ARIA
Miała wrażenie, że
od przyjazdu do szpitala minęły całe wieki i chociaż była zła na Athana, to
jednak również się o niego martwiła. Był najważniejszą osobą w jej życiu i nie
chciała, aby coś mu się stało, nie chciała, aby odczuwał ból. Miała żal, że
zawsze karmił ją zaledwie półprawdą i przez te wszystkie lata nigdy nie
powiedział jej o swoich wątpliwościach, co do ich wspólnego jestestwa.
Przygarnął ją, dał dach nad głową i zaoferował luksusy, o których nigdy
wcześniej nawet nie marzyła. Nie mogła wrócić do rodziny, bo to naraziłoby ich
na niebezpieczeństwo, zwłaszcza że na początku nie potrafiła kontrolować
swojego pragnienia krwi. Później było już za późno i nie chciała mieszać w
głowie nikomu, bo przecież ją pochowali. Athan mógł porzucić ją na ulicy, by
radziła sobie sama jak inne podobne jej istoty. Stałaby się bestią oszalałą na
punkcie zabijania i koniec końców trafiłaby na jakiegoś łowcę, a było ich wtedy
wielu na całym świecie. Najwięksi fanatycy, którzy nazywali siebie Stróżami,
uważali, że epidemia Hiszpanki i Gruźlicy w Anglii była sprawką krwiopijców i
należy wytępić tą paskudną rasę. Czasy były niebezpieczne dla wszystkich
nadprzyrodzonych i nawet istoty o wielkiej sile i mocy bały się opuszczać swoje
kryjówki w obawie przed łowcami. Polowania na czarownice, odławianie wilków i
wampirów, których później torturowano miesiącami byle tylko zdradzili swoich
pobratymców były na porządku dziennym. Aria doceniała wszystko, co dla niej
zrobił i zrobiłaby wszystko, aby się odwdzięczyć, ale problem polegał na tym,
że Athanasiusa nie dało się zadowolić. Zawsze i we wszystkim było jakieś
"ale" i ten jego oceniający wyraz twarzy, który mówił jedno — ja
zrobiłbym to lepiej. Nie raz ściskało ją w brzuchu ze stresu, gdy powierzał jej
jakieś zadania i choć dawała z siebie wszystko za każdym razem, to nie potrafił
się przełamać i zaufać jej na tyle by uczynić ją swoją asystentką czy partnerką
w interesach. Była jedynie chłopcem na posyłki, który przynosi kawę i którego
można przelecieć na biurku w gabinecie. Na tą sferę ich relacji akurat nie
mogła narzekać, bo w łóżku dogadywali się doskonale i oboje wiedzieli, czego
chcą, co im sprawia największą przyjemność i jak zadowolić drugą stronę. To
było niepojęte, jak można doskonale się rozumieć i do siebie pasować, a zarazem
zupełniej nie współgrać.
Wstała na dźwięk
swojego imienia wypowiadanego przez nieznajomą kobietę. Wywnioskowała po
wcześniejszym opisie Davida, że przed nią stał nie kto inny, jak Irina we
własnej osobie. Wampirzyca bezceremonialnie chwyciła ją w objęcia i zaczęła
ściskać, by wkrótce potem dać jej dwa soczyste buziaki w oba policzki.
— Ależ wyrosłaś,
cudownie. Jesteś taka piękna — podziwiała ją, uśmiechając się od ucha do ucha.
Aria poczuła lekkie zakłopotanie, choć nie należała do wstydliwych osób, jednak
takie bezpośrednie pochwały były dla niej czymś nowym. Nie przywykła do tego,
że inne wampiry są szczerze miłe, a ich komplementy mają jakiekolwiek
odniesienie do prawdy.
— Dziękuję. Irina,
tak? David wspominał o pani wkładzie w moją przemianę. Chciałabym podziękować,
to wiele dla mnie znaczy — odezwała się cicho, spoglądając na kobietę z lekkim
uśmiechem. Ucięły sobie krótką pogawędkę, która zakończyła się w momencie, gdy
dołączył do nich Athanasius. Wszyscy się pożegnali, a wampir obiecał odwiedzić
szpital niebawem, co pewnie było tylko grzecznościowym zwrotem. Aria nie wiedziała,
dlaczego w ogóle przestał leczyć, bo było to coś, co kochał i zawsze mówił o
tym w pozytywny sposób.
Zatrzymała się, gdy
usłyszała jego prośbę i nie próbowała nawet kryć swojej niechęci.
Przysłuchiwała się z uwagą, gdy wygłaszał swój monolog i nagle coś zaświtało
jej w głowie, jedna myśl, która nie dawała jej spokoju przez te wszystkie lata
po śmierci.
— Mój ojciec
wiedział, jak mnie uratowałeś, prawda? Wiedział, czym się stałam — odezwała się
cicho, podobnie jak on, wpatrując się w oczy swojego rozmówcy. Ojciec domyślił
się zapewne, kim jest Athanasius i zwrócił się o pomoc do jedynej istoty, która
mogła jej pomóc. Matka w życiu by się na to nie zgodziła, bo pochodziła z
religijnej rodziny, ale ojciec jako człowiek oświecony zdawał sobie sprawę z
istnienia różnorakich kreatur o nadludzkich zdolnościach. Wiele podróżował,
bywał w odległych krańcach świata i widział nie jedno, więc byle wampir w
lekarskim fartuchu nie robił na nim wrażenia. Poczuła coś dziwnego, jakby żal
mieszał się z wdzięcznością. Miała ochotę krzyczeć i płakać jednocześnie, ale i
radowała się z tego, że ma tak wspaniałe życie.
— Ostatnio często
mnie przepraszasz — zauważyła, wzdychając cicho. Stali na parkingu przed
szpitalem, pokierowani w te stronę przez Davida, który ściągnął auto Athana z
doków i zajął się posprzątaniem magazynu, do którego teraz musieli wrócić po
wino.
— Teraz nie
pragniesz mojej obecności, nie chcesz abym była u twego boku. Dlaczego?
Dlaczego nie jestem dla ciebie wystarczająca? Liczę na szczerą odpowiedź —
powiedziała, nie przestając go obserwować. Nie miała pojęcia co było powodem
tego, że ciągle ją odtrącał i odrzucał jej pomoc. W magazynie miała trzymać się
z daleka, nie chciał by jechała z nim do szpitala i co najważniejsze, Aria
odniosła wrażenie, że był zaskoczony jej obecnością u Cavendishów. Czyżby
myślał, że przegapiłaby pożegnanie Elijaha?
— Nigdy nie chciałam
sprawić ci zawodu i zawsze postępowałam tak, jak chciałeś. Byłam na twoje każde
zawołanie i wiem, że ty również zrobiłbyś dla mnie wszystko, ale ja wcale nie
chciałam wszystkiego. Chciałam tylko ciebie, Athanasusie. Uciekałeś gdzieś
myślami, znikałeś na kilka dni i niczego nie chciałeś wyjaśnić. Z jakiegoś
powodu odcinałeś się ode mnie, odgradzałeś murem aż w końcu dotarło do mnie, że
lepiej będzie ci beze mnie, że moja obecność jest dla ciebie uciążliwa. —
wyjaśniła, odwracając na moment wzrok gdzieś w bok. Ciężko było jej wracać
wspomnieniami do dnia, w którym wyjechała, ale najwyraźniej ona również musiała
mu coś wyjaśnić. To wszystko nie było do końca tak, że po prostu nie mogła
usiedzieć w miejscu, więc spakowała manatki i wsiadła do pociągu byle jakiego.
Walczyła z podjęciem decyzji kilka miesięcy licząc na to, że ich relacje wrócą
na właściwe tory i jakoś się dogadają. Między zajebistym seksem były też inne
wspaniałe chwile, ale coraz częściej Athan odpływał w krainę swoich myśli,
czego Aria nie potrafiła znieść i zrozumieć. Uważała, że mężczyzna powinien
mówić jej o wszystkim, co go trapi, bo tylko tak będzie mogła go wesprzeć.
Jeśli zrobił coś złego, coś co zjadało go od środka, to ona nigdy nie będzie go
oceniać i postara się zrozumieć. Powszechnie wiadomo, że wyznanie grzechów
oczyszcza dusze i pozwala ruszyć dalej, jednak z jakiegoś powodu Athanasius
unikał tego, jak diabeł wody święconej. Karał się za coś i zamęczał wyrzutami
sumienia, które niestety wpływały negatywnie na ich związek.
— Przepraszam, że
znowu czujesz się źle przeze mnie — wymamrotała, wwiercając spojrzenie we
własne buty, które teraz wydawały się jej bardzo interesujące.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz