniona i zauważona. Zazwyczaj to Athan grał pierwsze skrzypce, a ona była zaledwie dodatkiem.

- Kupiłam kilka lat temu magazyn niedaleko Blickling. Stoi pusty, ale mógłby jeszcze się przydać. Można stworzyć tam azyl dla nadprzyrodzonych, coś na zasadzie poczekalni. Nie schronisko, bo chodzi o to, by im pomagać, a w tą pomoc wlicza się również dostosowanie do społeczeństwa i ludzi. Byłaby tam pierwsza pomoc, kilka pokoi, w których mogliby zatrzymać się na jakiś czas i przede wszystkim doradcy, którzy pokierują ich później dalej. Opieka psychologa również jest kluczowa. Tak się składa, że znam dwóch świetnych lekarzy, architekta, który zapewne z miłą chęcią przerobi budynek i policjanta, który mógłby pomóc w załatwianiu dokumentów.  Mam stadninę koni, mogłabym udostępnić kilka w ramach terapii, jeśli tak owa będzie potrzebna. Nie wiemy, kto i jakiej pomocy będzie konkretnie potrzebował. Trzeba być przygotowanym na wszystko. To przedsięwzięcie na wielką skalę, ale wierzę, że się uda – Aria wypiła szampana i właśnie w tej chwili uświadomiła sobie, że była to kiepska decyzja. Rano poniesie tego konsekwencje. Złota zasada głosiła, że nie miesza się tequili z innym alkoholem – tego nauczył ją Emmet. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^