ROZDZIAŁ 148

 JEHANNE

    Miała wrażenie, że oczekiwanie na mężczyznę trwało całe wieki, a minęło raptem kilka minut. Powstrzymywała się, jak mogła, aby poczekać na niego z piciem, ale musiała sama się nieco odprężyć. Bądź co bądź, byli w jej sypialni, w jej pościeli, z cholernie mocnym trunkiem i wiele rzeczy mogło się zdarzyć. Odświeżyła się pospiesznie, nie chcąc odstraszyć go w jakikolwiek sposób, jeśli doszło by do czegoś między nimi. Nie żeby na to liczyła, ale brała pod uwagę taką ewentualność.

    Ishmael wrócił akurat w momencie, gdy brała pierwszego łyka i zrobiło jej się strasznie głupio, że to widział. Posłała mu przepraszający uśmiech i poklepała miejsce obok siebie, dając tym samym znak, by usiadł przy niej. Zamierzała korzystać z okazji, gdy miała szanse bezkarnie go podotykać.

    — Chciałabym pojechać w góry. Mały, drewniany domek z kominkiem i malownicze widoki w połączeniu z twoim towarzystwem... Mmm, to byłby bardzo udany wyjazd — przyznała, przeciągając się leniwie i upijając kilka łyków samogonu. Wyobraziła sobie, jak siedzą na miękkim dywanie i wygrzewają się przy ogniu. Nadzy, nie mogący się sobą nasycić. Piją wino i napawają się swoją obecnością z dala od wszystkiego. Czy wtedy Ish potrafiłby skupić się tylko na niej? Czy na ten jeden, ulotny moment to ona byłoby dla niego ma pierwszym miejscu? Chciała tak myśleć.

    Sięgnęła po jego szklankę, stwierdzając że nauczy go pić ten alkohol w taki sposób, aby się nie upić zbyt szybko. Przegryzła sobie nadgarstek i upuściła trochę krwi do szklaneczki, po czym dolała odrobinę bimbru. Podała mu szkło i wyszczerzyła się cwaniacko.

    — Wypij powoli. Poczuj na języku smak i pozwól mu się rozlać w twoich ustach, a kiedy zapiecze, wciągnij lekko powietrze. Dzieciaku — poinstruowała go, wiedząc iż doprawiony krwią samogon smakuje sto razy lepiej, a wciąganie powietrza uwydatnia smak krwi, który w połączeniu z alkoholem staje się słodki i jest idealnym zrównoważeniem goryczy. Wysunęła w jego stronę jeszcze małą zaczepkę, która zapewne nie pozostanie niezauważona.

    — Co do twojego wyjazdu, chodziło mi o to, że chce żebyś zrobił coś dla siebie. Wiem, że praca jest dla ciebie najważniejsza i wprost ją uwielbiasz. Wiem też, że pewnie byś to odwlekał, a nie powinieneś, bo to wielka szansa dla twojej firmy. Nie chcę się ciebie pozbyć, nie myśl tak — wyjaśniła cicho, przyglądając się mu z uwagą. Wyjazd dobrze mu zrobi. Ostatnio życie ich wszystkich wywróciło się do góry nogami poprzez serię niefortunnych zdarzeń, dlatego tym bardziej musiał jechać, by wrócić na właściwe tory.

    — Będę tęskniła, dlatego musisz obiecać, że będziesz się do mnie odzywał i wysyłał zdjęcia — szturchnęła go w ramie, oczekując odpowiedzi twierdzącej. Przerzuciła nogi przez jego uda, układając się wygodnie obok.

    — Przyznam ci się do czegoś, ale się nie śmiej, okej? — zarumieniła się cała i zakryła twarz dłońmi, kiedy poczuła pieczenie na policzkach. Zachichotała nerwowo i spojrzała na niego przez rozsunięte palce.

    — Podglądamcienasiłowni — wymamrotał na wydechu, zastanawiając się czy mężczyzna rzeczywiście jeszcze tego nie zauważył.

 

ARIA

    Zanurzyła się cała w wodzie i westchnęła głośno. Zmoczyła włosy zaczesując je do tyłu i oparła głowę o brzeg wanny. Athan został jeszcze w salonie z Antonym, z którym niewątpliwie znalazł wspólny język. Nie podobało jej się, że ten rudy włazidupek zaczynał traktować go, jak swojego przyjaciela, ale nic nie mogła na to poradzić. Athanasius nie miał 5 lat, by mogła zabraniać mu kontaktów z inną osobą. Nie potrafiła wyjaśnić swojej niechęci do tego mężczyzny. Wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły jej, że coś jest z nim nie tak. Być może przemawiała przez nią zazdrość o to, że Antony był blisko z Elijahem, że to on spędził z nim ostatnie godziny życia. Miała do siebie wielki żal, że nie odwiedziła ani razu Cavendishów. Nie była dumna ze swojego wcześniejszego wybuchu i zamierzała za to przeprosić jedyną osobę, która na to zasługiwała — Athana.

    Siedziała przy toaletce w swoim pokoju i wklepywała jakiś krem, który i tak nie był jej potrzebny. Lubiła o siebie dbać i wcierać w skórę różne mazidła, które nadawały jej miękkości i przyjemnego zapachu, jednak nie wpływały w żaden inny sposób. Usłyszała pukanie, a chwilę później do środka wszedł Athan. Uśmiechnęła się na jego widok i wstała, aby się do niego zbliżyć. Skrzywiła się lekko wyczuwając zapach papierosów i wiedziała już, że coś go męczy, że coś go stresuje na tyle, by sięgnąć po papierosy. Wiedział, że tego nie lubiła.

    — Co się stało? — zapytała zaraz, uważnie mu się przyglądając.

    — Poczekaj, zanim powiesz, ja chciałabym coś powiedzieć. Przepraszam za tą scenę w salonie. Nie chcę się tłumaczyć, bo nie powinnam pozwolić sobie na taki wybuch, ale po prostu go nie lubię. Nie to, że za nim nie przepadam i lekko mnie drażni. Nie mogę na niego patrzeć i naprawdę zachodzę w głowę dlaczego tak jest. Znasz mnie przecież i wiesz, że zazwyczaj się tak nie zachowuje — wymamrotała, posyłając mu słodki uśmieszek, dotykając nieśmiało dłoni mężczyzny. Miała nadzieję, że nie gniewał się na nią za bardzo.

    — Nadal chcesz, żebym została? — zapytała dla pewności. Ostatnio Athanasius był nieco rozchwiany i raz przyciągał ją do siebie, a w następnej chwili odpychał. Wspięła się na palce i ucałowała go delikatnie.

    — A teraz mów, co się stało i dlaczego jesteś taki spięty — pociągnęła go w stronę łóżka, uśmiechając się zalotnie. Zsunęła z ramion cienki szlafroczek, by pokazać mu się w seksownej bieliźnie.

    — Znam kilka sposobów, żebyś się odprężył i zrelaksował — wymruczała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^