ROZDZIAŁ 14

 ARIA

Nie spodziewała się takiego obrotu sprawy, ale miała nadzieję, że tak właśnie się stanie, że Athanasius nie będzie w stanie oprzeć się jej w kuszącej bieliźnie. Nie zrobiła tego z premedytacją, nie zaplanowała wcześniej swoich działań, a jednak wszystko ułożyło się tak, jakby faktycznie siedziała nad tym planem cały ten czas, gdy żyli osobno. Bywały takie noce, kiedy wyobrażała sobie te chwile, gdy uciekała do wspomnień i miała wielką ochotę wrócić do mężczyzny tylko po to, by znowu móc czuć jego ciało przy swoim. Nie miała już wątpliwości, że pasowali do siebie idealnie, że wręcz byli dla siebie stworzeni i na wszystkie diabły w piekle, on też musiał to czuć. Wiedziała, że nie potrafił przejść obojętnie i udawać, że ona jest mu obojętna. Być może i wściekał się za to, że go opuściła, ale gdzieś w głębi pragnął jej tylko dla siebie, znowu. Chciał ją mieć na własność, a Aria chciała mu się oddać cała i już na zawsze pozostać w ramionach wampira. Zwiedziła już cały świat, odkryła wiele tajemnic i nauczyła się wielu języków. Jeśli pozostało jeszcze coś do odnalezienia, to zostawi to innym, a ona osiedli się na stałe w Londynie i będzie dla Athana oparciem i towarzyszką w wieczności. To była piękna myśl i zaledwie ulotne marzenie, bo nie znała jego zdania na ten temat, a pogrzeb przyjaciela nie był dobrym momentem do poruszania tego typu tematów. Wróci do tego, z pewnością przy lepszej sposobności. Teraz chciała jedynie napawać się jego bliskością, której tak bardzo łaknęła i za którą tęskniła.

Każdy jego dotyk, na początku subtelny, z każdą kolejną sekundą zamieniał się w rozgorączkowany taniec, przesiąknięty tęsknotą obojga kochanków. Kobieta bardzo się starała, ale nie zdołała dosięgnąć jego ust, odpuszczając w końcu starania, wiedząc, że będzie miała na to przecież całą noc. Dłonie mężczyzny niemal pozostawiały ognisty ślad na jej ciele, docierały tam gdzie tego najbardziej pragnęła, a ona posłusznie wykonywała każde jego polecenie. Nie musiał nawet wypowiadać na głos słów, bo Aria dobrze wiedziała czego chciał, czego oboje chcieli i to zapewne od chwili, gdy tylko zobaczyli się po raz pierwszy po tak długiej przerwie. Athan przejął inicjatywę, a wampirzyca poddawała się temu podczas salwy głośnych westchnięć i przeciągłych jęków. Kły zatapiane w jej szyi były dla niej niemal czymś na kształt katharsis, na które czekała od tak dawna. Gdy pchnął ją na łóżko sama zamierzała pozbyć się tego kawałka materiału, który dzielił ich ciała, ale właśnie wtedy Athanasius zrobił coś, czego zupełnie się nie spodziewała. Jego głos rozbrzmiał w głowie kobiety niczym echo, odbijając się boleśnie od ścian czaszki. W pierwszym momencie uznała, że tylko jej się wydawało i ani myślała wychodzić w takim momencie, gdy oboje byli rozpaleni i gotowi na znacznie więcej niż małe kąsanie. Dlaczego on ciągle stara się wszystko kontrolować i nie da sobie choćby minuty wytchnienia. Kobieta czuła, że ta ciągła samokontrola jest dla niego bardzo bolesna i nie miała pojęcia, jak zdjąć ten ciężar z jego barków. Czy on w ogóle tego chciał, czy zamierzał karać się za coś, o czym ona nie wiedziała?

Pokój powoli wypełniał zapach jej krwi niespiesznie sączącej się z jeszcze otwartej ranki po lewej stronie obojczyka. Warknięcie wampira rozdarło powietrze, a Aria wiedziała już, że wcale się wcześniej nie przesłyszała. Niewiele mogła zrobić, zresztą czuła się zbyt wzgardzona by zareagować w jakikolwiek inny sposób, opuściła pospiesznie sypialnie i wróciła do siebie. Słyszała, jak Athan krzyczy i rozbija coś o ścianę, w końcu ich pokoje ze sobą sąsiadowały, więc nie trzeba było być wampirem, by usłyszeć jego wybuch złości. Czy aż tak jej nienawidzi, aż tak się jej brzydzi, że teraz nie może wybaczyć sobie tej chwili słabości?

Vasco opadła na łóżko czując, jak do oczu napływają jej łzy. Była wściekła na siebie, że dała się ponieść uczuciom i pragnieniom, że nie wyszła od razu, bo wtedy oszczędziłaby sobie tak wiele bólu. Nie spodziewała się, że wampir potraktuje ją w taki sposób, ale choć bardzo chciała, nie potrafiła tak do końca zrzucić na niego całej winy. Wcisnęła twarz w poduszkę i krzyknęła głośno, by zdławić swój głos i dać upust emocjom, które się w niej kotłowały. Zaczęła uderzać pięściami w materac, mamrocząc coś pod nosem, prawdopodobnie wyklinając Athanasiusa.

— Dureń jeden — sapnęła, odwracając się na plecy. Wwiercała rozeźlone spojrzenie w sufit tak długo aż obraz zaczął się jej powoli zamazywać, a całe wzburzenie uchodziło gdzieś w odległą przestrzeń. Przez chwile jeszcze biła się z własnymi myślami, które w dużej mierze dotyczyły mężczyzny, aż w końcu usnęła przytłoczona wrażeniami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^