ARIA
Kolejny dzień
przyniósł nowe wyzwania i nie były one wcale tak łatwe, jak kobieta
przypuszczała. Dwa równoległe śledztwa w pojedynkę przerażały ją, choć czuła
przypływ pozytywnych emocji. Dobre chęci jednak nie wystarczyły i należało
poruszyć kontakty, o których Aria raczej chciała zapomnieć. Nie tylko Athan
znał ludzi, których nie lubił i którzy tylko czekają na to, by zwrócić się do
niech o pomoc, a później móc z tego szydzić. Była to dla niej jednak
ostateczność i póki co zamierzała działać na własną rękę, nie wiedząc jednak od
czego powinna zacząć. Marisa nie wiedziała za dużo o kobiecie, z którą był
Athanasius, więc nie było sensu, by ciągnąć ją za język. Jedyną osobą, która
mogłaby cokolwiek wiedzieć i która powiedziałaby jej o wszystkim był Bishop. Lekarz
lubił pogawędki i chętnie wspominał minione czasy, co sprawi, że nietrudno jej
będzie wyciągnąć z niego kilka informacji. Jeśli sam nie będzie chciał mówić,
to użyje małego podstępu, zrobi wszystko, aby dowiedzieć się czegokolwiek o
przeszłości Athana.
Wstała wcześnie,
ale prawie trzy godziny spędziła w łazience. Zawsze lubiła długie kąpiele, a
szczególnie gdy miała o czym myśleć. W posiadłości Athanasiusa mieli ogromną
wannę, do której mieścili się razem bez najmniejszego problemu i spędzali tak nie
raz cały dzień rozmawiając o wszystkim, co tylko przyszło im do głowy. Teraz
Aria nie czuła już obecności ukochanego i to ją dobijało. Wczorajszy wieczór
był niemal idealny, gdyby nie to, że później mężczyzna jej unikał. Katował się,
karał za coś co ciążyło mu na sercu i ten właśnie powód nie dawał jej spokoju.
Wyobrażała sobie wiele — masakrę w wiosce, nabijanie ludzi na pal, morderstwo.
Miała pewność, że była przygotowana na wszystko.
Do szpitala
pojechała od razu nie zbaczając z trasy nawet na chwilę. W kawiarni na rogu
zakupiła dwie kawy i niezapowiedziana udała się wprost pod gabinet Davida, by
złapać go jeszcze przed dyżurem. Zaskoczyła go jej obecność, ale powitał ją z
uśmiechem i z wdzięcznością przyjął parujący jeszcze napitek.
— Co cię do mnie
sprowadza, moja droga Ario? Bo z pewnością nie przychodzisz tylko po to, aby
mnie zobaczyć — zauważył żartobliwym tonem głosu, posyłając jej zaraz ten swój
szeroki uśmiech. Aria pomyślała wtedy, że David to najzabawniejszy wampir
świata i nie ma drugiego takiego, który uśmiechałby się tyle, co on. Kobieta
nie chciała przechodzić od razu do sedna, bo rzeczywiście chciała dowiedzieć
się, co słychać u lekarza.
— Byłam w okolicy i
pomyślałam, że zajrzę. Właściwie, to mam dwie sprawy. Chciałabym zająć się
czymś pożytecznym na ten czas, gdy będę w Anglii. Nie potrzebujesz pomocy na
oddziale? Mam doświadczenie w opatrywaniu ran. Jakiś czas byłam na Kubie i
zaprzyjaźniłam się z rewolucjonistami, a oni często wpadali w kłopoty — upiła
łyk kawy dostrzegając błysk zainteresowania w oczach mężczyzny. Wiedziała, jak
rozbudzić w Davidzie iskrę ciekawości i nie robiła tego tylko po to, by
zdradził jej coś o Athanie, ale rzeczywiście chciała mu pomóc. Wiedziała, że ma
pełne ręce roboty i że bierze podwójne dyżury, by pacjenci nie zostali sami
sobie.
— Chcesz być
pielęgniarką? Hmm, nie wiem, czy to zniosę — stwierdził, puszczając jej oczko,
po czym zachichotał niczym szaleniec. Chciał wiedzieć więcej o jej pobycie na
Kubie, co Aria ochoczo mu opowiedziała. Czasy były ciężkie, ale wspominała je z
rozrzewnieniem.
— Lipiec, 1953 rok.
Grupa dzieciaków, której przewodził Fidel Castro zaatakowała koszary Moncada w
Santiago de Cuba. Było to pierwsze zbrojne powstanie przeciwko rządom generała
Fulgencio Batisty, która nie zakończyła się dobrze dla Castro i jego ludzi.
Aresztowali go, a większość zginęła. Ci którzy ocaleli schronili się w górach
Sierra Maestra. Szukałam tam akurat grobu pewnego watażki, który rzekomo był w
posiadaniu interesującego mnie klejnotu. Trafiłam na grupę dzieciaków w
opłakanym stanie, a że mam dobre serduszko, to im pomogłam — w wielkim skrócie
opowiedziała o swoich przygodach licząc na to, iż wystarczy to, by przekonać go
do skorzystania z jej pomocy.
— No dobrze, chcesz
abym zatrudnił cię w szpitalu. Przemyślę to — zaczął, odstawiając plastikowy
kubek na blat biurka, na którym walały się różnego rodzaju papiery i dokumenty.
— A ta druga
sprawa? — zapytał uważnie ją obserwując. Splótł ręce na piersi i nie zdejmując
z twarzy lekkiego uśmieszku spoglądał wprost w jej oczy. Była pewna, że stara
się dostrzec w nich cień kłamstwa, bo przewiercał jej duszę niemal na wskroś.
— Chodzi o Athana,
a właściwie o jego życie sprzed mojej przemiany — wyjaśniła. Dostrzegła, jak
brwi Davida wystrzeliły w górę, a twarz wykrzywiła się w geście wielkiego
zdziwienia.
— A sama nie
zapytasz go, bo...
— Bo nie chce mi
nic powiedzieć. Nic o nim nie wiem. Coś go dręczy i każe mu odpychać mnie od
siebie. W jednej chwili jesteśmy razem szczęśliwi, a w drugiej on zachowuje się
jak góra lodowa. Błagam cię, powiedz mi cokolwiek, co sprawi, że zrozumiem, co
go trapi — odezwała się niemal błagalnie. Na twarzy Bishopa po raz pierwszy
pojawiła się powaga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz