ROZDZIAŁ 82

 ARIA

  Musiała brnąć w kolejne kłamstwa, bo Athanasius zaczął drążyć temat dziennika Blome'a. Nie miała pojęcia, jak wybrnąć z tej sytuacji, dlatego musiała improwizować. Nigdy nie musiała oszukiwać swego Stwórcy i nawet nie spodziewała się, że przyjdzie jej to z tak wielkim trudem. Wampir nigdy nie uwierzy w to, że od razu pozbyła się notatnika i nawet do niego nie zajrzała, więc musiała podać mu kilka faktów. Żałowała, że mężczyzna zaczął dociekać szczegółów i przerwał grę na pianinie, którą tak bardzo lubiła. Uwielbiała spoglądać na niego, gdy grał, bo tylko wtedy widziała na jego twarzy prawdziwe szczęście niezmącone żadną myślą, żadną negatywną emocją. Oddawał się w stu procentach muzyce i widać było, że to kocha, że sprawia mu to przyjemność. Zazwyczaj jego lodowaty wyraz twarzy teraz rozświetlała harmonia i spokój ducha, który tak ciężko u niego dostrzec.

  Oczywiście, że jest więcej takich ziemianek i więcej uwięzionych kobiet. Ja byłam jedną z nich, ukochany. Każdego dnia spoglądałam w stronę schodów marząc tylko o tym, by zobaczyć cię na stopniach. Marzyłam byś mnie uwolnił i wziął w ramiona. Przy życiu trzymała mnie jedna myśl — jak bardzo cię zawiodę, jeśli przestanę walczyć. Nie tego mnie uczyłeś. Pokazałeś, jak być nieustępliwą i jak zdobyć cały świat. To wcale nie moja silna wola kazała mi wtedy wpić mu kły w szyję i rozszarpać tchawicę, by osuszyć jego żyły z krwi. W głowie słyszałam twój głos, mój najdroższy Athanasiusie. Choć nie było cię wtedy ze mną, to zawdzięczam ci życie.

  — Podejrzewam, iż ten konkretny dziennik dotyczył tamtego miejsca i jak już wiemy, nie było jedyne. Nie znalazłam w nim żadnych konkretnych informacji i zapisków dotyczących eksperymentów na innych wampirach. — wyjaśniła, starając się by jej głos brzmiał spokojnie. Nie chciała dać po sobie poznać, że ta rozmowa niezwykle ją stresowała, a jeśli mężczyzna zauważyłby to, mogłaby wytłumaczyć się zmęczeniem i przejęciem sytuacją Jehanne.

  — David?! David Bishop?! — niemal pisnęła, podrywając się z sofy. Athan spojrzał na nią zaskoczony nie wiedząc, dlaczego Aria zareagowała na lekarza w taki sposób. Kobieta natomiast obawiała się tego, że David może zdradzić przez przypadek o czym rozmawiała z nim podczas ich ostatniego spotkania.

  — Wiem, że mu ufasz, ale myślę, że powinna zbadać ją kobieta zważywszy na to, co przeszła. Wydaje mi się, iż może mieć opory przed nagością przy mężczyźnie. Nie chcemy przecież dokładać jej zmartwień i kolejnych powodów do traumy — zauważyła, poprawiając koszulkę na brzuchu i udając, że niezwykle interesuje ją kilka fałdek, które z takim namaszczeniem próbowała wygładzić.

  — Kilka lat temu byłam w Arabii i widziałam, jak wiele czasu zajmuje maltretowanym kobietą dojście do siebie. Pomagałam pewnemu wampirowi w fundacji, która zajmowała się wyciąganiem dziewczyn z toksycznych i przemocowych relacji z partnerami, a czasem nawet i ojcami czy braćmi. To bardzo długi i żmudny proces. Niekiedy nie dały dotknąć się nawet kobiecie, więc trzeba było przeprowadzać badania pod znieczuleniem. W przypadku Jehanne nie wchodzi to w grę, bo musielibyśmy coś jej podać. Ledwo nam ufa, a usypiając ją zniszczylibyśmy tę nić zaufania — Aria podeszła do okna i spojrzała na ogród, który skąpany był jedynie w blasku księżyca. Zawsze lubiła ten widok, gdy blady snop światła padał na fontannę i pobliskie krzewy. Nie raz uciekała przed Athanem do ogrodu, gdy ten tracił cierpliwość podczas treningów czy lekcji. Ona była uparta i on był uparty. Dwa silne charaktery musiały się dotrzeć i nie obeszło się to bez łez i irytacji.

  — Pójdę już do siebie. Ty również powinieneś odpocząć. Jutro czeka nas ciężki dzień — stwierdziła posyłając mu lekki uśmiech. Podeszła do wampira i układając mu dłoń na ramieniu pochyliła się lekko, by delikatnie musnąć jego policzek wargami. Całus był znacznie dłuższy niż planowała. Przytrzymała twarzy przy jego twarzy chłonąć zapach, który niemal otulił całe jej ciało W drzwiach do salonu minęła się z Ishmaelem, pokazując mu język.

  — Żmija — szepnął do siebie, co oczywiście dotarło do uszu kobiety, a także Athana.

  — Ja też cię kocham, braciszku — rzuciła z szerokim uśmiechem i zniknęła w korytarzu.

 

  Poderwała się na równe nogi zbudzona z płytkiego snu przez przeraźliwy krzyk. W pierwszej chwili nie wiedziała, co się dzieje i gdzie jest, ale zaraz przypomniała sobie wszystko. Nie zważając na swój strój, wybiegła na korytarz i skierowała się w stronę sypialni Jehanne. Dziewczyna siedziała na łóżku z podkulonymi pod brodą kolanami, a jej cała twarz mokra była od łez.

  — Ciiii, już dobrze. To tylko zły sen — odezwała się cicho Aria, robiąc w jej stronę kilka kroków. Nie odważyła się zbliżyć do niej i postarać się ją objąć. Domyślała się iż miałoby to odwrotny skutek i tylko zraziłaby ją do siebie. Na szczęście z odsieczą pojawił się Athanasius, momentalnie siadając przy rudowłosej i zamykając ją szczelnie w swych ramionach. Jedyne, co Aria zarejestrowała, to to że był bez koszulki. Stała i wgapiała się w jego ciało jak zahipnotyzowana nie będąc w stanie wykonać choćby najmniejszego ruchu.

  — Przyniosę kakao, to ją uspokoić — wymamrotała niby do siebie niby do Athana, a mimo to nawet nie drgnęła. Obserwowała, jak przy każdym ruchu mężczyzny jego mięśnie napinają się i stają jeszcze bardziej wyraziste. Jehanne potrzebowała pomocy, a ona jedyne co była w stanie zrobić, to wwiercać w niego pożądliwe spojrzenie. Musiała wziąć się w garść, więc szybko opuściła pokój i zbiegła do kuchni, by przygotować dla dziewczyny ciepły napój. Gdy wróciła ponownie do sypialni rudowłosej, Athanasius zdołał już ją uspokoić, a mimo to i tak z chęcią wypiła to, co podała jej Aria. Oboje wyszli na korytarz po około godzinie, gdy dziewczyna zasnęła. W milczeniu przeszli kilka kroków aż zbliżyli się do szczytu schodów prowadzących na kolejne piętro. Tuż obok znajdowało się niewielkie pomieszczenie, które Aria nazywała graciarnią. Były tam jakieś stare meble, narzędzia i inne zapomniane rzeczy, które z jakiegoś powodu nie mogły zostać wyrzucone.

  To była zaledwie chwila, ułamek sekundy.

  — Athan... — szepnęła, spoglądając nieco w górę, by móc spojrzeć mu w oczy. Gdyby nie dostrzegła tego, w jaki sposób na nią spogląda, to nigdy nie wykonałaby tego kroku. Chwyciła go za rękę niczym ośmiornica chwyta swą ofiarę w macki i wciągnęła go do graciarni. W pomieszczeniu panował mrok, a jednak Aria bez problemu odnalazła jego usta i wpiła się w nie zachłannie, z utęsknieniem. Poczuła, jak mężczyzna obejmuje ją i przyciąga do siebie, a później unosi i sadza na okrytej białym materiałem szafce. Oderwali się od siebie na krótką chwilę tylko po to, by zaczerpnąć powietrza. Aria nie chciała dać mu zbyt wiele czasu na zbędne myślenie, dlatego postanowiła przejąć inicjatywę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^