ROZDZIAŁ 60

 ARIA

  Tydzień minął szybko, ale Aria na brak zajęć nie mogła narzekać, dlatego prawdopodobnie czas płynął jej w takim tempie. Łapała się czego mogła byle tylko nie myśleć o Athanie i o tym wszystkim, co mu powiedziała. Miała wyrzuty sumienia, bo wcale tak nie myślał i nie żałowała tego, że stała się wampirem i że spędziła z nim te wszystkie lata. Zamierzała mu o tym powiedzieć, ale jeszcze nie teraz. Miała w sobie zbyt wiele emocji, które ją przytłaczały i bała się, że znowu wpadnie w gniew. Nie chciała zachowywać się, jak histeryczka, dlatego postanowiła na spokojnie, gdy będzie na to gotowa, przystąpić do wyjaśnień. Nie mogła zmusić go, aby ją kochał i nie mogła zarzucić mu kłamstwa, bo nigdy z jego ust nie padła żadna deklaracja wspólnej wieczności. Po prostu byli ze sobą i już, Athan nie prosił jej o zgodę na "chodzenie" ani czy zostanie jego dziewczyną. Teraz nie chciał już do tego wracać i miał takie prawo, a ona nie powinna zachowywać się jak rozwydrzony bachor i wrzeszczeć na niego i to w obecności Marisy. Przy pierwszej okazji przeprosiła ją za to, a ta jak zwykle okazała wielką wyrozumiałość w stosunku do niej.

  — To delikatna sytuacja, a ja nie powinnam się mieszać. Zrozumiałam, że to czego pragnę dla was niekoniecznie musi pokrywać się z tym, czego wy chcecie. Mam nadzieję jednak, że Athan w końcu zrozumie, co do ciebie czuje i oby nie było za późno. Proszę cię tylko o jedno, nie podejmuj pochopnie żadnych decyzji — kobieta uśmiechnęłam się i objęła Arię, wracając zaraz do swoich zajęć. Organizacjami balu nie była łatwa, dlatego zarówno Vasco, jak i Athanasius pomagali pani Cavendish. Wrócił również Antony ku niezadowoleniu Arii i spędzał z jej Stwórcą sporo czasu. Wampirzyca mieszkała w domu dla służby, a nieco skromniejsze warunki wcale jej nie przeszkadzały. Mogła się wyciszyć i przemyśleć wszystkie sprawy. Wpadała od czasu do czasu w posiadłości na mężczyznę, w którym była zakochana, ale szybko schodziła mu z drogi, by uniknąć kontaktu. Czuła się dziwnie, gdy tak umykała gdzieś w bok lub wchodziła w pierwsze lepsze drzwi, którymi okazywał się na przykład schowek na miotły lub zejście do piwnicy. Nie mogła poradzić nic na to, że wolała trzymać się z daleka, nie chcąc by i on czuł się skrępowany.

  Aria szykowała się od rana, by wyglądać jak najlepiej. Skorzystała nawet z usług makijażystki i fryzjerki, które wynajęła Marisa. Zazwyczaj sama zajmowała się takim rzeczami, jednak tym razem chciała zrobić na kimś wrażenie i dać przysłowiowego pstryczka w nos, by zobaczył co traci. Postawiła na klasykę i nieskromnie stwierdziła, że wygląda jak milion dolarów. Włosy lekko uniesione i zaczesane gładko do tyłu odsłoniły cała twarz, gdzie główną rolę grały usta podkreślone pomadką w kolorze wina. Czarna suknia z rozcięciem aż do uda i nieco opuszczonymi ramionami optycznie wydłużała jej zgrabną sylwetkę, a niebotyczne szpilki dodawały całej stylizacji pazura. Poza elegancką kreacją i seksowną bielizną, miała na sobie perfumy, które dostała od Athanasiusa, a które zostały przygotowane dla niej na specjalne zamówienie.

  Flakonik wykonano z francuskiego kryształu Baccarat, a pięciokaratowy diament osadzony na „kołnierzyku” z osiemnastokaratowego złota dodaje mu iście królewskiego splendoru.  Drogocenny pojemniczek spoczywa w hebanowej kasetce wyściełanej aksamitem, zdobionej złotem i platyną. Główna nuta zapachowa to jaśmin i tahitańska wanilia, które kojarzyły się mężczyźnie z Arią. Nie używała perfum od lat, bo zbyt mocno związane były z wampirem, o którym przecież chciała zapomnieć. Ten wieczór był wyjątkowy i dlatego zamierzała pozostawić w pokoju wszystkie swoje zmartwienia i troski, które ciążyły jej na sercu, nie tylko związane ze złamanym sercem. Miewała koszmary, które przypominały jej o czasach, gdy dopiero rozpoczęła swoją samotną podróż po świecie. Nie za bardzo była w nastroju na takie przyjęcia, ale jeśli sama namawiała Marisę do tego, by nie rezygnowała z balu, to teraz sama nie mogła się wycofać.

  Weszła do sali nieco speszona obecnością tylu osób i zaraz zaczęła rozglądać się nerwowo, szukając wzrokiem jakiejś znajomej twarzy. Nie trwało to jednak zbyt długo, bo od razu dostrzegła rozmawiających nieco z boku Marisę w towarzystwie Athana, do których dołączył Antony z dwoma kieliszkami szampana, wręczając jeden nich kobiecie. Aria wahała się przez chwilę, czy powinna podejść do nich już teraz, ale w momencie, gdy chciała odejść, zauważył ją ten, którego od tygodnia unikała. Boże drogi, jaki on jest przystojny! idealnie skrojony garnitur podkreślał potęgę jego ciała, a włosy... Marzyła, żeby ich dotknąć. Kochała jego włosy.

  Vasco nie miała wyjścia, musiała ruszyć w ich stronę, dlatego też przykleiła do twarzy pogodny uśmiech i podeszła do przyjaciół. Wykluczając z tego kręgu oczywiście szczura Antonego.

  — Mariso, wyglądasz olśniewająco — zachwyciła się na widok pani Cavendish, stwierdzając zaraz, że ta sukienka była idealnym wyborem i dobrze zrobiła, iż jej posłuchała. Widać było na pierwszy rzut oka, że kobieta czuła się dobrze w czerwonej kreacji.

  — Antony, miło cię widzieć w zdrowiu. Jak podróż? — zagadnęła z grzeczności, choć wcale jej to nie interesowało. Dla niej ktoś taki, jak del Clare mógłby nie istnieć. W końcu przeniosła wzrok na Athana i poczuła, jak oblewa ją fala gorąca. Serce łomotało w piersi, jak oszalałe, gdy zastanawiała się, czy czuje jej perfumy. Oczywiście, że czuje! Ta myśl ją podniecała i nie dawała spokoju. Przypomniała sobie, gdy dał jej je w prezencie i że była wtedy nago. Jadła mango, a sok spływał jej po brodzie i znikał w zagłębieniu między piersiami, którymi później Athanasius bardzo troskliwie się zaopiekował.

  — Panie Tismaneanu, czy widział pan już wystawione na aukcję obrazy? Jeden szczególnie mnie interesuje i bardzo chcę go zdobyć. Bal w Moulin de la Galette – Pierre-Auguste Renoir. Jest typowo impresjonistyczną migawką prawdziwego życia. Pokazuje bogactwo formy, płynność pociągnięcia pędzla i migoczące światło. Och, przepraszam. Za bardzo się rozgadałam, ale mam słabość do sztuki — powiedziałam do Athana per pan, czego właściwie nie zamierzała robić. Jego wyraz twarzy nie zdradzał nic, co nie ułatwiało sprawy w komunikacji. Wyszło niezręcznie, czy zabawnie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^