ROZDZIAŁ 27

 ARIA

  David zjawił się zaskakująco szybko i był doprawdy zaskakujący w całym swym majestacie. Różnił się praktycznie wszystkim od Athanasiusa, a pierwszą rzeczą, która najbardziej rzucała się w oczy było gadulstwo i dość specyficzne poczucie humoru. Jej Stwórca nigdy nie pozwalał sobie na tego typu odzywki, a jego przyjaciel wręcz odwrotnie i było w nim coś, co sprawiało, że od razu dało się go lubić. Zazwyczaj kobieta potrzebowała dłuższej chwili, aby się do kogoś przekonać, a Bishopowi zaufała od razu. Lekarz nie cackał się z Athanem tak, jak robili to inni i pewnie właśnie dlatego obaj panowie bardzo się lubili. Pracowali ze sobą od zawsze i zapewne znali się na wylot, a fakt, iż David doglądał jej gdy była jeszcze człowiekiem wzbudził w niej dziwne uczucie, takie którego dawno już jej dusza nie doświadczyła i o jakiego istnieniu praktycznie zapomniała. Strach przed śmiercią. Kiedy była chora, to uczucie nie odstępowało jej na krok i choć starała się zachowywać pogodność ducha, by nie martwić rodziców i brata, to w głębi drżała, przerażona tym, że za moment zniknie i stanie się jedynie smutnym wspomnieniem.

  — Pamiętam cię, przynosiłeś mi pomarańcze! — odezwała się z szerokim uśmiechem, spoglądając na prowadzącego auto mężczyznę. Kręciło się przy niej wielu lekarzy i gdyby miała spamiętać ich wszystkich, to pewnie musiałaby nosić na plecach dodatkową głowę. Gruźlica i Hiszpanka nie oszczędzały nikogo, nawet tych którzy nieśli pomoc innym, stąd duża rotacja personelu w szpitalu. Wszyscy starali się być mili i starali się ulżyć jej w cierpieniu, jednak koniec końców i tak odeszła z tego świata. Trwało to zaledwie kilka minut, ale śmierć trzymała ją w swych objęciach i tego, co wtedy czuła nie da się opisać. Wszechogarniająca, ciemna otchłań bez dna pochłaniała ją sekunda po sekundzie, zaciskała swe szpony na jej gardle i nawoływała ją do pozostania w tych czeluściach. Aria chciała żyć za wszelką cenę, więc wyrwała się z jej ramion i zaczęła kroczyć w wieczności.

  Cały monolog Davida był jakże interesujący i niezwykle trafny, jeśli chodziło o to, co mówił na temat Athana. Dowiedziała się jednak kilku rzeczy, które wampir postanowił zachować dla siebie, a między innymi to, że wcale jej nie chciał i zamierzał oddać Elijahowi niczym kundla i że do całej tej przemiany, do ocalenia jej, został nakłoniony przez wspomnianą Irinę. To zabolało i niemal wypalało w jej piersi jakiś dziwny znak, który miał przypominać jej, że jedyna osoba, którą pokochała szczerze mimo wszystkich demonów, wszystkich wad i cholernie mało zalet, wcale jej nie chciała. Czuła się, jak niechciany dzieciak, którego zaadoptowano z braku laku, by podnieść sobie morały lub pochwalić się znajomym swoim altruizmem.

   — Koniecznie muszę poznać Irinę i podziękować za uratowanie. Gdyby nie ona, to nasz szanowny Athanasius przeszedłby dalej i nawet nie zwrócił na mnie uwagi. — stwierdziła, posyłając Davidowi szeroki uśmiech. Mężczyzna nie mógł odgadnąć prawdziwego sensu jej słów, które znał tylko Athan i zapewne będzie później próbował jej wszystko wytłumaczyć. Prychnęła w duchu, nie mając ochoty słuchać jego biadolenia, którym zapewne ją uraczy po operacji. Ciekawe, czy będzie miał na tyle odwagi, aby powiedzieć jej szczerze, że miał głęboko w poważaniu ją i jej rodzinę, że miał gdzieś błagania ojca, który oddałby wszystko, by tylko jego córeczka wróciła do domu.

  — Przywiązanie to rzecz względna i można się go wyuczyć, jak na przykład sztuki lekarskiej. Istnieje coś takiego, co nazywamy teorią więzi. W naszą świadomość "wdrukowuje się" jakiś obiekt kojarzący się z daną osobą i w rzeczywistości przywiązujemy się do tego obiektu, a nie do osoby, która go reprezentuje. — powiedziała cicho, nawiązując do wzmianki Bishopa jakoby Aria miała jakikolwiek wpływ na podejmowane przez Athanasiusa decyzje. Jeśli kiedyś myślała, że tak jest, to dawno już z tych myśli wyrosła i przestała być naiwną dziewczynką czekającą na ochłapy aprobaty swego Stwórcy.

   — Istnieją nawet różne style przywiązania, na przykład styl unikający. Osoba unika bezpośredniego kontaktu, tylko czasami spotyka się z bliższymi osobami, ale nie zależy jej na tworzeniu jakichkolwiek związków — nie bez powodu wymieniła akurat ten styl. Dobrze wiedziała, że siedzący na tylnym siedzeniu mężczyzna zorientuje się, że jest to aluzja skierowana do niego.

   — Niesamowite rzeczy! Wiedziałeś o tym, przyjacielu? Cóż za niezwykłe dziewczę, doprawdy. Zazdroszczę ci takiej Stworzonej i jestem trochę zły, że nie chciałeś oddać jej mi. Uchyliłbym ci nieba, kochana — niemal wymruczał wampir, a Aria miała wielką ochotę podrapać go po brodzie, gdy posłał jej słodki uśmiech.

   Kiedy obaj zniknęli za drzwiami sali zabiegowej, dziewczyna oparła się plecami o chłodną ścianę i westchnęła głośno. Nie spodziewała się zupełnie, że przyjazd do Anglii będzie kosztował ją aż tak dużo. Ułożyła sobie w głowie już wszystko, a przynajmniej tak jej się wydawało aż tu nagle cały jej świat został przewrócony do góry nogami za sprawą Athana, a on nawet się o to nie starał. Rozejrzała się po korytarzu i ruszyła w stronę automatu z napojami, aby kupić sobie cole, którą wypiła duszkiem. Trochę za mocno uderzyła w automat i wraz z napojem wypadł również lizak wiśniowy, którego niemal od razu wpakowała sobie do ust. Czekała grzecznie na zakończenie zabiegu, by móc wrócić do magazynu i dokończyć powierzone przez Marisę zadanie. Nie była pewna, ile czasu minęło, ale nie więcej niż godzina, a drzwi do sali otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Athanasius siedział na łóżku i zapinał koszulę, a David krzątał się wokół niego sprzątając zakrwawioną gazę. Wychodząca pielęgniarka dała jej znać, że już po wszystkim, a pacjent będzie żył. W pierwszym odruchu chciała wejść do środka, ale uznała, że starym druhom należy się chwila sam na sam, by mogli sobie porozmawiać. Nie chciała podsłuchiwać, dlatego wyciągnęła telefon i ubrała słuchawki, dając im nieco prywatności. Nawet Duncan Laurence wiedział, jak Aria się czuła...

All I know, all I know

Loving you is a losing game

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^