ROZDZIAŁ 168

Aria Vasco

  Wpatrywała się w niego szeroko rozwartymi oczyma i mrugała raz po raz ze zdziwieniem. Nie mogła uwierzyć w to, co się działo i w to, co słyszała z jego ust. Brednie, które opowiadał utwierdzały ją tylko w przekonaniu, że mieli poważny problem. Odbierał zupełnie na opak wszystko to, co próbowała mu przekazać, a jego zarzuty były co najmniej śmieszne. Zapętlił się w swojej rozpaczy, a Aria czuła, że była to w dużej mierze jej wina. Przecież mógł poprosić ją, aby została, powiedzieć, że nie czuje się na siłach, aby zostać sam. Sprawiał wrażenie rozluźnionego, kiedy opuszczała Blickling i nic nie wskazywało na to, że się załamie. Miała ogromne wyrzuty sumienia, choć starała się wmawiać sobie, że nie powinna tak się czuć. Athan miał pewną magiczną umiejętność, która polegała na tym iż potrafił sprawić, że obwiniała się o wszystko. Znowu pojawiła się myśl, że jest dla niego nieodpowiednia, że jest zbyt głupia, by zrozumieć, co się z nim dzieje. Nie zasługiwała na niego i na całą tę miłość, którą jej oferował. Ishmael miał rację, wykorzystywała go, pragnęła uwagi Athana i jego bliskości, a sama nie potrafiła dać mu tego, czego potrzebował. Ba! Ona nie miała pojęcia, czego mu było trzeba. Przerażało ją to, że nie potrafiła mu pomóc. Nie była w stanie odnaleźć złotego środka na wszystkie jego dolegliwości i zrozumieć, z czym się mierzy. Nie wiedziała już, czy chodziło o jego przeszłość, czy o to, że wyjechała do Londynu, czy o to, że chciała pracować. Nawarstwiło się trochę istotnych spraw i nie był w stanie tego dłużej dźwigać. Musiała go trochę odciążyć, ale do tego niezbędna była rozmowa, którą z wiadomych przyczyn musieli chwilowo przełożyć. Nie zamierzała już dłużej z nim dyskutować i próbować wytłumaczyć wszystkich szczegółów, bo nie miało to sensu, nie kiedy był w takim stanie. Musiała poczekać aż dojdzie do siebie, nawet jeśli będzie to trwało sto lat. Jego kolejne zarzuty sprawiły, że dowiedziała się iż nadal nosił w sobie urazę do niej, że odeszła sto lat temu. Nie zamierzała za to przepraszać, bo najwyraźniej wyparł z pamięci to, jak wtedy ją traktował. Jego zachowanie w tym momencie mogła nazwać miłym i przyjaznym, w porównaniu do tego sprzed stu lat. 

  Gdy minął ją bez słowa i obrzucił obojętnym spojrzeniem, serce jej pękło. Był tak blisko, a ona nie mogła go dotknąć, nie mogła wtulić się w niego i pocałować. Chciała dotknąć jego gładkich, miękkich włosów i owinąć je sobie wokół palca, jak to zwykle robiła. Poczuła ucisk w piersi i wstrzymała oddech, by nie zacząć szlochać, choć wszystko w środku paliło ją żywym ogniem. Gardło było ściśnięte, bo gdyby poluzowała je choć odrobinę, Athan usłyszałby, że wcale nie była taka silna za jaką ją uważał. Ona również miała w sobie obawy i wątpliwości, poczucie beznadziejności i lęki, nad którymi, co prawda, potrafiła panować, ale nie była od nich wolna. Teraz się bała, jak cholera. Ostatnie słowa wampira zmroziły jej krew w żyłach, ale nim zdążyła zareagować w jakikolwiek sposób, Athan opuścił gabinet. Nasłuchiwała jego kroków, a gdy ucichły, opadła bezwładnie na sofę i zasłoniła twarz dłońmi. Poczuła, jak na policzki wypływają długo watrzymywane łzy i jaką sprawia jej to ulgę. 

  - Kurwaaa... – jęknęła przeciągle. Podniosła się zaraz do siadu i chwyciwszy karafkę z wodą, stojąca na stoliku, cisnęła nią z impetem o ścianę. Naczynie roztrzaskało się w drobny mak, pozostawiając po sobie mokrą plamę na tapecie.  Miało być tak pięknie. Pff, mogłam wylegiwać się teraz na jakiejś rajskiej plaży. No i na co mi ta cała miłość? Co ja mam z tym wszystkim zrobić? Westchnęła zrezygnowana i podniosła się powoli, by opuścić gabinet. Musiała się gdzieś schować chociaż na chwilę, pozbierać myśli i szybko przystąpić do działania, by Athan znowu nie zrobił czegoś głupiego. Bóg jeden wiedział, co chodziło mu po głowie i do czego był zdolny. Dotarło do Arii, że wcale go nie zna i nie potrafi przewidzieć tego, jak mężczyzna się zachowa. Nie miała pojęcia o jego przeszłości, a teraz wiedza ta zaburzyła jej cały schemat działania Stwórcy, którego myślała, że dobrze zna. 

  W całym domu panowała dziwna, nieznośna cisza. Mogłaby przysiąc, że ten dom żył zgodnie ze swym właścicielem i jego nastrojami, a te zmieniały się, jak w kalejdoskopie.

