Aria
Bywały takie dnie, kiedy uciekała myślami gdzieś daleko i wspominała wczesne lata swojego wampirzego życia. Nie mogła uwierzyć w to, jak długą i wyboistą drogę oboje z Athanem przeszli, by znaleźć się w tym miejscu, w którym byli teraz. Jak wiele trudności musieli pokonać, by nauczyć się siebie samych, bo to w tym tkwił zawsze ich problem. Oboje mierzyli się ze swoimi własnymi koszmarami, o których nigdy sobie nie mówili, a przecież powinni. Każde z nich chciało mierzyć się z tym w pojedynkę, a wystarczyło tylko otworzyć się przed tą drugą osobą i pozwolić sobie pomóc. Strach mieszał się z niepewnością, bardzo powoli, ale skutecznie przejmując kontrolę nad ich emocjami. Obawy Arii przyćmiewały wszystkie jej uczucia do Athana, sprawiały że wypływała coraz dalej w morze i nie potrafiła zawrócić. Zapominała, że ma przed sobą mężczyznę, którego kocha i który odwzajemnia te uczucia. Widziała tylko swój własny lęk, co doprowadziło w końcu do rozstania. Nikt nie chce wpatrywać się całą wieczność w swoje strachy i ciągle się ich bać.
Spokojna rozmowa była tym, czego oboje potrzebowali. Na szczęście potrafili przystanąć i zwinąć żagle żeby nie odpływać dalej i zatracać się w pretensjach do siebie nawzajem. Kiedyś tak nie było. Wykrzykiwaliby swoje rację, a gdyby ta druga strona ich nie podzielała, to któreś z nich w końcu trzasnęłoby drzwiami. Najczęściej robił to Athan i Aria domyślała się teraz, co było powodem jego ucieczek. Zapewne powstrzymywał się, by nie przekroczyć granicy.
Wsłuchiwała się w słowa męża i czuła, jak po całym jej ciele rozlewa się przyjemne ciepło. Może i Athan nie był typem romantyka, ale nie raz kierował w jej stronę miłe słowa i prawił komplementy. W tej chwili jednak, było jakoś inaczej. Te konkretne słowa miały jakąś dziwną moc, która sprawiła, że Aria uwierzyła we wszystko. Uwierzyła, że to nie było tylko głupie gadanie, a Athana naprawdę tak o niej myśli. Zaskoczyło ją to na tyle, że nie miała pojęcia, jak powinna zareagować. Czy ma mu podziękować? Nie, to byłoby głupie i wyszłoby niezręcznie. Nie mówiła więc nic, po prostu wtuliła się w jego pierś i trwała tak dłuższą chwilę, wciskając twarz w koszulę męża. Tak bardzo brakowało jej jego bliskości i dopiero teraz zdała sobie z tego sprawę.
Odwzajemniła pocałunek z taką samą pasją, jaką włożył w niego Athan. Długo nie mogła oderwać się od męża, co nie było niczym niezwykłym, bo tak właśnie na nią działał. Przyciągał ją do siebie niczym magnes i czasem wystarczyło jedno jego spojrzenie żeby zrobiło się jej gorąco.
Leżeli już w łóżku dłuższy czas i rozmawiali o różnych sprawach. Trochę o powrocie do Blickling, o opiece nad Ishem, o urządzaniu pokoju dzieci i o wielkich zakupach. Wracali też raz po raz do tego, co działo się w hotelu. Aria nie mogła przestać o tym myśleć, nie dawało jej to spokoju. Im bardziej się zagłębiała w te rozmyślania, tym bardziej stawały się nieprawdopodobne.
- Przepraszam, że jestem taka dziwna, ale naprawdę coś tu jest nie tak. Nie mam pojęcia dlaczego tobie się to nie udziela, ale znam siebie i czułabym gdyby to były tylko hormony. Może na ciebie nie działa, bo twoje emocje są zbyt oczywiste? Łatwo wpadasz w złość, więc nikt nie zwróci na to uwagi, ale jeśli ktoś inny, komu się to zazwyczaj nie zdarza, zacznie się wściekać, to zrobi się zamieszanie. Może chodzi o to, że ma to odciągnąć uwagę od innych spraw. Sam widzisz, że rozmawiamy teraz o tym, że Goro był zdenerwowany, a nie o tym, co przytrafiło się Ishowi – zauważyła Aria, zastanawiając się nad tym, czy zna jakąś istotę, która potrafiłaby oddziaływać aż tak na emocję innych. Nic konkretnego nie przychodziło jej jednak do głowy. Być może nie było to konkretne działanie jakiegoś nadprzyrodzonego, a zwykły przypadek.
- Istnieje coś takiego, co nazywa się osobliwością. Odnosi się ona do różnych dziedzin np fizyki, astronomii, matematyki, ale również do miejsc. To po prostu wielka, fundamentalna zmiana, która demoluje obowiązujące dotąd reguły. Być może ten hotel jest właśnie osobliwością i dlatego emocje tak tu szaleją. To na tyle niezbadany teren, że nie mogę powiedzieć, że mam rację na sto procent. Jest kilka miejsc występowania osobliwości, o których wiem: Koloseum, Machu Picchu, Czarna Dziura, Piramida Mykerinosa. Jest ich pewnie znacznie więcej, ale ciężko potwierdzić coś, kiedy docierasz do punktu, gdzie rozwiązanie czegokolwiek przestaje mieć sens, bo wielkości, które opisuje, stają się nieskończone. – spojrzała na Athanasiusa i zaśmiała się cicho, kręcąc lekko głową. Czy miał ją za dziwaczke? Być może. Ona też trochę tak się teraz czuła.
- Wiem, zawiłe to wszystko, co mówię. Staram się zrozumieć, co się dzieje. To strasznie dziwne uczucie, kiedy nie ma się kontroli nad własnymi emocjami. Chcesz zareagować w normalny dla siebie sposób, a zamiast tego wrzeszczysz, na przykład na właściciela hotelu – wspomnienie o Goro posłużyło jej, jako idealny przykład, bo Athan był świadkiem nietypowego zachowania demona.
Westchnęła głośno, nie wiedząc co jeszcze powinna powiedzieć. Zastanawiała się, dlaczego właściwie tak usilnie próbuje przekonać męża, że to co czuła nie było spowodowane jej stanem. Nie chciała, by teraz wszystko co robiła i co czuła, sprowadzane było tylko na poziom burzy hormonów. Bała się, że ciąża sprawi iż zatraci siebie, że nie będzie już Arią, a tylko matką. Nie chciała się zmieniać, nie chciała by tak postrzegał ją Athanasius.
- Tęsknię za Luckym i domem. Uwielbiam nasze wspólne poranki i rozmowy jeszcze zaspanymi szeptami. Lubię, kiedy całujesz moją szyję, jak się budzisz – wyznała z błogim uśmiechem, dotykając czubkiem nosa tego, należącego do Athana. Brakowało jej Blickling i chyba po raz pierwszy ta tęsknota była nie do zniesienia. Tęskniła za ich wspólnym łóżkiem i za znajomymi zapachami. Za krzątającą się wszędzie panią Adrianną, za widokiem z okna salonu i za oranżerią. Czy ta tęsknota za domem była jednoznaczna z tym, że za chwilę zamieni się w kure domową?
- Uparłam się żeby jechać tu z tobą też z innego powodu. Bałam się, że nie wrócisz. Spanikowałam, że zostanę sama i sobie nie poradzę – wyznała cicho, zasłaniając twarz dłońmi. Istniała między nimi właśnie chwila szczerości, a Aria poczuła, że chciała wyznać to mężowi. Bała się, że ucieknie. Bała się, że coś mu się stanie.
- Nie chciałam się z tobą rozdzielać – dodała jeszcze ciszej, przysuwając się bliżej niego i przyciskając tak mocno do jego ciała, że nie było między nimi żadnej przerwy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz