ARIA
Wiele uczuć na raz
próbowało się z niej wydostać i choć było to bolesne, trzymała je mocno w
ryzach. Trudno było jej skupić się na konkretnym celu, który wyznaczyła Marisa,
bo myśli zaprzątało jej coś zgoła innego. Nie chciała zawieść przyjaciółki
zwłaszcza w takiej chwili, ale jeśli miała być szczera, to była na nią nieco
zła. Zawsze aż nadto interesowała się sprawami innych, była dobrą obserwatorką
i wiedziała, kiedy kogoś coś gryzie. Chciała by wszystkie niesnaski były
zażegnane od razu, by nie było czasu na gniew i rozpamiętywanie, jednak nie zawsze
tak się dało. Niekiedy potrzebny był czas, który załagodzi nazbyt negatywne
odczucia i pozwoli spojrzeć na dany problem ze spokojem z innej perspektywy.
Wiedziała, że nie ma złych intencji, ale sama chciała decydować, kiedy z kimś
rozmawiać, a kiedy akurat nie ma na to ochoty. Relacje Arii i Athanasiusa były
bardzo skomplikowane i prawdopodobnie sami nie wiedzieli, co z tym wszystkim
zrobić. Czy próbować wyjaśniać cokolwiek, czy rozjechać się po pogrzebie i
wrócić do swojego życia, bez siebie. Możliwe, że było to jedyne dobre wyjście.
Nie zamierzała
protestować, gdy wampir wybrał swój samochód i postanowił prowadzić. Jej auto
stało dalej, więc upieranie się w tej kwestii było bezsensowne. Gdy ruszyli
panowała między nimi grobowa cisza, która dosłownie ją dobijała, ale ani
myślała się odezwać. Oparła się o okno i udawała, że podziwia widoki, które
miała wyryte w pamięci niczym zdjęcia. Ileż to razy pokonywała tą trasę?
Pamiętała doskonale, jak z Emmetem jeździli tędy konno, gdy ulica była jeszcze
wybrukowana kamieniami, a w sąsiedztwie było zaledwie kilka małych domów.
Chciała, by tamte czasy wróciły, by Elijah wrócił. Wszystko przy nim było
łatwiejsze, nawet jej uczucia do Athanasiusa.
Mężczyzna zaskoczył
ją po raz pierwszy od dawna, bo zdecydował się zagaić rozmowę, zgrabnie
omijając niewygodny temat. Odwróciła głowę, by móc na niego spojrzeć, ale zaraz
tego pożałowała, bo poczuła, że chce go przeprosić, jednak nie miała pojęcia za
co. Ot tak, po prostu, żeby już się nie kłócić i żeby było między nimi dobrze.
Dopiero teraz zorientowała się, że ma ściśnięte brwi, a jej twarz zdradza wiele
emocji. Rozluźniła się nieco i podjęła rozmowę o Antonym.
— Znał zapis
testamentu zanim Marisa go odczytała. Powiedział mi, co Elijah mi podarował
i... — urwała, przypominając sobie, że Athan miał być dla niej persona non
grata. Popatrzyła na niego zmieszana, wracając spojrzeniem do okna i szybko
analizując wszystkie za i przeciw dotyczące zdradzenia mu całego przebiegu
rozmowy.
— Zjedź na pobocze,
proszę — szepnęła, poprawiając się nieco na siedzeniu. Wiedziała, że nie będzie
już odwrotu, jeśli powie wampirowi o zarzutach de Clarea i tym samym rozpęta
wojnę. Nie potrafiła jednak puścić tego mimo uszu i udawać, że jego oskarżenia
nie miały miejsca. Mężczyzna zrobił to, o co poprosiła Aria i zatrzymał
samochód na poboczu, gdy miał taką możliwość.
— Wydawał się miły,
a później rzucił luźno, że mogłam mieć coś wspólnego ze śmiercią Elijaha i że
nie interesują mnie okoliczności jego odejścia, bo nie czytałam raportów
policyjnych. Traktował mnie z góry, wręcz protekcjonalnie — urwała, czując jak
wzbiera w niej złość. Zacisnęła rękę na klamce i mocno ją ścisnęła, na moment
skupiając właśnie na niej całą swoją uwagę. Prychnęła pod nosem, kręcąc głową z
niedowierzaniem. Nie mogła uwierzyć, że ta rozmowa z Antonym w ogóle miała
miejsce.
— Kundel! Skąd on w
ogóle tu się wziął? Łasi się do Marisy, szlaja się po posiadłości, jakby
wszystko należało do niego. Z nim jest coś nie tak, czuję to. I te oskarżenia!
Jak mógł mówić takie rzeczy?! Nawet nie wiesz, jak się poczułam — wyrzuciła z
siebie, odkrywając, że opowiedzenie o tym wszystkim było bardzo oczyszczające.
Nie wyobrażała sobie nawet, co wampir musi czuć dusząc w sobie uczucia i nigdy
nie pozwalając im wydostać się na światło dzienne. To musiało mu ciążyć każdego
dnia.
— Słyszałeś kiedyś
o nim? Ja nigdy, a przegadałam z Elijahem wiele godzin przez ponad sto lat i
ani kurwa razu nie usłyszałam imienia Antony — wysyczała, odpinając pas i
odrzucając go ze złością do tyłu. Ułożyła ręce na kolanach i zaczerpnęła
głęboko powietrza, by uspokoić się trochę i doprowadzić do porządku, by móc
trzeźwo myśleć podczas pobytu w dokach. Nigdy nie widziała Nelsona, bo
Cavendish nigdy nie zaprzątał jej głowy swoimi sprawami i mało kiedy prosił o
przysługę. Prowadzenie winnicy było dla niego swego rodzaju hobby, lubił wyszukiwać
rzadkie trunki z całego świata. Wina dla wampirów były doprawione krwią różnych
istot, nie tylko ludzi i to właśnie nadawało im unikatowości. Przyjaciel
podarował jej kiedyś butelkę japońskiego z wyspy Hokkaido, które zawierało w
sobie krew Satori, demona potrafiącego czytać w ludzkich sercach.
— Przepraszam, ten
wybuch był niepotrzebny — odezwała się po chwili ciszy, spoglądając na
siedzącego obok Athana. Wzrok zaczął się jej zamazywać, gdy oczy zaszły łzami.
Wyszła pospiesznie z auta, żeby mężczyzna nie widział jej łez, ale zapewne i
tak to dostrzegł. Usłyszała, że i on opuścił samochód i podchodzi do niej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz