ROZDZIAŁ 176

Aria i Jehanne

Miała wielką nadzieję, że Athan i Ishmael wrócą w jednym kawałku, bo obaj wyjeżdżali w kiepskim humorze. Wampir opowiedział jej o małym spięciu między nimi, a ona nie potrafiła uwierzyć, że jej ukochany nadal nie dostrzega powagi sytuacji. Uważał, że nic złego się nie dzieje i że Drawson nie miał powodów do strojenia fochów. Martwiło ją to, jak bardzo Tismaneanu był w błędzie, ale wierzyła, że panowie zdołają dojść do porozumienia i wrócą do Blickling pogodzeni lub przynajmniej zdołają wyjaśnić sobie wszystko, co leży im na wątrobie. Choć wiedziała, że Ish jej nie lubi, nie oznaczało to, że chciała się go pozbyć z domu, a taka niezdrową atmosfera w końcu by do tego doprowadziła. Jehanne potrzebowała stabilizacji i poczucia bezpieczeństwa, dlatego w najbliższym czasie nie powinna opuszczać Blickling, a zapewne zrobiłaby to wraz z Ishmaelem. Nikt nie miałby prawa jej zatrzymywać, a sama myśl o tym sprawiała, że Aria czuła silny niepokój. Athan chciał oddać ją oficjalnie pod opiekę mężczyzny, w którym się zakochała, ale Vasco miała na ten temat inne zdanie. Gdyby jej Stwórca chciał przekazać ją Elijahowi i pozbyć się problemu, jakim była opieka nad nią, to umarłaby z żalu. Kochała go, więź między nimi była niesamowicie silna i nie wyobrażała sobie, że Athan mógłby jej to zrobić, że mógłby zrobić to komukolwiek. Jehanne przywiązała się do niego bez względu na to, jak często ze sobą rozmawiali i to jego wybrała na swego Stwórcę. Chciała rozpocząć wszystko od nowa, a po tak traumatycznych przeżyciach miała do tego pełne prawo. To on uratował jej życie, to on niósł ją na rękach i to jemu jest dozgonnie wdzięczna. Dlaczego Athan tego nie rozumiał? Dlaczego nie zdawał sobie sprawy, jak ważny jest dla wielu osób. Czy to wszystko, co wydarzyło się w ciągu kilku minionych miesięcy wyryło aż taki ślad w jego psychice i niemal diametralnie go zmieniło? Miała nadzieję, że to tylko chwilowe i zdołają odzyskać tego kochanego, wrażliwego Athana.

Kiedy mężczyźni opuścili posiadłość, Aria od razu odnalazła Jehanne i oznajmiła, że jadą do Marisy. Pani Cavendish zaprosiła ich na noc, jak sama zapowiedziała, pełną atrakcji.

- Podobno ma dla nas jakąś niespodziankę. Zrelaksujemy się w jacuzzi, wypijemy parę drinków i spędzimy fajnie czas. Nie będziemy tu siedziały, jak stare ciotki – powiedziała Vasco ze śmiechem, polecając by dziewczyna spakowała bikini i coś seksownego. Wyjaśniła, że lubią się czasem ubrać elegancko same dla siebie, by poczuć się lepiej. Strojenie się dla facetów było staroświeckie, a one to postępowe kobiety z klasą.

- Będę gotowa za piętnaście minut – rudowłosa odwzajemniła uśmiech i zerknęła na ekran swojego telefonu, na którym widniała ikonka koperty, informująca o nieprzeczytanej wiadomości. Ręka lekko jej zadrżała, gdy odblokowywała urządzenie.

"Jesteśmy na miejscu, idziemy do kasyna, bawcie się dobrze i do zobaczenia jutro"

Miała ochotę pisnąć z zachwytu, bo Ish zrobił to, o co go poprosiła. Napisał do niej, gdy dojechali do Antonego i chociaż wiadomość była zwięzła i nie zawierała żadnych czułości, to doceniała ten gest. Nie przepadała za jazdą samochodem, odczuwała dyskomfort za każdym razem i nie miała pojęcia skąd się to u niej wzięło. Sama nie prowadziła zbyt dobrze i gdy tylko było to możliwe, wolała tego unikać. Martwiła się, że coś może stać się po drodze, dlatego poprosiła o wiadomość potwierdzającą dotarcie do celu. Wiele dla niej znaczyło to, że mężczyzna liczył się z jej uczuciami i spełnił prośbę.

