Aria
Czuła się fatalnie pod wieloma względami. Bardzo chciała porozmawiać z Athanem, ale bała się to zrobić. Nie ufała swoim emocjom, które były dla niej nieznane, jakby należały do zupełnie obcej osoby. Domyślała się, że mąż uznał jej wyznanie za wymówkę, bo zawsze wytykał jej ucinanie tematu. Tym razem zrobiła to z ważnego powodu. Nie chciała sprawdzić przykrości Athanowi swoim słowami i być może czymś, co by zrobiła. Nie czuła się sobą. Obawiała się, że byłaby skłonna go uderzyć lub zbluzgać, czego oczywiście zaraz by pożałowała. Podczas kłótni żadne z nich nigdy nie przekroczyło pewnych granic i chciała, by tak zostało. Wampir nie był niczemu winny, a już z pewnością nie temu, że była wściekła. Chciała wtulić się po prostu w niego, zamknąć oczy i zapomnieć o wszystkich złych chwilach. Miało być inaczej, miało być tylko lepiej, a działo się zupełnie odwrotnie.
Wzięła szybki prysznic, gdy Athanasius wyszedł po jedzenie, bo nie chciała tracić czasu na długie kąpiele. Nie chciała, by mąż za nią czekał. Zamierzała zjeść z nim kolację i porozmawiać na jakiekolwiek temat, nawet jeśli musiał on dotyczyć tego, co działo się z Ishem. Miała wiele pytań, ale nie śmiała zmuszać Athana do powrotu w bolesne wspomnienia, więc nie pytała o jego próbę samobójczą i nie kazała wracać mu do tamtych czasów. Być może gdyby go przepytała, to coś co wcześniej umknęło jego uwadze, teraz okazałoby się przydatne.
Czekała na niego w łóżku. Miała na sobie niebieską piżamę w pingwiny, którą kupiła dla niej Gudrun. Zazwyczaj spała w eleganckiej koszuli nocnej, ale dziś chciała poczuć się komfortowo i zwyczajnie. Nie przypuszczała też żeby Athan był chętny na figle po tym, jak kłócili się od kilku dni. Zanim wrócił mąż, zdążyła rozczesać wilgotne włosy i nałożyć krem na twarz. Przyjrzała się sobie dopiero teraz i odkryła, że faktycznie wyglądała słabo.
- Wystarczy mi to, co przyniosłeś. Wygląda apetycznie – powiedziała z uśmiechem, kiedy zaczął wymieniać inne, jedzeniowe możliwości. Spojrzała natomiast niepewnie na krew, którą przyniósł razem z jedzeniem. Zrobił to specjalnie, bo ma cię dość. Jak zatrujesz się tak, jak Drawson, to chociaż na chwilę zamkniesz jadaczkę, a on będzie miał w końcu spokój. Uwolni się od ciebie.
- Myślisz, że powinnam to jeść? Isha otruto i przyznam szczerze, że trochę się boję krwi z hotelu. Czy on żywił się tutaj? – zapytała, nie zamierzając póki co spożywać krwi z hotelowych zapasów. Zrobi to tylko w ostateczności lub jeśli Athan zapewni ją, że jest bezpieczna. Myślisz, że powie ci prawdę? Chce się ciebie pozbyć.
Odpędzała od siebie wszystkie te złowrogie podszepty i skupiała się na tym, co mówił jej mąż. Zaskoczyła ją postawa Goro oraz to, że był wzburzony i aż tak się uniósł. Pokręciła szybko przecząco głową z wypchanymi policzkami, bo wcześniej wpakowała sobie do ust kilka kulek winogron.
- To do nyeego ne podobnye – wymamrotała niewyraźnie i dała sobie chwilę na przełknięcie owoców. Nigdy nie widziała go zdenerwowanego.
- On nigdy się nie złości i nawet w ekstremalnych sytuacjach potrafi zachować zimną krew, więc zwykła rozmowa z jakimś chłopaczkiem nie wyprowadziłaby go z równowagi – wyjaśniła Aria, opierając brodę na dłoni i dumając tak dłuższą chwilę.
- Wiera mówiła, że coś sprawia, że wszyscy zachowują się, jakby nie byli sobą. Ona bała się Goro i Beliala. Panikowała w ich obecności. Bel zrobił jej awanturę o kawę, a Goro zachowywał się tak , jakby nic dla niego nie znaczyła. Był zupełnie obojętny. Widziałeś reakcję Jehanne? Nie wydaję ci się, że była przesadzona, wręcz teatralna? Wspomniałeś, że Likar cię przeprosił, co też jest do niego niepodobne. Sam widzisz, że to wszystko jest dziwne.– powiedziała cicho, uważnie przyglądając się mężowi. Nie wiedziała dlaczego nie udzielała mu się ta dziwna aura i podenerwowanie. Może dlatego, że on często i szybko się denerwował i nie robiło to już na nim wrażenia? Nie miała żadnego logicznego wyjaśnieniami na tą zagadkę, ale była pewna, że nie zwariowała. Czuła się dziwnie i tak samo dziwnie się zachowywała. Słyszała w głowie swój własny głos, który podpowiadał jej, że mąż chce ją otruć. O tym, to mu nawet nie wspomniała. Sięgnęła po krew dopiero wtedy, gdy i on się napił. Czy zwrócił na to uwagę i będzie miał jej to za złe? Nie miała pojęcia. Liczyła, że nie jest aż tak spostrzegawczy. Kiedy poczuła znajomy smak na języku, niemal jęknęła z rozkoszy. Przymknęła na moment oczy i delektowała się krwią w milczeniu. Piła powoli, małymi łyczkami i zagryzała normalnym jedzeniem, tak jak polecił jej mąż. Czuła, że odzyskuje siły z każdym kolejnym łykiem.
- Chciałabym być dziś przy Wierze, ale będę tylko pewnie przeszkadzała. Goro i Belial otoczą ją zapewne odpowiednią opieką. Ma wejść dziś w koszmary Goro żeby poznać odpowiedzi, więc zapewne jutro rano i my będziemy o krok bliżej wszystkiego. Wiesz o tym? – zapytała, a gdy kiwnął głową westchnęła cicho i uśmiechnęła się smutno.
- Czuję podskórnie, że to wszystko się ze sobą jakoś łączy, że ma to jakieś znaczenie. To nie może być przypadek. Lepiej będzie, jeśli wyniesiemy się stąd jak najszybciej, bo szczerze nie przepadam za tym miejscem. I nie chcę wchodzić w paradę Goro. Mogę służyć wsparciem mentalnym na odległość, ale nie chcę się aż tak narażać. Teraz mamy do stracenia o wiele więcej niż siebie. Trzeba też postawić Isha na nogi, więc nie chcę być tutaj ani sekundy dłużej niż będzie to konieczne. Pewnie brzmię, jak egoistka i najgorsza przyjaciółka na świecie – szepnęła, czując jak twarz oblewa jej rumieniec. Było jej wstyd przed mężem, że tak jawnie przyznaje się do strachu i ucieczki. Zawsze była tą, która stawała ramię w ramię z bliskimi, gdy tylko byli w tarapatach, a teraz zamierzała wyjechać, gdy działo się źle. Wiedziała jednak, że tak będzie lepiej, zarówno dla niej samej, jak i dla pozostałych. Goro nie chciał w żaden sposób jej narażać, zwłaszcza teraz. A ona nie chciała być utrapieniem i balastem. Ten jeden raz musiała myśleć o sobie. Ten jeden raz musieli poradzić sobie bez niej.
- Athan, wiesz że cię kocham, prawda? Nic tego nie zmieni. Chcę zbudować z tobą rodzinę i żyć razem do końca świata. Wychowamy wspólnie cudowne dzieci, a wszystko inne w końcu się ułoży - zapewniła, dotykając ostrożnie dłoni męża. Bała się, że ją odtrąci. Bała się, że nie zdoła schować urazy do niej i mimo wszystko nadal będzie trzymał dystans.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz