ARIA
Athan postanowił zahipnotyzować Strażnika, który koniec końców do
niczego im się nie przydał. Aria kilka lat temu związała się na krótko z pewną
dziewczyną o dźwięcznym imieniu Jasmine, która była frikiem komputerowym i
nauczyła wampirzyce tego i owego, co jak widać w tej chwili było dla nich na
wagę złota. O Jasmine rzecz jasna nie zamierzała wspominać swojemu Stwórcy i
wcale nie dlatego, że byłby zazdrosny, a jedynie z racji tego, że też chciała
mieć przed nim kilka sekretów. Po usunięciu nagrać i zabraniu wina, z powodu
którego zginęło tylu ludzi, wrócili do samochodu i opuścili doki. Vasco
cieszyła się, że wracali do posiadłości i teraz będzie mogła skupić się tylko
na Elijahu, którego tak cholernie jej brakowało. Chciałaby móc powiedzieć mu o
wszystkim, a on dałby jej jakąś dobrą radę i sprawił, że cały niepokój
zniknąłby od razu. Taki właśnie był i za to wszyscy bardzo go kochali i
szanowali. Nie było istoty, z którą nie potrafiłby się dogadać, dlatego jego
partnerzy w interesach zazwyczaj byli również jego dobrymi znajomymi, którym
nawet nie przyszłoby do głowy, by go oszukać czy znieważyć. Aria będąc jeszcze
wampirzym podlotkiem, gdy zaczynała swoją naukę i dopiero co wkraczała w ten
świat, myślała, że Cavendish jest królem krwiopijców, do czego przyznała się
nieco później i co stało się rodzinną anegdotą opowiadaną na spotkaniach.
Elijah był łagodnym stworzeniem, który zjednywał sobie innych dobrocią,
mądrością i poczuciem humoru.
Marisa czekała na nich w oranżerii i jak można było się spodziewać, była
w towarzystwie Antonego, który wyraźnie się speszył, gdy tylko ich zobaczył.
Nie było czasu uzgadniać wersji wydarzeń, więc Aria improwizowała licząc, iż
Athan zaufa jej intuicji i nie zdradzi wdowie, póki co, tego co naprawdę stało
się w dokach. Nie chciała zamartwiać jej jeszcze bardziej, a już z pewnością
nie chciała omawiać tego przy, bądź co bądź, nieznajomym.
— Długo was nie było. Czy coś się stało? — zapytała kobieta wstając z
ławeczki i wychodząc im na przeciw, gdy tylko przekroczyli próg. Antony zrobił
to samo, nie ustępując kroku Marisie, co doprowadzało Vasco do białej gorączki.
Parszywy typ. Arii pękało serce na jej widok, bo niegdyś pogodna i
serdeczna kobieta stawała się z każdą chwilą bardziej przygaszona. Na jej
pięknej twarzy pojawiły się drobne bruzdy, jakby nagle zaczęła się starzeć z
tęsknoty.
— Athanasius zabrał mnie na
randkę i przez to zleciało nam nieco dłużej, ale sama wiesz, nie mogłam
odmówić. Patrzył na mnie tymi swoimi maślanymi oczkami, ooo, spójrz właśnie
tak. Kto by się oparł? — skłamała, ale robiła to w słusznej sprawie. Wiedziała,
że to nie spodoba się mężczyźnie, jednak później powinien być jej za to
wdzięczny. Zerknęła na Antonego, który wyglądał na zaskoczonego jej słowami,
jakby spodziewał się usłyszeć coś zupełnie innego.
— Wino bezpiecznie dotarło do winnicy, a ostatnia sprawa Elijaha jest
już zakończona. Teraz możemy skupić się tylko na nim — oznajmiła, obejmując
przyjaciółkę. Marisa spojrzała zaskoczona na wampira stojącego u boku Arii i
uśmiechnęła się od ucha do ucha.
— Wiedziałam, że się dogadacie! Jesteście wprost dla siebie stworzeni i
cieszę się, że poszedłeś w końcu po rozum do głowy, Athanasiusie. Taka
dziewczyna nie będzie czekała na ciebie w nieskończoność. Widzę, jak przy niej
na nowo ożyłeś — słowa sprawiły ból, bo nie miały nic wspólnego z
rzeczywistością. Dziewczyna spojrzała na Athana i pozostając w swej roli,
przylgnęła do jego ramienia, wtulając się w jego marynarkę. Zadrżała, gdy
poczuła jak mężczyzna ją obejmuje, bo zupełnie się tego nie spodziewała. Była
wręcz pewna, że ten wszystkiemu zaprzeczy, a jednak podjął grę. Domyślała się,
że skłonił go ku temu uśmiech wymalowany na twarzy pani Cavendish, który
rozpromieniał jej zasmucone oczy.
— No mów mi szybko, gdzie byliście. Poczekaj, nie mów! Zgadnę! Włoska
knajpka na rogu Abbey Road? Tam jest cudownie, mówiłam kiedyś Athanowi, żeby
cię tam zabrał — zaszczebiotała, zasłaniając na moment usta ręka, jakby
wpatrywała się w coś, co zapierało dech w piersiach. Aria czuła się podobnie z
myślą, że wampir rozmawiał o niej z Marisą, a że ta nadal niestrudzenie
próbowała ich ze sobą połączyć.
— Zgadłaś! Zupa Minestrone jest tam obłędna, no i oczywiście krewetki.
Dobrze, że mamy inną przemianę materii niż ludzie, bo gdybym została tam chwilę
dłużej, to pewnie bym pękła. — stwierdziła dziewczyna śmiejąc się wraz z Marisą
wesoło, przyłapując się na tym, jak łatwo przychodzi jej kłamstwo na temat
wyimaginowanego związku z Athanasiusem.
— Doprawdy, Mariso miałaś rację. Oni są przesłodcy razem. Nawet nie
wiecie, jak bardzo się cieszę, że mogłem was poznać. Elijah wiele mi o was
opowiadał, wiem dosłownie w s z y s t k o — wymruczał Antony, a Aria wiedziała,
że ostatnie słowo, na które postawił taki nacisk nie jest bez znaczenia. Pani
Cavendish zdawała się nie dostrzegać uszczypliwości, ale nie można było jej za
to winić, wszak zaraz pochowa ukochanego męża. Vasco zerknęła na Athana, który
cały czas ją obejmował, a ona czuła, że się rozpływa. Była przy nim taka
malutka i drobna, a on górował nad całym towarzystwem zebranym w oranżerii.
Twarz miał skupioną, jak zawsze, a oczy nieco bardziej przymrużone, jakby
właśnie bardzo się nad czymś głowił. Aria od zawsze chciała móc czytać w jego
myślach, chociaż czasem się bała, czy przypadkiem by jej to nie zabiło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz