ROZDZIAŁ 150

JEHANNE

    Przegadali niemal całą noc, aż w pewnym momencie zaczynała mieć wyrzuty sumienia, że go zatrzymuje. Co prawda był wampirem i nie potrzebował tyle snu, co człowiek, ale mimo wszystko chciała, by był wypoczęty. Sama nie wiedziała kiedy usnęła wtulona w jego ramie, ukołysana cichym śmiechem i przyjemnym głosem Ishmaela, gdy rozmawiali o wspólnym wyjeździe nad jezioro.

    Obudziła się spłoszona, rozglądając zaraz w poszukiwaniu mężczyzny. W łóżku była już sama, co momentalnie odczuła. Brak Isha obok był przykrym odkryciem. Jehanne miała ochotę zamknąć oczy, zakopać się w poduszki i przespać cały tydzień. Nie mogła zrobić tego od razu, bo przecież musiała jeszcze się z nim pożegnać, choć zrobiła to już dwa razy. Wyskoczyła z łóżka, a słysząc na podjeździe auto Drawsona, ruszyła biegiem korzystając z wampirzych umiejętności, by zdążyć przed jego odjazdem. Gdy mężczyzna ją zauważył, zatrzymał samochód, a ona weszła do środka.

    — Zapomniałam o czymś — poinformowała zaskoczonego Ishmaela, który najwyraźniej nie spodziewał się zobaczyć ją jeszcze przed samym wyjazdem. Pochyliła się lekko w jego stronę i dała znać, by się do niej zbliżył, jakby chciała powiedzieć mu coś na ucho. Kiedy to zrobił, położyła mu dłoń na policzku, uśmiechając się delikatnie. Nie czekając ani chwili, pocałowała go. Nie był to już grzeczny i niewinny buziak, jak ten przypadkowy w jego biurze. Drugą dłoń zacisnęła na udzie mężczyzny i westchnęła cichutko, gdy poczuła, jak Ish odwzajemnia pocałunek z takim samym zaangażowaniem, jak ona.

    — Zaczynam żałować, że kazałam ci jechać — szepnęła między jednym pocałunkiem, a drugim. Musiała szybko opuścić auto, bo jeśli zostałaby z Ishmaelem jeszcze chwilę, to zapewne nie skończy się na samych pocałunkach.

    — Do zobaczenia za tydzień — dodała i pocałowała go raz jeszcze nim wysiadła. Mężczyzna nie odjechał od razu, pewnie analizował wszystko to, co działo się kilka sekund temu. Jehanne czekała aż samochód zniknie za bramą i dopiero wtedy wróciła do domu.

 

ARIA

    Gdy tylko usłyszała od Athana, że będą musieli poważnie porozmawiać, nie dawało jej to spokoju. Nie chciała dać po sobie poznać, że jest przerażona, ale zapewne wyczuł to w każdym jej geście. Bała się, że mężczyzna znalazł kolejny sposób na pozbycie się jej ze swojego życia i chciał to zrobić tak, by myślała iż ona podejmuje decyzje. Aria była skołowana i zagubiona, a obawa przed ponowną utratą ukochanego pchała ją jeszcze bardziej w jego ramiona. Chciała poprzytulać go na zapas, pocałować na zapas i nagromadzić inne, miłe wspomnienia w razie, gdyby faktycznie musiała odejść. Czy jego zapewnienia o tym iż chciał by została były szczere. Kurwa! Nie mogła pozbyć się tej cholernej niepewności, chociaż bardzo chciała. Wiedziała, że go kocha najbardziej na świecie, że dla niego gotowa jest na największe poświęcenie. Nie zniesie kolejnego rozstania i jeśli doszłoby do tego, to znalazłaby kogoś, to mógłby ją zabić. Nie dałaby rady żyć bez niego i z myślą o tym, że kiedyś znowu gdzieś przyjdzie im się spotkać i wszystko zacznie się od nowa.

    Śniadanie było jeszcze bardziej smaczne, gdy mogli zjeść razem. Nie odstępowała Athana na krok, cały czas musząc czuć jego dotyk i bliskość. Wspólna kąpiel ukoiła choć na moment negatywne emocje, które w niej buzowały, a gdy zaproponował spacer od razu się zgodziła.

    — Tylko nie każ mi zakładać czapki i kożucha — powiedziała ze śmiechem, przypominając sobie ich pierwsze, wspólne wyjście. Była świeżo po przemianie i śnieg padał równie mocno. Z trudem przychodziła jej kontrola, dlatego trzymali się z dala od ludzi. Było to tak dawno temu, a wydawało jej się, jakby wczoraj. Wspomnienie nie zatarło się wcale przez upływ lat, a wręcz przeciwnie, stało się jeszcze bardziej wyraźne.

    Kiedy wyszli na zewnątrz Aria od razu złapała dłoń Athana, splatając ich palce razem. Ruszyli w stronę stawu i altanki, która znajdowała się niedaleko.

    — Byłam w tylu miejscach na świecie i nigdzie nie czułam tego, co tutaj. Starałam się nie raz odnaleźć dom, swoje miejsce i uwolnić się od Blickling i ciebie. Nigdy mi się to nie udało — wyznała, posyłając mu lekki uśmiech. Próbowała za mieszkać na stałe w kilku miejscach i ponownie się zakochać, jednak jej serce na zawsze będzie należało do tego miejsca i kroczącego u jej boku wampira. Widok koca, resztek jedzenia i lampionów bardzo ją zdziwił, tak samo jak Athana.

    — Och, widzę że Jehanne nie próżnuje z Ishem. Poproszę Fergusa żeby później posprzątał. Jehanne pewnie o tym zapomniała — stwierdziła Aria i zerknęła na zamyślonego mężczyznę.

    — Co musiałabym zrobić, żebyśmy mogli porozmawiać teraz? Dlaczego to odwlekasz, kochany? Błagam, porozmawiajmy, bo zaraz eksploduje. Bardzo się staram o tym nie myśleć, ale ta niepewność mnie dobija — przyznała, przystając na moment. Popatrzyła na Athana błagalnie, chcąc skłonić go do rozmowy na ten jakże ważny temat.

    — Lubisz mnie torturować, co? — zaśmiała się cicho i pokręciła lekko głową z niedowierzaniem. Zamierzała obrać nieco inną taktykę, licząc że Athan się na nią złapie. Miała tylko nadzieję, że sama się w niej nie zatraci.

    — Lubisz, kiedy cię o coś błagam, prawda? Tak jak wczoraj wieczorem i dziś rano, kiedy  błagałam, żebyś już we mnie wszedł, a ty przeciągałeś ten moment specjalnie. Od twoich klapsów mam cały czerwony tyłek. Chcesz zobaczyć? — wymruczała przeciągle, posyłając mu psotny uśmiech. Sama lubiła doprowadzać go na skraj wytrzymałości. Była na wygranej pozycji, bo albo mężczyzna zgodzi się na rozmowę, albo weźmie ją w tej altance. Szczególnie ta druga opcja była zadowalająca, a rozmowa rzeczywiście mogła poczekać jeszcze kilka chwil.

    — Może powinien mnie pan zbadać, doktorze — szepnęła, wwiercając rozochocone spojrzenie w Athanasiusa.

    — No, chyba że chce pan porozmawiać — zaproponowała ze słodkim uśmiechem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^