Aria Vasco
Nie zdawała sobie sprawy, że rozmowa z Emmetem zajmie aż tak
dużo czasu. Dawno się nie widzieli i wprost nie mogli przegapić takiej okazji.
Gdy mężczyzna wróci do Ameryki, znowu pochłoną go obowiązki i ciężko będzie się
z nim skontaktować. Wykonywał niezwykle ważną pracę i wszyscy byli z niego bardzo
dumni. Zwłaszcza Marisa, która nie mogła się go nachwalić. Dla Stwórcy to wielkie
wyróżnienie, gdy Stworzony odnosi sukcesy. Mieli wyrwać się tylko na chwilę i
szybko wrócić, a jak się później okazało, minęło kilka godzin. Wszyscy goście
już rozeszli się do swoich pokoi, a Athanasius zniknął. Kobieta od razu się
zaniepokoiła, ale gdy tylko go zobaczyła, kamień spadł jej z serca. Zganiła się
w duchu, bo od razu przyszło jej na myśl iż mężczyzna skorzystał z okazji i wyrwał
się do wioski po świeżą krew niewiniątek, by zaspokoić pragnienie. Dotarło do
niej, że zarzucała Athanowi brak zaufania, a sama miała co do niego pewne
wątpliwościami. Poczuła się nagle okropnie i chciała jak najszybciej wrócić do
pokoju, by ukryć się przed całym światem, a zwłaszcza przed ukochanym. Było jej
wstyd, że mogła pomyśleć o nim coś takiego, że tylko czekał aż zniknie, by mógł
kogoś zabić. Pożegnała się zatem z przyjacielem, który odszedł nieco
pospiesznie, więc na jej oko, po prostu zwiał i zostawił ją na polu bitwy, jak
ten tchórz. Niby brał na siebie odpowiedzialność, ale to ona zawsze musiała
wszystko tłumaczyć. Koniec końców i tak wychodziła na tą najbardziej krnąbrną.
Do sypialni wrócili w milczeniu. Athanasius kilka kroków za
Arią, a ona ze spuszczoną głową człapała z przodu. Słyszała za plecami raz po
raz chrząknięcia mężczyzny, ale nie śmiała się odwrócić. Kiedy drzwi się
zamknęły, przystanęła przy łóżku i dopiero wtedy zdołała na niego spojrzeć. Nie
potrafiła rozszyfrować nic z jego twarzy. Czy się gniewał, czy nie obchodziło
go to, co robili. Miała tylko cichą nadzieję, że nie miał jej tego za złe, bo chciała
by polubił Emmeta. Watts był dla niej ważny i zależało jej, by obaj mężczyźni żyli
w dobrych stosunkach.
- Przepraszam, że zostawiłam cię samego. Nie odsyłaj mnie.
Naprawdę jestem damą – Aria na potwierdzenie swych słów dygnęła lekko. Była nieco
podchmielona, bo sama wypiła prawie całą butelkę whisky, a Watts ledwo co
zamoczył pysk. On dobrze wiedział, co robi! Podawał jej ciągle alkohol, a sam praktycznie
nie pił. Dla Athana zapewne jej paplanina była niedorzeczna i nie miał pojęcia
do czego nawiązywały jej słowa. Vasco jednak była całkiem zdeterminowana, by
przekonać go, że jest dziewczyną z dobrego domu i zna cały savoir vivre. Wraz z
Cavendishami robili co mogli, by wyszła na ludzi, choć była to droga przez mękę.
Nie była oczywiście jakąś dzikuską, ale buntowała się dość często i ciężko było
zainteresować ją czymś innym niż historia i podróże.
- To się już nie powtórzy, obiecuję. Nie wyganiaj mnie, będę
super damą. Patrz, idę jak Novak. Pff nawet lepiej. Jestem od niej lepsza. Mam
lepsze cycki! – przeszła się po pokoju, od okna do kominka. Zdjęła górną część
garderoby, by udowodnić mężczyźnie, że faktycznie ma lepsze ciało od Hrabiny,
czy kim ona tam sobie była. Aria przystanęła na przeciw Athana odziana w
koronkowy, czarny biustonosz, który idealnie podkreślał te walory, które
chciała przed nim teraz zademonstrować. Czy to na niego działało? Czy z trudem powstrzymywał
się, by nie pchnąć jej na łóżko i dobitnie pokazać, kto tu rządzi?
- Jesteś taki seksowny, kiedy tak patrzysz – wymruczała z
zaczepnym uśmieszkiem, obierając inny plan. Weźmie go na czułe słówka i seks, a
jak to nie pomoże, to zacznie płakać. Zawsze był empatyczny, więc może jej łzy zrobią
na nim wrażenie i pozwoli jej zostać jeszcze chwilę.
- Weźmiemy razem kąpiel? – zapytała mrukliwie, zbliżając się
do mężczyzny zmysłowo kręcąc biodrami. Wyciągnęła dłoń i dotknęła jego
chłodnego policzka, wyczuwając pod palcami szorstki zarost. Zrobiło jej się
gorąco i zimno na raz, a kolana lekko zadrżały. Jego bliskość zawsze tak na nią
działała, pobudzała zmysły i sprawiała, że jej ciało szalało. Nie wiedziała dlaczego
tak się dzieje i czy Athan w ogóle zdawał sobie z tego sprawę. Wystarczył jego jeden
uśmiech, choćby jedno słowo, a rozpływała się totalnie. Czy to właśnie nazywa się
miłością?
- Należy mi się chyba jakaś nagroda za to, że byłam miła dla
tego rudego... Dla Antoniusia – przypomniała podchodząc jeszcze bliżej wampira.
Wtuliła twarz w jego klatkę piersiową i wchłonęła przyjemny zapach, który tak
bardzo lubiła. Był taki milusi, jak pluszowy misiek, którego chciało się tulić mocniej
i mocniej. Pamiętała dokładnie, kiedy znalazła się w jego ramionach po raz pierwszy,
kiedy ich relacje się zmieniły. Nie był to zwykły, przyjacielski uścisk tylko wyczekiwane
zbliżenie. Pamiętała każdą emocje, pamiętała co miała tego dnia na sobie. Tak wiele
szczegółów zachowało się w jej pamięci, a przecież minęły lata.
- Zaniesiesz mnie do wanny? – szepnęła, unosząc lekko głowę by na niego spojrzeć.
Z tej perspektywy wydawał się jeszcze wyższy i bardziej dostojny, choć Aria do tej
pory nie wiedziała, że było to w ogóle możliwe. Nagle zapragnęła zobaczyć go w stroju
z minionej epoki, może nawet jego ludowym. Zapewne wyglądałby imponująco. Ciągle
dziwiła się, że ktoś taki, jak on, zechciał być z kimś takim, jak ona. Był doskonały
pod każdym względem, a ona była niedoskonała w każdym możliwym aspekcie.
- Mówiłam ci już, że cię kocham i jestem najszczęśliwsza na świecie?
Nooo, jest jeszcze jedna rzecz, która sprawiłaby mi radość. Patrz, oo tu jest jej
miejsce. – uniosła dłoń i wskazała palec serdeczny, robiąc słodką minkę. Zapewne
domyślił się, co mu sugerowała. Któż by się nie domyślił, skoro tak otwarcie się o tym mówiło. Nie przebierała w słowach.
- Nie żeby coś, ale młodsza już nie będę. Mój zegar biologiczny
tyka. Nie chcę iść do ołtarza, jak będę miała tysiąc lat, więc jeśli ciągle się
nad tym zastanawiasz, to proszę, trochę szybciej kochany – wymamrotała, czkając
raz po raz. Alkohol dodał jej animuszu. Na trzeźwo nigdy w życiu nie powiedziałaby
tego na głos. Nie zamierzała go ponaglać, a jedynie marzyła skrycie, że Athanasius
Tismaneanu kiedyś zechce, by została jego żoną. Liczyła, że to kiedyś nie
jest aż tak odległe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz