ROZDZIAŁ 154

 ARIA

    Nadal nie mogła uwierzyć, że w końcu mogą być razem bez żadnych przeszkód. Czekała na to tak długo, tak długo wyczekiwała chwili, w której Athan w końcu powie jej o swoich uczuciach. W pewnym momencie zaczęła nawet obawiać się tego, że nigdy to nie nastąpi i już do końca swoich dni będzie skazana na niepewność i domniemanie. Nie sądziła nawet, że te dwa słowa zmienią tak wiele w jej życiu i tym, co sama czuła. Ogarnął ją nagle błogi spokój, a jej niespokojna dusza w końcu przestała oplatać boleśnie serce i zaciskać się na nim. Niekiedy brakło jej tchu w jego obecności, gdy myślała, że nie jest dla niego wystarczająca. Miała to już za sobą i nigdy niż nie będzie czuła się przy nim samotna, tak jak kiedyś. 

    — Kocham cię – szepnęła, uśmiechając się do mężczyzny najpiękniej, jak tylko potrafiła. Miło było w końcu to powiedzieć, wiedząc że Athanasius odwzajemnia jej uczucia i w każdej chwili może odpowiedzieć tym samym. Szczęście rozpierało ją od środka i choć przypuszczała, że nie podobała mu się perspektywa rozłąki na cały tydzień, tak Aria czuła,  że tego potrzebowała. Musiała się wyciszyć, uspokoić i zebrać myśli. Chciała zacząć nowy rozdział z pozytywną energią i zaangażowaniem, by nic nie ciążyło jej na sercu. Musiała pozbyć się ze swych myśli Blome'a, musiała pozbyć się wyrzutów sumienia związanych z tym, jak wiele osób zginęło podczas jej poszukiwań. Musiała na nowo nauczyć się dzielić wieczność z Athanem. Wiedziała, że wszechświat chce, by byli razem, ona pragnęła tego najbardziej na świecie, jednak długo była sama, tak jak i on. Oboje musieli przyzwyczaić się do swojej obecności. 

    Będę Cię miłowała, dopóki krew krąży w moich żyłach i oddech pulsuje w moich piersiach. Dziś, jutro, zawsze. Nie odstąpię Ciebie dla mężczyzn piękniejszych, ponieważ jesteś jedyną gwiazdą mojego życia, ani dla bogatszych, ponieważ złoto nigdy nie sprzyja miłości. Będę Cię miłowała i wtedy, gdy zmarszczki pokryją Twoją twarz maleńkimi drobinami popiołu i kiedy złoto Twoich włosów zamieni się w stare srebro. Gdyby przyszła na nas wojna, głód lub choroba, będę Twoją opoką w złym i najgorszym. Przyniosę Ci kubek wody, kiedy będziesz spragniony, i owsiany placek, kiedy będziesz głodny – wyrecytowała, spoglądając mu w oczy. Zawsze chciała to powiedzieć, zawsze marzyła jak oboje składają sobie przysięgi i wiążą się ze sobą na wieki. Do tej chwili, była pewna, że to marzenie nigdy się nie spełni, a ona do końca swoich dni będzie samotnie dryfowała po oceanie życia. Lubiła wyobrażać sobie ich wspólną przyszłość, a teraz miała ją na wyciągnięcie ręki. Athan stał przed nią i pragnął tego samego, co ona. Chciał spędzić z nią wszystkie dni swojej wieczności. Czuła to w każdym jego geście, w każdym słowie i spojrzeniu. Czuła, jak bardzo ją kocha i jak to powoli wypełnia go całego. Czy i on dopiero poczuł moc tego uczucia? Odkrył, jak bardzo jest wiążące i jak powoli splata ze sobą ich dusze. 

    — To przysięga katalońska z XI wieku. Zachował się tylko fragment mężczyzny, ale myślę, że jest na tyle uniwersalny, że pasuje również do kobiety. Piękne słowa, prawda? Proste i życiowe, ale jest w nich coś takiego, co sprawia, że serce drży – przyznała zeskakując z barierki, by zawisnąć zaraz na szyi Athana niczym małpka. Wtuliła się w niego tak mocno, jak tylko mogła. Chciała scalić się z nim w jedność, chciała wniknąć w każdą komórkę jego ciała. 

    — Czy wiedziałam, że mnie kochasz? Nie. Byłam pewna, że nie odwzajemniasz moich uczuć. Sądziłam, że coś do mnie czułeś i byłam ci bliska, ale nic poza tym. To mnie dobijało. Ta cholerna niepewność – wymamrotała pochmurniejąc na moment. Przypomniała sobie wszystkie te chwile, gdy nie spała nocami zadręczając się myślami. Co robiła nie tak? Jak mogła sprawić, by ją pokochał? Ciągle sobie coś zarzucała. Była za gruba, za chuda, nie ta fryzura. Zachowała się zbyt dziecinnie, zbyt poważnie, za głośno się śmiała, za bardzo do niego lgnęła i zabierała mu przestrzeń. A może to w łóżku było coś nie tak? Być może była niewystarczająco mądra, może go zawiodła w jakiś sposób. Udawała, że interesuje ją ekonomia i angażowała się w różne projekty, pomagała Elijahowi w firmie, ale Athan nigdy nie zdecydował się wprowadzić Arii do swojej. Czuła, że się jej wstydzi. Nie chciała o tym mówić, bo wiedziała iż mężczyzna będzie się tylko tym niepotrzebnie zadręczał. To było dawno za nimi, więc nie było potrzeby wspominać o  bólach i niedomówieniach z przeszłości. Wszystko się zmieniło, a to co przeszli tylko umocniło ich więź. 

    — Nasza przyszłość będzie piękna. Pełna seksu, miłości i sztuki. Ty będziesz grał, a ja będę malowała. Obiecałeś, że raz w roku pozwolisz mi zabrać się w podróż. Będziemy zwiedzać różne miejsca, pokaże ci świat i wspaniałe kultury. Wrócisz do leczenia, a ja będę kustoszem w  muzeum. Będę dyrektorem muzeum, a co mi tam! Będziemy odwiedzać Marisę, polecimy do Emetta do Stanów. Chciałabym kochać się z tobą w samolocie! Pójdziemy na ślub Isha i Jehanne! Oni muszą być razem! Już to widzę, jak pomagam w organizacji, jak wybieramy sukienkę. Och, to cudowne. Tyle dobrego nas czeka. Chcę żeby nasze życie było, jak ta przysięga katalońska. Proste, pełne wrażliwości i wzajemnego szacunku. Chcę dzielić z tobą szczęście i troski, chce byś mówił mi o swoich wątpliwościach i lękach, a nie dusił je w sobie i sam z nimi walczył. Jesteśmy jednością, Athan. Nie ma już ciebie i nie ma mnie. – spoglądała na jego twarz z boku nadal będąc zawieszoną na szyi mężczyzny. Podziwiała jego piękno: idealne kości policzkowe, proporcjonalny nos, seksownie zarysowana żuchwa. Wyglądał, jak marmurowy posąg dostojnika lub znamienitego wojownika. Widziała takie nie raz, gdy podróżowała po świecie i zapuszczała się do dawno zapomnianych świątyń. Nie mogła wyobrazić sobie Athanasiusa mordującego kobietę dla przyjemności, dla zaspokojenia swoich chorych fantazji. Poczuła, jak po plecach przebiegają jej dreszcze niepokoju. Był taki spokojny i opanowany, wydawać by się mogło, że do perfekcji nauczył się kontrolować dzikie, zwierzęce odruchy. Czy jeśli straci nad sobą panowanie, to będzie zdolny do skrzywdzenia jej? Czy kocha ją na tyle mocno, aby się powstrzymać. Przeszkadzały jej te wątpliwości, dlatego musiała pobyć sama ze sobą. Musiała sobie wszystko poukładać. Ufała mu i się go nie bała, ale nie mogła wyzbyć się tego cichutkiego głosiku powtarzającego ciągle – nie znasz go. Nie znasz go. 

    — Jesteś tu ze mną? Gdzie odpłynąłeś? – zapytała, gdy zauważyła jego zamyślenie. Odsunęła się na kilka kroków i uważnie mu przyjrzała. Przestraszyła się, kiedy uzmysłowiła sobie pewną rzecz. Strach opanował całe jej ciało i nawet nie próbowała tego ukrywać. Nie miała już sił. 

    — Żałujesz, że mi to wszystko powiedziałeś? Rozmyśliłeś się i nie chcesz ze mną być? – zapytała spanikowana. Poczuła, jak kolana zaczęły jej drżeć z nerwów, gdy dotarło do niej, że Athan mógłby zmienić zdanie. Może inaczej wyobrażał siebie ich przyszłość, a to co powiedziała było dla niego niezadowalające. 

    — Athan, jaaa... Nie zostawiaj mnie, błagam. Proszę, powiedz, że mnie kochasz, powiedz to jeszcze raz – wydusiła przez łzy. Zaciskała gardło aby nie zacząć szlochać. Dotarło do niej, jak bardzo potrzebowała, by mówił jej o swoich uczuciach. Lata spędzone na domysłach pozostawiły rany, o których zdołała zapomnieć. Zapomniała, ale nigdy ich nie zaleczyła. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^