ARIA
Musiała brnąć w
kolejne kłamstwa, bo Athanasius zaczął drążyć temat dziennika Blome'a. Nie miała
pojęcia, jak wybrnąć z tej sytuacji, dlatego musiała improwizować. Nigdy nie
musiała oszukiwać swego Stwórcy i nawet nie spodziewała się, że przyjdzie jej
to z tak wielkim trudem. Wampir nigdy nie uwierzy w to, że od razu pozbyła się
notatnika i nawet do niego nie zajrzała, więc musiała podać mu kilka faktów.
Żałowała, że mężczyzna zaczął dociekać szczegółów i przerwał grę na pianinie,
którą tak bardzo lubiła. Uwielbiała spoglądać na niego, gdy grał, bo tylko
wtedy widziała na jego twarzy prawdziwe szczęście niezmącone żadną myślą, żadną
negatywną emocją. Oddawał się w stu procentach muzyce i widać było, że to
kocha, że sprawia mu to przyjemność. Zazwyczaj jego lodowaty wyraz twarzy teraz
rozświetlała harmonia i spokój ducha, który tak ciężko u niego dostrzec.
Oczywiście, że jest
więcej takich ziemianek i więcej uwięzionych kobiet. Ja byłam jedną z nich,
ukochany. Każdego dnia spoglądałam w stronę schodów marząc tylko o tym, by
zobaczyć cię na stopniach. Marzyłam byś mnie uwolnił i wziął w ramiona. Przy
życiu trzymała mnie jedna myśl — jak bardzo cię zawiodę, jeśli przestanę
walczyć. Nie tego mnie uczyłeś. Pokazałeś, jak być nieustępliwą i jak zdobyć
cały świat. To wcale nie moja silna wola kazała mi wtedy wpić mu kły w szyję i
rozszarpać tchawicę, by osuszyć jego żyły z krwi. W głowie słyszałam twój głos,
mój najdroższy Athanasiusie. Choć nie było cię wtedy ze mną, to zawdzięczam ci
życie.
— Podejrzewam, iż
ten konkretny dziennik dotyczył tamtego miejsca i jak już wiemy, nie było
jedyne. Nie znalazłam w nim żadnych konkretnych informacji i zapisków
dotyczących eksperymentów na innych wampirach. — wyjaśniła, starając się by jej
głos brzmiał spokojnie. Nie chciała dać po sobie poznać, że ta rozmowa
niezwykle ją stresowała, a jeśli mężczyzna zauważyłby to, mogłaby wytłumaczyć
się zmęczeniem i przejęciem sytuacją Jehanne.
— David?! David
Bishop?! — niemal pisnęła, podrywając się z sofy. Athan spojrzał na nią
zaskoczony nie wiedząc, dlaczego Aria zareagowała na lekarza w taki sposób.
Kobieta natomiast obawiała się tego, że David może zdradzić przez przypadek o
czym rozmawiała z nim podczas ich ostatniego spotkania.
— Wiem, że mu ufasz,
ale myślę, że powinna zbadać ją kobieta zważywszy na to, co przeszła. Wydaje mi
się, iż może mieć opory przed nagością przy mężczyźnie. Nie chcemy przecież
dokładać jej zmartwień i kolejnych powodów do traumy — zauważyła, poprawiając
koszulkę na brzuchu i udając, że niezwykle interesuje ją kilka fałdek, które z
takim namaszczeniem próbowała wygładzić.
— Kilka lat temu
byłam w Arabii i widziałam, jak wiele czasu zajmuje maltretowanym kobietą
dojście do siebie. Pomagałam pewnemu wampirowi w fundacji, która zajmowała się
wyciąganiem dziewczyn z toksycznych i przemocowych relacji z partnerami, a
czasem nawet i ojcami czy braćmi. To bardzo długi i żmudny proces. Niekiedy nie
dały dotknąć się nawet kobiecie, więc trzeba było przeprowadzać badania pod
znieczuleniem. W przypadku Jehanne nie wchodzi to w grę, bo musielibyśmy coś
jej podać. Ledwo nam ufa, a usypiając ją zniszczylibyśmy tę nić zaufania — Aria
podeszła do okna i spojrzała na ogród, który skąpany był jedynie w blasku
księżyca. Zawsze lubiła ten widok, gdy blady snop światła padał na fontannę i
pobliskie krzewy. Nie raz uciekała przed Athanem do ogrodu, gdy ten tracił
cierpliwość podczas treningów czy lekcji. Ona była uparta i on był uparty. Dwa
silne charaktery musiały się dotrzeć i nie obeszło się to bez łez i irytacji.