  - Aria! – usłyszała za plecami znajomy głos, a kilka sekund później znalazła się w ciepłych objęciach Jehanne. Przymknęła na moment oczy i wtuliła się w dziewczynę z czułością. Potrzebowała tego, potrzebowała poczuć jej przyjemny, delikatny zapach włosów i skóry, który kojarzył jej się ze słońcem Toskanii. Otulał ją niczym niewidzialna kołderka. Czy Ish zwracał na to uwagę, gdy tulił ją do siebie? Och, z pewnością. 

  - Miło cię widzieć – przyznała, posyłając jej lekki uśmiech. Jehanne rozpromieniła się jeszcze  bardziej, co od razu podniosło Arię na duchu. Miała w sobie coś takiego, co sprawiało, że człowiek od razu robił się weselszy. 

  - No w końcu wszyscy wróciliście. Bez ciebie i Isha było tu nudno. Pani Adrianna jest cudowna, ale ciągle opowiada o jakimś programie telewizyjnym, Elif chyba. Streściła mi cały odcinek 933. Kymet daje Parli do zrozumienia, że ma w niej sojuszniczkę, jednocześnie krytykuje ją w rozmowie z Macide. Rywalizacja między Birce i Aknem trwa. Birce nie może znieść jego pewności siebie i, ku rozbawieniu Akna, na każdym kroku próbuje mu udowodnić swoją wyższość. Nie mam pojęcia, o co tam chodzi, ale ona bardzo to przeżywa – zdradziła Jehanne, na co Aria zachichotała, kręcąc przy tym głową. Gosposia nie raz zagadywała ją na temat telenoweli, a ona lubiła udawać, że ją to interesowało. Kobieta opowiadała wszystko z wielkim zafascynowaniem i uśmiechem. Widać było, że sprawiało jej radość. Aria nigdy nie lubiła przesiadywać przed telewizorem, ale pani Adrianna miała prawo robić ze swoją nieśmiertelnością to, co chciała. 

  - Widziałaś może Athana? – zapytał Vasco, zamierzając odszukać mężczyznę i spróbować porozmawiać z nim jeszcze raz. Dziewczyna przytaknęła i wyraźnie sposępniała. Domyśliła się zatem, że coś jest na rzeczy. 

  - Widziałam z tarasu, jak idzie w stronę tej strasznej rzeźby. Coś złego się z nim dzieje, prawda? Czy to z mojego powodu? Palnęłam coś głupiego pewnie i sprawiłam mu przykrość – wymamrotała cichutko, czemu Aria natychmiast zaprzeczyła.

  - To nie ma z tobą nic wspólnego. Nie martw się. Athanasius ma gorszy okres, ale słowo daję, że to nie przez ciebie. Rozświetlasz to miejsce swoją obecnością! Cieszy się, że tu z nami jesteś. Wszyscy się cieszymy, kochana. – zapewniła, obejmując ją raz jeszcze i delikatnie składając pocałunek na jej skroni. Jehanne rozluźniła się nieco i odwzajemniła uścisk. Aria pomyślała wtedy, że ona i Ish są zupełnym przeciwieństwem, a jednak potrafili znaleźć wspólny język. Ish wiele zyskał znajomością z rudowłosą. Skoro im się udało, to ona i jej Stwórca też są w stanie to zrobić. Pożegnała się z dziewczyną i ruszyła w stronę ogrodu i miejsca, którego nie znosiła. Przyprawiało ją o dreszcze swoją posępnością, ale teraz chociaż wiedziała, kogo przedstawiała rzeźba. Jego zmarłą żonę, tą którą zamordował i która nadal uciskała sumienie. Kiedy wcześniej dopytywała o tamto miejsce, zawsze ją zbywał, że to część Blickling i że była tu od zawsze. Z każdym kolejnym krokiem, który stawiała w stronę ‘’ grobowca’’, czuła jak całe jej ciało pokrywa gęsia skórka. Nie miała pojęcia, co powinna mu powiedzieć i jak zacząć rozmowę, ale było już za późno na wycofanie się z tego planu.

  - Zapomniałam cię zapytać, po której stronie łóżka wolisz spać? – odezwała się cicho, przystając w wąskiej ścieżce. Bała się podejść bliżej, ale nie ze względu na Athana, a na posąg. Czuła się nieswojo w jego pobliżu. Zagadnęła go być może w głupi sposób, ale dość miała na dzisiaj ciężkich i poważnych rozmów. Chciała rozluźnić atmosferę między nimi, a może to pozwoli mężczyźnie trochę się odprężyć. Powinni porozmawiać później, gdy opadną emocję i nie będą próbowali zadawać sobie bólu.

  - Nie chciałabym żebyś chodził niewyspany przez całą wieczność – dodała nieco ciszej, sugerując tym samym, że zamierza zostać z nim do końca, do ostatniego dnia swojego życia. Kiedy na nią spojrzał, uśmiechnęła się lekko, ale była w tym uśmiechu zawarta cała jej miłość do niego. Zaufanie, ciepło, oddanie, poczucie bezpieczeństwa, wdzięczność i nadzieja. Wierzyła, że może być między nimi dobrze i że dane im jest szczęśliwe zakończenie. Zrobi wszystko, aby tak się stało, nawet jeśli cały wszechświat sprzysięgnie się przeciw nim. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^