ROZDZIAŁ 146

JEHANNE

    Czuła się głupio z myślą, że Ishmael musiał tłumaczyć jej takie rzeczy. Nie mogła poradzić nic na wątpliwości, które coraz częściej ją nawiedzały i przez które nie mogła spać. Nie oczekiwała przecież, że usłyszy jaka to jest piękna i cudowna i że nie ma na świecie bardziej seksownej kobiety. A jednak coś było z nią nie tak. Wiedziała, że choćby nawet Drawson posłał w jej stronę najwymyślniejszy komplement, trudno będzie jej w niego uwierzyć. Miał rację, gdy mówił o tym, że jest szczery i nie zdołałby ukryć swojej niechęci do niej. Wcześniej wiele razy dawał jej do zrozumienia, że Blickling nie było dla niej. Starała się zapomnieć o tym, jak ją traktował, a może właśnie w tym tkwił problem. Może bała się, że mężczyzna znowu będzie dla niej oschły, gdy znudzi go jej towarzystwo. Wiedziała o nim tak dużo, a jednak wciąż za mało by mieć co do niego pewność. Sama zachodziła w głowę, co musiałaby stać się między nimi, aby to się zmieniło. W całej ich relacji przeszkadzała jej właśnie to.

    Spoglądała na niego niepewnie, jakby ciągle się obawiała się, że zaraz ucieknie, zniknie i rozpłynie się we mgle niczym jeden z jej snów, a ona znowu obudzi się w zimnej, ciemnej ziemiance. Zrobiła kilka kroków w jego stronę i zatrzymała się. Czy on również chciał znaleźć się teraz obok niej?

    — Przepraszam, nie chciałam cię zezłościć — odezwała się w końcu, nie potrafiąc rozszyfrować, czy Ish był zły, czy zawiedzony, czy sam się bał. Oboje najwyraźniej mieli problemy w kontaktach z drugą osobą. Ona nie mogła uwierzyć, że ktoś chciałby spędzać z nią czas z własnej woli, a on dziwił się, że chciał to w ogóle robić i przynosiło mu to frajdę. Dobrali się, jak w korcu maku.

    — Zostań, proszę. Nie zniosę już ani jednego dnia bez twojej bliskości — powiedziała cicho i wyciągnęła dłoń do niego, aby złapać delikatnie jego rękę. Kiedy była już przy nim, opuściła głowę i spoglądała na ich splecione dłonie, odkrywając że ich kształt idealnie do siebie pasuje. Oni idealnie do siebie pasowali, choć wydawać by się mogło, że wcale tak nie jest. Różnili się od siebie dosłownie wszystkim, a mimo to oboje z pewnością czuli, że coś ich do siebie przyciąga. Być może Ishmael nie potrafił tego jeszcze nazwać, ale między nimi było to wielkie coś, to czego niektórzy nie mogą odnaleźć w drugiej osobie całymi latami i umierają nigdy nie zaznawszy prawdziwej miłości. Uczucie dopiero kiełkowało i musieli nauczyć się o nie dbać. Musieli nauczyć się z nim żyć, a przede wszystkim musieli je zaakceptować.

    — Kiedy tylko wrócisz ze swojej podróży, pójdziemy do teatru. No co tak patrzysz? Tylko mi nie mów, że nie zamierzałeś jechać — tym razem to Jehanne spojrzała na niego tak, jakby właśnie zaczął mówić w obcym języku. Chciał się wymigać od odpowiedzi, ale mu nie pozwoliła.

    — Przejrzałam cię, ty podstępny lisie. Chcesz żebym codziennie robiła ci takie niespodzianki — zaśmiała się ciągnąc go lekko w stronę łóżka, by zaraz opaść wraz z mężczyzną na poduszki. Ułożyła się wygodnie obok niego i spojrzała mu w oczy, tym razem z powagą.

    — Mówię serio, musisz jechać. Athan jest już w domu, więc chyba nic nam nie grozi.  Wiem, że to ważny kontrakt i wiele dla ciebie znaczy. Pan Nakamura może odebrać to jako zniewagę i wycofać się z inwestycji — zauważyła. Nawet nie wiedziała, kiedy poprawił jej się humor i przestało być między nimi dziwnie. Wszystko wróciło na swoje miejsce. Miło było tak sobie porozmawiać. Chciała teraz dla odmiany skupić się na nim, bo do tej pory to on wspierał ją, na swój sposób. Chyba przyszła kolej na nią. Jego sprawy były dla niej ważne i bardzo chciała móc się w nie zaangażować, choćby w takiej formie.

    — Japończycy są dziwni. Mają fioła na punkcie tradycji. Ukłon, kolor garnituru, wręczenie wizytówki. Dla nich budowanie relacji jest fundamentem biznesowym. Raz w Żółwiku mieliśmy takiego gościa, Isao. Przegadałam z nim całą noc i trochę mi o tym poopowiadał. Jeśli chcesz zdobyć ten kontrakt, to jedź. Wiesz, co to Namawashi?

    Oznacza obwiązywanie korzeni. Polega na prowadzeniu szczegółowych rozmów ze stronami zaangażowanymi, sprawdzanie dogłębnie klientów i zazwyczaj negocjowanie z kilkoma firmami na raz. Przez Europejczyków odbierane jest to  negatywnie, takie jakby prześwietlenie. Jesteś dla nich wymarzonym wspólnikiem — uśmiechnęła się, widząc nieco zaskoczoną minę Isha. Nie spodziewał się, że wiedziała cokolwiek o jakimkolwiek biznesie, więc tym bardziej cieszyło ją, że mogła go tym zaskoczyć. Wspominała mu, że pracowała za barem i poza podawaniem klientom samogonu, lubiła z nimi rozmawiać. Będąc w jednym miejscu poznawała kulturę innych krajów, zwyczaje i tradycje. Zawsze ją to fascynowało, bo było niczym żywa książka, która sama się czyta. I czasem mogło się do czegoś przydać.

    — Mam już telefon i z tego co mówiła Marisa, to wpisała mi wasze numery. Będziemy mogli rozmawiać, kiedy będziesz miał chwilę — zauważyła, śmiejąc się cicho.  Wsparła głowę na ręce i przysunęła się do niego tak blisko, że ich nosy stykały się ze sobą.

    — Nie powiedziałeś mi w końcu, czy będziesz za mną tęsknił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^