— Pójdę już do
siebie. Ty również powinieneś odpocząć. Jutro czeka nas ciężki dzień —
stwierdziła posyłając mu lekki uśmiech. Podeszła do wampira i układając mu dłoń
na ramieniu pochyliła się lekko, by delikatnie musnąć jego policzek wargami.
Całus był znacznie dłuższy niż planowała. Przytrzymała twarzy przy jego twarzy
chłonąć zapach, który niemal otulił całe jej ciało W drzwiach do salonu minęła
się z Ishmaelem, pokazując mu język.
— Żmija — szepnął do
siebie, co oczywiście dotarło do uszu kobiety, a także Athana.
— Ja też cię kocham,
braciszku — rzuciła z szerokim uśmiechem i zniknęła w korytarzu.
Poderwała się na
równe nogi zbudzona z płytkiego snu przez przeraźliwy krzyk. W pierwszej chwili
nie wiedziała, co się dzieje i gdzie jest, ale zaraz przypomniała sobie
wszystko. Nie zważając na swój strój, wybiegła na korytarz i skierowała się w
stronę sypialni Jehanne. Dziewczyna siedziała na łóżku z podkulonymi pod brodą
kolanami, a jej cała twarz mokra była od łez.
— Ciiii, już dobrze.
To tylko zły sen — odezwała się cicho Aria, robiąc w jej stronę kilka kroków.
Nie odważyła się zbliżyć do niej i postarać się ją objąć. Domyślała się iż
miałoby to odwrotny skutek i tylko zraziłaby ją do siebie. Na szczęście z
odsieczą pojawił się Athanasius, momentalnie siadając przy rudowłosej i
zamykając ją szczelnie w swych ramionach. Jedyne, co Aria zarejestrowała, to to
że był bez koszulki. Stała i wgapiała się w jego ciało jak zahipnotyzowana nie
będąc w stanie wykonać choćby najmniejszego ruchu.
— Przyniosę kakao,
to ją uspokoić — wymamrotała niby do siebie niby do Athana, a mimo to nawet nie
drgnęła. Obserwowała, jak przy każdym ruchu mężczyzny jego mięśnie napinają się
i stają jeszcze bardziej wyraziste. Jehanne potrzebowała pomocy, a ona jedyne
co była w stanie zrobić, to wwiercać w niego pożądliwe spojrzenie. Musiała
wziąć się w garść, więc szybko opuściła pokój i zbiegła do kuchni, by
przygotować dla dziewczyny ciepły napój. Gdy wróciła ponownie do sypialni
rudowłosej, Athanasius zdołał już ją uspokoić, a mimo to i tak z chęcią wypiła
to, co podała jej Aria. Oboje wyszli na korytarz po około godzinie, gdy
dziewczyna zasnęła. W milczeniu przeszli kilka kroków aż zbliżyli się do
szczytu schodów prowadzących na kolejne piętro. Tuż obok znajdowało się
niewielkie pomieszczenie, które Aria nazywała graciarnią. Były tam jakieś stare
meble, narzędzia i inne zapomniane rzeczy, które z jakiegoś powodu nie mogły
zostać wyrzucone.
To była zaledwie
chwila, ułamek sekundy.
— Athan... —
szepnęła, spoglądając nieco w górę, by móc spojrzeć mu w oczy. Gdyby nie
dostrzegła tego, w jaki sposób na nią spogląda, to nigdy nie wykonałaby tego
kroku. Chwyciła go za rękę niczym ośmiornica chwyta swą ofiarę w macki i
wciągnęła go do graciarni. W pomieszczeniu panował mrok, a jednak Aria bez problemu
odnalazła jego usta i wpiła się w nie zachłannie, z utęsknieniem. Poczuła, jak
mężczyzna obejmuje ją i przyciąga do siebie, a później unosi i sadza na okrytej
białym materiałem szafce. Oderwali się od siebie na krótką chwilę tylko po to,
by zaczerpnąć powietrza. Aria nie chciała dać mu zbyt wiele czasu na zbędne
myślenie, dlatego postanowiła przejąć inicjatywę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz