ARIA
Eksplodowała, gdy tylko Athanasius złączył ich usta w
namiętnym pocałunku. Wargi spotykały się w szalonym tańcu, języki splatały ze
sobą na jeden, krótki moment tylko po to, by zaraz odłączyć się i na nowo
zacząć badać siebie nawzajem. Mogłaby teraz umrzeć, czuła spełnienie i jedność
z mężczyzną, który był dla niej wszystkim, któremu oddała serce, ciało i dusze.
Nie mogła poczuć już nic równie przyjemnego, nic innego nie zaspokoi nigdy jej
tęsknoty za nim. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak bardzo samotna była
przez ten cały czas i że tylko Athan jest w stanie dać jej szczęście.
Odwzajemniała każdy dotyk, każdy ruch warg i każde westchnięcie. Nie mogła się
nim nasycić, a każdą pieszczotę przyjmowała niczym namaszczenie, w myślach
powtarzając sobie, jak bardzo go kocha i jak bardzo za nim tęskniła. Nie
odważyła się wymówić tych słów na głos, bo dobrze wiedziała, że może to
spłoszyć wampira. Nie spodziewała się jednak, że ich miłosne uniesienia
przerwie cholerny strażnik parku. Aria postanowiła, że wróci tutaj i osobiście
go ukatrupi, gdy tylko będzie miała okazję. Ton Athana momentalnie się zmienił
tak samo, jak cała jego postawa. Głos miał jeszcze bardziej lodowaty niż woda w
stawie. Zaklęła więc w duchu, bo nic innego zrobić już nie mogła i wyszła na
brzeg posłusznie się ubierając. Była wściekła, iż po raz kolejny wszystko szło
nie po jej myśli. Ułożyła sobie w głowie idealny plan, który skrupulatnie
wypełniała od momentu, gdy dowiedziała się, gdzie zabiera ją mężczyzna, a teraz
byle facet pojawia się przy stawie i nakazuje im wyjść. Kurwa, a było tak
blisko!
Rozmawiali o wszystkim i o niczym i jeszcze trochę o
wszystkim. Gadka niby się kleiła, a niby nie i czuć było, że atmosfera między
nimi wyraźnie zgęstniała. Athan sposępniał, a ona starała się jak mogła, aby
rozluźnić napięte emocje. Snuła opowiastki o swoich podróżach nie pomijając
żadnych szczegółów, żartowała i próbowała wyciągnąć go z tego mentalnego dołka,
do którego wpadł przed chwilą. Nie szukała już kontaktu fizycznego, starając
się ograniczyć dotyk do minimum, by nie dobijać bardziej swojego Stwórcy.
Domyślała się, że miał wyrzuty sumienia podczas gdy ona gotowa była wejść do
tej przeklętej wody jeszcze raz, byle tylko znów być blisko niego. Mogła sobie
o tym tylko pomarzyć i zapewne długo już taka okazja się nie powtórzy, co
złościło ją jeszcze bardziej.
Obudziła się czując, jak wampir odsuwa ją delikatnie od
siebie i opiera o ścianę domku. Robił to tak ostrożnie, że przez głowę
przebiegła jej myśl, iż nie jest mu aż tak całkiem znowu obojętna. Odszedł, by
porozmawiać z kimś przez telefon, a gdy zakończył i spojrzał w jej stronę
odkrywając, że już nie śpi, wyraźnie się zmieszał. Unikał jej wzroku, co
rozdzierało jej serce. Uśmiechnęła się lekko, gdy wspomniał o Ishmaelu i na
moment zawiesił głos, po czym oznajmił, że najlepiej będzie załatwić tą sprawę
od razu. Pozbierali swoje rzeczy i ruszyli w milczeniu do auta. Aria spojrzała
po raz ostatni na drewnianą chatę, która znikała powoli za wzgórzem, mając
nieodparte wrażenie, że pozostawili tam część siebie.
Dwór Athanasiusa usytuowany był w Blickling w hrabstwie
Norfolk na północ od Aylsham. Gdy tylko przejechali przez główna bramę serce
Arii zaczęło walić z zawrotną szybkością. Oddychała niemal z trudem, gdy w jej
głowie rozszalała się burza wspomnień związanych z tym miejscem. To był jej
dom, tutaj właśnie uczyła się życia i zakochiwała się w Athanasiusie. Teren
posiadłości był ogromny i obejmował około 1950 hektarów, wliczając w to las
oraz rozległe ogrody. Trawniki otaczające wejście były ograniczone cisowymi
żywopłotami i równiutko przystrzyżone, by wzbudzały zachwyt, gdy tylko ktoś
zawiesi na nich dłużej wzrok. Jedną z największych atrakcji była kolekcja
magnolii obsadzona jesiennymi cyklamenami oraz fontanna muszlowa, która znajdowała
się w ogromnej oranżerii na tyłach posiadłości. Otaczały ją drzewka cytrusowe,
krzewy Kamelii, Ciemiężycy oraz Naparstnicy. To było jej ulubione miejsce, bo
stworzyli je razem z Athanem. Kobieta chciała mieć coś swojego, coś czym będzie
mogła się zająć w wieczności. W oranżerii stały fotele oraz sztaluga do
malowania, by Aria mogła oddawać się swojej największej pasji. Sama
pielęgnowała kwiaty i dbała o porządek, chcąc okazać w ten sposób wdzięczność mężczyźnie,
iż zgodził się na budowę oranżerii. Ciekawiło ją, czy zatrudnił kogoś, czy
pozbył się kwiatów, by zupełnie wymazać ją ze swej pamięci.
— Przepraszam... To miejsce jest mi niezwykle bliskie. Daj
mi chwilę, dobrze? Zaraz do ciebie dołączę — poprosiła, gdy zatrzymał auto tuż
przed wejściem i wysiadł, by dać jej moment na przyzwyczajenie się do obecności
w Blickling. Wyglądał na zaniepokojonego, zapewne żałując tego, że ją ze sobą
zabrał. Aria szybko wzięła się w garść i dołączyła do mężczyzny, który
wprowadził ją do środka. Na pierwszy rzut oka nic się nie zmieniło, co
niezwykle ucieszyło Vasco. Zawsze lubiła ten dom i mimo, że nie przywykła do
luksusów, to czuła się w nim zaskakująco dobrze. Athan przeszedł przez hol i
ruszył dalej aż do zachodniego skrzydła, w którym mieścił się jego gabinet.
Dziewczyna rozglądała się tak, jakby była tutaj po raz pierwszy, a gdy dotarli
do drzwi gabinetu, przypomniała sobie ich ostatnią sprzeczkę, która miała
miejsce w tym pokoju.
— Mam nadzieję, że było warto — odezwał się siedzący za
biurkiem mężczyzna w okularach, który mierzył Athanasiusa sądnym spojrzeniem.
Aria stała za wampirem czując, jak wzbiera w niej niepewność i strach przed
spotkaniem z nowym Stworzonym. Nigdy wcześniej nie spotkała nikogo tej samej
krwi i było to dość emocjonujące, jakby odkryło się nagle, że ma się
rodzeństwo.
— Harris to bydlak, gdybyś tylko widział jaki był pewny
siebie, jaki roszczeniowy. Kurwa — warknął Ishmael dopiero później zwracając
uwagę na nieznajomą. Spojrzał na nią zaskoczony i przeniósł wzrok na Athana,
oczekując wyjaśnień.
— Cześć, jestem Aria — odezwała się niepewnie, unosząc lekko
prawą dłoń w powitalnym geście, czego zaraz pożałowała, bo wyglądała jak
dziecko, które sygnalizuje przejście na drugą stronę ulicy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz