ROZDZIAŁ 222

Aria Vasco

Niezwykle ją cieszyło, że Athan był zadowolony z prezentu, a nawet wzruszony. Od razu wspólnie zabrali się za szukanie odpowiedniego miejsca na obraz, a kilka chwil później, powiesili go w holu, w centralnej części domu, gdzie było go widać od razu po wejściu do środka. Sprawienie mu radości było dla Arii czymś, co mogłaby robić bez przerwy. Czuła satysfakcję, że jej ukochany docenił gest i starania. Nadal miała względem niego wyrzuty sumienia i domyślała się, że prawdopodobnie nigdy nie wybaczy sobie tego, co się stało i jak się zachowała. Była na siebie wściekła, że go skreśliła i nie próbowała odnaleźć za wszelką cenę i o ile on sam zdołał już o tym zapomnieć, tak ona ciągle rozdrapywała tą ranę, od nowa i od nowa. Karała się za to, że w niego zwątpiła i wiele razy wmawiała sobie iż nie zasługuje na jego miłość. Czuła ją w każdym jego geście i w każdym słowie, a jednak nie była w stanie tak po prostu tego przyjmować. Athanasius był doskonały, był ucieleśnieniem jej fantazji i niekiedy rzeczywiście czuła się przy nim, jak we śnie.  To ona była tutaj tą złą, która przy pierwszej okazji udowodniła, że woli go skreślić niżeli podjąć ryzyko. Nienawidziła się za to. Nie rozumiała, jak mogła zachować się w ten sposób. Niby podeszła do całej sytuacji racjonalnie i postawiła na piedestale dobro innych niż swoje własne, a jednak czuła się, jak tchórz. Nie podjęła walki o niego, tylko od razu założyła, że odszedł i z niej zrezygnował. Wiele razy, gdy budziła się w nocy, biła się z myślami i wmawiała sobie, że to ona powinna odejść i w końcu dać mu spokój. Być może Ishmael miał rację i tylko niszczyła Athana, choć nie była tego nawet świadoma. Kochała go, ale istniała możliwość, że ich związek jest jednym z tych toksycznych. Wymagała od Athana oddania, zaangażowania oraz tego, że miał być dla niej gotów na najwyższe poświęcenie. Tymczasem ona, przy pierwszej próbie odpadła już na starcie. Była egoistką, cholerną egoistką.

Niby czytała książkę, ale nie mogła skupić się na treści, co jakiś czas zerkając w stronę Athana. Upewniała się, czy mężczyzna cały czas był na swoim miejscu, bojąc się jego zniknięcia lub tego, że wszystko okaże się tylko wytworem jej wyobraźni. Bardzo nie chciała wybudzić się z tego snu i go stracić. Upajała się jego grą, zagadywała raz po raz o jakieś pierdoły, byle tylko podtrzymać konwersację i kontakt. Lubiła, kiedy na nią patrzył i się uśmiechał, lubiła gdy cała jego uwaga skupiała się tylko na niej. Być może było to spowodowane tym, że wcześniej udawał iż jej nie dostrzega. Pamiętała jeszcze tamte czasy, gdy robiła wszystko żeby ją zauważył i w końcu się nią zainteresował. Nie wiedziała, że już dawno był w nią wpatrzony tak samo, jak ona w niego. Raz nawet wypchała sobie dekolt kawałkami zasłony, które podebrała ze schowka i tak podrasowana udała się na urodziny Elijaha. Emmet od razu zorientował się, że coś jest nie tak, gdy tylko ją zobaczył i wykorzystał okazję do pośmiania się z niej w towarzystwie. Kiedy wracała myślami do tego felernego wieczoru, czuła ten sam wstyd. Mogło minąć nawet i tysiąc lat, ale nigdy nie zapomni miny Athanasiusa, gdy Emmet wyciągnął jej z gorsetu wypełniacze, na środku sali balowej Cavendishów. Chciał się śmiać, widziała to i czuła. Jego wyraz twarzy był na pograniczu zażenowanie, rozbawienia i o kurwa!

Odłożyła na bok książkę i skupiła się na liście, który otrzymali, a właściwie niewyobrażalnie długim zaproszeniu na przyjęcie. Przebiegła wzrokiem kilka razy po treści, a na plecach od razu pojawiły się dreszcze. Goro i jego kompan kojarzyli jej się jedynie z czymś złym i miała szczerą nadzieję, że nigdy ich już nie spotka. Uczucie niepokoju nie minęło wraz z przeczytaniem drugiej wiadomości, a wręcz przeciwnie, nasiliło się. Demony były znacznie silniejsze od wampirów, a Aria uważała się za osobę dość inteligentną, dlatego wiedziała iż lepiej mieć w nich sojuszników. Nie sądziła jednak, że Goro zdecyduje się osiąść w Anglii i przejąć opiekę nad całą nadnaturalną społecznością.

- Nie wiem, czy to dobry pomysł. Sądząc jednak po drogim papierze i staranności, jaką włożył w tą wiadomość, wydaje mi się, że rzeczywiście chce naszej przychylności – stwierdziła, przyglądając się poszczególnym fragmentom listu. Uniosła głowę i popatrzyła na wampira z niepewnością, ale zaraz uśmiechnęła się do niego zaczepnie.

- Mam taką jedną sukienkę, w której jeszcze mnie nie widziałeś. – wymruczała, zbliżając się do niego. Usiadła na ławeczce tuż obok mężczyzny i zaczęła uderzać w klawisze fortepianu, wystukując prostą melodie. Athan kilka razy próbował nauczyć ją grać, ale do perfekcji opanowała tylko wlazł kotek na płotek i początek utworu Dla Elizy.

- Już nie muszę wypychać sobie cycków, jakbyś nie zauważył – dodała żartobliwie, wspominając pamiętne urodziny Elijaha. Odwróciła się zaraz w stronę Athana i spoważniała. Ciekawiło ją, co on o tym wszystkim myślał i czy chciał pójść na przyjęcie. To on właśnie był w całej tej sytuacji najbardziej poszkodowany, dlatego Aria uznała iż to on powinien podjąć decyzję.

- A tak serio, to co o tym myślisz? Chcesz iść? Nie żałuję, że zabiłam Baltimorea i wspominanie tego nie jest dla mnie traumatyczne. Sęk w tym, że dobrze wiesz, jak działa na mnie przymus i wydawanie poleceń. Gdyby to zależało ode mnie, nie dałabym mu tak szybko umrzeć. To natomiast, co tyczy się ciebie, to zupełnie inna kwestia. Masz prawo odmówić i jeśli nie chcesz, to olejemy te głupie demony i pójdziemy sobie do kina – powiedziała, układając delikatnie dłoń na policzku wampira. Przesunęła kciuk w kierunku kącika ust Athana, a po chwili wpiła się zachłannie w jego wargi. Pocałunek był namiętny, wypełniony pasją i gorącym uczuciem. Uwielbiała te motylki w brzuchu, gdy byli ze sobą blisko. Czuła je za każdym razem, gdy choćby chwytał ją za rękę.

- Nigdy mi się nie znudzi to, że mogę tak sobie po prostu ciebie całować, kiedy tylko chce. Wcześniej mogłam o tym tylko pomarzyć, a teraz jesteś tylko mój – przyznała z zadowoleniem, szczerząc się do niego radośnie.

Kilka dni później byli w drodze do Londynu. Zamierzali zatrzymać się w posiadłości Marisy i spędzić tam dwa dni przed przyjęciem. Chcieli zajrzeć do śpiącej kobiety, dopilnować porządków oraz pobyć sam na sam i zająć się tylko sobą. Dla ludzkiego towarzystwa oficjalnie pani Cavendish uległa nieszczęśliwemu wypadkowi i zapadła w śpiączkę, a Tismaneanu był jej opiekunem. Ciężko było Arii patrzeć na przyjaciółkę w takim stanie, ale nic nie mogła na to poradzić. To był jej wybór i jeśli czuła, że potrzebuję odpoczynku i resetu, to wszyscy musieli to zaakceptować. Odwiedzili również Elijaha i Emmeta. Między nimi było puste miejsce, po pewnej osobie, której imienia nikt z nich nie miał  zamiaru już nigdy więcej wypowiadać. Vasco zadbała o to, by jego ciało zostało zbezczeszczone w możliwie najgorszy sposób. Wiedziała, że było to niegodne zachowanie, ale musiała się na nim zemścić choćby po śmierci. Nie mogłaby żyć dalej  w przekonaniu, że rudy spoczywa w spokoju, gdy to właśnie on przyczynił się do tych wszystkich, złych wydarzeń.

- Powiedz mi, ale tak szczerze, jak się czujesz? Jak twoje samopoczucie? – zagadnęła, gdy wieczorem przechadzali się uliczkami Londynu, zahaczając raz po raz o jakiś bar, gdzie wypijali drinka i ruszali dalej. Nie mieli ostatnio okazji porozmawiać, dlatego teraz Aria korzystała z okazji i chciała dowiedzieć się, jak Athanasius się miewa. Miała nadzieję, że niczego przed nią nie ukrywał i nic nie udawał.

- Jesteś szczęśliwy? – sama nie wiedziała, dlaczego go o to pytała. Nie potrzebowała zapewnień o miłości i uczuciu, bo wiedziała, jak bardzo jest dla niego ważna. Ciekawiło ją chyba to, czy w pełni zaakceptował wszystko, co ich łączyło, bo wcześniej tak długo się przed tym bronił. Teraz nagle znowu byli razem i musieli zmienić swoje życie o sto osiemdziesiąt stopni, dostosować się do tej drugiej osoby.

- Bardzo się cieszę, że wracasz na studia i robisz coś dla siebie. Będziesz najlepszym lekarzem na świecie. – zapewniła, przystając na moment. Przechyliła się przez barierkę niewielkiego mostku, na którym właśnie stali i spojrzała w dół, na wodę. 

- I najprzystojniejszym... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^