ROZDZIAŁ 198

Aria Vasco

To były cholernie ciężkie dwa dni. Dla każdego był to trudny czas, jednak najgorzej znosiła to Marisa i nikt się temu nie dziwił. Ona straciła najwięcej. Najpierw męża, a teraz jedynego Stworzonego. To musiał być dla niej ogromny cios prosto w serce. Aria obiecała, że zajmie się przygotowaniem pogrzebu wraz z Athanem, ale chciała zrobić to sama. Poprosiła ukochanego, by skupił się na szukaniu informacji o demonach, a właściwie o jednym. Goro. To imię spędzało im sen z powiek, sprawiało że drżeli ze strachu. Nawet sam Luca Baltimore się go bał, więc bez wątpienia był niebezpieczną istotą. Mężczyzna zgodził się niechętnie, bo chciał cały czas być przy ukochanej i wspierać ją w każdy możliwy sposób. Doceniała to, jednak poza żałobą mieli też na głowie walkę o życie i ochronę bliskich. Jeśli było tak, jak mówił Baltimore i Demon chciał pozbyć się wampirów, wszyscy musieli mieć się na baczności.

Emmet spoczął obok Elijaha.

Nie było wystawnej kolacji i zjazdu rodzinnego. Aria powiadomiła najbliższych o śmierci Wattsa, jednak w telegramach zakazała przyjazdu ze względów bezpieczeństwa. Wyjaśniła iż zmagają się z fanatycznymi Łowcami i istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że spotkanie hordy wampirów w jednym miejscu mogliby odebrać, jako zaproszenie. Obiecała, że gdy zażegnają niebezpieczeństwo, będzie czas na pożegnanie Emmeta z najwyższymi honorami, tak jak na to zasługiwał. Był bez wątpienia bardzo lubiany wśród wampirzej społeczności i nie tylko ze względu na to, że miał wpływy. Emanowała od niego czysta energia i blask, który roztaczał przyjemne ciepło wokół, gdy tylko Watts był w pobliżu.

Aria powiadomiła Marisę o swojej decyzji odnośnie pogrzebu, na co przyjaciółka przystała. Nie chciała, by ktokolwiek jeszcze doświadczył takiej straty, jak ona. Była wdzięczna wampirzycy, że wszystkim się zajęła, gdy ona nie mogła. Nie była też w stanie wybaczyć sobie tego, że obwiniła Athanasiusa o śmierć Emmeta i miała nadzieję iż mężczyzna wiedział, że wcale tak nie myślała. Chciała z nim pomówić, ale ilekroć się do tego zbierała, głos więzł jej w gardle. Podczas ceremonii zajęła miejsce u boku Tismaneanu i od razu chwyciła jego dłoń, chcąc dać tym samym do zrozumienia, że nie ma o nic żalu. Vasco siedziała z drugiej strony, ale nie szukała kontaktu z Athanem. Chciała przeżyć to sama, chciała sama zmierzyć się z całym bólem. Gdyby odpuściła choć na chwilę i przekroczyła tą cienką granice, na której balansowała od dwóch dni, całkiem by się poddała i pogrążyła w żałobie. Nie mogła sobie na to pozwolić, przynajmniej nie teraz.

Po pogrzebie wszyscy obecni, a więc: Marisa, Aria, Athan, Ishmael, Jehanne i Matt, rozsiedli się w salonie. Mieli zamiar wypić pożegnalnego drinka na cześć Emmeta.

- Kiedyś pojechaliśmy na wyścigi koni. Mieliśmy nie obstawiać, ale Emmet uparł się na jednego konia, Zefira. Ubłagał hrabinę Solei o pożyczkę i oczywiście przegrał, bo Zefir był ostatni. Obstawił 30 tys funtów. Nie miał z czego oddać, bo wiedział, że Marisa byłaby zła o hazard, więc przez pół roku chadzał do niej i oddawał dług w naturze, a ja go kryłam, że zapisał się na dodatkowe lekcje szermierki. Hrabina miała jakieś siedemdziesiąt lat, ale podobno była obrotna, jak jałówka. – Aria zachichotała, a wraz z nią Jehanne. Marisa siedziała sztywno z miną nieco zdegustowaną, po czym zakryła twarz dłonią i roześmiała się w głos. Panowie byli trochę zniesmaczeni, a może trochę i go podziwiali. Atmosfera znacznie się rozluźniła i wszyscy zaczęli wspominać Emmeta, co bardzo pomagało pani Cavendish. W końcu jednak dobry nastrój prysnął, a to za sprawą pojawienia się Baltimora, który jak się okazało, nie przyniósł dobrych wieści.

- Antony de Clare nie żyje. Wyłowiono go nad ranem z Tamizy w okolicy Bristolu. Wiem, że to robota Demona. Miał wypalone oczy i wyrwane serce. – oznajmił Luca bez ogródek. Marisa nie była w stanie znieść już więcej i gdy tylko usłyszała o śmierci Antonego, zemdlała. Athan podtrzymał ją i zawołał służbę, by zanieść ją do sypialni. Wrócił niedługo później dołączając do rozmowy toczącej się w salonie. Aria zasłaniała usta ręka, ale tylko po to by ukryć błąkający się na twarzy uśmiech. Wcale nie było jej go żal i nawet odczuła ulgę, jednak nie mogła przyznać się nikomu do tego, zwłaszcza Athanowi. Przylgnęła zaraz do jego ramienia, gdy tylko usiadł obok niej.

- Naprawdę nie ma żadnego sposobu, by go powstrzymać? Nie możemy obsypać domu solą czy coś w tym rodzaju. – zaproponowała kobieta, na co Luca zaśmiał się kpiąco i pokręci przecząco głową.

- Sól na demony działa tak samo, jak czosnek na wampiry. To zabobony. Nie znam sposobu na zabicie Goro – stwierdził z westchnięciem. Widać było, że cała ta sprawa dała mu nieźle w kość.

- A na uwięzienie? Przecież ktoś to wcześniej zrobił i musiały zachować się jakieś informacje. Nie ma nic w kronikach albo archiwum? Wampiry lubią opisywać swoje zwycięstwa, więc trzeba to znaleźć. Mogę to...

- Co możesz? Myślisz, że wpuszczę cię do mojego gabinetu i pozwolę grzebać w dokumentach? Nie bądź śmieszna. Nic tam nie ma. Gdyby było, już bym wiedział i nie musiał tu przyłazić, żeby oglądać te wasze parszywe gęby. Jesteście bezużyteczni, marni! – warknął i poderwał się z miejsca, a wraz z nim Aria. Nim ktokolwiek zdołał zareagować, ruszyła w jego stronę i chwyciła go za rękę mocno ją przytrzymując. Spojrzała mu w oczy, w których czaiło się zaskoczenie. Nie spodziewał się czegoś takiego, nawet ona sama nie spodziewała się, że będzie w stanie to zrobić.

- W Bristolu jest nieużywany magazyn spożywczy. Odkryliśmy, że widziano tam ostatnio Goro i jego ludzi. To ich kryjówka, a Antony miał to sprawdzić. Stare konserwy dodają mu mocy, dlatego wybrał ten magazyn. Pełno tam przeterminowanego jedzenia. Trzeba go opróżnić i to jak najszybciej, to znacznie go osłabi i da nam przewagę – używanie specjalnych zdolności, gdy nie piło się krwi od kilku dni było nierozsądne. Nikt nie wiedział, co się dzieje, poza Athanem. Aria wmówiła Baltimorowi istną głupotę, ale potrafiła kłamać, jak mało kto, dlatego uwierzył jej bez problemu.

- Od razu wyślę tam ludzi, a wy nie opuszczajcie posiadłości dla własnego bezpieczeństwa – rzucił na odchodne. Kobieta poczuła coś ciepłego na twarz i jak się okazało, była to krew. Stróżka wypłynęła powoli z nosa i zatrzymała się na górnej wardze.

- Nic mi nie jest, bez paniki – zapowiedziała, chwytając się oparcia fotela i tłumacząc że nie posilała się kilka dni, a używanie zdolności jeszcze bardziej ją osłabiło. Służąca przyniosła jej zaraz worek krwi i szklankę wody. Athan wyjaśnił pokrótce, na czym polega zdolność Arii i że mają z głowy na jakiś czas Baltimorea. Przynajmniej do momentu aż zorientuje się, że Aria kłamała.

- To wszystko nie trzyma się kupy. Nic mi nie pasuje. Dlaczego niby zabił Antonego? To nikt ważny, nie na tyle by Luca zwrócił na to uwagę. – stwierdziła Vasco, sącząc powoli krew.

- Poza tym, nie powinniśmy się z nim zadawać i nic mu mówić, jeśli faktycznie coś odkryjemy. Nie ufam mu – wymamrotała sennie, czując jak powieki zaczynają jej opadać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^