Aria i Jehanne
Miała wielką nadzieję, że Athan i Ishmael wrócą w jednym
kawałku, bo obaj wyjeżdżali w kiepskim humorze. Wampir opowiedział jej o małym
spięciu między nimi, a ona nie potrafiła uwierzyć, że jej ukochany nadal nie
dostrzega powagi sytuacji. Uważał, że nic złego się nie dzieje i że Drawson nie
miał powodów do strojenia fochów. Martwiło ją to, jak bardzo Tismaneanu był w
błędzie, ale wierzyła, że panowie zdołają dojść do porozumienia i wrócą do
Blickling pogodzeni lub przynajmniej zdołają wyjaśnić sobie wszystko, co leży
im na wątrobie. Choć wiedziała, że Ish jej nie lubi, nie oznaczało to, że
chciała się go pozbyć z domu, a taka niezdrową atmosfera w końcu by do tego
doprowadziła. Jehanne potrzebowała stabilizacji i poczucia bezpieczeństwa,
dlatego w najbliższym czasie nie powinna opuszczać Blickling, a zapewne
zrobiłaby to wraz z Ishmaelem. Nikt nie miałby prawa jej zatrzymywać, a sama myśl
o tym sprawiała, że Aria czuła silny niepokój. Athan chciał oddać ją oficjalnie
pod opiekę mężczyzny, w którym się zakochała, ale Vasco miała na ten temat inne
zdanie. Gdyby jej Stwórca chciał przekazać ją Elijahowi i pozbyć się problemu,
jakim była opieka nad nią, to umarłaby z żalu. Kochała go, więź między nimi
była niesamowicie silna i nie wyobrażała sobie, że Athan mógłby jej to zrobić, że
mógłby zrobić to komukolwiek. Jehanne przywiązała się do niego bez względu na
to, jak często ze sobą rozmawiali i to jego wybrała na swego Stwórcę. Chciała rozpocząć
wszystko od nowa, a po tak traumatycznych przeżyciach miała do tego pełne prawo.
To on uratował jej życie, to on niósł ją na rękach i to jemu jest dozgonnie
wdzięczna. Dlaczego Athan tego nie rozumiał? Dlaczego nie zdawał sobie sprawy,
jak ważny jest dla wielu osób. Czy to wszystko, co wydarzyło się w ciągu kilku minionych
miesięcy wyryło aż taki ślad w jego psychice i niemal diametralnie go zmieniło?
Miała nadzieję, że to tylko chwilowe i zdołają odzyskać tego kochanego, wrażliwego
Athana.
Kiedy mężczyźni opuścili posiadłość, Aria od razu odnalazła
Jehanne i oznajmiła, że jadą do Marisy. Pani Cavendish zaprosiła ich na noc, jak
sama zapowiedziała, pełną atrakcji.
- Podobno ma dla nas jakąś niespodziankę. Zrelaksujemy się w
jacuzzi, wypijemy parę drinków i spędzimy fajnie czas. Nie będziemy tu
siedziały, jak stare ciotki – powiedziała Vasco ze śmiechem, polecając by
dziewczyna spakowała bikini i coś seksownego. Wyjaśniła, że lubią się czasem ubrać
elegancko same dla siebie, by poczuć się lepiej. Strojenie się dla facetów było
staroświeckie, a one to postępowe kobiety z klasą.
- Będę gotowa za piętnaście minut – rudowłosa odwzajemniła
uśmiech i zerknęła na ekran swojego telefonu, na którym widniała ikonka
koperty, informująca o nieprzeczytanej wiadomości. Ręka lekko jej zadrżała, gdy
odblokowywała urządzenie.
"Jesteśmy na miejscu, idziemy do kasyna, bawcie się
dobrze i do zobaczenia jutro"
Miała ochotę pisnąć z zachwytu, bo Ish zrobił to, o co go
poprosiła. Napisał do niej, gdy dojechali do Antonego i chociaż wiadomość była
zwięzła i nie zawierała żadnych czułości, to doceniała ten gest. Nie przepadała
za jazdą samochodem, odczuwała dyskomfort za każdym razem i nie miała pojęcia
skąd się to u niej wzięło. Sama nie prowadziła zbyt dobrze i gdy tylko było to
możliwe, wolała tego unikać. Martwiła się, że coś może stać się po drodze,
dlatego poprosiła o wiadomość potwierdzającą dotarcie do celu. Wiele dla niej znaczyło
to, że mężczyzna liczył się z jej uczuciami i spełnił prośbę.
‘’ Jedziemy do Marisy. Miłej zabawy i do jutra ‘’
Dwa razy podchodziła do napisania smsa, bo nie wiedziała, co
powinno się w nim znaleźć. Postawiła na podobną treść, odpuszczając sobie wszystkie
przytłaczające wyznania typu: tęsknię i wracaj szybko. A tęskniła i to bardzo. Nie
chciała przytłaczać Isha i bombardować ckliwymi wiadomościami, zwłaszcza, że miał
spędzić miło czas w męskim gronie. Obiecała sobie, że nie będzie zbyt namolna, tylko
troszkę. Ona również chciała spełnić jego prośby i pozwolić rozwinąć się temu, co
było między nimi, powoli i w naturalnym tempie. Chciała spędzać z nim każdą wolną
chwilę, pragnęła budzić się przy nim i dać mu szczęście, na jakie zasługiwał. Na
to jednak było jeszcze za wcześnie i nie mogła w żaden sposób tego przyspieszać.
Spędzili w Londynie cudowną noc i choć nie doszło między nimi do niczego, to była
to najlepsza randka w jej życiu. Oglądali filmy i objadali się sushi, rozmawiali
o wszystkim i o niczym i jeszcze trochę o wszystkim. Zasnęli razem i to wystarczyło,
by Jehanne poczuła się wyjątkowo i chciała czuć się tak już zawsze. Ishmael dawał
jej poczucie bezpieczeństwa i spokój, który równoważył się z jej szalonym usposobieniem.
Byli jak ogień i woda, a jednak idealnie do siebie pasowali.
Kobiety spotkały się w holu i od razu skierowały do wyjścia.
Na podjeździe stał już samochód Arii, do którego ciemnowłosa zaprosiła Jehanne,
odbierając od niej torbę. Wrzuciła ją do bagażnika wraz ze swoimi rzeczami i ruszyła
w drogę, do posiadłości Marisy.
- Powiedziałam pani Adriannie, że nie będzie nas na noc.
Gotowa na babskim wieczór? – zapytała podekscytowana, na co rudowłosa przytaknęła
ochoczo. Nie mogła doczekać się tej małej imprezy z nocowaniem, zwłaszcza że
nigdy nie brała udziału w czymś takim. Podróż
nie zajęła wiele czasu, zwłaszcza że dziewczyny rozmawiały całą drogę i tym bardziej
nie zwróciły uwagi, jak szybko minęły trzy godziny.
Marisa przywitała ich bardzo wylewnie, obcałowując i tuląc każdą
z osobna. Aria czuła się u niej, jak w domu, a Jehanne ciągle nie mogła przywyknąć
do imponujących wnętrz. Blickling było dość zimne, urządzone w zupełnie innym stylu.
Dom Marisy był bogatszy w zdjęcia i pamiątki, które zdobiły ściany i komody. Widać
było, że lubiła otaczać się bliskimi i tym bardziej było Jehanne żal, że tkwiła
tu sama.
- W końcu jesteście. Już się nie mogłam was doczekać – powiedziała
z uśmiechem, zapraszając dziewczyny do salonu. Stół zastawiony był pysznościami,
głównie słodkościami i kilkoma sałatkami. Były owoce morza, francuskie makaroniki,
a nawet cynamonowe bułeczki, których Jehanne nie jadła od wieków.
- Postarałaś się, Mariso. – pochwaliła Aria, na co rudowłosa
od razu przytaknęła, sięgając po apetycznie wyglądające bułeczki.
- A żebyś wiedziała! Poczekaj tylko aż zobaczysz, co przygotowałam
na później – zapowiedziała pani domu z cwanym uśmieszkiem. Kobiety dobre dwie godziny
spędziły przy stole, do czasu aż nie usłyszały walenia do drzwi. Vasco poderwała
się na równe nogi, podobnie jak pozostałe dwie panie. Marisa żwawo ruszyła do drzwi
i widać było, że jest zaskoczona tym nagłym wtargnięciem, jak się okazało, funkcjonariusza
policji.
- Dobry wieczór, drogie panie. Zgłoszono zakłócanie spokoju.
Proszę przygotować dokumenty – odezwał się postawny mężczyzna, wchodząc do holu
i oświetlając sobie drogę latarką. Jehanne spanikowała, bo właśnie do niej dotarło,
że nie posiada żadnego dokumentu potwierdzającego tożsamość. Zamarła, spoglądając
na przyjaciółki, które przeszukiwały swoje torebki.
- Przepraszam, ale nie mam dokumentów i....
- Nie ma pani dokumentów? W takim razie zapraszam za mną. Proszę
tu podejść, tak tutaj. Niech pani usiądzie. To niedopuszczalne. Obawiam się, że
muszę to zgłosić – odezwał się policjant, spoglądając srogo na wystraszoną dziewczynę.
Aria już wiedziała, co się święci, ale nic nie dała po sobie poznać. Było jej trochę
żal biednej Jehanne, bo nie zdawała sobie sprawy, co ją zaraz czeka. Obie z Marisą
udawały zaskoczenie po mistrzowsku.
- Kara pani nie ominie – skwitował. Nagle rozległa się muzyka,
a mężczyzna rozerwał swój mundur, ukazując nagi tors. Zaczął poruszać się zmysłowo
i wić się wokół rudowłosej, która pisnęła zaskoczona, na ten widok. Marisa i Aria
poszły w jej ślady i zaczęły dopingować policjanta, by poszedł na całość. Gdy Jehanne
zorientowała się, kim bym mężczyzna, roześmiała się w głos i wkręciła w zabawę.
Każda z kobiet miała swoje pięć minut z przystojniakiem, który dawał z siebie wszystko.
Po wyczerpujących tańcach, Marisa użyła wampirzej hipnozy, by przekonać go do oddania
im krwi. Wgryzła się w jego szyję, Aria w nadgarstek, a Jehanne w okolicy bioder.
Po wszystkim pani Cavendish dała mu sowity napiwek i nakazała służącemu odwieźć
go do miasta. Na koniec postanowiły zrelaksować się w jacuzzi przy drinku. Zgodnie
stwierdziły, że wieczór był udany.
Kiedy Aria była już w łóżku, w swojej dawnej sypialni, sięgnęła
po telefon i wybrała numer do Athana. Nie odbierał. Bardzo chciała usłyszeć jego
głos, sprawdzić czy wszystko u niego dobrze. Martwiła się, że coś mogło pójść nie
tak i może mężczyźni mieli kłopoty. Nie ufała Antonemu i nie podobało jej się, że
ukochany spędza z nim czas, zwłaszcza iż odniosła wrażenie, że de Clare rzeczywiście
go podrywa. Podniosła się do siadu z głośnym westchnięciem, gdy nagle naszła ją
pewna myśl. Prawie światło i Marisa zapewne już spała, dlatego nic nie stało na
przeszkodzie, by zajrzała go pokoju Antonego. Ciekawiło ją, co ten dupek tam ukrywał,
bo z pewnością trzymał w szafie jakieś trupy. Wyszła na palcach na korytarz i postanowiła
iść za zapachem należącym do mężczyzny, który doprowadził ją do drzwi na końcu korytarza.
Zamknięte. To jednak nie było dla niej żadnym problemem. Znała ten dom, jak własną
kieszeń: każdy zakamarek, każdy kont, mebel i rzecz. Wiedziała, że wystarczy lekko
podważyć nożem zamek, by ten ustąpił. Przeszła się więc do kuchni i wróciła z odpowiednim
narzędziem, by zacząć majstrować przy drzwiach.
- Mam nadzieję, że to co widzę, to tylko omamy i że nie próbujesz
włamać się do pokoju Antonego – usłyszała za plecami głos Marisy i podskoczyła,
jak oparzona.
- Cóż...
- Aria! Zachowujesz się, jak maniaczka. Coś ty tak się na tego
Antonego uparła. Jesteś zazdrosna o Elijaha, tak? Że byli blisko? Na Boga, dziewczyno.
Proszę cię, odpuść. Goszczę cię w swoim domu, umilam wieczór, a ty bawisz się w
stalkera – syknęła kobieta, zakładając ręce na piersi. Aria zaczerpnęła głęboko
powietrza i spojrzała na przyjaciółkę zawstydzona.
- Nic na to nie poradzę. Czuć od niego fałsz na kilometr i nikt
poza mną tego nie dostrzega. Omamił was wszystkich. Niewiarygodne. Przepraszam,
Mariso. Przepraszam, nie powinnam tego robić – okazała skruchę przed ciemnowłosą
i wróciła do siebie. Nie chciała rozmawiać z nią na temat Antonego, bo i tak nic
by to nie dało. Wszyscy go kochali, a on zapewne śmiał się im w twarz. Było jej
potwornie wstyd, że została przyłapana na gorącym uczynku. Sięgnęła ponownie po
telefon i zaczęła stukać w ekran, by napisać wiadomość do Athana.
‘’ Mam nadzieję, że dobrze się bawiłeś. Bardzo za tobą tęsknię
i nie chce już nigdy spędzać nocy bez Ciebie. Nadal mnie kochasz? Skoro jesteśmy
w Londynie, to skorzystajmy z okazji i wyjdźmy gdzieś razem. Spotkajmy się w tej
włoskiej restauracji przy Berkeley o 18. Kocham Cię ‘’
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz