ROZDZIAŁ 156

 ARIA

    — Muszę wyjechać na tydzień. Mam do załatwienia kilka spraw w Londynie. Opiekuj się Athanem, dobrze? –  Aria odwiedziła Jehanne nad ranem, by skorzystać z jej uprzejmości i prosić o przysługę. Dziewczyna zgodziła się bez mrugnięcia okiem, nie oczekując nawet żadnych wyjaśnień ze strony Vasco. W końcu jednak zaczęła odczuwać pewne wątpliwości. Dlaczego chce wyjechać i co najważniejsze, czy wróci? 

    — Coś się stało? Masz kłopoty? – zapytała po chwili ciszy. Nie była pewna, czy powinna o to pytać, ale uznała iż ma prawo wiedzieć dlaczego Aria chce wyjechać. Miała nadzieję, że nie pokłóciła się z Athanasiusem. Wszystko zaczęło się układać, wszystko szło ku dobremu, a ona nagle chce wyjechać. Nie podobało się jej to, ale nie zamierzała naciskać, jeśli Aria jednak nie zechce jej wtajemniczyć w swoje plany. 

    — Nie! Wszystko jest w najlepszym porządku. Nie musisz się martwić. Muszę pobyć chwilę sama i przemyśleć pewne rzeczy. Poza tym,  spakować moje zbiory, a jest tego sporo. – wyjaśniła pokrótce, zapewniając iż wróci za kilka dni. Niekiedy bywa i tak, że człowiek tęskni za samym sobą i choć kocha przyjaciół i rodzinę, to potrzebuje chwili oddechu. Tak było w przypadku Arii. Nagromadziły się w niej pewne emocje i musiała się z nimi uporać w pojedynkę. 

    — Powiedz lepiej, co z tobą i Ishem. Chcę znać szczegóły – ciemnowłosa rozsiadła się wygodnie na łóżku Jehanne i z uśmiechem wsłuchiwała w opowieści. Dziewczyna mówiła o tym, jak bardzo za nim tęskni i że nie może doczekać się powrotu.

    — Wysłałam mu kilka zdjęć No i się całowaliśmy – poczuła, jak policzki zaczęły palić ją do żywego. Zakryła twarz dłońmi, aby ukryć rumieńce. Usłyszała, jak Aria chichocze. Spojrzała na nią przez rozsunięte palce, a widok roześmianej przyjaciółki sprawił jej radość. Zaraz poszła w jej ślady i po chwili obie chichotały niczym małe dziewczynki.

    — Daj telefon! Zrobię ci taką fotkę, że Ishmael oszaleje na twoim punkcie, jeśli jeszcze tego nie zrobił – oznajmiła Aria i wstała, by zacząć przeglądać szafę Jehanne. Odnalazła w niej komplet czerwonej, koronkowej bielizny i atłasowy szlafroczek, który znacznie więcej odkrywał niż zakrywał. Poleciła dziewczynie, aby się przebrała, a gdy była gotowa, posadziła ją na łóżku i ustawiła do zdjęcia.

    — Musimy pobudzić jego wyobraźnię. Robiłam tak wiele razy z Athanem, dlatego wiem, że ta sztuczka działa – wyjaśniła z psotnym uśmiechem. 

    Chwilę później zaczęła zachwycać się pięknem Jehanne i zapewniać iż powinna zostać modelką. Gdy zdjęcie było gotowe, dodała filtr by nieco je podkręcić i pokazała gotowe dzieło dziewczynie.

    — To jestem ja? Wyglądam... Ładnie – wymamrotała z niedowierzaniem, spoglądając na zdjęcie. Było seksowne, ale nie wyzywające. Wpadające przez okno promienie słońca tańczyły w jej rozpuszczonych włosach i prześwietlały szlafroczek, ukazując bieliznę. Gdyby ona dostała od kogoś takie zdjęcie, to z pewnością by oszalała. Miała nadzieję, że spodoba się również Ishowi. 

    — Ładnie? Raczej zjawiskowo! – odezwała się Aria, która ciągle nie mogła wyjść z podziwu. Rozmawiały jeszcze chwilę aż w końcu przyszedł czas pożegnania. Jehanne przytuliła Arię zapewniając iż Athan będzie w dobrych rękach i zrobi wszystko, by umilić mu ich czas rozłąki. 

 

JEHANNE

    Od tej rozmowy minęło kilka dni. Sama nie mogła znaleźć sobie miejsca, bo Ishmael prawie wcale się nie odzywał i zaczynała martwić się iż to ostatnie zdjęcie go zniechęciło. Wiedziała, że wyjechał służbowo i był pochłonięty pracą, ale sądziła, że będą rozmawiać trochę częściej. Zazwyczaj odpowiadał jej zdawkowo, jakby trochę od niechcenia, więc w końcu i ona przestała zasypywać go wiadomościami. Domyślała się, że wszystko legło w gruzach nim jeszcze w ogóle cokolwiek się między nimi zaczęło. Nie wiedziała tylko, jak poradzi sobie z tym, gdy mężczyzna wróci do Blickling. Wydawało jej się, że znaleźli wspólny język i dobrze było im w swoim towarzystwie. Nadal jednak to praca zajmowała najważniejsze miejsce w życiu Drawsona. Jehanne nie miała prawa żądać od mężczyzny jakiegokolwiek zaangażowania. 

    Spędzała więc czas z Athanem. Dwa pozostawione wampiry, które udawały przed sobą nawzajem, że wszystko jest dobrze. Ależ to było żałosne. Niemal usychali z tęsknoty i maskowali to uśmieszkami, byle tylko nie martwić tej drugiej strony. Pomagała mężczyźnie przygotować pokój dla Arii na jej zbiory z podróży. Namówiła też go kilka razy na spacer, zwłaszcza że pogoda zaczynała się zmieniać i robiło się coraz przyjemniej. Na niektórych drzewach i krzewach pojawiały się pąki, a ogrody stawały się bardziej zielone.

— Może warto zatrudnić ogrodnika. Tamte krzaki wymagają przycięcia i jest tu sporo liści po zimie. Ktoś mógłby to uprzątnąć – zaproponowała, gdy przechadzali się jednego razu po ogrodzie. Przyznał jej rację i już następnego dnia na terenie posiadłości pojawili się ludzie, którzy zajęli się uprzątnięciem terenu. Wszystko wyglądało wspaniałe, nabrało życia i sprawiło, że cała posiadłość wyglądała jeszcze bardziej imponująco. Właściwie, wszędzie coś się zmieniało. Adrianna myła okna i zmieniała aranżację wnętrz na wiosnę. Jehanne pomagała jej, choć kobieta kategorycznie odmawiała pomocy. W końcu machnęła tylko ręką i nic już nie mówiła, gdy rudowłosa odkurzała i ścierała kurze. Chciała być przydatna i zająć się czymś, aby nie myśleć o Ishmaelu i o tym, co będzie gdy wróci. Wybrała się nawet z Athanem do Marisy w odwiedziny i zostali tam na noc, o co niemal błagała kobieta. Dom Cavendishów był imponujący. Urządzony ze smakiem i gustem. Wszędzie było pełno zdjęć Arii i chłopaka o imieniu Emmet, co wyjaśniła jej Marisa. Oboje byli ich wychowankami, z których wraz z mężem była niezwykle dumna. Zjedli pyszną kolacje i spędzili miło czas. Pani domu zorganizowała również małą niespodziankę dla Jehanne w postaci konnej przejażdżki, co bardzo się jej spodobało. Dawno już nie jeździła konno i sprawiło jej to wielką frajdę. 

    Kiedy wrócili do Blickling, od razu poczuła, że coś jest nie tak. Ogarnęła ją panika, gdy uświadomiła sobie, że to "coś" to zapach Isha. Mężczyzna siedział sobie w salonie, jakby nigdy nic, ze szklaneczką rumu i przeglądał stos gazet, które z całego tygodnia zbierała dla niego Adrianna. Jehanne spoglądała na niego z niedowierzaniem, bo mogłaby przysiąc, że nie minął jeszcze tydzień i Drawson wrócił wcześniej. Serce łomotało jej, jak szalone. 

    — Cześć – wymamrotała nieco speszona, zwłaszcza że u jej boku stał Athanasius. Nie miała pojęcia, jak powinna zareagować. Bardzo chciała rzucić mu się w ramiona i wyściskać i nim w ogóle przeszło jej przez myśl, że nie powinna tego robić, to już biegła w jego stronę. Sekundę później mocno wtulała twarz w jego szyję i chłonęła przyjemny zapach perfum i ciała. Bliskość Ishmaela była kojąca. Zapomniała o wszystkich swoich wątpliwościach. Zapomniała, że gdzieś tam stoi Athanasius.

    — Bardzo za tobą tęskniłam – przyznała cichutko z twarzą nadal wciśniętą w jego szyję. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^