ARIA
Tydzień minął
szybko, ale Aria na brak zajęć nie mogła narzekać, dlatego prawdopodobnie czas
płynął jej w takim tempie. Łapała się czego mogła byle tylko nie myśleć o
Athanie i o tym wszystkim, co mu powiedziała. Miała wyrzuty sumienia, bo wcale
tak nie myślał i nie żałowała tego, że stała się wampirem i że spędziła z nim
te wszystkie lata. Zamierzała mu o tym powiedzieć, ale jeszcze nie teraz. Miała
w sobie zbyt wiele emocji, które ją przytłaczały i bała się, że znowu wpadnie w
gniew. Nie chciała zachowywać się, jak histeryczka, dlatego postanowiła na
spokojnie, gdy będzie na to gotowa, przystąpić do wyjaśnień. Nie mogła zmusić
go, aby ją kochał i nie mogła zarzucić mu kłamstwa, bo nigdy z jego ust nie
padła żadna deklaracja wspólnej wieczności. Po prostu byli ze sobą i już, Athan
nie prosił jej o zgodę na "chodzenie" ani czy zostanie jego
dziewczyną. Teraz nie chciał już do tego wracać i miał takie prawo, a ona nie
powinna zachowywać się jak rozwydrzony bachor i wrzeszczeć na niego i to w
obecności Marisy. Przy pierwszej okazji przeprosiła ją za to, a ta jak zwykle
okazała wielką wyrozumiałość w stosunku do niej.
— To delikatna
sytuacja, a ja nie powinnam się mieszać. Zrozumiałam, że to czego pragnę dla
was niekoniecznie musi pokrywać się z tym, czego wy chcecie. Mam nadzieję
jednak, że Athan w końcu zrozumie, co do ciebie czuje i oby nie było za późno.
Proszę cię tylko o jedno, nie podejmuj pochopnie żadnych decyzji — kobieta uśmiechnęłam
się i objęła Arię, wracając zaraz do swoich zajęć. Organizacjami balu nie była
łatwa, dlatego zarówno Vasco, jak i Athanasius pomagali pani Cavendish. Wrócił
również Antony ku niezadowoleniu Arii i spędzał z jej Stwórcą sporo czasu.
Wampirzyca mieszkała w domu dla służby, a nieco skromniejsze warunki wcale jej
nie przeszkadzały. Mogła się wyciszyć i przemyśleć wszystkie sprawy. Wpadała od
czasu do czasu w posiadłości na mężczyznę, w którym była zakochana, ale szybko
schodziła mu z drogi, by uniknąć kontaktu. Czuła się dziwnie, gdy tak umykała
gdzieś w bok lub wchodziła w pierwsze lepsze drzwi, którymi okazywał się na
przykład schowek na miotły lub zejście do piwnicy. Nie mogła poradzić nic na
to, że wolała trzymać się z daleka, nie chcąc by i on czuł się skrępowany.
Aria szykowała się
od rana, by wyglądać jak najlepiej. Skorzystała nawet z usług makijażystki i
fryzjerki, które wynajęła Marisa. Zazwyczaj sama zajmowała się takim rzeczami,
jednak tym razem chciała zrobić na kimś wrażenie i dać przysłowiowego pstryczka
w nos, by zobaczył co traci. Postawiła na klasykę i nieskromnie stwierdziła, że
wygląda jak milion dolarów. Włosy lekko uniesione i zaczesane gładko do tyłu
odsłoniły cała twarz, gdzie główną rolę grały usta podkreślone pomadką w
kolorze wina. Czarna suknia z rozcięciem aż do uda i nieco opuszczonymi ramionami
optycznie wydłużała jej zgrabną sylwetkę, a niebotyczne szpilki dodawały całej
stylizacji pazura. Poza elegancką kreacją i seksowną bielizną, miała na sobie
perfumy, które dostała od Athanasiusa, a które zostały przygotowane dla niej na
specjalne zamówienie.
Flakonik wykonano z
francuskiego kryształu Baccarat, a pięciokaratowy diament osadzony na
„kołnierzyku” z osiemnastokaratowego złota dodaje mu iście królewskiego
splendoru. Drogocenny pojemniczek
spoczywa w hebanowej kasetce wyściełanej aksamitem, zdobionej złotem i platyną.
Główna nuta zapachowa to jaśmin i tahitańska wanilia, które kojarzyły się
mężczyźnie z Arią. Nie używała perfum od lat, bo zbyt mocno związane były z
wampirem, o którym przecież chciała zapomnieć. Ten wieczór był wyjątkowy i
dlatego zamierzała pozostawić w pokoju wszystkie swoje zmartwienia i troski,
które ciążyły jej na sercu, nie tylko związane ze złamanym sercem. Miewała
koszmary, które przypominały jej o czasach, gdy dopiero rozpoczęła swoją
samotną podróż po świecie. Nie za bardzo była w nastroju na takie przyjęcia,
ale jeśli sama namawiała Marisę do tego, by nie rezygnowała z balu, to teraz
sama nie mogła się wycofać.
Weszła do sali nieco
speszona obecnością tylu osób i zaraz zaczęła rozglądać się nerwowo, szukając
wzrokiem jakiejś znajomej twarzy. Nie trwało to jednak zbyt długo, bo od razu
dostrzegła rozmawiających nieco z boku Marisę w towarzystwie Athana, do których
dołączył Antony z dwoma kieliszkami szampana, wręczając jeden nich kobiecie.
Aria wahała się przez chwilę, czy powinna podejść do nich już teraz, ale w
momencie, gdy chciała odejść, zauważył ją ten, którego od tygodnia unikała. Boże
drogi, jaki on jest przystojny! idealnie skrojony garnitur podkreślał
potęgę jego ciała, a włosy... Marzyła, żeby ich dotknąć. Kochała jego włosy.
Vasco nie miała
wyjścia, musiała ruszyć w ich stronę, dlatego też przykleiła do twarzy pogodny
uśmiech i podeszła do przyjaciół. Wykluczając z tego kręgu oczywiście szczura
Antonego.
— Mariso, wyglądasz
olśniewająco — zachwyciła się na widok pani Cavendish, stwierdzając zaraz, że
ta sukienka była idealnym wyborem i dobrze zrobiła, iż jej posłuchała. Widać
było na pierwszy rzut oka, że kobieta czuła się dobrze w czerwonej kreacji.
— Antony, miło cię
widzieć w zdrowiu. Jak podróż? — zagadnęła z grzeczności, choć wcale jej to nie
interesowało. Dla niej ktoś taki, jak del Clare mógłby nie istnieć. W końcu
przeniosła wzrok na Athana i poczuła, jak oblewa ją fala gorąca. Serce łomotało
w piersi, jak oszalałe, gdy zastanawiała się, czy czuje jej perfumy.
Oczywiście, że czuje! Ta myśl ją podniecała i nie dawała spokoju. Przypomniała
sobie, gdy dał jej je w prezencie i że była wtedy nago. Jadła mango, a sok
spływał jej po brodzie i znikał w zagłębieniu między piersiami, którymi później
Athanasius bardzo troskliwie się zaopiekował.
— Panie Tismaneanu,
czy widział pan już wystawione na aukcję obrazy? Jeden szczególnie mnie
interesuje i bardzo chcę go zdobyć. Bal w Moulin de la Galette – Pierre-Auguste
Renoir. Jest typowo impresjonistyczną migawką prawdziwego życia. Pokazuje
bogactwo formy, płynność pociągnięcia pędzla i migoczące światło. Och,
przepraszam. Za bardzo się rozgadałam, ale mam słabość do sztuki — powiedziałam
do Athana per pan, czego właściwie nie zamierzała robić. Jego wyraz twarzy nie
zdradzał nic, co nie ułatwiało sprawy w komunikacji. Wyszło niezręcznie, czy
zabawnie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz