ROZDZIAŁ 88

 LENA

  Poczuła, jak wielki głaz przygniata jej serce, gdy patrzyła na zdruzgotanego Athanasiusa. Nie miała do niego pretensji, że jej nie ufa, bo przecież nie miał ku temu najmniejszych powodów, ba, ona sama mu nie ufała. Wiedziała, że gdyby tylko zaszła taka potrzeba, to mężczyzna pozbyłby się jej choćby dlatego, by dopiec jej mężowi. Nie rozumiał jej położenia i tego iż ona również była ofiarą w tym wszystkim. Żyła pod jednym dachem z potworem bez serca, z potworem który umazany we krwi wyznawał jej miłość aż po kres wieczności. Był wybitnym kłamcą i manipulatorem, który zawsze wiedział co powiedzieć, byle tylko się wybielić i komuś przypodobać. Nie zaznała nigdy z jego strony żadnej krzywdy, ale myśl o tym, co zamierzał z nią zrobić na samym początku nie dawała jej spokoju, nie pozwalała spać. Bała się go, a jednak przez wiele miesięcy musiała udawać, że go kocha. Brzydziła się go, a jednak dzielili razem małżeńskie łoże. Athanasius nie brał pod uwagę faktu, że Lena jest tylko kobietą i o ile w dzisiejszych czasach cokolwiek to znaczy, tak wtedy równie dobrze mogłaby być ślimakiem czy amebą, bo nikt nie liczył się ze zdaniem kobiet. Gdyby próbowała coś zrobić, to w pierwszej kolejności powiadomiono by męża, a on z pewnością wszystkiemu by zaprzeczył sam wymachując dowodami. Skończyłaby w zakładzie psychiatrycznym i tyle byłoby z jej pomagania innym uwięzionym kobietom. Nie jedna dziewczyna chciała uciec od męża tyrana, ale nie miała żadnej siły przebicia i możliwości życia w pojedynkę. W 1928 roku zniesiono prawo męża do cielesnego karania żony, jednak nie poprawiło to wcale sytuacji w kraju i nie ułatwiło egzystencji płci pięknej. Zadanie kobiety polegało na tym, aby „ofiarować” ojczyźnie jak najwięcej dzieci. Po urodzeniu piątego dziecka otrzymywała krzyż zasługi, ale nic on nie znaczył, nie był warty trudu włożonego w każdy dzień trwania u boku mężczyzny, który nią gardził. W Niemczech o wszystkim decydował mąż i naprawdę ciężko było być żoną. Kobieta nie mogła podjąć pracy bez jego zgody, to on miał wyłączne prawo do reprezentowania dzieci i w każdej sytuacji bez względu na powód, to ona winna była rozpadowi małżeństwa. I jak w takich czasach Lena miała ukraść notatki męża i uciec od niego przy okazji ratując jakieś uwięzione kobiety. Była zdana na siebie.

   — Miałam być jedną z tych dziewczyn. Jego plany nagle się zmieniły i postanowił się ze mną ożenić. Nie mam pojęcia, co nim kierowało, ale jego pierwotny plan był taki, by mnie zamknąć w piwnicy i przejąć mój majątek. Nie miałam wiele, ale Blome był zdesperowany i bez grosza przy duszy — zdradziła obserwując wampira. Miała nadzieję, że się nie załamie i że mimo wszystko będzie walczył o Arię. Informacje, które właśnie otrzymał o tym, co działo się z jego Stworzoną były zapewne przytłaczające i nie jeden potrzebowałby więcej czasu na oswojenie się z nimi. Oni jednak czasu nie mieli i należało wziąć się w garść i zacząć działać, by jak najszybciej wydostać Vasco z łap psychopaty.

   — Moja wiedza niestety w tym miejscu się kończy. Do czasu, gdy szukał Arii był nieostrożny i wszędzie zostawiał ślady, a teraz jakby zapadł się pod ziemię. Myślę, że nie ma go już w Anglii — starała się mówić spokojnie, ale nie była w stanie. Tak wiele ją to wszystko kosztowało, że aż bała się myśleć co straciła. Chciała być zwykłą żoną, a stała się obrończynią uciśnionych, która żyła jedynie tym, by zabić męża. Kierowała nią zemsta, marzyła każdego dnia by odnaleźć Kurta i odegrać się na nim za to, że zmarnował jej wieczność, że przez niego czuła się uwięziona i żyła w strachu.

  — Zdołałam jedynie dowiedzieć się, że pokłócił się z jakimś swoim pomagierem, z którym rozdzielił się w Londynie. Jonathan Ride, kojarzysz to nazwisko? Podobno był lekarzem w czasach, gdy panowała tu hiszpanka. Może warto rozmówić się najpierw z nim? Mieszka na West Endzie — Lena wstała powoli z miejsca i ruszyła w stronę lady barowej, by postawić na niej dwie szklaneczki i wypełnić je czystą wódką.

  — Napij się, dobrze ci to zrobi. Rozjaśni umysł — powiedziała z lekkim u śmiechem przysiadając na stołku. Żałowała, że nie mogła powiedzieć nic więcej by podnieść Athan na duchu, by dodać mu więcej motywacji do działania. Być może gdyby znała jakieś zaklęcie magiczne, to mogłaby użyć go i szybciej odnaleźć Blome'a. Nie była jednak czarodziejką, co znacznie utrudniało sprawę.

  — Musisz znaleźć w sobie siłę. Nie myśl o tym, co teraz dzieje się z Arią i nie zadręczaj się. Na to przyjdzie jeszcze czas. Pomyśl o tym, że niedługo będziesz trzymał ją w swoich ramionach, a Blome odejdzie w zapomnienie. Zdechnie w najgorszych męczarniach tak, jak na to zasługuje — szepnęła, wpatrując się w butelkę alkoholu, którą trzymała nadal w dłoniach. Sięgnęła po szklaneczkę i duszkiem opróżniła całą jej zawartość po czym ponownie ją napełniła.

  — Powinieneś spróbować. Dzięki temu przetrwałam i nie oszalałam — rzuciła luźno w stronę wampira, obserwując jak powoli zbliża się do niej. Jego kroki były niepewne, jakby bał się, że faktycznie może poczuć się lepiej. Odrzucał od siebie wszystkie pozytywne myśli i zamykał się w cierpieniu. Lena obawiała się, że za chwilę popełni harakiri, czy coś innego, co tam w tej Mongolii robili.

  — Pamiętaj, że nie o ciebie chodzi tym razem... — dodała, odwracając spojrzenie. Zaskoczyła go jej uwaga, dostrzegła to. Zapewne nie zdawał sobie sprawy do tej pory, jak wiele o nim wiedziała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^