ROZDZIAŁ 70

 ARIA

  Kolejny dzień przyniósł nowe wyzwania i nie były one wcale tak łatwe, jak kobieta przypuszczała. Dwa równoległe śledztwa w pojedynkę przerażały ją, choć czuła przypływ pozytywnych emocji. Dobre chęci jednak nie wystarczyły i należało poruszyć kontakty, o których Aria raczej chciała zapomnieć. Nie tylko Athan znał ludzi, których nie lubił i którzy tylko czekają na to, by zwrócić się do niech o pomoc, a później móc z tego szydzić. Była to dla niej jednak ostateczność i póki co zamierzała działać na własną rękę, nie wiedząc jednak od czego powinna zacząć. Marisa nie wiedziała za dużo o kobiecie, z którą był Athanasius, więc nie było sensu, by ciągnąć ją za język. Jedyną osobą, która mogłaby cokolwiek wiedzieć i która powiedziałaby jej o wszystkim był Bishop. Lekarz lubił pogawędki i chętnie wspominał minione czasy, co sprawi, że nietrudno jej będzie wyciągnąć z niego kilka informacji. Jeśli sam nie będzie chciał mówić, to użyje małego podstępu, zrobi wszystko, aby dowiedzieć się czegokolwiek o przeszłości Athana.

   Wstała wcześnie, ale prawie trzy godziny spędziła w łazience. Zawsze lubiła długie kąpiele, a szczególnie gdy miała o czym myśleć. W posiadłości Athanasiusa mieli ogromną wannę, do której mieścili się razem bez najmniejszego problemu i spędzali tak nie raz cały dzień rozmawiając o wszystkim, co tylko przyszło im do głowy. Teraz Aria nie czuła już obecności ukochanego i to ją dobijało. Wczorajszy wieczór był niemal idealny, gdyby nie to, że później mężczyzna jej unikał. Katował się, karał za coś co ciążyło mu na sercu i ten właśnie powód nie dawał jej spokoju. Wyobrażała sobie wiele — masakrę w wiosce, nabijanie ludzi na pal, morderstwo. Miała pewność, że była przygotowana na wszystko.

   Do szpitala pojechała od razu nie zbaczając z trasy nawet na chwilę. W kawiarni na rogu zakupiła dwie kawy i niezapowiedziana udała się wprost pod gabinet Davida, by złapać go jeszcze przed dyżurem. Zaskoczyła go jej obecność, ale powitał ją z uśmiechem i z wdzięcznością przyjął parujący jeszcze napitek.

   — Co cię do mnie sprowadza, moja droga Ario? Bo z pewnością nie przychodzisz tylko po to, aby mnie zobaczyć — zauważył żartobliwym tonem głosu, posyłając jej zaraz ten swój szeroki uśmiech. Aria pomyślała wtedy, że David to najzabawniejszy wampir świata i nie ma drugiego takiego, który uśmiechałby się tyle, co on. Kobieta nie chciała przechodzić od razu do sedna, bo rzeczywiście chciała dowiedzieć się, co słychać u lekarza.

  — Byłam w okolicy i pomyślałam, że zajrzę. Właściwie, to mam dwie sprawy. Chciałabym zająć się czymś pożytecznym na ten czas, gdy będę w Anglii. Nie potrzebujesz pomocy na oddziale? Mam doświadczenie w opatrywaniu ran. Jakiś czas byłam na Kubie i zaprzyjaźniłam się z rewolucjonistami, a oni często wpadali w kłopoty — upiła łyk kawy dostrzegając błysk zainteresowania w oczach mężczyzny. Wiedziała, jak rozbudzić w Davidzie iskrę ciekawości i nie robiła tego tylko po to, by zdradził jej coś o Athanie, ale rzeczywiście chciała mu pomóc. Wiedziała, że ma pełne ręce roboty i że bierze podwójne dyżury, by pacjenci nie zostali sami sobie.

   — Chcesz być pielęgniarką? Hmm, nie wiem, czy to zniosę — stwierdził, puszczając jej oczko, po czym zachichotał niczym szaleniec. Chciał wiedzieć więcej o jej pobycie na Kubie, co Aria ochoczo mu opowiedziała. Czasy były ciężkie, ale wspominała je z rozrzewnieniem.

   — Lipiec, 1953 rok. Grupa dzieciaków, której przewodził Fidel Castro zaatakowała koszary Moncada w Santiago de Cuba. Było to pierwsze zbrojne powstanie przeciwko rządom generała Fulgencio Batisty, która nie zakończyła się dobrze dla Castro i jego ludzi. Aresztowali go, a większość zginęła. Ci którzy ocaleli schronili się w górach Sierra Maestra. Szukałam tam akurat grobu pewnego watażki, który rzekomo był w posiadaniu interesującego mnie klejnotu. Trafiłam na grupę dzieciaków w opłakanym stanie, a że mam dobre serduszko, to im pomogłam — w wielkim skrócie opowiedziała o swoich przygodach licząc na to, iż wystarczy to, by przekonać go do skorzystania z jej pomocy.

   — No dobrze, chcesz abym zatrudnił cię w szpitalu. Przemyślę to — zaczął, odstawiając plastikowy kubek na blat biurka, na którym walały się różnego rodzaju papiery i dokumenty.

   — A ta druga sprawa? — zapytał uważnie ją obserwując. Splótł ręce na piersi i nie zdejmując z twarzy lekkiego uśmieszku spoglądał wprost w jej oczy. Była pewna, że stara się dostrzec w nich cień kłamstwa, bo przewiercał jej duszę niemal na wskroś.

   — Chodzi o Athana, a właściwie o jego życie sprzed mojej przemiany — wyjaśniła. Dostrzegła, jak brwi Davida wystrzeliły w górę, a twarz wykrzywiła się w geście wielkiego zdziwienia.

   — A sama nie zapytasz go, bo...

   — Bo nie chce mi nic powiedzieć. Nic o nim nie wiem. Coś go dręczy i każe mu odpychać mnie od siebie. W jednej chwili jesteśmy razem szczęśliwi, a w drugiej on zachowuje się jak góra lodowa. Błagam cię, powiedz mi cokolwiek, co sprawi, że zrozumiem, co go trapi — odezwała się niemal błagalnie. Na twarzy Bishopa po raz pierwszy pojawiła się powaga.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^