‘’ Jedziemy do Marisy. Miłej zabawy i do jutra ‘’

Dwa razy podchodziła do napisania smsa, bo nie wiedziała, co powinno się w nim znaleźć. Postawiła na podobną treść, odpuszczając sobie wszystkie przytłaczające wyznania typu: tęsknię i wracaj szybko. A tęskniła i to bardzo. Nie chciała przytłaczać Isha i bombardować ckliwymi wiadomościami, zwłaszcza, że miał spędzić miło czas w męskim gronie. Obiecała sobie, że nie będzie zbyt namolna, tylko troszkę. Ona również chciała spełnić jego prośby i pozwolić rozwinąć się temu, co było między nimi, powoli i w naturalnym tempie. Chciała spędzać z nim każdą wolną chwilę, pragnęła budzić się przy nim i dać mu szczęście, na jakie zasługiwał. Na to jednak było jeszcze za wcześnie i nie mogła w żaden sposób tego przyspieszać. Spędzili w Londynie cudowną noc i choć nie doszło między nimi do niczego, to była to najlepsza randka w jej życiu. Oglądali filmy i objadali się sushi, rozmawiali o wszystkim i o niczym i jeszcze trochę o wszystkim. Zasnęli razem i to wystarczyło, by Jehanne poczuła się wyjątkowo i chciała czuć się tak już zawsze. Ishmael dawał jej poczucie bezpieczeństwa i spokój, który równoważył się z jej szalonym usposobieniem. Byli jak ogień i woda, a jednak idealnie do siebie pasowali.

Kobiety spotkały się w holu i od razu skierowały do wyjścia. Na podjeździe stał już samochód Arii, do którego ciemnowłosa zaprosiła Jehanne, odbierając od niej torbę. Wrzuciła ją do bagażnika wraz ze swoimi rzeczami i ruszyła w drogę, do posiadłości Marisy.

- Powiedziałam pani Adriannie, że nie będzie nas na noc. Gotowa na babskim wieczór? – zapytała podekscytowana, na co rudowłosa przytaknęła ochoczo. Nie mogła doczekać się tej małej imprezy z nocowaniem, zwłaszcza że nigdy nie brała udziału w czymś takim.  Podróż nie zajęła wiele czasu, zwłaszcza że dziewczyny rozmawiały całą drogę i tym bardziej nie zwróciły uwagi, jak szybko minęły trzy godziny.

Marisa przywitała ich bardzo wylewnie, obcałowując i tuląc każdą z osobna. Aria czuła się u niej, jak w domu, a Jehanne ciągle nie mogła przywyknąć do imponujących wnętrz. Blickling było dość zimne, urządzone w zupełnie innym stylu. Dom Marisy był bogatszy w zdjęcia i pamiątki, które zdobiły ściany i komody. Widać było, że lubiła otaczać się bliskimi i tym bardziej było Jehanne żal, że tkwiła tu sama.

- W końcu jesteście. Już się nie mogłam was doczekać – powiedziała z uśmiechem, zapraszając dziewczyny do salonu. Stół zastawiony był pysznościami, głównie słodkościami i kilkoma sałatkami. Były owoce morza, francuskie makaroniki, a nawet cynamonowe bułeczki, których Jehanne nie jadła od wieków.

- Postarałaś się, Mariso. – pochwaliła Aria, na co rudowłosa od razu przytaknęła, sięgając po apetycznie wyglądające bułeczki.

- A żebyś wiedziała! Poczekaj tylko aż zobaczysz, co przygotowałam na później – zapowiedziała pani domu z cwanym uśmieszkiem. Kobiety dobre dwie godziny spędziły przy stole, do czasu aż nie usłyszały walenia do drzwi. Vasco poderwała się na równe nogi, podobnie jak pozostałe dwie panie. Marisa żwawo ruszyła do drzwi i widać było, że jest zaskoczona tym nagłym wtargnięciem, jak się okazało, funkcjonariusza policji.

- Dobry wieczór, drogie panie. Zgłoszono zakłócanie spokoju. Proszę przygotować dokumenty – odezwał się postawny mężczyzna, wchodząc do holu i oświetlając sobie drogę latarką. Jehanne spanikowała, bo właśnie do niej dotarło, że nie posiada żadnego dokumentu potwierdzającego tożsamość. Zamarła, spoglądając na przyjaciółki, które przeszukiwały swoje torebki.

- Przepraszam, ale nie mam dokumentów i....

- Nie ma pani dokumentów? W takim razie zapraszam za mną. Proszę tu podejść, tak tutaj. Niech pani usiądzie. To niedopuszczalne. Obawiam się, że muszę to zgłosić – odezwał się policjant, spoglądając srogo na wystraszoną dziewczynę. Aria już wiedziała, co się święci, ale nic nie dała po sobie poznać. Było jej trochę żal biednej Jehanne, bo nie zdawała sobie sprawy, co ją zaraz czeka. Obie z Marisą udawały zaskoczenie po mistrzowsku.

- Kara pani nie ominie – skwitował. Nagle rozległa się muzyka, a mężczyzna rozerwał swój mundur, ukazując nagi tors. Zaczął poruszać się zmysłowo i wić się wokół rudowłosej, która pisnęła zaskoczona, na ten widok. Marisa i Aria poszły w jej ślady i zaczęły dopingować policjanta, by poszedł na całość. Gdy Jehanne zorientowała się, kim bym mężczyzna, roześmiała się w głos i wkręciła w zabawę. Każda z kobiet miała swoje pięć minut z przystojniakiem, który dawał z siebie wszystko. Po wyczerpujących tańcach, Marisa użyła wampirzej hipnozy, by przekonać go do oddania im krwi. Wgryzła się w jego szyję, Aria w nadgarstek, a Jehanne w okolicy bioder. Po wszystkim pani Cavendish dała mu sowity napiwek i nakazała służącemu odwieźć go do miasta. Na koniec postanowiły zrelaksować się w jacuzzi przy drinku. Zgodnie stwierdziły, że wieczór był udany.

Kiedy Aria była już w łóżku, w swojej dawnej sypialni, sięgnęła po telefon i wybrała numer do Athana. Nie odbierał. Bardzo chciała usłyszeć jego głos, sprawdzić czy wszystko u niego dobrze. Martwiła się, że coś mogło pójść nie tak i może mężczyźni mieli kłopoty. Nie ufała Antonemu i nie podobało jej się, że ukochany spędza z nim czas, zwłaszcza iż odniosła wrażenie, że de Clare rzeczywiście go podrywa. Podniosła się do siadu z głośnym westchnięciem, gdy nagle naszła ją pewna myśl. Prawie światło i Marisa zapewne już spała, dlatego nic nie stało na przeszkodzie, by zajrzała go pokoju Antonego. Ciekawiło ją, co ten dupek tam ukrywał, bo z pewnością trzymał w szafie jakieś trupy. Wyszła na palcach na korytarz i postanowiła iść za zapachem należącym do mężczyzny, który doprowadził ją do drzwi na końcu korytarza. Zamknięte. To jednak nie było dla niej żadnym problemem. Znała ten dom, jak własną kieszeń: każdy zakamarek, każdy kont, mebel i rzecz. Wiedziała, że wystarczy lekko podważyć nożem zamek, by ten ustąpił. Przeszła się więc do kuchni i wróciła z odpowiednim narzędziem, by zacząć majstrować przy drzwiach.

- Mam nadzieję, że to co widzę, to tylko omamy i że nie próbujesz włamać się do pokoju Antonego – usłyszała za plecami głos Marisy i podskoczyła, jak oparzona.

- Cóż...

- Aria! Zachowujesz się, jak maniaczka. Coś ty tak się na tego Antonego uparła. Jesteś zazdrosna o Elijaha, tak? Że byli blisko? Na Boga, dziewczyno. Proszę cię, odpuść. Goszczę cię w swoim domu, umilam wieczór, a ty bawisz się w stalkera – syknęła kobieta, zakładając ręce na piersi. Aria zaczerpnęła głęboko powietrza i spojrzała na przyjaciółkę zawstydzona.

- Nic na to nie poradzę. Czuć od niego fałsz na kilometr i nikt poza mną tego nie dostrzega. Omamił was wszystkich. Niewiarygodne. Przepraszam, Mariso. Przepraszam, nie powinnam tego robić – okazała skruchę przed ciemnowłosą i wróciła do siebie. Nie chciała rozmawiać z nią na temat Antonego, bo i tak nic by to nie dało. Wszyscy go kochali, a on zapewne śmiał się im w twarz. Było jej potwornie wstyd, że została przyłapana na gorącym uczynku. Sięgnęła ponownie po telefon i zaczęła stukać w ekran, by napisać wiadomość do Athana.

‘’ Mam nadzieję, że dobrze się bawiłeś. Bardzo za tobą tęsknię i nie chce już nigdy spędzać nocy bez Ciebie. Nadal mnie kochasz? Skoro jesteśmy w Londynie, to skorzystajmy z okazji i wyjdźmy gdzieś razem. Spotkajmy się w tej włoskiej restauracji przy Berkeley o 18. Kocham Cię ‘’

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^