ROZDZIAŁ 35

 ATHANASIUS

     Bardzo, ale to bardzo mu się nie podobało, że Aria wiedziała aż tyle na temat trucizny, która zabiła Elijaha.

     Wsłuchując się w wyjaśnienia wampirzycy, sam nie wiedział, co myśleć. Niepokoiło go, z jaką pewnością kobieta rozszyfrowała, o którą toksynę chodziło i z jaką dokładnością ją opisała. Jej nagłe wyciszenie oraz delikatna mgiełka, która zasnuła jej spojrzenie wyraźnie wskazywały na to, że Aria miała z Oddechem Diabła więcej wspólnego, niż próbowała im wmówić. Znał ją zbyt dobrze, by nie zdawać sobie sprawy, że coś związanego z tą substancją dotykało ją osobiście. Athanasius zastanawiał się, co to mogło być. Czyżby w przeszłości była od tego uzależniona? Nie bardzo w to wierzył, zawsze traktując swoją Stworzoną jako bardzo rozsądną kobietę. Być może Elijah nie był pierwszą bliską jej osobą, która zmarła na tę truciznę, stąd tak bolesne wspomnienia? Teorii było wiele i żadna mogła nie okazać się prawdziwa.

     Athan nie wiedział, co się kryło pod tą zasnuwającą jej oczy mgłą. I choć miał wielką ochotę zapytać, jaka była prawda, wiedział, że mu nie odpowie. Nie tylko dlatego, że już dawno stracił status osoby zaufanej, ale przede wszystkim dlatego, że on sam nigdy nie chciał zdradzić jej choćby ułamka ze swojej przeszłości. Athanasius był chodzącą tajemnicą, czego Aria nie mogła mu wybaczyć. Dlatego też z pewnością by się przed nim nie otworzyła, aby wyjawić mu swoje sekrety.

     Jego rozmyślania przerwało wymienienie dobrze znanego mu nazwiska.

     — Kurt Blome? — powtórzył, mając nadzieję, że się przesłyszał. Kiedy jednak Aria z całą pewnością powtórzyła te dane, Athanowi momentalnie zrzedła mina. — Jeśli ten psychopata miał coś wspólnego ze śmiercią Elijaha, to niedobrze. Bardzo niedobrze.

     Matt rzucił mu spojrzenie pełne niezrozumienia, tym samym dając mu znak, że chętnie dowie się o nim czegoś więcej. I choć Athan miał taki zamiar, nie zdążył się nawet odezwać, gdyż głos znowu zabrała Aria. Wyraźnie pogrążona we własnym świecie, spoglądała pustym wzrokiem w przestrzeń, jak w transie recytując przepis na truciznę. I choć wpierw Athanasius wściekł się, gdy usłyszał przesiąknięte podejrzliwością pytania Matta, zaraz musiał się uspokoić. Atkinson był policjantem, więc nic dziwnego, że wypytywał o wszystko, co mogło być istotne. Poza tym tak doskonała znajomość receptury dziwiła także Athana. Dziwiła i bardzo martwiła.

     Nie miał żadnych wątpliwości, że ta substancja była Arii bliższa, niż próbowała im to wmówić.

     — Znalazłaś dziennik Blome’a w czyjejś piwnicy? — powtórzył wybranym z emocji tonem, uważnie przyglądając się Vasco. — W takim razie spotkało cię nadzwyczajne wręcz szczęście. Blome jest demonem w ludzkiej skórze, ale inteligencji nie można mu odmówić. Jestem zaskoczony, że popełnił taki szkolny błąd.

     Wsłuchiwał się uważnie w przemowę Arii, a następnie we wnioski Matta, które zdawały mu się całkiem sensowne. Sam poważnie zastanowił się nad ostatnią kwestią, a mianowicie nad faktem, że rzeczywiście Elijah mógł natknąć się na przemyt tego narkotyku i w ten sposób wpaść w kłopoty. Ta teza sprawiała wrażenie nadzwyczaj banalnej, ale właśnie ta banalność czyniła ją bardziej prawdopodobną.

     — Martwi mnie właśnie to, że Elijah miał bardzo duże wpływy — mruknął, lustrując spojrzeniem Matta i Arię.

     Nie umknęło jego uwadze zainteresowanie Atkinsa dekoltem jego Stworzonej, co momentalnie wzbudziło w nim odrazę i gniew. Ani myślał traktować Vasco jak swoją własność, więc nie mógł Mattowi zabronić tej przyjemności, co nie zmieniało faktu, że uważał to za wyjątkowo niskie i nieprzystające mu zachowanie.

     Jeszcze bardziej rozsierdził go delikatny uśmiech Arii, która wyraźnie dostrzegła to łakome spojrzenie Matta. Oboje zachowywali się jak podlotki na dyskotece, a sam Athan najwyraźniej wcale nie odbiegał od ich poziomu, czując tak wielką irytację spowodowaną tak małym gestem.

     — Elijah był politykiem — wznowił, starając się, by na jego obojętny wraz twarzy nie wpłynął żaden ślad choćby jednej emocji — i bez względu na to, jak dobry starał się być dla mieszkańców miasta, miał swoje poglądy, a także obowiązki. Polityka jest brudna i nie można wykluczyć, że miał przez to wielu wrogów. Blome to z kolei doskonały manipulator — przyznał gorzko. — Nie wątpię, że dzięki temu zyskał wiele wpływów i swoimi kanałami mógłby dostać się do ludzi, którzy mieli coś przeciwko Elijahowi. A skoro to on stworzył truciznę, która zabiła Eijaha, mamy prawo podejrzewać, że Blome miał z tym coś wspólnego. Chyba że, jak zauważyłeś, to jakiś naśladowca. To nam znacznie komplikuje sprawę. Ale lepsze to niż nic. Poza tym — uzupełnił nagle, gdy niespodziewanie coś przyszło mu do głowy — jeśli to naśladowca, to będzie się starał mordować w taki sam sposób, jak robił to Blome. Naśladowcy rzadko kiedy stosują inne motywy niż oryginał, ponieważ zwykle chcą się wygrzać w świetle sławy mordercy, którego naśladowali. Dodanie do morderstw własnych dodatków zniweczyłoby ten plan i odebrało kilka punktów popularności. W takim razie — zakładając, że trzymamy się teorii z tym psychopatą — trzeba by było przeanalizować morderstwa, jakich dopuścił się Blome. A dopuścił się ich bardzo wielu — dodał, odpowiadając na pytające spojrzenie Matta. — Jak przypuszczam — rzekł po chwili, zwracając się ku Arii — nie jesteś już w posiadaniu tego dziennika? To by nam wiele ułatwiło.

     Bez względu na to, czy Aria miała jeszcze ten dziennik czy nie, należało zebrać jak najwięcej materiałów dotyczących tego psychopaty. To był jedyny trop, jaki mieli, lecz Athana bardzo motywowała świadomość, że znaleźli cokolwiek. Najgorsze byłoby stanie w miejscu i zastanawianie się, od czego zacząć.

     — Każdy z nas ma swoje znajomości i wtyki — kontynuował, spoglądając z największą powagą na swoich rozmówców. — Zwróćcie się do swoich najstarszych znajomych i wypytajcie o Blome’a. Ja sam, choć jestem niewiele młodszy od niego, mało o nim wiem, głównie z własnej woli. Interesowanie się kimś tak brudnym samoistnie brudzi osobę zainteresowaną.

     Miał wielką ochotę się roześmiać, wsłuchując się we własny popis hipokryzji. Zadziwiała go umiejętność tak swobodnego potępiania Blome’a, który nie tylko zrobił tyle samo złego co Athan, ale może wręcz uczynił tego mniej. Zabawnie było oskarżać tego wampira o okrucieństwo, zabawnie było nazywać go psychopatą i wypowiadać się o nim z odrazą. Zabawnie było rzucać określeniami, które tak dobrze pasowały do niego samego.

     — Zawieź nas tam — odezwał się nagle, spoglądając twardo na Matthiasa. — Chcę na własne oczy zobaczyć to miejsce.

 

     Athanasius z trwogą pomyślał, że to było najbardziej nijakie miejsce na śmierć, jakie mógł sobie wyobrazić. I o ile samo morderstwo Elijaha była potworna, tak z jakiegoś powodu w Athana wwiercała się uporczywa myśl, że zasłużył na coś lepszego. Na lepsze odejście, na lepsze miejsce, na lepsze śledztwo.

     Tymczasem przed ich trojgiem prezentował się zupełnie zwyczajny skraj lasu porośnięty młodymi świerkami i brzózkami. Ten nijaki las otaczały równie nijakie pola i łąki, o tej porze zaśnieżone i zlewające się w jeden nijako-biały krajobraz. Nad nijaką ziemią wisiało nijakie, szare niebo, pozbawione nawet przecinających je ptaków.

     Wszystko dookoła było tak mdłe, że aż wzbudzało w Athanie gniew. Zwłaszcza że ten nudny obraz wyróżniały jedynie czarno-żółte policyjne taśmy, które ogradzały miejsce, w którym znaleziono ciało. I choć wszystkie ślady już zebrano, a teren zbadano, taśmy nadal straszyły.

     — Ostrożnie, niczego nie zadepczcie — ostrzegł Matt. — Spójrzcie — mruknął, wskazując kawałek dalej na odsłonięty fragment ścieżki polnej. — Teraz już tego tak dobrze nie widać, ale w tym miejscu znajdowały się dwa ślady sugerujące, że nieprzytomnego Elijaha tu przyciągnięto. Tam — wskazał na miejsce za taśmami, które powoli przykrywał delikatnie padający śnieg — znaleziono ciało, tam pod tym drzewem. Zasypano je tylko jakimś listowiem i zostawiono. Jakby nikomu nie zależało na tym, żeby je ukryć — tłumaczył. — To bez sensu. Zwykle mordercy starają się chociaż wykopać jakiś dół, tymczasem Elijaha porzucono w tym lesie jak worek śmieci — nieważne, że widoczny, najważniejsze, że usunięty. Tak jakby mordercy wręcz zależało na tym, by Elijah został znaleziony. Jakby morderca chciał się z nami bawić.

     — I to ma niby świadczyć o tym, że to było samobójstwo? — spytał z niedowierzaniem Athan. — Tak to miało wyglądać? Że Elijah ukrył się w lesie, żeby zabić się z dala od ciekawskich oczu, gdzie nikt go nie znajdzie, i wypił truciznę?

     Matt w milczeniu pokiwał głową.

     — Czy tylko mi się wydaje, że to wszystko jest jakieś… niedorobione? — spytał, nawet nie próbując ukryć wzbierającego w nim gniewu. — Jakby morderca nie mógł się zdecydować, czy upozorować samobójstwo, czy jednak zostawić ślad, że to on jest tym super mordercą, który zabił samego Elijaha Cavendisha! K##### MAĆ!

     Odwrócił się od taśm, odchodząc kawałek dalej. Odetchnąwszy głęboko, po raz pierwszy od bardzo dawna szarpnęła nim tak niespodziewana i ogromna wściekłość, że musiał ją z siebie wyrzucić. Krążąc nerwowo wokół, nie mógł pozbyć się myśli, że jakiś potwór zwyczajnie sobie z nimi igrał, mordując nie byle kogo, nie byle znajomego, nie byle płotkę, ale właśnie Elijaha — człowieka, który był bliski tak wielu i którego treścią życia było pomagania innym. Lecz ktoś miał to w pogardzie, postanawiając z zimną krwią go zamordować. Athanasius był pewien, że na koncie Elijaha nie znalazłaby się choćby jedna zabita mucha, dlatego czuł niewyobrażalne wręcz poczucie niesprawiedliwości, a także nienawiść do tego, który postanowił zabić jego przyjaciela.

     — Znajdę go — wysyczał do siebie — i rozerwę na strzępy własnymi rękami. Przysięgam.

     Dyszał ciężko, rozpalany od środka wściekłością, jaka na moment zamroczyła mu umysł. I nawet gdy ta zaczęła gasnąć, a Athan wyprostował się i powłóczył spojrzeniem po Arii i Matthiasie, nie zamierzał ich przepraszać za ten wybuch. Nie zamierzał przepraszać za użycie niewybrednych, mało kulturalnych słów, których zwykle starał się wystrzegać.

     Nie zamierzał przepraszać za przysięgę zemsty, którą właśnie złożył.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^