ROZDZIAŁ 206

Mary Baltimore

Po tym wszystkim, co zaszło, ciężko było wrócić do normalności albo chociaż udawać. Nie chciała siać paniki wśród swoich ludzi, bo jej pozycja i tak była już mocno nadszarpnięta. Musiała załatwić wszystko po cichu i to bez udziału męża. Miała nieodparte wrażenie, że Luca nie mówi jej wszystkiego, że skrywa jeszcze jakieś tajemnice. Zawsze lubił je mieć, a jej podobała się jego skrytość i nutka niedopowiedzenia w pewnych aspektach ich wspólnego życia. Teraz jednak nie było na to miejsca, bo należało trzymać się razem i modlić, że być może wyjdą z tego cało. W pewnym momencie jednak, Mary poczuła że mąż nie uwzględnia jej w swoich planach, że stopniowo odsunął ją niemal od wszystkiego. Przecież to on zawsze powtarzał, że wszystko załatwi, to on radził by została w domu, aby mieć na oku wampiry. Teraz rozumiała, że od początku planował, by ją wykluczyć i przejąć władzę. Czasy, w których głowa rodu musiała mieć drugą połowę, by wzmocnić swoją pozycję, dawno już przeminęły. Luca mógł rządzić sam całą Anglią, miał ku temu predyspozycje i środki, a co gorsza, ambicje. Dlatego czuła się z każdym kolejnym dniem coraz gorzej, zjadały ją nerwy i obawy, że mógłby zabić ją bez wahania. Prawie nie jadła, popadając w paranoje. Bała się własnego cienia, choć starała się to skrzętnie ukrywać nie tylko przed Lucą, ale i wszystkimi wampirami. Nie mogła pokazać, że jest tchórzem, bo od razu by się jej pozbyli. Wampiry pod tym względem były bardzo podobne do Wilkołaków, również pozbywały się słabego osobnika, który mógłby wszystkich narazić.

Rozwiązanie przyszło niespodziewanie i to w postaci osobliwej wiadomości, która została wypalona na ciele jednego z jej ochroniarzy. Kai wrócił z porannego obchodu i zaczepił ją w drodze do biblioteki. Kiedy zaciągnął ją w najbardziej odległy zakątek i zaczął rozpinać koszule, oniemiała. Lubiła od czasu do czasu zabawiać się z innymi, zwłaszcza że nie pamiętała nawet, kiedy ostatni raz mąż spełnił swój obowiązek w sypialni. Teraz jednak nie było na to odpowiedniego momentu, dlatego zdecydowanie zaprzeczyła.

- Pani, to nie tak. Nie chodzi o seks, nie tym razem. Muszę ci coś pokazać i dostałem dokładne instrukcje, jak to zrobić. Musi pani wszystko zapamiętać, bo wiadomość zniknie, żeby nikt inny jej nie zobaczył – zapowiedział mężczyzna, odwracając się do niej tyłem. Zdjął górną część garderoby, a ona od razu poczuła silny zapach siarki, więc skojarzyła, że to robota demona.

Tombland. Północ. Mam dla Ciebie propozycje. Tylko dla Ciebie, Mary.

- G

Gdy tylko wampirzyca odczytała całość, plecy wampira stanęły niemal w ogniu, a wiadomość zniknęła. Serce zaczęło walić jej, jak oszalałe, gdy zobaczyła jak Kai upada na ziemię bez życia. Zasada o nie zabijaniu posłańca najwidoczniej nie dotyczy demonów. Miała niewiele czasu, aby przygotować się do rozmowy z Goro, dlatego od razu udała się do swojego gabinetu i zabroniła kogokolwiek wpuszczać. Musiała przeanalizować wszystkie za i przeciw i choć tego drugiego było znacznie więcej, zdecydowała się na spotkanie. Mogła to być zasadzka, ale Luca sam wyjaśnił, że chodziło tylko o niego w całej tej wojnie, więc poniekąd mogła czuć się bezpiecznie. Podobno wróg mojego wroga jest moim przyjacielem. Tej myśli chciała się trzymać. Musiała się jej trzymać. Obawiała się, że jeśli dopuści do siebie więcej strachu, to odmówi spotkania i zgnije we własnym domu lub da się zabić Luce. Miała w sobie jeszcze na tyle honoru, by podjąć walkę. 

Tombland był zwykłym barem przy jednej z ulic w Norwich. Głównie zaglądali tam turyści, ale kobieta domyślała się, że demon przejął go chwilowo i zaadoptował na swoją kryjówkę. Przed drzwiami stało kilku mężczyzn, na pierwszy rzut oka wyglądali na wstawionych, ale Mary dostrzegła złowrogie błyski w ich oczach, wiedząc już że był to objaw opętania. Ustąpili jej z drogi, a jeden nawet otworzył przed nią drzwi. Od razu uderzyła w jej nozdrza woń taniego alkoholu i siarki, co sprawiło, że po plecach przeszedł jej nieprzyjemny dreszcz. Spodziewała się zobaczyć przy stoliku zapijaczonego buca, który próbowałby ją zastraszyć i zmusić do współpracy, jednak bardzo się pomyliła. Przy barze siedział przystojny mężczyzna, schludnie ubrany, Azjata o stanowczym spojrzeniu. Przypominał jej swym szorstkim obyciem męża i fakt, że niegdyś się przyjaźnili wcale nie był już taki dziwny. Zawahała się nieco, obawiając się iż gdy zrobi choćby krok w jego stronę, to padnie trupem.

- Trudno było dostać się tutaj bez wiedzy Lucki. Mam nadzieję, że było warto – odezwała się, zerkając w bok. Dostrzegła Tismaneanu przy jednym ze stolików i od razu się skrzywiła. Nienawidziła go, choć wiedziała już, że to w rzeczywistością nie on we własnej osobie. Na dźwięk imienia jej męża, Demon również zrobił kwaśną minę. Nie była zaskoczona, Luca Baltimore nie był raczej dobrą duszą i mało kto cieszył się na jego widok, o ile ktoś w ogóle to robił. Budził grozę, podobnie jak Goro. Byli do siebie bardzo podobni. 

- Wiesz kim jestem, ja wiem kim jesteś ty. Dajmy sobie spokój z formalnościami i przejdźmy do rzeczy. Co to za propozycja? – zapytała, zbliżając się do baru. Zajęła krzesło po lewej stronie i spojrzała na mężczyznę, chcąc pokazać, że wcale się go nie boi, a przynajmniej nie aż tak, jak się tego spodziewał. W rzeczywistości wszystkie jej wnętrzności zamieniły się w galaretę z przerażenia. W Goro było coś onieśmielającego, zachwycającego, ale również niebezpiecznego. Wzbudzał tak wiele skrajnych emocji, że Mary sama się w nich pogubiła.

- Podobno znałeś mojego pierwszego męża, Thaloniusa. – zagadnęła, odwracając się w stronę Tismaneanu. Zmrużyła nieco oczy i westchnęła bezgłośnie, zastanawiając się, czy powinna podejmować ten wątek. W całej rozmowie przeszkadzała jej obecność wampira, którego powinna była zabić, gdy miała ku temu okazję. Darowanie mu życia było jej największym błędem. 

- Jeśli mogę cię o coś prosić, czy on mógłby wyjść? Athanasius Tismaneanu to degenerat i morderca, który nie powinien już żyć. Wiesz, czego się dopuścił? Nie mogę na niego patrzeć – wysyczała, przyglądając się mężczyźnie, który z lekkim uśmiechem nalewał whisky, a następnie podsunął jej szklankę, zachęcając do wypicia. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^