LENA
Poczuła, jak wielki
głaz przygniata jej serce, gdy patrzyła na zdruzgotanego Athanasiusa. Nie miała
do niego pretensji, że jej nie ufa, bo przecież nie miał ku temu najmniejszych
powodów, ba, ona sama mu nie ufała. Wiedziała, że gdyby tylko zaszła taka potrzeba,
to mężczyzna pozbyłby się jej choćby dlatego, by dopiec jej mężowi. Nie
rozumiał jej położenia i tego iż ona również była ofiarą w tym wszystkim. Żyła
pod jednym dachem z potworem bez serca, z potworem który umazany we krwi
wyznawał jej miłość aż po kres wieczności. Był wybitnym kłamcą i manipulatorem,
który zawsze wiedział co powiedzieć, byle tylko się wybielić i komuś przypodobać.
Nie zaznała nigdy z jego strony żadnej krzywdy, ale myśl o tym, co zamierzał z
nią zrobić na samym początku nie dawała jej spokoju, nie pozwalała spać. Bała
się go, a jednak przez wiele miesięcy musiała udawać, że go kocha. Brzydziła
się go, a jednak dzielili razem małżeńskie łoże. Athanasius nie brał pod uwagę
faktu, że Lena jest tylko kobietą i o ile w dzisiejszych czasach cokolwiek to
znaczy, tak wtedy równie dobrze mogłaby być ślimakiem czy amebą, bo nikt nie
liczył się ze zdaniem kobiet. Gdyby próbowała coś zrobić, to w pierwszej
kolejności powiadomiono by męża, a on z pewnością wszystkiemu by zaprzeczył sam
wymachując dowodami. Skończyłaby w zakładzie psychiatrycznym i tyle byłoby z
jej pomagania innym uwięzionym kobietom. Nie jedna dziewczyna chciała uciec od
męża tyrana, ale nie miała żadnej siły przebicia i możliwości życia w
pojedynkę. W 1928 roku zniesiono prawo męża do cielesnego karania żony, jednak
nie poprawiło to wcale sytuacji w kraju i nie ułatwiło egzystencji płci
pięknej. Zadanie kobiety polegało na tym, aby „ofiarować” ojczyźnie jak
najwięcej dzieci. Po urodzeniu piątego dziecka otrzymywała krzyż zasługi, ale
nic on nie znaczył, nie był warty trudu włożonego w każdy dzień trwania u boku
mężczyzny, który nią gardził. W Niemczech o wszystkim decydował mąż i naprawdę
ciężko było być żoną. Kobieta nie mogła podjąć pracy bez jego zgody, to on miał
wyłączne prawo do reprezentowania dzieci i w każdej sytuacji bez względu na
powód, to ona winna była rozpadowi małżeństwa. I jak w takich czasach Lena
miała ukraść notatki męża i uciec od niego przy okazji ratując jakieś uwięzione
kobiety. Była zdana na siebie.
— Miałam być jedną
z tych dziewczyn. Jego plany nagle się zmieniły i postanowił się ze mną ożenić.
Nie mam pojęcia, co nim kierowało, ale jego pierwotny plan był taki, by mnie
zamknąć w piwnicy i przejąć mój majątek. Nie miałam wiele, ale Blome był
zdesperowany i bez grosza przy duszy — zdradziła obserwując wampira. Miała
nadzieję, że się nie załamie i że mimo wszystko będzie walczył o Arię.
Informacje, które właśnie otrzymał o tym, co działo się z jego Stworzoną były
zapewne przytłaczające i nie jeden potrzebowałby więcej czasu na oswojenie się
z nimi. Oni jednak czasu nie mieli i należało wziąć się w garść i zacząć
działać, by jak najszybciej wydostać Vasco z łap psychopaty.
— Moja wiedza
niestety w tym miejscu się kończy. Do czasu, gdy szukał Arii był nieostrożny i
wszędzie zostawiał ślady, a teraz jakby zapadł się pod ziemię. Myślę, że nie ma
go już w Anglii — starała się mówić spokojnie, ale nie była w stanie. Tak wiele
ją to wszystko kosztowało, że aż bała się myśleć co straciła. Chciała być
zwykłą żoną, a stała się obrończynią uciśnionych, która żyła jedynie tym, by
zabić męża. Kierowała nią zemsta, marzyła każdego dnia by odnaleźć Kurta i
odegrać się na nim za to, że zmarnował jej wieczność, że przez niego czuła się
uwięziona i żyła w strachu.
— Zdołałam jedynie
dowiedzieć się, że pokłócił się z jakimś swoim pomagierem, z którym rozdzielił
się w Londynie. Jonathan Ride, kojarzysz to nazwisko? Podobno był lekarzem w
czasach, gdy panowała tu hiszpanka. Może warto rozmówić się najpierw z nim?
Mieszka na West Endzie — Lena wstała powoli z miejsca i ruszyła w stronę lady
barowej, by postawić na niej dwie szklaneczki i wypełnić je czystą wódką.
— Napij się, dobrze
ci to zrobi. Rozjaśni umysł — powiedziała z lekkim u śmiechem przysiadając na
stołku. Żałowała, że nie mogła powiedzieć nic więcej by podnieść Athan na
duchu, by dodać mu więcej motywacji do działania. Być może gdyby znała jakieś
zaklęcie magiczne, to mogłaby użyć go i szybciej odnaleźć Blome'a. Nie była
jednak czarodziejką, co znacznie utrudniało sprawę.
— Musisz znaleźć w
sobie siłę. Nie myśl o tym, co teraz dzieje się z Arią i nie zadręczaj się. Na
to przyjdzie jeszcze czas. Pomyśl o tym, że niedługo będziesz trzymał ją w
swoich ramionach, a Blome odejdzie w zapomnienie. Zdechnie w najgorszych
męczarniach tak, jak na to zasługuje — szepnęła, wpatrując się w butelkę
alkoholu, którą trzymała nadal w dłoniach. Sięgnęła po szklaneczkę i duszkiem
opróżniła całą jej zawartość po czym ponownie ją napełniła.
— Powinieneś
spróbować. Dzięki temu przetrwałam i nie oszalałam — rzuciła luźno w stronę
wampira, obserwując jak powoli zbliża się do niej. Jego kroki były niepewne,
jakby bał się, że faktycznie może poczuć się lepiej. Odrzucał od siebie
wszystkie pozytywne myśli i zamykał się w cierpieniu. Lena obawiała się, że za
chwilę popełni harakiri, czy coś innego, co tam w tej Mongolii robili.
— Pamiętaj, że nie o
ciebie chodzi tym razem... — dodała, odwracając spojrzenie. Zaskoczyła go jej
uwaga, dostrzegła to. Zapewne nie zdawał sobie sprawy do tej pory, jak wiele o
nim wiedziała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz