ARIA
Tkwili w swoich objęciach i szeptali do siebie, zupełnie nie
zwracając uwagi na nikogo i na nic. Nie zauważyli nawet zmiany utworu ani tego,
że Marisa spoglądał na nich z uśmiechem, oczarowana tym, co widziała.
Wiedziała, że nie pomyliła się i tych dwoje jest sobie pisanych bez względu na
to, czy jedno z nich w to wierzy, czy uważa, że nie ma dla nich przyszłości.
Znała Athanasiusa długo przed tym, gdy poznał Arię i widywała go z kobietami,
ale nigdy na żadną nie patrzył w taki sposób. Ta młodziutka wampirzyca miała w
sobie magiczną iskrę, która rozbudzała mężczyznę i sprawiała, że jego surowe
oblicze łagodniało. Był to niesamowity widok, bo oboje uzupełniali się
wzajemnie tworząc razem idealne połączenie piękna, harmonii i majestatyczności.
Każde z nich wnosiło coś innego, przez co całość wydawała się gładka i
naturalna. Marisa lubiła myśleć, że Aria i Athan są idealnym przykładem
starożytnych ludzi ukaranych przez Zeusa. Przytaczała sobie w myślach tą
opowiastkę, ilekroć przebywała w ich towarzystwie.
Tysiące lat temu
greccy bogowie stworzyli pierwszych ludzi. Byli oni okrągli, mieli dwie głowy,
cztery ręce i cztery nogi. Nie potrafili chodzić, tylko toczyli się po ziemi.
Żyli spokojnie przez wiele lat, ale w końcu zbuntowali się i
zaczęli kwestionować rządy bogów. Wtedy Zeus, władca Olimpu, wpadł w szał.
Rozsierdzony bóg postanowił ukarać ludzi i każdego z nich rozciął na pół. Kiedy
wszyscy mieli już po jednej głowie i jednej parze rąk i nóg, zagroził, że jeśli
ponownie będą podważać boski autorytet, znów ich przepołowi. A wtedy, skacząc
na jednej nodze, na pewno nauczą się szacunku dla bogów.
Ludzie zapamiętali tę nauczkę i dzięki temu pozostali w
niezmienionym już kształcie do dziś. Jednak nie tylko ich ciała zostały przed
laty przecięte na pół. Również dusze rozdzieliły się na dwie połówki.
Każdy jest taką połówką, poszukującą na świecie swej
zagubionej części. Gdy uda się ją odnaleźć zakochujemy się w osobie, która ma
ją w sobie. I dzięki miłości, dwie rozdzielone połówki znów stają się całością.
Aria przysłuchiwała
się temu, co mówił wampir i przypominała sobie wszystko, jakby to było wczoraj.
Dzień, o którym wspominał Athan, był pechowy. Już od rana nic jej nie szło,
atmosfera między nimi była napięta i wystarczyła byle głupota, żeby powstała z
tego poważna awantura. Niekiedy i ją dopadały demony przeszłości sprawiając, że
zazwyczaj pogodna i wesoła osoba zamieniała się w cień, który nie chciał mieć
styczności z nikim. Miewała epizody złego samopoczucia, ale mimo że były
sporadyczne i tak utrudniały jej życie. Nie chciała być marudna i trudna do
zniesienia, a jednak i jej czasem to się zdarzało. Dziewczyna wiedziała, o co
się posprzeczali tamtego dnia, ale nie chciała psuć sobie teraz humoru i
wypominać tego mężczyźnie. Vasco była zazdrosna o Annę Novak, która wiecznie
kręciła się przy JEJ Athanasiusie i dobrze się bawiła, widząc złość Arii i
kipiącą żółć. Wampirowi nie przeszkadzała jej obecności, a kobieta wprost nie
mogła tego zdzierżyć. Anna nie przyjmowała odmowy i najwyraźniej nie zamierzała
rezygnować z Athana, z którym sypiała zanim on i Aria zbliżyli się do siebie.
Gdyby miała tyle klasy, ile myślała, że ma, to zeszła by jej z drogi. Ona
jednak uparcie zapraszała wampira na bankiety i kolację, a także otwarcie słała
telegramy z pikantnymi szczegółami ich wspólnych zabaw. Aria ufała swemu
Stwórcy, jednak miała wrażenie, że podobało mu się to iż Anna zabiegała o jego
względy.
To, co powiedział
sprawiło, że miała ochotę piszczeć z zachwytu i skakać pod sam sufit. Uważał ją
za piękną i choć ona widział w sobie jedynie wady i niedociągnięcia, on
dostrzegł coś jeszcze. Była szczęśliwa w tym właśnie momencie, bo wiedziała, iż
pragnie tylko jej. Posłała mu najpiękniejszy uśmiech, na który potrafiła się
zdobyć w tym właśnie momencie i nim się odezwała Athan zadał jej dziwne
pytanie. Zmarszczyła lekko brwi zastanawiając się, o co właściwie może mu
chodzi, bo nigdy z jego strony nie doznała jakiejkolwiek przemocy (nie
wliczając tej, o którą nie raz go błagała między jedną salwą jęków, a drugą)
Oboje lubili mocniejsze doznania podczas miłosnych uniesień, ale prawdopodobnie
nie chodziłoby mu o to.
— Oczywiście, że
nie. A ty się mnie kiedykolwiek bałeś? Pewnie jak zaczynam gadać, to boisz się,
że nie zamknę już jadaczki — zażartowała, zapewniając go zaraz, że nigdy nie
czuła się zagrożona.
Czy chciał jej coś przez to powiedzieć? Nie potrafiła wyłapać sensu z tego pytania, bo nijak się to jej nie tyczyło. Gdy ujrzała go po raz pierwszy pomyślała, że jest aniołem, a gdy widziała go po raz ostatni nim wyjechała, zaczęła tęsknić zanim opuściła posiadłości. Jak mógłby myśleć, że się go bała.
— Jedyny strach,
jaki czułam i jaki był związany z tobą, to obawa, że cię stracę — wyznała,
zatrzymując na moment taniec. Wahała się przez ułamek sekundy, a później
uniosła się nieco i złączyła ich wargi w delikatnym pocałunku. Serce zabiło jej
z zawrotną szybkością, gdy poczuła, jak Athan odwzajemnia pocałunek. Nie
chciała, by ta chwila zakończyła się zbyt szybko, nie chciała by znowu zaczął
ją od siebie odpychać. Czy nie widział, jak do siebie pasują? Czy nie czuł, jak
ich dusze splatają się ze sobą?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz