ARIA
Wiedziała, że ta
rozmowa ją czeka. Athan był zbyt ciekawski, by puścić mimo uszu to, co usłyszał
kilka chwil temu, zwłaszcza że znajoma Arii okazała się bardzo wpływową osobą.
Kobieta rozważała przez chwilę, czy zdradzić wampirowi i przyjaciółce wszystkie
szczegóły, ale w końcu uznała, iż to żadna tajemnica i nie powinna pomijać
niczego. Nie miała sobie nic do zarzucenia, co mogłoby przynieść zawód Stwórcy
i Marisie, dlatego nie czuła potrzeby zatajania przed nimi jednej ze swych
podróży, podczas której seria niefortunnych zdarzeń doprowadziła do spotkania
Lidii. Czuła, że gdzieś w środku rozpiera ją duma podsycana faktem, iż mogła
się wykazać i tym razem zagrać pierwsze skrzypce. Athanasius był tylko
obserwatorem, widzem spektaklu, w którym grała główną rolę. Nie dziwiło jej, że
chciał wiedzieć, skąd znała wampirzyce wywodzącą się z rodu Baltimore. Sam mógł
jedynie stać i tulić do swej piersi roztrzęsioną Marisę.
— Byłam na
wykopaliskach w Sakkarze. Wpadłam na trop grobowca w pobliżu piramidy Dżesera.
Coś niesamowitego, piętra grobów wykute w skalnej ścianie. Malowidła i niemal
idealnie zachowane szczątki — zaczęła z uśmiechem opowiadać i widać było, że to
sprawia jej radość. Samo wspomnienie tamtych dni sprawiało, że Aria czuła
przyjemny dreszcz i nagle zorientowała się, jak bardzo brakowało jej emocji
związanych z podróżami i kolejnymi odkryciami. To było coś, co dawało jej sens
życia w wieczności, coś co sprawiało, iż kobieta czuła się spełniona i
dowartościowana. Widziała miejsca nieskalane nigdy ludzką obecnością, prastare
świątynie, opuszczone dwory, a nawet i całe miasta.
— Nie miałam
pojęcia, że grobowiec uważany jest za przeklęty i że chronią go Kel Tamasheq,
czyli Wolni Ludzie Pustyni. — mówiła z przejęciem, niemal czując na skórze palące
promienie słońca, które tamtego dnia nie dawało za wygraną. Pamiętała
doskonale, jak silne podmuchy wiatru unosiły ku górze piasek tworząc małe trąby
powietrzne. Zakrywała usta i nos chustą, ale i tak kurz odnalazł drogę, by
przeniknąć przez kawałek szmatki. Wiele by dała, aby być tam teraz.
— Samo zejście do
środka nie było łatwe, bo wrota zapieczętowano. Cóż, powinno dać mi to do
myślenia, ale ja za wszelką cenę chciałam dostać się do wnętrza. I weszłam, a
jakże — zaśmiała się cicho, popijając wodę. Zerknęła na Marisę, która z
przejęciem słuchała opowieścią. Na Athana nie patrzyła, bo i po co? Obserwował
ją pewnie z tą swoją posępną miną albo odwracał wzrok.
— Odnalazłam wiele
mumii zwykłych ludzi, tak jakby zrobiono cmentarz przy piramidzie. Jedna była
bardzo ciekawa. Kobieta z ogromnym naszyjnikiem w kształcie skarabeusza.
Zbliżyłam się i oberwałam w łeb. Pod ziemią nasze zmysły są znacznie osłabione,
nie wiem czy o tym wiecie. Nie mówię o piwnicach czy lochach, ale dosłownie o
piasku. Tak, jakby tłumił je wszystkie — zdradziła pochmurniejac na chwilę.
Przez moment chciała na tym zakończyć swoją opowieść, bo dalsze wydarzenia nie
były tak fascynujące, jak odkrycie grobowca.
— Sprzedano mnie za
cztery wielbłądy, chociaż na początku proponowano sześć, bo mam wszystkie zęby.
Wylądowałam w Kairze u jakiegoś kupca, który kupił mnie od Ludzi Pustuni.
Wiedzieli kim jestem, dlatego wcześniej napoili mnie werbeną, żebym była
grzeczna w podróży. Okazało się, że Lidię spotkał podobny los rok wcześniej, z tym,
że ona szukała jakiegoś zbiega ukrywającego się wśród Kel Tamasheq i to on
właśnie zdradził im wszystkie nasze tajemnice.
Współpracowała z egipskim przedstawicielem wampirzego rodu,
ale oni również ją wystawili, więc skończyła jako niewolnik. Była w opłakanym
stanie, nie miała dostępu do krwi aż w końcu zaczęła zjadać samą siebie —
wyjaśniła Aria, zawieszając się na dłuższy moment. Gdy przypomniała sobie widok
Lidii zachciało jej się płakać. Upodlona, wycieńczona i niemal osuszona do cna.
Była znacznie wychudzona, a w dodatku na jej ciele widać było liczne rany
zarówno świeże, jak i już zasklepione.
— Oddałam jej swoją
krewy, by mogła odzyskać siły na tyle, aby pomóc mi się wydostać. Nie było to
łatwe, bo kupiec miał broń z werbeną i posiadał różne inne specyfiki, by
skutecznie się przed nami bronić. Spędziłam tam około miesiąca zanim udało nam
się wydostać. Zabiłam kupca i zaszyłam się z Lidią w jego magazynku, żeby mogła
dojść do siebie. Trwało to jakiś czas, a po wszystkim rozstałyśmy się nad brzegiem
Nilu i każda poszła w swoją stronę. Miała wobec mnie dług i to tyle. Nie
byłyśmy przyjaciółkami i nie miałam pojęcia, że pochodzi od Baltimore. Dawno
jej nie wiedziałam, jakieś czterdzieści lat i nie sądziłam, że kiedykolwiek
jeszcze się spotkamy — westchnęła cicho, odkładając na stolik pustą szklankę.
Dopiero teraz odważyła się spojrzeć na Athanasiusa, który również na nią spoglądał.
Nie była w stanie rozszyfrować jego miny, gdy ich spojrzenia skrzyżowały się ze
sobą, ale poczuła jak po plecach przebiegają jej przyjemne dreszcze. Lubiła,
gdy na nią patrzył.
— Można jej ufać, to
bardzo honorowa wampirzyca. Nie wiem o niej wiele, ale powinniśmy się cieszyć,
że mamy po swojej stronie kogoś z Baltimore, choć oczywiście wiem, że to tylko
chwilowe. Nie chcę nadużywać jej honoru, dlatego również dotrzymam słowa i będę
ją o wszystkim informowałam. — domyślała się, że to nie spodoba się Athanowi,
ale Aria nigdy nie była dobra w zatajania czegokolwiek przed kimkolwiek. Lubiła
grać w otwarte karty, co według niej znacznie ułatwiało życie i gdyby nie była
taka wściekła na wampira i na całą tą sytuację, to poradziłaby mu, żeby też
spróbował być czasem szczery tak na sto procent.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz