ARIA
David zjawił się
zaskakująco szybko i był doprawdy zaskakujący w całym swym majestacie. Różnił
się praktycznie wszystkim od Athanasiusa, a pierwszą rzeczą, która najbardziej
rzucała się w oczy było gadulstwo i dość specyficzne poczucie humoru. Jej
Stwórca nigdy nie pozwalał sobie na tego typu odzywki, a jego przyjaciel wręcz
odwrotnie i było w nim coś, co sprawiało, że od razu dało się go lubić.
Zazwyczaj kobieta potrzebowała dłuższej chwili, aby się do kogoś przekonać, a
Bishopowi zaufała od razu. Lekarz nie cackał się z Athanem tak, jak robili to
inni i pewnie właśnie dlatego obaj panowie bardzo się lubili. Pracowali ze sobą
od zawsze i zapewne znali się na wylot, a fakt, iż David doglądał jej gdy była
jeszcze człowiekiem wzbudził w niej dziwne uczucie, takie którego dawno już jej
dusza nie doświadczyła i o jakiego istnieniu praktycznie zapomniała. Strach
przed śmiercią. Kiedy była chora, to uczucie nie odstępowało jej na krok i choć
starała się zachowywać pogodność ducha, by nie martwić rodziców i brata, to w
głębi drżała, przerażona tym, że za moment zniknie i stanie się jedynie smutnym
wspomnieniem.
— Pamiętam cię,
przynosiłeś mi pomarańcze! — odezwała się z szerokim uśmiechem, spoglądając na
prowadzącego auto mężczyznę. Kręciło się przy niej wielu lekarzy i gdyby miała
spamiętać ich wszystkich, to pewnie musiałaby nosić na plecach dodatkową głowę.
Gruźlica i Hiszpanka nie oszczędzały nikogo, nawet tych którzy nieśli pomoc
innym, stąd duża rotacja personelu w szpitalu. Wszyscy starali się być mili i
starali się ulżyć jej w cierpieniu, jednak koniec końców i tak odeszła z tego
świata. Trwało to zaledwie kilka minut, ale śmierć trzymała ją w swych
objęciach i tego, co wtedy czuła nie da się opisać. Wszechogarniająca, ciemna
otchłań bez dna pochłaniała ją sekunda po sekundzie, zaciskała swe szpony na
jej gardle i nawoływała ją do pozostania w tych czeluściach. Aria chciała żyć
za wszelką cenę, więc wyrwała się z jej ramion i zaczęła kroczyć w wieczności.
Cały monolog Davida
był jakże interesujący i niezwykle trafny, jeśli chodziło o to, co mówił na
temat Athana. Dowiedziała się jednak kilku rzeczy, które wampir postanowił
zachować dla siebie, a między innymi to, że wcale jej nie chciał i zamierzał
oddać Elijahowi niczym kundla i że do całej tej przemiany, do ocalenia jej,
został nakłoniony przez wspomnianą Irinę. To zabolało i niemal wypalało w jej
piersi jakiś dziwny znak, który miał przypominać jej, że jedyna osoba, którą
pokochała szczerze mimo wszystkich demonów, wszystkich wad i cholernie mało
zalet, wcale jej nie chciała. Czuła się, jak niechciany dzieciak, którego
zaadoptowano z braku laku, by podnieść sobie morały lub pochwalić się znajomym
swoim altruizmem.
— Koniecznie muszę
poznać Irinę i podziękować za uratowanie. Gdyby nie ona, to nasz szanowny
Athanasius przeszedłby dalej i nawet nie zwrócił na mnie uwagi. — stwierdziła,
posyłając Davidowi szeroki uśmiech. Mężczyzna nie mógł odgadnąć prawdziwego
sensu jej słów, które znał tylko Athan i zapewne będzie później próbował jej
wszystko wytłumaczyć. Prychnęła w duchu, nie mając ochoty słuchać jego
biadolenia, którym zapewne ją uraczy po operacji. Ciekawe, czy będzie miał na
tyle odwagi, aby powiedzieć jej szczerze, że miał głęboko w poważaniu ją i jej
rodzinę, że miał gdzieś błagania ojca, który oddałby wszystko, by tylko jego
córeczka wróciła do domu.
— Przywiązanie to
rzecz względna i można się go wyuczyć, jak na przykład sztuki lekarskiej.
Istnieje coś takiego, co nazywamy teorią więzi. W naszą świadomość
"wdrukowuje się" jakiś obiekt kojarzący się z daną osobą i w
rzeczywistości przywiązujemy się do tego obiektu, a nie do osoby, która go
reprezentuje. — powiedziała cicho, nawiązując do wzmianki Bishopa jakoby Aria
miała jakikolwiek wpływ na podejmowane przez Athanasiusa decyzje. Jeśli kiedyś
myślała, że tak jest, to dawno już z tych myśli wyrosła i przestała być naiwną
dziewczynką czekającą na ochłapy aprobaty swego Stwórcy.
— Istnieją nawet
różne style przywiązania, na przykład styl unikający. Osoba unika bezpośredniego
kontaktu, tylko czasami spotyka się z bliższymi osobami, ale nie zależy jej na
tworzeniu jakichkolwiek związków — nie bez powodu wymieniła akurat ten styl.
Dobrze wiedziała, że siedzący na tylnym siedzeniu mężczyzna zorientuje się, że
jest to aluzja skierowana do niego.
— Niesamowite
rzeczy! Wiedziałeś o tym, przyjacielu? Cóż za niezwykłe dziewczę, doprawdy.
Zazdroszczę ci takiej Stworzonej i jestem trochę zły, że nie chciałeś oddać jej
mi. Uchyliłbym ci nieba, kochana — niemal wymruczał wampir, a Aria miała wielką
ochotę podrapać go po brodzie, gdy posłał jej słodki uśmiech.
Kiedy obaj zniknęli za drzwiami sali zabiegowej, dziewczyna oparła się plecami o chłodną ścianę i westchnęła głośno. Nie spodziewała się zupełnie, że przyjazd do Anglii będzie kosztował ją aż tak dużo. Ułożyła sobie w głowie już wszystko, a przynajmniej tak jej się wydawało aż tu nagle cały jej świat został przewrócony do góry nogami za sprawą Athana, a on nawet się o to nie starał. Rozejrzała się po korytarzu i ruszyła w stronę automatu z napojami, aby kupić sobie cole, którą wypiła duszkiem. Trochę za mocno uderzyła w automat i wraz z napojem wypadł również lizak wiśniowy, którego niemal od razu wpakowała sobie do ust. Czekała grzecznie na zakończenie zabiegu, by móc wrócić do magazynu i dokończyć powierzone przez Marisę zadanie. Nie była pewna, ile czasu minęło, ale nie więcej niż godzina, a drzwi do sali otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Athanasius siedział na łóżku i zapinał koszulę, a David krzątał się wokół niego sprzątając zakrwawioną gazę. Wychodząca pielęgniarka dała jej znać, że już po wszystkim, a pacjent będzie żył. W pierwszym odruchu chciała wejść do środka, ale uznała, że starym druhom należy się chwila sam na sam, by mogli sobie porozmawiać. Nie chciała podsłuchiwać, dlatego wyciągnęła telefon i ubrała słuchawki, dając im nieco prywatności. Nawet Duncan Laurence wiedział, jak Aria się czuła...
All I know, all I know
Loving you is a losing game
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz