ARIA
Kobieta nie mogła uwierzyć w to, co właśnie usłyszała z ust
Athana. Gdyby nie była wampirem, to mogłaby zwalić to na omamy słuchowe
wywołane nadmiarem spożytego wina. Była jednak trzeźwa, jak nigdy dotąd. Nie
przypuszczała, że mężczyzna kiedykolwiek powie coś takiego, co sprawi, że gdyby
mogła, to twarz oblałaby się jej rumieńcem. Prawdą było, że spotykała na swojej
drodze różne osobistości, nawet wysoko postawione wampiry, które znały
Athanasiusa i dobrze wiedziały, kim była dla niego Aria. Jej podróżowanie po
świecie nie polegało na wiecznej zabawie, a szeroko pojętej nauce i obcowaniem
z różnymi kulturami. Można było powiedzieć, że była kimś na kształt archeologa,
jednak wszystkie swoje znaleziska zatrzymywała głównie dla siebie chwaląc się
nimi w dość okrojonych kręgach. Nigdy nie zależało jej na tytule odkrywcy przed
całym światem, wystarczyło, że ta jedna jedyna osoba dostrzeże w niej kogoś takiego.
A przy okazji sprzedaż artefaktów z minionych epok była bardzo dochodowa i
sprawiała, że wampirzyca mogła żyć na wysokim poziomie. Odchodząc od Athana,
nie wzięła ani grosza, choć mężczyzna przygotował dla niej wyprawkę. Była zbyt
dumna, by przyznać, że nie poradzi sobie bez jego pomocy.
— Jestem doprawdy
poruszona twoimi słowami — powiedziała nieco drżącym głosem. Spoglądała na
niego, a on spoglądał gdzieś przed siebie i nagle naszło ją dziwne
spostrzeżenie, jakoby zawsze tak było. Ona zapatrzona w niego, widząca w nim
niemal Boga, a on wpatrujący się w horyzont. Nie widział tego, co miał przed
nosem, nie widział zafascynowanej nim Arii i tego, że podała mu niemal serce na
dłoni. Czy to był dla mężczyzny zbyt mało? Miał jej miłość i dozgonną lojalność,
a przecież to już było na wagę złota. Zrobiłaby dla niego wszystko, jednak to
mu nie wystarczyło. Zawsze było coś jeszcze, co pragnął zdobyć.
— Nie przemieniłam
nikogo, średnio widzę siebie w roli nauczyciela. Otaczam się zazwyczaj ludźmi,
co ma swoje dobre strony, bo zawsze mam pod ręką świeżą krew — stwierdziła z
cwanym uśmiechem, wyjaśniając mężczyźnie, jak przeważnie wygląda jej układ z
człowiekiem. Nie liczyła na to, że Athan da jej order za przebiegłość, ale może
uzna, że potrafi sama o siebie zadbać, tyle o ile. Nie musiała pożywiać się
przypadkowymi ludźmi, a trzymała sobie na smyczy takiego jednego, któremu nawet
się to podobało. Krew oddana dobrowolnie smakuje przecież najlepiej.
Kolacja się
skończyła, a goście zaczęli rozchodzić się każde do swojego pokoju. Aria
ulotniła się szybko, chcąc odprężyć się w wannie przed snem. Nie pamiętała już,
kiedy ostatni raz spała, więc teraz nadarzyła się ku temu odpowiednia okazja.
Zapomniała jednak, że wszystkie swoje rzeczy pozostawiła w samochodzie, więc
musiała po kąpieli wrócić po walizkę, co nie zajęło jej więcej niż pięć minut.
W jedwabnej koszulce nocnej, która znacznie więcej odkrywała
niż zakrywała, wymknęła się jeszcze do biblioteki, by zgarnąć coś miłego do
czytania przy podusi. Kiedy wróciła do pokoju, coś było nie tak, ale zdusiła w
sobie tę myśl i opadła na łóżko z głośnym westchnięciem. Zaledwie sekundę
później zrozumiała, co jej nie pasowało w tej sypialni, a swoją pomyłkę
zrzuciła na zmęczenie. Leżała na łóżku w prześwitującej piżamce, a w drzwiach
do łazienki stał półnagi Athanasius przysłonięty zaledwie ręcznikiem na
biodrach. Jego ciało było jeszcze wilgotne od wody, podobnie jak zaczesane do
tyłu włosy. Zrobiło jej się gorąco i zimno jednocześnie. Był doskonały, taki
jakiego go zapamiętała. Znała doskonale każdy jego mięsień, każdą bliznę na
ciele, każde zakrzywienie. Uwielbiała oglądać go nago i badać miękkość jego
skóry oraz to, jak reaguje na jej dotyk.
— To wcale nie tak,
jak myślisz. Nie chcę cię uwieść... Okej, trochę chcę... Zwłaszcza teraz...
Cholera... — wymruczała prawdopodobnie bardziej do siebie niż do niego. Nawet
się nie poruszyła, tylko przyglądała się wampirowi, który zbliżał się do niej
powoli. Poczuła coś dziwnego w dole brzucha, jakby ścisk oczekiwania na coś, na
co czekało się bardzo długo. Była niczym sarna w potrzasku, którą lada chwila
dopadnie drapieżnik, ale podobało jej się to oczekiwanie na koniec, oczekiwanie
na zniewolenie. Athanasius wiedział dobrze, jak się z nią obchodzić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz