Aria Vasco
Nie spodziewała się, że jej rozmówca okaże się demonem.
Przez ułamek sekundy czuła lekki niepokój, ale postanowiła odsunąć na bok swoje
uprzedzenia i obawy. Nie mogła mierzyć wszystkich tych istot jedną miarą, bo
było to bardzo krzywdzące. Ona sama nie chciałaby być oceniana przez pryzmat
uczynków wampirów, które krzywdziły innych, z mniejszych lub większych pobudek.
Krwiopijcy w swojej historii mieli wiele czarnych kart, których powinni się
wstydzić, jednak ani przez chwilę nie poczuła niechęci od kogokolwiek, kto był
obecny na przyjęciu. O to w tym wszystkim przecież chodziło, by pozostawić za drzwiami
stereotypy, a skupić się na poznaniu tej drugiej strony. Widać było, że nie tylko ona zainteresowana była takimi relacjami.
Marou okazał się niezwykle przyjemnym rozmówcą. Toczyli
pogawędkę bardzo luźno, a nawet pozwolili sobie na lekki flirt, co dodawało
całej sytuacji odrobiny pikanterii. Dla Arii nic to nie znaczyło, było po
prostu miłym dodatkiem do całej tej otoczki nieco sztywnego przyjęcia. Każdy chciał
pokazać się z jak najlepszej strony, ale ona nie potrafiła zadzierać głowy i udawać
dystyngowaną damę, obok której nawet nigdy nie stała. Gdyby Athanasius tu był, to
pewnie już mordowałby ją spojrzeniem, a w domu dostałaby reprymendę. Znał ją tak
długo i jeszcze się nie nauczył, że nienawidziła stwarzać pozorów.
- No wiesz, oglądałam egzorcyzmy Emily Rose, więc wydawało mi
się, że wiem o demonach całkiem sporo – zażartowała, śmiejąc się cicho. Westchnęła
chwilę później i trochę spoważniała, by wyjaśnić mężczyźnie, że tak naprawdę nie
miała pojęcia o ich istnieniu. Było jej głupio nawet przed samą sobą, bo uważała
się za osobę oczytaną, a wyszła na totalną ignorantką.
- Do czasu aż jeden z nich nie opętał mi chłopaka. Wyglądało
to inaczej niż w filmie, ale równie przerażająco. A właśnie, coś wpadło mi do głowy.
Czy jako wampir mogłabym zahipnotyzować osobę opętaną? Athan żył, kiedy Belkłak...
Beliak... Belial go opętał, ale ostatnio wpadł mi w ręce pewien grymuar i była malutka
wzmianka o demonach. Podobno wolicie nieboszczyków, zwłaszcza samobójców. Nie macie
ciała, prawda? A czy kiedyś mieliście? Czy byliście ludźmi albo innymi bytami? Czy
jeśli istniejecie wy, to Bóg również? Co jeszcze potraficie poza wnikaniem w ciała
innych? Czym się żywicie? Dlaczego jesteście tak chorobliwie honorowi? Wybacz! Bardzo
cię przepraszam, ale niezwykle mnie to fascynuje. – Vasco wpadła w swój wir ciekawości.
Chciała wiedzieć wszystko, by móc lepiej zrozumieć naturę tych istot, a przede wszystkim,
by móc im wybaczyć. By móc wybaczyć Goro. Nadal czuła do niego żal, choć zaimponował
jej tym, że okazał tyle dobroci innym i gotów był o nich walczyć. Może chciał odkupić
swoje winy?
- Chętnie porozmawiałabym o tym w innym miejscu. Może wymienimy
się numerami i wyskoczymy kiedyś na kawę? – zaproponowała z uśmiechem, podając zaraz
mężczyźnie kontakt do siebie. Sięgnęła do małej torebki i poczekała na sygnał
od niego, od razu podpisując go odpowiednio. Liczyła na to, że dowie się od Marou
czegoś, co pozwoli jej spojrzeć na pewne sprawy z nieco innej perspektywy.
- Rada to bardzo dobry pomysł. Każda rasa będzie miała realny
wpływ na wiele spraw. Powinno to zbudować poczucie wspólnoty. To bardzo ważne, zwłaszcza
na początku, gdy nikt tak do końca sobie nie ufa. Ale czy ja nadaje się do Rady?
Bardzo wątpię. Zaangażowałam się w to, prawda. Muszę przyznać, że z pobudek osobistych,
bo sama byłam kiedyś na skraju, zagubiona i samotna. Brakowało mi miejsca, do którego
mogłabym wrócić, osób które zatroszczyłyby się o mnie. Poza tym, jestem dość porywcza
i łatwo ulegam emocjom. Mój chłopak, to idealny kandydat. Jest opanowany, lubi dyplomację
i te sprawy. Ja rozniosłabym wam tą radę w godzinę – przyznała z uśmiechem, choć
słowa Marou miło połechtały jej ego. Poczuła się doceniona i zauważona. Zazwyczaj
to Athan grał pierwsze skrzypce, a ona była zaledwie dodatkiem.
- Kupiłam kilka lat temu magazyn niedaleko Blickling. Stoi pusty,
ale mógłby jeszcze się przydać. Można stworzyć tam azyl dla nadprzyrodzonych, coś
na zasadzie poczekalni. Nie schronisko, bo chodzi o to, by im pomagać, a w tą pomoc
wlicza się również dostosowanie do społeczeństwa i ludzi. Byłaby tam pierwsza pomoc,
kilka pokoi, w których mogliby zatrzymać się na jakiś czas i przede wszystkim doradcy,
którzy pokierują ich później dalej. Opieka psychologa również jest kluczowa. Tak
się składa, że znam dwóch świetnych lekarzy, architekta, który zapewne z miłą chęcią
przerobi budynek i policjanta, który mógłby pomóc w załatwianiu dokumentów. Mam
stadninę koni, mogłabym udostępnić kilka w ramach terapii, jeśli tak owa będzie
potrzebna. Nie wiemy, kto i jakiej pomocy będzie konkretnie potrzebował. Trzeba
być przygotowanym na wszystko. To przedsięwzięcie na wielką skalę, ale wierzę, że
się uda – Aria wypiła szampana i właśnie w tej chwili uświadomiła sobie, że była
to kiepska decyzja. Rano poniesie tego konsekwencje. Złota zasada głosiła, że nie
miesza się tequili z innym alkoholem – tego nauczył ją Emmet.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz