ROZDZIAŁ 190

Aria Vasco

Była przerażona. Starała się trzymać fason, by nie dać po sobie poznać, jak bardzo cała ta sytuacja na nią wpłynęła. Była pewna, że tylko Athanasius wiedział, co tak naprawdę czuła w tym momencie. Kolana lekko jej drżały, ale maskowała to wielką poduszką trzymaną na brzuchu. Nie wiedziała nawet, czego konkretnie się bała. Być może chodziło o Athana i o fakt że mógł ponownie złamać prawo, by ją chronić, a tym razem Baltimorowie by mu tego nie odpuścili. Nie przeżyła by bez niego ani jednego dnia, ani jednej sekundy. Myśląc o tym, że mogłaby go stracić, zerknęła na niego, jak rozmawiał z Antonym i Emmetem. Wydawał się taki spokojny i opanowany, jakby był wyrzeźbiony z marmuru. Jego twarz nie zdradzała żadnych emocji, a przynajmniej nie takich, o jakich myślała Aria. Włosy miał spięte luźno na karku i nagle naszła ją wielka ochota, by ich dotknąć. Uwielbiała czuć pod palcami ich miękkość i lekkość. Z wiadomych przyczyn nie zdecydowała się na ten gest, zwłaszcza że rozmawiali na bardzo poważne tematy. Domyślała się, że Athan był zły na Emmeta, bo naraził ją na niebezpieczeństwo i najwyraźniej nie chciał przyjąć do wiadomości, że nie zrobił tego celowo. Znała Watts od bardzo dawna i wiedziała, że nigdy w życiu nie odwiedziłby ich, gdyby był świadomy zagrożenia. Miała mały żal do ukochanego, że w ogóle tak o nim pomyślał , ale nie powiedziała tego głośno. Nie chciała prowokować kłótni o jakże błahą sprawę, bo przecież nie raz zdarzało się tak w życiu, że facet nie przepada za znajomymi ukochanej i nie było to żadną tragedią. Zależało jej na tym, by mieli dobre relacje, ale nie kosztem samopoczucia Tismaneanu. Zaprotestowała tylko, gdy Emmet chciał wyjechać, na co nie mogła mu pozwolić. Według niej lepiej było trzymać się teraz razem, a nie bawić się w bohatera i biec wprost w łapska łowców. Nie przyszło jej z trudem uwierzenie w ich obecność w Anglii i nie była równie sceptyczna, co reszta. Z doświadczenia wiedziała, że lepiej dmuchać na zimne.

- Zostajesz tutaj i koniec kropka. Byłabym bardziej spokojna, gdyby była tu z nami również Marisa. Antony, sprowadzisz ją? – spoglądała przez chwilę na przyjaciela, a później przeniosła wzrok na drugiego wampira, który przytaknął, gdy poprosiła, by przywiózł panią Cavendish do Blickling. Wolała mieć u swego boku wszystkich, na których jej zależało. Nie mogli się rozdzielać, bo wówczas byli łatwym celem, biorąc pod uwagę zasoby bojowe napastników z muzeum.

Kilka chwil później Athanasius zrobił Antonemu małe przesłuchanie, chcąc dowiedzieć się, jak najwięcej o przeciwnikach. Aria usiadła obok Jehanne, która wyglądała na bardzo przejętą tym, co słyszała. Na samą wzmiankę o łowcach trzęsła się, jak osika. Vasco pamiętała jej opowieści, w których wspominała, że miała z nimi już kiedyś do czynienia. Dlatego nie dziwiło ją, że dziewczyna bała się ponownej konfrontacji z tymi bestiami. To wampiry i inne nadprzyrodzone istoty uchodziły powszechnie za niebezpieczne i bezwzględne, a w rzeczywistości to ludzie zadawali najwięcej bólu. Słyszała o polowaniach na czarownice, wiedziała, co zdarzyło się w Salem i ile niewinnych kobiet spalono żywcem na stosach. Znała historie o pogromie Wilków we Francji albo o egzekucji klanu Romanowów w Rosji. Żadna istota nigdy nie dopuściłaby się tak okropnych czynów – żadna poza człowiekiem. Łowcy odznaczyli się na kartach historii hektolitrami przelanej krwi. Mordowali całe klany, kobiety i dzieci. Nikogo nigdy nie oszczędzili. Na przełomie stuleci nigdy żaden wampir, czy inny nadprzyrodzony, nie dokonał masowego morderstwa na ludziach. Co prawda, jeden nie tak całkiem niewinny siedział teraz u jej boku, ale to, kim się stał, było winą ludzkich rodziców, ich błędów i wyborów, jakich dokonali. Było winą matki, która nie podjęła walki o lepsze życie dla siebie i syna. Koło się zamykało – ludzie to zło.

- To zaufane źródło, zapewniam. Wybaczcie, ale nie zdradzę kto to, sam nie chce nadszarpnąć jego zaufania, bo informacje od niego są niezwykle cenne – powiedział spokojnym głosem de Clare, dopijając resztę whisky, jaką miał w szklance. Zerknął na Emmeta, a później spojrzał na Athana i kiwnął lekko głową. Podniósł się z miejsca i sięgnął po telefon do kieszeni spodni.

- Mogę skorzystać z twojego gabinetu? Zadzwonię, może czegoś się dowiem, ale nic nie obiecuję. Ustalenie szczegółów może zająć kilka dni – gdy wampir przytaknął, Antony opuścił salon, a Aria pisnęła, podrywając się na równe nogi i tym samym zwracając na siebie uwagę pozostałych osób.

- To nie była hipnoza. Zaraz wracam! – ruszyła biegiem w głąb posiadłości, by wrócić po dłuższej chwili z jakimś zawiniątkiem pod pachą. Ułożyła notes obity ciemną skórą na stoliku i odezwała się z dumą, zadowolona z siebie, że nie sprzedała go, choć miała okazję nieźle na tym zarobić. Usiadła na klęczkach, a gdy podparła się na uszkodzonym nadgarstku zaraz skrzywiła się lekko. Szybko spojrzała na Athana, by dać mu do zrozumienia, że nic jej nie jest, gdy ten drgnął nerwowo chcąc się do niej zbliżyć.

- To dziennik watażki z Ukrainy, przywódcy bojówek kozackich. Ivan Krasnoszczekow.  Był wampirem, który później przeniósł się do Stanów, a że chłop lubił rozlew krwi, to jego obecność szybko wykryli łowcy – wyjaśniła kobieta, zaczynając wertować pożółkłe strony dziennika, szukając fragmentu, który ją interesował.

- Jak się domyślacie, polowali na niego sami Winchesterowie: Samuel i Deanton. Nie dziwię się, to kawał skurw....skurczybyka – Aria zaczerwieniła się lekko, gdy dotarło do niej, że po raz kolejny ugięła się pod wzrokiem Athana. Zrobiło jej się gorąco na samą myśl o tym, jak nad nią panował. Uwielbiała to uczucie.

- Był też niesamowicie inteligentny i przebiegły, dlatego trudno było im go wytropić. Spójrzcie na to – przesunęła dziennik na środek stołu, pokazując rysunki strzał z opisem mieszanek trucizn, którymi nasączone były groty. Każda strzała miała pióro w innym kolorem, co sprawiało że łatwo było je odróżnić.

- Czasy się zmieniły, strzały zastąpiono tym czymś. Ale kolory się zgadzają. Czerwona, jest zabójcza. Zielona chwilowo unieruchamia. Niebieska jest usypiająca. Pomarańczowa działa zarówno na ludzi, jak i na nadprzyrodzonych. Jest notatka: widziałem razu pewnego, jak brat mój z krwi mojej, w męczarniach konał. Jego ciało płonęło z bólu, gdy pożywiał się krwią. Usychał na moich oczach. Musiałem zakończyć jego męki. Innym razem, kwiaciarka ugodzona strzałą, wykonywała dokładnie polecenia Łowcy w czarnym kapeluszu. Ukrywała dwójkę Lykanów i ktoś na nią doniósł. Dobyła sztyletu i zadźgała swego ośmioletniego syna, bo tak nakazał jej łowca. Ocknęła się z letargu po niemal dobie, a widząc co uczyniła, powiesiła się na zapleczu. Była jeszcze ciepła, gdy zatopiłem w niej kły... – Aria odczytała fragment i wzdrygnęła się z niesmakiem. Pożywianie się na samobójcach jest wyjątkowo obrzydliwe, a do tego niegodne. Uważano, że osobie zmarłej należy się szacunek i nie powinno się bezcześcić zwłok, zwłaszcza kogoś, kto sam zakończył swój żywot.

- Jest jeszcze kolor czarny, ale nie ma opisu. Cóż, na tym dziennik się kończy, więc pewnie go dopadli. Biorąc pod uwagę te lotki, ktoś tu wzoruje się na Winchesterach i ich metodach. Ten martwy facet musiał oberwać czerwoną, a Emmet zieloną. Jest tu jeszcze informacja, że strzały muszą być wbite głęboko, wówczas ich działanie jest natychmiastowe. Może ten facet stał zbyt daleko lub po prostu nie wiedział, jak tego używać, dlatego Emmet nie został uruchomiony w całości tylko strącił czucie w ręce – Aria spojrzała na przyjaciela i posłała mu lekki, pokrzepiający uśmiech. Do rozmowy włączyła się nagle Jehanne, która najwyraźniej również coś sobie przypomniała.

- Słyszałam kiedyś o zakonie św. Patryka. To podobno jakiś odłam fanatyków, ale...ale łowcami nie są ludzie. Nie wiem, kto dokładnie i czy to prawda, bo nigdy ich nie spotkałam. Podobno tułali się po Europie, ale gdzieś zniknęli. Ostatni raz byli widziani w Polsce, gdzie zlikwidowali pokaźną kolonie strzyg. Tak mówił mi Adam, klient Żółwika. Pochodził z Polski, ale uciekł, gdy zaczęła się wojna. – wyjaśniła rudowłosa, delikatnie dotykając dłoni Ishmaela, który siedział obok niej. Widać było, że wiele ją to wszystko kosztowało, dlatego mężczyzna nie opuszczał jej nawet na krok.

- Myślicie, że ci Łowcy, to może być ten zakon św. Patryka? Tutaj nikt nie używał takiej broni, jak trujące strzały. Winchesterowie raczej nigdy nie dotarli do Europy, więc może faktycznie to jakiś dziwny odłam. – stwierdziła Aria z cichym westchnięciem. Spojrzała na Athanasiusa, jakby znał odpowiedź. Chciała poznać jego zdanie na ten temat. Do salonu wrócił Antony wyraźnie zaniepokojony.

- Ktoś dał im cynk o twoim przyjeździe i uznali, że jesteś dobrym celem. Dyplomata z USA, zamożny, wpływowy i z koneksjami. To mogła być jakaś bliska ci osoba albo wręcz przeciwnie, ktoś dowiedział się całkiem przypadkiem. Nie ma co gdybać, tylko jakoś się zabezpieczyć. Jadę teraz po Marisę, już do niej dzwoniłem żeby spakowała się na kilka dni. Wezmę też Twoją walizkę – skinął na Emmeta i pożegnał się z resztą, by zaraz opuścić posiadłość. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^