ROZDZIAŁ 50

 ARIA

  Wiedziała, że ta rozmowa ją czeka. Athan był zbyt ciekawski, by puścić mimo uszu to, co usłyszał kilka chwil temu, zwłaszcza że znajoma Arii okazała się bardzo wpływową osobą. Kobieta rozważała przez chwilę, czy zdradzić wampirowi i przyjaciółce wszystkie szczegóły, ale w końcu uznała, iż to żadna tajemnica i nie powinna pomijać niczego. Nie miała sobie nic do zarzucenia, co mogłoby przynieść zawód Stwórcy i Marisie, dlatego nie czuła potrzeby zatajania przed nimi jednej ze swych podróży, podczas której seria niefortunnych zdarzeń doprowadziła do spotkania Lidii. Czuła, że gdzieś w środku rozpiera ją duma podsycana faktem, iż mogła się wykazać i tym razem zagrać pierwsze skrzypce. Athanasius był tylko obserwatorem, widzem spektaklu, w którym grała główną rolę. Nie dziwiło jej, że chciał wiedzieć, skąd znała wampirzyce wywodzącą się z rodu Baltimore. Sam mógł jedynie stać i tulić do swej piersi roztrzęsioną Marisę.

   — Byłam na wykopaliskach w Sakkarze. Wpadłam na trop grobowca w pobliżu piramidy Dżesera. Coś niesamowitego, piętra grobów wykute w skalnej ścianie. Malowidła i niemal idealnie zachowane szczątki — zaczęła z uśmiechem opowiadać i widać było, że to sprawia jej radość. Samo wspomnienie tamtych dni sprawiało, że Aria czuła przyjemny dreszcz i nagle zorientowała się, jak bardzo brakowało jej emocji związanych z podróżami i kolejnymi odkryciami. To było coś, co dawało jej sens życia w wieczności, coś co sprawiało, iż kobieta czuła się spełniona i dowartościowana. Widziała miejsca nieskalane nigdy ludzką obecnością, prastare świątynie, opuszczone dwory, a nawet i całe miasta.

  — Nie miałam pojęcia, że grobowiec uważany jest za przeklęty i że chronią go Kel Tamasheq, czyli Wolni Ludzie Pustyni. — mówiła z przejęciem, niemal czując na skórze palące promienie słońca, które tamtego dnia nie dawało za wygraną. Pamiętała doskonale, jak silne podmuchy wiatru unosiły ku górze piasek tworząc małe trąby powietrzne. Zakrywała usta i nos chustą, ale i tak kurz odnalazł drogę, by przeniknąć przez kawałek szmatki. Wiele by dała, aby być tam teraz.

  — Samo zejście do środka nie było łatwe, bo wrota zapieczętowano. Cóż, powinno dać mi to do myślenia, ale ja za wszelką cenę chciałam dostać się do wnętrza. I weszłam, a jakże — zaśmiała się cicho, popijając wodę. Zerknęła na Marisę, która z przejęciem słuchała opowieścią. Na Athana nie patrzyła, bo i po co? Obserwował ją pewnie z tą swoją posępną miną albo odwracał wzrok.

  — Odnalazłam wiele mumii zwykłych ludzi, tak jakby zrobiono cmentarz przy piramidzie. Jedna była bardzo ciekawa. Kobieta z ogromnym naszyjnikiem w kształcie skarabeusza. Zbliżyłam się i oberwałam w łeb. Pod ziemią nasze zmysły są znacznie osłabione, nie wiem czy o tym wiecie. Nie mówię o piwnicach czy lochach, ale dosłownie o piasku. Tak, jakby tłumił je wszystkie — zdradziła pochmurniejac na chwilę. Przez moment chciała na tym zakończyć swoją opowieść, bo dalsze wydarzenia nie były tak fascynujące, jak odkrycie grobowca.

  — Sprzedano mnie za cztery wielbłądy, chociaż na początku proponowano sześć, bo mam wszystkie zęby. Wylądowałam w Kairze u jakiegoś kupca, który kupił mnie od Ludzi Pustuni. Wiedzieli kim jestem, dlatego wcześniej napoili mnie werbeną, żebym była grzeczna w podróży. Okazało się, że Lidię spotkał podobny los rok wcześniej, z tym, że ona szukała jakiegoś zbiega ukrywającego się wśród Kel Tamasheq i to on właśnie zdradził im wszystkie nasze tajemnice.

Współpracowała z egipskim przedstawicielem wampirzego rodu, ale oni również ją wystawili, więc skończyła jako niewolnik. Była w opłakanym stanie, nie miała dostępu do krwi aż w końcu zaczęła zjadać samą siebie — wyjaśniła Aria, zawieszając się na dłuższy moment. Gdy przypomniała sobie widok Lidii zachciało jej się płakać. Upodlona, wycieńczona i niemal osuszona do cna. Była znacznie wychudzona, a w dodatku na jej ciele widać było liczne rany zarówno świeże, jak i już zasklepione.

  — Oddałam jej swoją krewy, by mogła odzyskać siły na tyle, aby pomóc mi się wydostać. Nie było to łatwe, bo kupiec miał broń z werbeną i posiadał różne inne specyfiki, by skutecznie się przed nami bronić. Spędziłam tam około miesiąca zanim udało nam się wydostać. Zabiłam kupca i zaszyłam się z Lidią w jego magazynku, żeby mogła dojść do siebie. Trwało to jakiś czas, a po wszystkim rozstałyśmy się nad brzegiem Nilu i każda poszła w swoją stronę. Miała wobec mnie dług i to tyle. Nie byłyśmy przyjaciółkami i nie miałam pojęcia, że pochodzi od Baltimore. Dawno jej nie wiedziałam, jakieś czterdzieści lat i nie sądziłam, że kiedykolwiek jeszcze się spotkamy — westchnęła cicho, odkładając na stolik pustą szklankę. Dopiero teraz odważyła się spojrzeć na Athanasiusa, który również na nią spoglądał. Nie była w stanie rozszyfrować jego miny, gdy ich spojrzenia skrzyżowały się ze sobą, ale poczuła jak po plecach przebiegają jej przyjemne dreszcze. Lubiła, gdy na nią patrzył.

  — Można jej ufać, to bardzo honorowa wampirzyca. Nie wiem o niej wiele, ale powinniśmy się cieszyć, że mamy po swojej stronie kogoś z Baltimore, choć oczywiście wiem, że to tylko chwilowe. Nie chcę nadużywać jej honoru, dlatego również dotrzymam słowa i będę ją o wszystkim informowałam. — domyślała się, że to nie spodoba się Athanowi, ale Aria nigdy nie była dobra w zatajania czegokolwiek przed kimkolwiek. Lubiła grać w otwarte karty, co według niej znacznie ułatwiało życie i gdyby nie była taka wściekła na wampira i na całą tą sytuację, to poradziłaby mu, żeby też spróbował być czasem szczery tak na sto procent.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^