ARIA
Zawsze ufała Athanowi bezgranicznie, jednak teraz wiedziała,
że każde jego słowo jest soczystym kłamstwem oblepionym fałszywymi grzecznościami.
Coś podpowiadało jej, że jego serdeczność nic teraz nie znaczy, że jest niczym
sączący się z rany jad, którego nie należy się pozbywać, a jedynie czekać aż
sam wypłynie. Aria czekała cierpliwie, lecz nie widziała końca trucizny, którą
próbował ją napoić. Jego niechęć, a wręcz odraza jej osobą sprawiała, że ciężko
było kontemplować smutek po zmarłym przyjacielu. Zapewne, gdyby wampir
zachowywał się tak w stosunku do kogoś innego, ta osoba nigdy nie
zorientowałaby się, co ma na myśli. Pech w tym, że Vasco doskonale znała swego Stwórcę
i on dobrze wiedział, iż dziewczyna odczytuje jego prawdziwe intencje i z
premedytacją ciągnął ten teatrzyk. Torturował ją w najbardziej wymyślny sposób,
każdym swym uśmieszkiem i czułym gestem wbijał jej osikowy kołek prosto w
serce.
W pokoju muzycznym
panował tłok i dość nerwowa atmosfera związana z przemówieniem Marisy. Kobieta
była zrozpaczona i podkreślała to w każdym swoim słowie. W takich chwilach, gdy
umiera, w dość niewyjaśnionym okolicznościach, jedno z małżonków, zazwyczaj
głównym podejrzanym w sprawie staje się ten pozostający przy życiu. Policjanci
badający sprawę śmierci Elijaha wzięli pod lupę małżeństwo Cavendishów, ale nie
można było ich za to winić, wszak to była ich praca. Wampiry wiedziały, że
wdowa nie miała z tym nic wspólnego, bo kochała męża na zabój, a gdyby maczała
palce w jego zabójstwie, to od razu by to wyczuły. Gwar zapewnień, jakoby
ktokolwiek odnajdzie zabójcę Elijaha nieco rozbawił Arię, zwłaszcza że sama
miała ochotę krzyczeć i to jak najgłośniej. Nic jej w tej całej historii nie
pasowało, nic nie trzymało się kupy, a ona zamierzała odkryć, co naprawdę stało
się z przyjacielem. Słowa jej towarzysza wyrwały ją z letargu rozmyślań i gdyby
nie to, że poruszał ustami, to gotowa była stwierdzić, iż odezwał się do niej w
myślach. Kiwnęła lekko głową, jakby potwierdzała wszystko, co właśnie
usłyszała, jakby zapewniała, że chwilowo będzie grzeczna i posłuszna, jak
piesek.
— Kto to jest? —
zapytała cicho, zwracając się do Athana i dyskretnie wskazując na nieznajomego
chłopaka stojącego nieco w rogu sali. Znała wszystkich poza nim. Zmarszczyła
podejrzliwie brwi, starając się wyczuć jego zapach, który do złudzenia
przypominał ten należący do Elijaha. Czyżby był z jego linii krwi? Cavendish
niechętnie zmieniał ludzi w wampiry, a przynajmniej nie robił tego, gdy się
przyjaźnili. Podobno z jego linii była tylko Marisa, a teraz czuje go również w
tym nieznajomym. Przeniosła spojrzenie na Athanasiusa i on wydawał się równie
zaskoczony nieznajomym. Być może nie zwrócił na niego wcześniej uwagi, może nie
witał się jeszcze ze wszystkimi i jakimś cudem ominął chłopaka. Na pierwszy
rzut oka był mniej więcej w wieku Arii, gdy go przemieniono i nie wyglądał
wcale na zagubionego, co świadczyło o tym, że dobrze czuje się w posiadłości,
jakby tu mieszkał. Gdy Marisa zakończyła przemowę, zaczęły się oficjalne
kondolencje i uściski, które składano również nieznajomemu. Vasco poczuła coś
dziwnego, jakby ukłucie zazdrości, bo to przecież ona była blisko z Elijahem, a
nie jakiś bezpański kundel. To również ona wyjechała w świat gnana chęcią
zdobywania przygód i pozostawiła wszystkich za sobą, więc nie powinna mieć
pretensji. Może Elijah chciał mieć następcę i zmienił jakiegoś dzieciaka, który
teraz smuci się u boku wdowy.
— Przepraszam, jaaa... muszę wyjść na moment i…
— Vasco! Jakże miło cię widzieć — usłyszała za plecami znajomy głos i niemal nie puściła pawia, gdy Anna Novak złożyła na jej policzku delikatny pocałunek, posyłając jej przy tym szyderczy uśmiech. Nigdy nie lubiła tej wywłoki i to ze wzajemnością.
— Mój drogi
Athanasius, kochany — szczebiotała, wyciągając dłoń w stronę wampira, aby ten
ją ucałował. Aria wywróciła oczami, gotowa uciec na drugi koniec świata przed
wampirzycą i jej umizgami. Anna nigdy nie ukrywała swego zainteresowania
mężczyzną i zgodnie z wiedzą Arii, ta dwójka niegdyś mocno ze sobą romansowała,
a być może i wrócili do dawnych zwyczajów. Pewnie zaraz się tego dowie, a
wiedza ta nie była jej do szczęścia potrzebna, a wręcz niewiarygodnie ją wkurwiała.
Już miała odejść, gdy Novak ponownie się do niej zwróciła.
— Jak tam twoje
podróże? Odkryłaś coś, czego ludzkość jeszcze nie wie? — zakpiła, śmiejąc się
tak głośno, by stojące nieopodal wampiry zwróciły na nich uwagę. Aria zacisnęła
ręce w pięści, ale niewiele mogła zrobić, bo Anna stała wyżej w hierarchii i
gdyby choćby spróbowała zrobić jej krzywdę, to miałaby wielkie nieprzyjemności.
Nie chciała również robić burdy w domu przyjaciół.
— Majowie składali w
ofierze kobiety po trzydziestce, bo wierzyli, że starsze panie przynoszą pecha.
— odgryzła się, wiedząc dobrze, że Anna została wampirzycą w wieku trzydziestu
pięciu lat. Posłała jej zaraz słodki uśmiech, widząc, że na twarzy wampirzycy
powoli pojawia się brzydki wyraz, gdy dotarło do niej, co Aria miała na myśli.
Jedyne, czym kobieta mogła ją zranić był fakt, że spała z Athanasiusem, że
dotykała jego włosów, które Aria tak bardzo lubiła, że wtulała się w jego
plecy, że on ją dotykał i sprawiał, iż ciało napinało się niczym struna. Czy to
właśnie teraz usłyszy? Nie była pewna, czy wytrzyma taki cios.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz